Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość -> POD CIĘŻAREM NIEBA-epilog
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:13 :03 , 05 Cze 2010    Temat postu:

Hm dam dalsze rozdziały i wszystko się wyjaśni dlaczego został gwiazdą i czy tego chciał. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy co ich czeka co było w jego przypadku. Gdzieś w 8 rozdziale będzie napisane o jego decyzji Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 919
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z klatki B
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:16 :07 , 05 Cze 2010    Temat postu:

No to pozostaje tylko czekać Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:15 :47 , 06 Cze 2010    Temat postu:

Rozdział 5

Próbowałem cię kochać, myślałem, że potrafię
Próbowałem cię mieć, myślałem, że mogę
Chcę zedrzeć skórę z twojej twarzy
Zanim prawdziwa ty się zniszczysz

Mówiłaś, że jestem jedynym
Słodki mały aniołku, powinnaś uciec
Leżąc, płacząc, umierając, by odejść
Niewinność stwarza moje piekło

Oszukując siebie, wciąż ty wiesz więcej
To byłoby takie łatwe z dziwką
Spróbuj mnie zrozumieć, dziewczynko
Moją pokręconą pasję, by być twoim światem

Zagubiony w swojej chorej głowie
Żyję dla ciebie, ale nie jestem żywy
Weź mnie za rękę, zanim zabiję
Nadal cię kocham, ale nadal płonę

Tak, miłość, nienawiść, miłość

-Alice in Chains-Love, Hate, Love

Guns 'N' Roses

Duff McKagan, Axl Rose, Slash, Izzy Standlin, Steven Adler, Syd Barrett.
Kiedyś przyjaciele na bliskość. Na dzień dzisiejszy na odległość.
Wszystkich łączyło zamiłowanie do używek, alkoholu i kobiet. Jedna pasja, która współgrała z charakterem. Życie prowadzące do przedwczesnej śmierci z powodu przedawkowania. Do czasu, kiedy Syd na swojej drodze swoją miłość- Katharine. Nic nie zapowiadało się na poważny związek z przyszłością.
Jednak to ona wyróżniała się tym radosnym i szczerym uśmiechem pełnym ciepła i dobroci. Tego nie miała żadna inna, którą on spotkał na swej długiej drodze życia. I tak rozpoczął się burzliwy romans opierający się na zaufaniu i narkotykach. Jednak środowisko przyjaciół nie dawało im przyszłości. I tak odseparowując się od bliskich kontaktów z kobietami rozpoczął nowy, niedługi etap nowego życia u boku własnej kobiety.
W życiu piękne są tylko chwile i tak było w ich przypadku. Długie miesiące, będące najszczęśliwszymi chwilami w życiu obojga, które zakończyły się zbyt szybko, ale wystarczy nawet kilka miesięcy, by zwykła, nieznana dotąd osoba, stała się najważniejszą i najbliższą.
Ona z pomocą przyjaciół wspierała go w trudnych chwilach przebicia się przez stada ludu dążących do sławy. W trudnych chwilach była przy nim i dawała nadzieję na lepsze jutro, spełnienie się marzeń, które spełnił. A ona nie doczekała dnia, w którym stał się ikoną.
Dopiero po jej śmierci zdał sobie sprawę, że ciągle nosiła maskę pogodnej i radosnej, a na prawdę ukrywała przed nim swoje lęki i obawy nie dając żadnych podejrzeń. Wyśmienita aktorka, która zostawiła jedynie długi list wyjaśniający i przepraszający z zapewnieniem prawdziwej miłości. Na ratunek było już za późno.
Wtedy przyrzekł sobie, że żadna inna nie zastąpi jej miejsca, bo nie zniesie kolejnego bólu i niedomówień, nie zdradzi jej uczucia. Od przyjaciół odseparował się, i jedynymi środkami komunikacji były lisy, bądź przypadkowe spotkania, należące do rzadkości. Każdy z nich miał własny image opierający się na czym innym.
Hardrockowa grupa Guns 'N' Roses głównie opierała się na bujnym życiu nocnym, pełnym skandali i kontrowersji, wygląd każdego członka typowany na ,,niegrzeczność'' podsycał instynkty. W okresie ,,po'' całkowicie odstawał od wizerunku przyjaciół, a to nie pozwoliłoby na swobodę w grupie, co było jednoznaczne z solową karierą.
Syd Barrett. Psychodeliczny rock. Sam termin psychodeliczny oznacza odmienny stan świadomości, charakteryzujący się zwiększoną wrażliwością zmysłów na bodźce przyjemne. W istocie, w przypadku słuchaczy i zwykle twórców tej muzyki, stan ten wywołany był zażywaniem substancji psychotropowych jak np. marihuana, meskalina, LSD-25. Muzyka zaś starała się nadążyć za tymi potrzebami.
Dłuższe formy piosenki, które na koncertach przekształcały się w niekończące się jamy.
Taki był image Syda, zresztą jak najbardziej prawdziwy. Osoba na termin publiczna i rozpoznawalna, lecz w głębi unikał jakichkolwiek spotkań.
Wolał ciszę i swobodę niewykraczającą za mury pokoju. Rozmowy z napotkanymi osobami, które nie widziały w nim utalentowanego muzyka, lecz pospolitego człowieka.
Duży wpływ na cały wygląd jego kariery miała ukochana...z jakim skutkiem?
Po śmierci zostanie doceniany jako poeta wyklęty, czy artysta?

