|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 12:03 :39 , 08 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
aj jak ja moglam zapomniec o tym opku
rozdzialy swietne
ciekawe co ta Alison wymyslila jak sie zemsci na Alana
oj cos czuje ze dostanie mu sie
ta Alison to tez ma wyczucie znow przerwala małzenstwu
aj czekam na new
no wlasnie kiedy go planujesz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 12:09 :27 , 08 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Na pewno nie prędko telka, nie prędko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 21:26 :16 , 11 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Wymęczone, wymemłane ale jest... Nie wiem czy to powód do radości czy płaczu, jedno co chce powiedzieć
Przepraszam za wszystko...
Rozdział 37
Zgrabnie wywinęła się z ramion bruneta i odebrała szybko telefon. Lucas klął w duchu na wszelkie wynalazki techniki oraz samą Ali, która jak nikt inny miała dar do dzwonienia jak i nachodzenia ich w najmniej odpowiednich momentach. Podczas gdy Emma rozmawiała z psiapsiółką, on nie mógł powstrzymać się chociażby od małego klepnięcia jej w pośladek
-Lucas- syknęła gromko do małżonka
-Przeszkadzam wam- załkała łamiącym się głosem Alison.
-Kochana ty nigdy nie przeszkadzasz…- odparła ciepło Emma
-Owszem to nasza wina, że oprócz dni nie wyznaczyliśmy jeszcze godzin na sex- burknął z ironią- w końcu jakby nie patrzeć to chyba policja nie ma tyle telefonów od wszystkich mieszkańców co my od niej…
-Słońce- przytknęła palec do ucha, aby nie słuchać kazania bruneta- Luck zaraz do Ciebie przyjedzie…
-Że co?!- krzyknął głośniej zbulwersowany do granic możliwości
-A ty nie możesz?- pytała roztrzęsionym głosem blondynka- On chyba nie jest z tego powodu szczęśliwy… Pewnie ma jakiś mecz…
-Nawet jeśli ma jakiś mecz- Emma spojrzała znacząco na męża- to dziś może sobie darować… Będzie u Ciebie za jakieś…
-5 lat- syknął Luck- gdyż wcześniej mnie zamkną za próbę zamordowania żony…
-Kochana Lucas będzie za godzinę, bo jeszcze musi się ogarnąć, więc czekaj na niego, a my jutro porozmawiamy. Kocham Cię…- mruknęła i odłożyła słuchawkę- mógłbyś chociaż trochę ją zrozumieć… Ona cierpi…- warknęła brunetka, mierząc srogo męża wzrokiem
-A czy ktoś chociaż stara się zrozumieć moje cierpienie?- spytał z ironią- Oświadczam Ci, że jak do niej pojadę to pierwszą rzeczą jaką zrobię to ukręcę jej kark…
-Jesteś nieczuły- stwierdziła zakładając ręce na biodra- ważniejszy jest sex od przyjaciółki
-Nie-zaoponował-Ale na przykład moglibyśmy ten czas spędzić efektywniej…- dodał ochrypłym głosem przybliżając się do brunetki
-Jedziesz do Alison i basta!- rzuciła z oburzeniem nie spuszczając z niego wzroku
-A nie mogę później- mruknął bagatelizując wzburzenie żony- a teraz wziąłbym się za hurtową produkcję małych Carterów-zaproponował z zawadiackim uśmiechem i musnął jej szyję.
-Nie!- krzyknęła i odsunęła się od niego- jedziesz już, teraz, zaraz do Alison…
-Wybacz ale nie rozumiem Cię…- spojrzał na nią zaskoczony. Sądził że dziecko będzie najmocniejszym argumentem do walki o kilka intymniejszych chwil z Emma- nie chce dziecka jest źle, chce też nie dobrze… Może u licha powiesz mi o co chodzi!- nieświadomie uniósł głos mimo że nie zamierzał się kłócić czy sprzeczać.- Całe nasze życie jest podporządkowane Alison… Ali to, Ali tamto… Przecież wariat by tego nie wytrzymał…
-Nie mieszaj w to Alison- rzuciła głośniej chcąc go przekrzyczeć
-Jak mam nie mieszać?- uniósł pytająco brew- Przecież tyle razy ile ona dzwoni do nas i nam przeszkadza to Policja w ciągu dekady nie ma zgłoszeń…
-Gdyby Alan zadzwonił śpiewałbyś inaczej…- syknęła i wzięła z łazienki szlafrok- jak się czegoś dowiesz daj znać- rzuciła poważnie. Narzuciła skrawek jedwabistego materiału na siebie. Po czym nie przejmując się resztkami masy naleśnikowej poszła się położyć. Wtuliła się w koszulkę Lucasa znajdującą się tradycyjnie pod poduszką i nim się zorientowała, zasnęła…
Siedziała w swoim śnieżnobiałym szlafroku z podkulonymi nogami na komodzie. Wpatrywała się tępo w drzwi swojego mieszkania. Prawie z zegarkiem w ręku odmierzała czas jaki pozostał jej przyjacielowi na przybycie. Gdy tylko usłyszała dzwonek, w mgnieniu oka otwarła drzwi i nim Lucas zdążył się o coś spytać, ta już była w jego ramionach, zanosząc się płaczem.
Brunet stojąc jeszcze sam na klatce, miał szczerą ochotę na wygłoszenie przyjaciółce reprymendy o wyczuciu jakie posiada. Lecz widząc ją całą rozdygotaną i zalaną łzami zrezygnował. Nie lubił kobiecych łez i uważał, że żaden mężczyzna na nie, nie zasługuje…
-Ali- mruknął cicho całując ją czule w głowę i usadził na krześle w kuchni- gdzie jest Alan?- spytał sądząc, że przyjaciel wyjaśni mu na spokojnie co się wydarzyło, ale blondynka na samo wspomnienie o szatynie zaniosła się jeszcze większym płaczem chowając twarz w dłonie…
Wrócił grubo po północy. Wszedł bezszelestnie do sypialni i przykucnął przy łóżku po stronie Emmy. Spała tak słodko trzymając zawzięcie jego koszulkę. Jej bezbronność i kruchość wywołała ciepły uśmiech u bruneta. Kciukiem subtelnie przejechał po jej policzku i delikatnie musnął go ustami.
Emma czując ciepły oddech swojego małżonka tuż przy buzi otworzyła momentalnie oczy.
-nie zadzwoniłeś- szepnęła wyciągając dłoń w kierunku jego twarzy starając się jej dotknąć. Z małą pomocą Lucasa po chwili muskała palcami jego mały zarost, za którym przepadała.
-Przepraszam, ale jak wychodziłem to już spałaś, a nie chciałem Cię budzić- odparł spokojnie po czym pocałował jej wewnętrzną część dłoni.- Poza tym Alison nic nie jest…- dodał- bardziej Alan jest poszkodowany…
-Co się stało?- spytała z przerażeniem. Miała świadomość, że Ali do najbezpieczniejszych osób w pewnym sensie nie należy.
-Jutro Ci wszystko wytłumaczę, bo teraz siłą rzeczy jestem wykończony- oznajmił bawiąc się puklem jej włosów
-Luck- mruknęła cicho i wzięła głębszy oddech- Ja też przepraszam- bąknęła pod nosem - ale boję się…- mężczyzna delikatnie odsunął się od brunetki. Jej wyznanie szczerze go zadziwiło i zszokowało. Kto jak kto, ale jego Emma nigdy nie okazywała strachu, a przynajmniej o nim nie mówiła.
-czego?- spytał nie mogąc ukryć zaskoczenia i ciekawości.