-Jak wasze stosunki?-Syd oparty o białą, ścianę ledwo zdołał wyburczeć kilka słów.
-Steven jest na krawędzi-burknął Duff nalewając trunek do kieliszka. Widząc ciekawski wzrok Barretta kontynuował:
-Przez niego Rosie prawie przedawkowała-szepnął.
Steven. Jako jeden z nich potrafił brać więcej od Aerosmith, The Rolling Stones i Gunsów razem wziętych. Zawsze uśmiechnięty i radosny. Za to Syd go uwielbiał. Nigdy nie miał napadów depresji i choć mu tego z całego serca zazdrościł, to nigdy nie pozostawiłby go na bruku, nawet jako zmarnowanego cienia człowieka, którym się staje. Taki oto luzacki stan podchodzenia do wszystkiego minął u Syda wraz z radością z życia po śmierci kobiety.
-No to co zbieram się-powiedział wstając i ledwo podnosząc zmanierowanego Syda z podłogi.
-Trzymaj się, będziemy w kontakcie. Widzimy się na Twoim koncercie.-mówił klepiąc go po ramieniu.
-Do zobaczenia-szepnął. Po zamknięciu drzwi bezwładnie opadł na podłogę. Rzeczywistość biegnie nie ubłagalnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 17:27 :38 , 06 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 919
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z klatki B
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 14:06 :56 , 18 Cze 2010    Temat postu:

Świetny odcinek Wesoly

Syd stracił ukochaną i z tego co wywnioskowałam w straszny sposób.
Ach... Muzyka psychodeliczna, ładnie opisana Wesoly
Najlepsze teksty i utwory powstawały zawsze pod wpływem różnych środków odurzających. Mówię chociażby o zespole Kaliber 44 ;P

Czekam na nowy Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 10:14 :37 , 19 Cze 2010    Temat postu:

Thx!
Rozdział 6

Witaj w dżungli, mamy tu masę rozrywek
Mamy wszystko czego zapragniesz, kochanie, wiemy wszystko.
Jesteśmy ludźmi, którzy potrafią znaleźć ci wszystko czego potrzebujesz.
Jeżeli masz forsę, kochanie, mamy dla ciebie chorobę.

W dżungli, witaj w dżungli
Zobaczysz, jak rzuci cię na kolana, na kolana
Chcę widzieć, jak krwawisz.

-Guns 'N' Roses- Welcome to the Jungle

Muzyka przewodnia rozdziału 6: http://www.youtube.com/watch?v=o1tj2zJ2Wvg



2:30, uroki pracy w kolorowych pismakach. Wywiady z kapryśnymi gwiazdami , relacje z ich koncertów. Szybkim krokiem przemierzała kolejne, puste uliczki, by móc zapaść w głęboki sen we własnym łóżku. Jednak jak widać nie każdy ma takie samoistne plany. Z politowaniem spojrzała na wyraźnie opitego mężczyznę, ledwo stojącego na własnych nogach. Poszłaby dalej, gdyby nie ten znajomy, sarkastyczny głos:
-Witam panią redaktor!-krzyknął Barrett podparty o ścianę kamienicy. W ręku trzymał brązową bulę Whisky co jakiś czas popijając.
Wendy zatrzymała się i przelotnie spojrzała na Syda. Jednak ogłupiały uśmieszek i zamknięte oczy potrafią zwrócić uwagę, zwłaszcza, że jest to osoba publiczna. Opierał się i śmiał do siebie. Jego oczy...nieaktywne i opite oczy, twarz, aż prosiła się o golenie, a ubranie o umycie. W rozpiętej, ubrudzonej flanelowej koszuli nie prezentował się jak człowiek z wyższych sfer. Raczej jak pijak zapędzony w podboje alkoholowe. Jednak widok gołego, rozbudowanego torsu należał do widoków przyjemnych.
Dochodziło w pół do trzeciej. Wprost idealna pora na nocne przechadzki, które prędzej czy później zakończą się milicją.
-Ktoś cię zobaczy-powiedziała opanowując narastającą złość. Ten który tak podle puścił ją z wiatrem ma czelność ją 'witać'' w sposób ironiczny. Chciała tylko przeprowadzić wywiad. To pomogłoby jego karierze.
-Byłem ze Stevenem i Shannonem -Steven i Shannon i wszystko jasne. Prześwietliła całą jego przeszłość mieszczącą się w gazetach. I co prawie w trzecim artykule było napisane o przyjaźni sześciu wspaniałych, Bogach alkoholikach oraz nowo nabytym, bliskim znajomym, poznanym w kawalerce siostry Axla. Ten jako jedyny miał czasami zdrowy rozum, a pomysły wysokich lotów zdarzały się tylko co jakiś czas przez spędzanie czasu w towarzystwie bufonów. Coś ją tknęło.
-Chodź-szepnęła jakby nie chciała przyznać się do tego co chce zrobić.
-Nie mam na to ochoty-zaśmiał się podtrzymując się cegieł.
-Chodź-powiedziała głośniej podchodząc i przytrzymując Syda.

-To Twoje zdjęcie?-zapytał patrząc na fotografię leżącą na nocnym stoliku.
-Tak-powiedziała nawet na niego nie patrząc.
-Ładnie wyszłaś, ale fryzura...okropna-powiedział. Nie ma to jak komplement z ust ochlanego do granic mężczyzny, którego przygarnęła do swojego domu tylko dlatego, by potem nie miał kłopotów z prawem i opinią publiczną.
-Dziękuję-powiedziała uszczypliwie i udała się w kierunku drzwi.
-Zaczekaj!-krzyknął do niej unikając jej wzroku.
-Coś jeszcze?-zapytała nic nie rozumiejąc z jego zachowania.
-Przepraszam....za tamto...no wiesz...nie tak miało wyjść-plątał się w słowach, drapiąc się po brodzie. Wymówienie tych słów, było dla niego nie lada wyczynem. Nie przywykł do przepraszania kogoś, a szczególnie zwykłej, nic nieznaczącej kobiety.
Tą wypowiedź pozostawiła bez komentarza. -Dobranoc Syd-szepnęła i czym prędzej wyszła nie słuchając jego dalszej, prowadzonej dyskusji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 10:17 :25 , 19 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 919
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z klatki B
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:52 :28 , 19 Cze 2010    Temat postu:

Rozdziały są zdecydowanie za krótkie Wesoly
Coraz bardziej wciągam się w tą historię Wesoly
Zastanawiam się jaki finał będzie miało życie Syda... Smutny

No to teraz o rozdziale.
"Jeżeli masz forsę, kochanie, mamy dla ciebie chorobę. " spodobało mi się to Jezyk Mruga
Cóż za nietypowe spotkanie. Nie myślałam, że Wendy weźmie go do siebie, no ale uratowała go przed pewnie kolejnym skandalem.
Syd żyje szybko i wydaje mi się , że umrze szybko... Nie chciałbym jednak takiego losu dla niego. Mógłby stać się przykładem,na to że można wyjść z tego świństwa. Wesoly
Ciekawe co będzie rano gdy on już się obudzi... Skacowany pewnie nie będzie taki milutki.
A! I za to co dla niego zrobiła jest winny jej wywiad! Wesoly

Czekam na nowy rozdział Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:11 :12 , 20 Cze 2010    Temat postu:

Dzięki ;* a co do rozdziałów to nadrobię to ilościami jeśli to kogoś interesuje.
Cytat świetny jak i piosenka Wesoly Z wywiadem...pewnie wplączę.

Rozdział 7

Muzyka przewodnia rozdziału 7: http://www.youtube.com/watch?v=sJCqAhV5mW0

Dni wypełnione radością
I dni wypełnione smutkiem
Nie wiem co robić
Czy jestem dziś szczęśliwy
Czy jutro będę samotny
To wszystko zależy od ciebie
Czekałem
By anioły zapukały do moich drzwi
Miałem nadzieję
Że wszystko może być tak jak wcześniej
Otwórz swoje serce
I powiedz mi co jest nie tak
Czemu nie możesz ze mną rozmawiać tak jak wcześniej
Nie wiem czy jestem słaby
Nie wiem czy jestem silny
Hej dziewczyno, nie umiem już sobie radzić
Czekałem
By anioły zapukały do moich drzwi
Miałem nadzieję
Że wszystko może być tak jak wcześniej
Otwórz swoje serce
Niech cię usłyszę
Uporządkuj swoje myśli
Chcę usłyszeć, że mnie wołasz
Otwórz swoje serce
Chcę być blisko ciebie
Uporządkuj swoje myśli
Zanim wszystko stracimy
Może ten czas
Ma swój sposób leczenia
Może on osusza łzy w twoich oczach
Lecz nigdy nie zmieni
Tego co czuje
Tylko ty możesz odpowiedzieć na mój płacz

-Europe-Open your heart



-Śniadanie!-krzyknęłam opierając się o ścianę. Nie odpowiedział, cisza. Zważywszy na godzinę 15 w południe wykluczająca była punktacja spania. Weszłam do pokoju. Od framugi drzwi owiało mnie lodowate spojrzenie Syda.
-Śniadanie-powtórzyłam patrząc na jego sylwetkę. Okna były zamknięte i pozasuwane ciemnymi firanami, panowała potworna ciemność i duchota, jednak jego spojrzenie dało się wyczytać. Ciarki kroczyły od głowy po same czubki palców. W tym transie jak najszybciej chciałam się wydostać z mego pokoju pozostawiając w nim do końca tego człowieka z chwiejnymi stanami emocjonalnymi. Nie chciałam wiedzieć o czym w ciągu tej nocy myślał, rozważał, a tym bardziej jakie podjął kroki.