Emm podciągnęła się do góry w efekcie siadając po turecku. Poklepała miejsce przed sobą, na którym po chwili znalazł się brunet. Zapaliła nocną lampkę, a wówczas Lucas dojrzał kilka kropel spływających po jej policzkach
-Mycha co się dzieje?- zapytał tym razem z troską
-Kocham Cię, ale zaczynamy popadać z jednej skrajności w drugą… to jest jakaś paranoja- mężczyzna lekko się oburzył na to stwierdzenie.
-To źle, że zacząłem podzielać Twoją chęć w posiadaniu dziecka?
-Nie- zaprzeczyła natychmiast- Ale nie chce przez to stracić tego co mamy… Tej intymności, fascynacji własnymi ciałami… Chcę czuć Twoje wzrastające pożądanie i sama chce pożądać, widzieć je w oczach, kiedy jesteśmy tylko we dwoje… Wiem plotę głupoty i lepiej abym się zamknęła- spuściła wzrok na pościel- Jednak myśl, że może nam nie wyjść… że przykładowo inseminacja będzie jedyną drogą do…
-Emma- syknął karcąco przerywając wywód brunetki i uniósł jej podbródek –Nigdy nie pleciesz głupot- uśmiechnął się czule- no może czasami- wówczas twarz kobietki się lekko rozpromieniła- Obiecuję, że chęć powołania do życia małego Cartera Juniora, nie weźmie góry nad czymkolwiek, a wszelkie zabiegi ginekologiczne będą ostatecznością…- Na to wyznanie Emma nie wiedząc czemu zareagowała jednym wielkim wybuchem płaczu, co przeraziło Lucka- a teraz co?
Brunetka wtulona w tors męża wzruszyła ramionami i mruknęła
-Napięcie przedmiesiączkowe… Nie sądziłam, że jeszcze umiemy rozmawiać w realu…
-A rozmawialiśmy kiedyś wirtualnie?- spytał z głupkowatym uśmiechem całując swoją ukochaną w czubek głowy. Emma chwilę się zawahała co odpowiedzieć. Wyznać prawdę, o swoim genialnym pomyśle ratowania małżeństwa czy przemilczeć i łudzić się, że znajomość z Roszpunką umrze śmiercią naturalną. Nim Luck zdążył coś dodać, brunetka odsunęła się od niego i poważnym głosem oznajmiła
-Musimy porozmawiać o Roszpunce…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Debi dnia 21:37 :14 , 11 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel Płeć:
|
|
Wysłany: 21:37 :31 , 11 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
świetny odcinek
luck będzie zszokowany pewnie że ona wie o roszpunce
dodaj szybko nexta
oj ta ali i alan
oni to żyć bez siebie nie moga a i tak się kłócą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 22:31 :13 , 11 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
nio cinek cudny
oj rozmowa o roszpunce, Luck nie będzie zadowolony cos czuje, moze byc nawet zły, oby za bardzo jej nie zwyzywal
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 22:38 :15 , 11 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
aj swietny rozdzial
co ta ALI zrobila Allanowi
aj ja chce wiedziec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 17:08 :47 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Alison mnie wkurza niech no wczuje się w ich sytuację. Przez A&A będą jeszcze większe kłótnie . Ale co Ali mogła Alanowi zrobić:shock:
No to się wojna szykuje, bo Luck jak się dowie o Roszpunce to zachwycony nie będzie, a już było tak dobrze i romantycznie.
Powinni wyjechać gdzieś razem, odcięci od wszelkich telekomunikacji, na jakimś odludziu. Może dadzą kres tej monotonni.
Myślałam, że news będzie później, a tu taka niespodzianka Wena Ci już wróciła? Czekam na szybkiego newsa!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 17:10 :33 , 12 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:36 :45 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki wielkie za komy
Wena jeszcze nie wróciła ale obrałam plan zakończenia t&s do końca maja
Zobaczymy jednak jak to wyjdzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 17:48 :27 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
:shock: koniec maja?! Tak wcześnie? To dla mnie dopiero początek ich historii , a ty już chcesz kończyć . Za bardzo się zżyłam z tą telką Przedłuż to wszystko...odcinki też...może Ci wena na minimum 20 odcinków powróci, więc nie kończ tak szybko, bo chciałabym jeszcze poczytać o dzieciach L&E
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:53 :59 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Raczej więcej niż jeszcze 3 rozdziały nie przewiduje
A poza tym kto tu mówił że będą jakieś dzieci???