-Śniadanie-usłyszałem ten potwornie delikatnie i przypominający Kat głos. Miałem szczerą nadzieję, że nie słysząc jakiejkolwiek odpowiedzi, odejdzie. Jak bardzo się myliłem. Z każdą sekundą pikającą na mosiężnym zegarze wiszącym nad pościelonym łóżkiem, jej kroki były głośniejsze. Z każdą sekundą moje ciało paraliżował strach...przed czym? Kobietą, wspomnieniami czy uczuciem?
Nienawidziłem jej. Z całego serca nienawidziłem jej za to, że wkroczyła w moje monotonne życie, za to, że po jej spotkaniu nie myślę o czym innym jak porównywanie jej z Kat, jej wady i zalety, to czego nie ma ona, bądź ma, a czego brakuje, lub przebija ją Kat. Najgorsze jest rodzące się uczucie. Coraz więcej jest jej w mojej głowie, więcej weny, wspomnień. Nieodpowiednie miejsce, nieodpowiedni czas.
Weszła...
-Śniadanie-powtórzyła. W tej ciemności dostrzegłem jej dygotanie, rozdrażnienie, lęk i zniecierpliwienie. Staliśmy tak paręnaście minut. Chciałem zakończyć tą farsę. Tego co pragnąłem było jej wyjście i pozostawienie mnie w spokoju.
-Zjem u siebie-szepnąłem ledwo panując nad głosem. Ten potworny lęk dalej paraliżował.
Nic nie powiedziała...szybkim krokiem podeszła do okna i rozsunęła zasłony. Do wnętrza pokoju wdarł się oślepiający blask słońca. Pod jego wpływem powieki same się zamykały.
-Wynoś się-krzyknęła.
Tego się nie spodziewałem. Jedna chwila kiedy można ją było ujrzeć w takim obłędzie. Wyglądała doprawdy słodko.
Nie panując nad ciałem podszedłem do niej i lekko rzuciłem na ścianę. Na torsie czułem zarys jej piersi, unoszących się z każdym, nerwowym oddechem.
Coś mnie olśniło. Miejsce jej twarzy zastąpiła twarz ukochanej. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Upragnione spotkanie kochanków. Delikatnie przejechałem wargami po jej pełnych ustach. Ten sam zapach, te samo zniecierpliwienie, te same powietrze, magia. Zacząłem zachłannie całować jej usta. Już po chwili zaczęła oddawać każdy pocałunek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 19:15 :19 , 20 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:34 :22 , 24 Cze 2010    Temat postu:

Rozdział 8

Muzyka przewodnia rozdziału 8: http://www.youtube.com/watch?v=ZshCZndWmco

Czy jest ktokolwiek gotów,
By wysłuchać mojej opowieści
Całej o dziewczynie, która została?
Ona jest typem dziewczyny,
Którą pragniesz tak bardzo, że jest ci przykro.
Ciągle nie żałujesz ani jednego dnia

Ach, dziewczyno, dziewczyno, dziewczyno!

Czy ona powiedziała, że kiedy była młoda
Ten ból prowadził do przyjemności?
Czy ona rozumiała to, kiedy mówili,
Że mężczyzna musi się nacierpieć
By zapracować na swój wolny czas
Czy ona ciągle będzie w to wierzyć, kiedy będzie martwy?

The Beatles-Girl



-Ja wszystko zrozumiem, ale jak można pomylić baby, nawet po alkoholu czy narkotykach-i kolejny aplauz śmiechu. Doprawdy miłe pocieszenie. Poszedłem do tej nory z zamiarem pożalenia się i wysłuchania tego, iż wcale nie znalazłem się w kłopotliwej sytuacji, tylko wszystko wyolbrzymiam. W zamian za to dostałem dosłowne ryczenie z ust 5 macho, dla których problemy nie istnieją. . Nie ma to jak pocieszenie przyjaciół w każdej sytuacji. A czego ja się mogłem spodziewać?
-No to co zbieram się. Dzięki za pocieszenie-powiedziałem uderzając w kolana z zamiarem wstania.
-Ej,ej spokojnie sam nie dasz rady dojść choćby do krawężnika po tej porcji whisky.-podniósł się Izzy i poklepał mnie po plecach.
-Ale co potem zrobiłeś jak już skończyliście?-dopytywał się.
-A co mogłem zrobić?-zapytałem załamując ręce. -Uciekłem-krzyknąłem popijając.
-Gdybyś widział jej minę...boże...co za idiota!.- Nie mogę pojąć dlaczego uciekłem. Ze strachu? obowiązku?. Jedyne co wiedziałem to,to, że nie zasługuje na taki typ człowieka.
Nienawidzę jej za to, że rozbudziła we mnie uczucia, za to, że zaczęła coś dla mnie znaczyć...tak samo jak Kat. Gdyby ona to zobaczyła, gdyby ona wiedziała, że ją zdradzam tym, że czuje coś do innej...płakałaby, a tego bym nie zniósł.
Nawet kilka porcji piw nie pomogły mi cieszyć się z powodu spotkania z tą piątką, nie mogłem zapomnieć o problemach życia. Alkohol już powinien zadziałać, a ja dalej użalam się nad sobą. Może kolejne pomogą? Jak nie to sięgnę po inne środki, przez które całkowicie zapomnę o Wendy...Kat...Kat i Wendy...