Przecież może być równie dobrze śmiertelna choroba....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 18:44 :19 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Za mało! Ej no nie zabijaj ich, nie rozdzielaj ani nic innego oni muszą być razem! Rób co chcesz ze wszystkimi innymi, ale nie z L&E.
Nie piszę, że będą, a, że chciałabym zobaczyć Pozostaw ich tak jak jest. Jeśli miałaś inne plany to zrób wyjątek Czkm.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sprotte
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 461 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:05 :35 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Deborek nie dobry nie pochwalił się, ze napisał cinusia. No ale wybaczamy to. Ja tam nie wiem co ten Alan zrobił, bo Alison jest lekko() stuknięta. No ale zostawmy ich i zajmijmy sie tymi wazniejszymi.
Będzie teraz zamieszanie. Wydaje mi się, ze Luck wybuchnie, zaboli go to i ogólnie nie będzie ciekawie. Szkoda, ze Ali przerwała im intymne pieczenia neleśników, a raczej konsumowanie masy naleśnikowej.
Zobaczymy co bedzie. mam nadzieje, ze szybko dodasz cinusia. Juz nie mogę sie doczekac jak to wszystko się wyjasni i czy młody Carter junior zostanie spłodzony. Swoja drogą smiałabym sie jakby to była dziewczynka:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:16 :41 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
choroba śmiertelna ty już tu nie wymyślaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sprotte
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 461 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:22 :56 , 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Bo ty Debi jestes dobra i nie potrafiłabys skrzywdzić ludzi, nawet wymyslonych.
A po za tym jesli bedzie smiertelna choroba a nie będzie małych Carterów to ja ci zapowiadam, że pożałujesz tego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 23:57 :45 , 15 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Uwaga zmęczenie dało się we znaki co spowodowało że coś nabazgroliłam (sama jestem w szoku)
Nikt specjalnie tego nie sprawdzał przynajmniej od drugiej połowy więc za wszelkie błędy z góry przepraszam
Rozdział 38
Alison wstała jak zwykle przed siódmą. Jednak tym razem obok nie było już przystojnego bruneta. Wówczas uśmiech z jakim się obudziła przeszedł w niepamięć. Zamknęła mocno oczy i momentalnie przypomniało jej się wczorajsze popołudnie…
-Stewart!- wrzasnęła na całe mieszkanie rzucając torebkę i neseser na podłogę. Szatyn po chwili wyjrzał z kuchni, a widząc rozwścieczoną koleżankę ze złamanym obcasem zagwizdał.- Chodź tu!- rozkazała wskazując miejsce przed sobą. Alan jednak zbagatelizował rozkaz i wrócił do robienia sobie jajecznicy. Blondynka nie mogąc już znieść jego bezczelności i ignorancji, wpadła za nim do pomieszczenia. Zdarła z siebie ubranie zostając w samej bieliźnie. Zachowanie kobiety jak dla Alana było dość dziwaczne a przede wszystkim komiczne, o czym świadczył kpiący uśmiech- będziesz się ze mną kochał tu, teraz, już- oświadczyła mocno podminowana
-A to za jaką karę?- spytał przez śmiech- Przecież byłem grzeczny mamusiu- dodał stymulując głos dziecka. Lecz po chwili poczuł mocne pieczenie na policzku i między nogami. Krew w jego żyłach zawrzała. Spojrzał na nią. Nie spuszczała z niego wzroku pełnego pogardy oraz żalu…
Wstała szybko z łóżka i sięgnęła po komórkę. Już miała wybrać numer do szpitala, jednak w jej głowie pojawiły się ostatnie słowa szatyna, kiedy był wyprowadzany przez sanitariuszy pogotowia.