-Syd...Syd obudź się....Syd...Sydzie Barrecie fani czekają...jest za piętnaście dwudziesta...Syd masz za piętnaście minut koncert-w oka mgnieniu wstałem do pozycji siedzącej. Już nowy dzień, a raczej wieczór...na śmierć zapomniałem o koncercie...niech to szlag, że też musiałem wczoraj pić i brać...suszy mnie niemiłosiernie, a głowa zaraz wybuchnie...do tego wymioty. Ledwo widzę na oczy, tylko zamazane postacie...mam omamy...te pająki.
-Steven zawieź mnie...na...na koncert-burknąłem drapiąc się po głowie.
-Chłopie przecież ty nie jesteś w stanie wyjść na scenę. Może to odwołać?-zapytał.
-Nie, nie i nie krzycz! Dam radę...jak nie to będzie nagonka...podnieś mnie Steven.
Wstałem z pomocą. Dookoła na podłodze walały się butelki i chłopaki pośród dziewczyn. Tylko jedną rozpoznałem...Anna...kobieta do towarzystwa. W pełni ekstremalna uczta.
-Chodź, zamówię taksówkę-powiedział Steven i wziął mnie za ramię.

Stałem ramie w ramię z rozmazanym Johnem. Jego mina wyrażała jedno wielkie rozczarowanie i gniew. Chwiałem się na boki, nie mogłem utrzymać równowagi, przytrzymałem się stolika.
-Przepraszam John to się więcej nie powtórzy-szepnąłem spuszczając wzrok.
-Oby, bo nie chcę Cię widzieć więcej w takim stanie. Ledwo na nogach się trzymasz. Nie wiem czy cię puścić na sale.
-Dam radę-powiedziałem ostatkami sił.
-Ale-mówił John jednak tego już niedosłyszałem. Kroczyłem na salę zapełnioną widownią. Ledwo zdążyłem. Wyszedłem bez żadnej konsultacji.
Oklaski...jakże potrafią podnieść własną samoocenę i poczucie wartości, poczucie, że nie jesteś zwykłym, zbędnym śmieciem, że nie zatruwasz i nie utrudniasz życia innym. Jednak to już mnie nie dopełnia, nie podnieca, nie daje zadowolenia. To minęło. Już z niczego nie potrafię się cieszyć. Nawet z tych uśmiechniętych twarzy. Kiedyś to wszystko było dla mnie niezmiernym powodem do szczęścia. Wiedziałem, że ludzie mnie potrzebują, potrzebują mojej muzyki do funkcjonowania tak samo jak ja potrzebowałem tego do życia, do rozumowania świata i podejmowania decyzji. To właśnie z muzyką takich wykonawców jak The Beatles, Black Sabbath, Pink Floyd czy The Doors się upodabniałem. Ich przeżycia i sytuacje pomagały mi podejmować właściwe decyzje. Niekiedy jednak nawet muzyka nie pomoże. Trzeba mieć własną wolę, siłę i rozum jak pan Bóg nam dał, wolną drogę, bo przecież stajemy się ludźmi takimi jakie nasze czyny. Każdy jest panem swojego losu. Każdy z Nas chciał mieć świetlaną przyszłość. Być bogatym i szczęśliwym, ale wiele sytuacji wpływa na to kim jesteśmy, bądź będziemy.
A na co ja narzekam?
Jestem sławny i rozpoznawalny. Jednak w przeciwieństwie do wielu ja tego nie chciałem. Pragnąłem jedynie małej garstki osób na widowni, swobody.
Więc dlaczego robię coś wbrew sobie? Dlaczego nie mam koncertów dla takiej garstki widowni?
Ze strachu. Strachu przed brakiem pieniędzy, nędzy. Chciałem udowodnić wszystkim, że coś potrafię, mogę się wyrwać z tego przeklętego miasta, gdzie pozbawiono mnie radości i miłości.

Do moich uszu doszedł dźwięk sitar. O Boże! moja głowa! zaraz pęknie! Syknąłem mimowolnie jak na złość do mikrofonu. Potwornie kręciło mi się w głowie, nie miałem się czego podeprzeć. Otworzyłem oczy. Krążyłem wzrokiem po publice. Chciałem coś powiedzieć, wydukać, ale nie byłem w stanie. Czemu? Zacząłem intensywnie wpatrywać się w rozmazanego Dave'a, który zaczynał zwrotkę od perkusji. Patrzył na mnie dając mi do zrozumienia, że muszę zaśpiewać. Jego oczy to mówiły...niesłyszalnie. Ale czy to na pewno był Dave? On jest w innym mieście...razem ze swoją dziewczyną. Tu powinien być Jim. Widzę tylko jego ręce, ręce Jima. Reszta ciała jest Dave'a. Najchętniej wybiegłbym z tego miejsca, ale nie ma siły. Nie panowałem nad moim ciałem. Usiadłem na podłodze. Słyszałem szepty, jednak nie potrafiłem wyłapać żadnego słowa. Jakby wszyscy mówili do mnie w innym języku. Przed oczami miałem Stevena, który siedział i przemawiał do mnie. Poczułem potworną duszność...zacząłem się dusić, jakby nie było tlenu, ale Steven dalej przemawiał niesłyszalnie. Kręci mi się w głowie...czuję wszystkie wnętrzności. Bicie serca, żołądek. Nie mogę oddychać, przed oczami nie widzę już nic, tylko ciemność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 18:39 :18 , 24 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 919
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z klatki B
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:41 :27 , 24 Cze 2010    Temat postu:

Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego cinka. Zapomniałam. Smutny

Co właściwie zaszło między Sydem a Wendy? Czy tylko się pocałowali?
Mężczyzna już zaczyna mieć do niej słabość, ale ciągle widzi w niej dawną miłość co nie jest dobre...
I końcówka... Ciekawe co mu się stało mam nadzieję, że nic poważnego. W każdym razie media będą pewnie huczały.

Czekam na new


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 15:41 :45 , 26 Cze 2010    Temat postu:

Rozdział 9

Muzyka przewodnia rozdziału 9: http://www.youtube.com/watch?v=qv96yJYhk3M

Już nigdy nie będę Cię dręczyć
Również już nigdy niczego Ci nie obiecam
Już nigdy nie będę podążał za Tobą
Już nigdy nie będę Cię dręczyć

Nigdy więcej nie powiem ani słowa
Odczołgam się dla dobra

Przeniosę się daleko stąd
Nie będziesz martwić się strachem
Nie została włożona w to żadna myśl
Zawsze wiedziałem że może do tego dojść
Sprawy nigdy nie były tak nabrzmiałe
Nigdy nie nawaliłem dla zaniedbań
Ból

Wiesz, że masz rację

Jestem taki zimny i opanowany wewnątrz
Nie zamierzam dłużej się ukrywać
Porozmawiajmy o kimś jeszcze
Parująca zupa przeciwko jej ustom
Nic tak naprawdę nie wzbudza w niej niepokoju
Ona chcę tylko kochać siebie

Przeniosę się daleko stąd
Nie będziesz martwić się strachem
Nie została włożona w to żadna myśl
Zawsze wiedziałem że do tego dojdzie

Sprawy nigdy nie były tak nabrzmiałe
Nigdy nie nawaliłem dla zaniedbań
Ból
Wiesz że masz rację
Wiesz co jest dla Ciebie dobre
Ból.