-Niech Cię diabli… Trzymaj się ode mnie z daleka… Nie dość, że desperatka to chora umysłowo…
Wówczas po jej policzku spłynęły kolejne łzy. Czuła się okropnie. Chciała mu dać tylko nauczkę, a mało nie pozbawiła go przyrodzenia, a może jednak jest już kastratem?...
Widząc jego rzuconą koszulkę na fotelu, przyłożyła sobie ją do nosa i zaciągnęła się jego zapachem. Nie miała pojęcia co się z nim dzieje, co się z nią dzieje… jednak za każdym razem kiedy chciała wybrać numer do kliniki znajdywała tysiąc wymówek.
-Alison pokaż że chociaż ty masz tu jaja!- syknęła sama do siebie patrząc na aparat. Odczekała jeszcze chwilę i wybrała numer do szpitala. Siostra, jednak tak jak przypuszczała, nie chciała jej udzielić żadnych informacji na temat Alana z powodu braku więzów rodzinnych.
Siedząc w kuchni i popijając kawę dostała chwilowego olśnienia
-Jako Alison Dawson nic się nie dowiem, ale jako przyszła Alison Stewart jak najbardziej…
-Dzień dobry- rzuciła na przywitanie brunetka. Lucas zauważając obecność swojej żony szybko odłożył kubek z kawą i zaczął się zbierać- Luck możemy porozmawiać?- jęknęła widząc chłód w oczach mężczyzny.
-Nie mamy o czym…- oznajmił sucho i założył na siebie szybko marynarkę- będę później, nie czekaj na mnie…- oznajmił jak gdyby nigdy nic.
-Carter cholera jasna- krzyknęła za nim wychodząc do przedpokoju- wiesz dobrze że nie chciałam tego… Robiłam to dla nas…- w ostatniej chwili chwyciła go za rękę i odwróciła w swoją stronę- powiedzieliśmy wczoraj o kilka słów za dużo- stwierdziła patrząc w jego oczy przepełnione żalem- i…
-A moim zdaniem w końcu powiedzieliśmy sobie to co leżało nam na wątrobie…- oznajmił stanowczo wyrywając dłoń z jej uścisku- Zdawało mi się, że związek polega na zaufaniu i szczerości, jak widać u nas obie te rzeczy nie mają się zbyt dobrze…
-Coś sugerujesz?- spytała z niepokojem, czując jak serce podchodzi jej do gardła. Aby ukryć drżenie rąk zacisnęła je mocno w pięści. Domyślała się jego odpowiedzi jednak chciała to usłyszeć z jego ust- To było kłamstwo w dobrej wierze- westchnęła mając cichą nadzieję na zrozumienie
-I dlatego zrobiłaś ze mnie monstrum?- rzucił z kpiną- Wybacz ale nie zamierzam się denerwować przed pracą… Do wieczora- dodał i w ciągu kilku sekund opuścił mieszkanie…
Alison z potarganymi włosami, charakteryzując się na roztrzepaną narzeczoną wpadła do szpitala. Po kilku minutach dotarła na oddział gdzie znajdował się szatyn. Już miała prosić o pomoc staruszka w białym kitlu, kiedy nagle usłyszała uwagę od lekarki przechadzającej się holem
-Pokój 212- Blondynka podrapała się po głowie, zastanawiając się o co mogło chodzić kobiecie, która znikła tak samo szybko jak się pojawiła.