Nirvana-You Know You're Right


-Słyszysz mnie? Otwórz oczy teraz!-szeptał mi do ucha Steven. Jego donośny pisk zagłuszał szpitalną aparaturę.
Ale jak to? jestem w szpitalu? Leniwie otworzyłem powieki i rozejrzałem się dookoła na tyle ile pozwoliła mi moja boląca głowa. Pośród białych ścian dostrzegłem tą przeklętą aparaturę i uśmieszek Stevena z gazetą w ręce. -Stary to było coś! Wyglądałeś jak obłąkany! Myślałem, że zaraz rzucisz się na tą babkę! Niezłe show! Nawet ja nie odwalam czegoś takiego po tych litrach alkoholu!-krzyczał doprawdy podekscytowany.
-Jak to na babkę? Patrzyłem na Ciebie-powiedziałem. Jedyną osobą w którą się wpatrywałem był właśnie on.
-Ja byłem po innej stronie. Co ty bredzisz?
-Co tam masz?-powiedziałem chcąc zakończyć kompromitującą wymianę zdań, zanim uzna mnie za niebezpiecznego wariata
-Gdzie?-zapytał energicznie chowając gazetę.
-Nie rób ze mnie pajaca oddaj mi gazetę-warknąłem zły.
-Nie powinieneś...są same bzdury, nic wartego uwagi-plątał się wstając i kierując z gazetą do kosza. Plątający się w słowach Steven oznacza, że kłamie. Tam musi być coś, co nie polepszy mojego zacnego samopoczucia.
-Pójdę po herbatę i lekarza-krzyknął na od chodzie.
Korzystając z sytuacji odłączyłem krępujące ruchy kable i obolały poczłapałem do kosza,wyjmując z niego gazetę. Czułem jak wszystkie wnętrzności próbują wydostać się na zewnątrz, a lewa strona głowy szybko i boleśnie pulsuje. W oczy od razu rzucił mi się w oczy wielki napis i zdjęcie:
Zaćpany do nieprzytomności i nieprzewidywalny Syd Barrett na scenie!Czyli wielka porażka w karierze poety wyklętego!
14 kwietnia odbył się długo oczekiwany, 4 koncert pionera psychodelicznego rocka Syda Barretta. Artysta od zawsze cieszył się klarowną opinią publiczną, choć jako jeden z niewielu-unika jakichkolwiek spotkań publicznych oraz nawet kilkuminutowych wywiadów. Do reporterów ma przesadnie jadowity stosunek. Starannie chroni swoją prywatność, a więc w świetle zewnętrznym uchodzi za cenionego dziwaka o wielkiej duszy artystycznej. Jednak chyba nikt nie spodziewał się takiego zachowania ze strony artysty o tak wybitnych tekstach i wierszach.
Gdy wszedł na scenę od razu w oczy wpadał jego stan trzeźwości. Był kompletnie zalany, a oczy biły pustką i nieaktywnością.
Pierwszą czynnością było kilkunastominutowe podejście do mikrofonu. Wyglądał jakby wahał się między zejściem, a wejściem na scenę. 2 z kolei czynnością było burknięcie do mikrofonu i wpatrywanie się w Jimma-basisty zespołu. 3 zaś siedzenie i wpatrywanie się w kobietę siedzącą w pierwszym rzędzie. 4 i ostatnią...zemdlenie i przewiezienie do pobliskiego szpitala.
Jak widać nie warto nadużywać alkoholu w nadmiernych ilościach, a już na pewno nie w takim towarzystwie jak Steven, Izzy, Axl, Slash i Duff. Bo zamiast dobrej zabawy czeka porażka. Fani artysty nie usłyszeli nawet jednej piosenki, wyszli z sali zawiedzeni. Ocena z koncertu zdecydowanie na minus. Jedynym plusem było pojawienie się Stevena Adlera na owym koncercie.
Z wrażenia, aż upadłem na podłogę. Przeklęte hieny! Udało im się mnie zniszczyć! Co za idiota to pisał? A co on wie o moim życiu? Ja dziwak? Moi przyjaciele złe towarzystwo? Za dużo pije?
Nie wytrzymuje tego napięcia i presji. W co ja się wpakowałem?

-Coś się stało?-zapytałam wchodząc do małego pomieszczenia w którym znajdował się Syd. Siedział po turecku z głową w rękach. Na dźwięk mojego głosu poderwał się i mimowolnie spojrzał w moją stroną przecierając krople łez. Jednak swoich zaczerwienionych oczu nie cało się przetrzeć.
-A musiało?!-krzyknął zakrywając twarz.
-Patrząc na Ciebie...
-Skończ już!-krzyknął zakrywając uszy. Wstał i wybiegł z sali demolując wszystko co miał na swojej drodze. Nawet para ochroniarzy nie zdołała zatrzymać go od własnej, autodestrukcyjnej natury.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 15:44 :10 , 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 919
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z klatki B
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 15:38 :04 , 05 Lip 2010    Temat postu:

Dobrze, że nic mu się nie stało. Może chociaż trochę się przestraszy i zrozumie , że nie jest niezniszczalny...

Czekam na new


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:17 :27 , 05 Lip 2010    Temat postu:

Oj nie byłabym tego zdania. To będzie jeden z gwoździ do upadku. Jego sposób postrzegania świata jeszcze będzie. Dzięki za koma ;*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:21 :35 , 05 Lip 2010    Temat postu:

Rozdział 10

Muzyka przewodnia rozdziału 10: http://www.youtube.com/watch?v=LV-IV2ty5cw&feature=related

Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię!
Nirvana-Smells Like Teen Spirit (In Reverse)