-Kurde czy tutaj czytają w myślach?- spytała głupio pod nosem i ruszyła w stronę pokoju 212, w końcu wiele do stracenia nie miała. Stojąc przed śnieżnobiałymi drzwiami cicho zapukała. Nie słysząc jakiegoś odzewu po chwili nacisnęła klamkę i weszła do środka, w którym panował niesamowity gwar…
-No nareszcie- rzucił jakiś blondyn- mam nadzieję że miała Pani poważny powód spóźnienia…- Ali zdębiała nie rozumiejąc o co chodzi. Popatrzyła się głupio na grupę młodych ludzi w białych fartuchach z notatkami, zeszytami i długopisami w rękach. Po chwili sama w rękach miała kitel i przyczepioną do tego etykietkę „stażysta”…
-Ale…- Alison chciała wytłumaczyć nieporozumienie, jednak mężczyzna z piorunował ją wzrokiem mówiąc
-Później… Już dość czasu straciliśmy czekając na Panią… - odwrócił się plecami do blondynki- Dziś zajmiemy się oparzeniami…
Emma siedząc sobie na blacie w kuchni wyjątkowo zamiast kawy popijała sok pomarańczowy. Zawsze to mała czarna działała kojąco na jej nerwy, jednak dziś sam zapach wywoływał u niej mdłości. Wpatrywała się tępo w glazurę na ścianie którą razem z Luckiem wybierała do mieszkania. Przypominając sobie tamte zakupy na jej twarzy zagościł uśmiech. Z rozmyślań i wspominania miłych chwil przy boku męża wyrwał ją telefon.
-Luck?- rzuciła bez zastanowienia
-Andrea- ryknęła do słuchawki kobieta, przez co brunetka odsunęła telefon na pół kilometra- dzwonie spytać się jak tam test- oznajmiła bez ogródek.
-Ale jaki test?- spytała zdumiona Emma- jeśli chodzi o moją wytrzymałość do Ciebie na dziś to nie jest w dobrej formie…
-Święci Pańscy- jęknęła- test ciążowy- dodała w ramach wyjaśnienia- zrobiłaś już?
-Andrea z Tobą jest gorzej niż źle- stwierdziła siadając ponownie na blacie- jaki ty znowu test ciążowy sobie ubzdurałaś? W ogóle o czym my rozmawiamy?
-Albo ty jesteś tępa albo ja chora- westchnęła, a po chwili zastanowienia dodała- ostatnio byłam u lekarza i stwierdził że jestem okazem zdrowia więc w grę wchodzi jedynie pierwsza opcja…
-Jeśli planujesz się na mnie wyżywać lub obrażać to wiedz, że nie mam dziś nastroju by znosić Twoje docinki…
-A co znowu wymącił mój pierworodny?- spytała wzburzona na samą myśl o kolejnym głupstwie jakie mógł zrobić jej syn
-Raczej to ja zrobiłam- mruknęła cicho Emm do słuchawki spodziewając się gromów ze strony teściowej. Zaczęła nawet układać swoją mowę obronną- W skrócie zrobiłam coś głupiego, a jak się do tego przyznałam to jeszcze oberwałam po głowie… Coś w stylu kłamstwo w dobrej wierze…
-moja droga, ty nie zwalaj winy na siebie… To, że jesteś tępa to jedno, ale mój syn już osiąga szczyty głupoty i kretynizmu…- Emma lekko się rozpogodziła na słowa Andrei, gdyż w jej ustach owe zdanie to czysty komplement- Zresztą jak mu przekażesz wiadomość, że będzie tatą to gwarantuję iż jeszcze dziś fundnie Tobie i Alison weekend w SPA…
-Co ty masz z tą ciążą? –spytała już lekko podirytowana brunetka, nie mogąc dojść o czym mówi mama jej ukochanego
-No matter… Weź torbę z siłowni i otwórz małą lewą kieszeń… Zrób test i zadzwoń do mnie jaki wynik… A masz jeszcze pozdrowienia od Nelly… - mówiła w pośpiechu- tylko szybko bo zaraz wychodzimy z małą na partyjkę pokera… Buźka…- i w mgnieniu oka jak przekazała wiadomość tak się rozłączyła. Emma w duchu postanowiła nie robić żadnego testu, chociażby z przekorności w stosunku do Andrei. Jednak zajrzała zgodnie z instrukcjami kobiety do lewej kieszonki i wyciągnęła z niej pudełeczko z nadrukiem małego dziecka. Wówczas jej serce zabiło mocniej…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|