Po jaką cholerę ta wydra tu przylazła! Pewnie patrzenie na mnie w całej okazałości, w tak kiepskim stanie sprawia jej przyjemność. Ależ będzie miała kolejny, interesujący artykuł pt. ,,Jak można upaść, aż tak nisko''. Na dodatek jak zwykle przylazła w najlepszym dla mnie momencie. Akurat musiałem natrafić na stado lekarzy i obchody ludzi z psychiatryka. Wzięli mnie za niepoczytalnego przez niefortunny upadek na stolik, dzięki czemu przednią część ciała mam pokaleczoną i poobijaną. Siedzę tu już ponad tydzień i mam dosyć! Zatem siedzę na krzesełku, na obserwacjach. Te cholernie białe ściany, cholernie przybijają. Niby odwyk, ale traktowanie jak w ośrodku dla umysłowo chorych. Po jaką cholerę wyszedłem na tą scenę?! Przecież jakbym nie wyszedł też zostałbym obsmarowany. Miałem nadzieje, że podołam...nadzieja matką głupich. ci wszyscy przeklęci reporterzy nawet nie zdają sobie sprawy jak to na mnie działa. Chce się przez to zabić, uwolnić od tego otoczenia.
Jednak ten odwyk ma jakieś zalety. Tu nie muszę rozdawać autografów i spowiadać się ze wszystkiego. Piękna cisza i spokój, jednak czegoś mi brakuje...nie czuję się wolny, nie mam żadnych praw. Przytłaczające...niezły temat na kolejną piosenkę. Tak więc wziąłem do ręki mazak. Nie miałem papieru. Wena nabierała prędkości. Zacząłem kreślić na ścianie kolejne linijki tekstu. Witaj mój wyimaginowany, piękny świecie.

-To jest ta nowa piosenka?-zapytał ostrożnie John.
-Tak.-odparłem od niechcenia. A widzi coś innego?
-Syd, nie denerwuj się, ale ty potrzebujesz pomocy. Sam fakt, że piszesz piosenkę o śmierci coś oznacza. Chcesz to zrobić?
-No coś ty-zaśmiałem się kpiąco. Może i miałem takie myśli, ale to nie znaczy, że potrzebuje pomocy.
-John, chce pobyć sam, jestem zmęczony-powiedziałem. Miałem nadzieje, że skończy, wyjdzie i zostawi mnie w spokoju...wszyscy zostawią mnie w spokoju.
Już myślałem, że pobędę sam. Tylko ja i mój świat. Zatem Bóg nie wysłuchał ponownie mych próśb. Ledwo co zamknęły się drzwi, przemknęły po nim kolejno 3 osoby. Wysoka brunetka o śniadej cerze, przypominającą Perlę, niski i pucołowaty lekarz jak z nocnego dyżuru i zwykły, napakowany osiłek.
-Proszę wziąć leki-rzekł lekarzyna i już kierował się do wyjścia.
-A jeśli nie?-odezwałem się.
-To pomoże w tym Panu Jack. Radzę połknąć to po dobroci-odparł sarkastycznym głosem i pokierował się w stronę kolejnego pomieszczenia. Pozostała dwójka stała i patrzyła się na mnie czekając, aż wezmę to do buzi.
Tak więc wziąłem te 3 tabletki do ust i wziąłem łyk wody.
Wyszli...nie widząc osób trzecich wyplułem całą zawartość jamy ustnej i rozgniotłem butem na podłodze, pozostawiając biały proszek, rozproszony na sali. To jakaś kpina. Wiedziałem jedno. Dłużej tu nie wytrzymam.
-Telefon do Pana-odezwał się strażnik w oknie. Powlokłem się więc do niego i odebrałem.
-Jak się trzymasz bracie?-zapytał na wstępie Saul. Rozejrzałem się wokoło czy, aby nikt nie będzie podsłuchiwać i odparłem:
-Pomóż mi stąd uciec-szepnąłem prawie niesłyszalnie. Odpowiedziała mi głucha cisza.
-Muszę się wydostać z tego, bo wariuję!-warknąłem.
-Będę wieczorem-powiedział i rozłączył się. Pozostaje czekać do wieczora...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 18:23 :19 , 05 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zeppelina
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 21:27 :55 , 08 Lip 2010    Temat postu:

Rozdział 11

Muzyka przewodnia rozdziału: http://www.youtube.com/watch?v=73dvrir5kig

Pozwól słońcu prażyć na moją twarz, gwiazdom aby wypełniały mój sen
Jestem podróżnikiem obu czasów i przestrzeni, aby być tam gdzie bywałem
Aby usiąść ze starszyzną szlachetnej rasy, ten świat rzadko widział
Rozmawiają w dni dla których siadają i czekają, wszystko będzie ujawnione

Mowa i pieśń z języków melodyjnego wdzięku, dźwięki pieszczą moje ucho
Ale nie słowo, słyszałem czy mógłbym to przekazać, opowieść była bardzo jasna

Oh, kochanie, ja latałem, tu nie ma zaprzeczania
Oh, kochanie, ja latałem, tu nie ma zaprzeczania

Wszystko co widzę zmienia się na brąz, kiedy słońce pali ziemię
A moje oczy wypełniają się piaskiem, kiedy przyglądam się tej zmarnowanej krainie
Próbując odkryć gdzie byłem

Oh, pilot burzy nie zostawił śladu, tak jak myśli we śnie
Posiadasz mapę która prowadzi mnie na to miejsce, żółty pustynny strumień
Mój Shangri-La pod letnim księżycem, znów powrócę
Pewny jak pył wysoko unosi się w czerwcu, kiedy idziemy przez Kashmir

Oh, ojcze czterech wiatrów, wypełnij moje żagle, przez morze lat
Bez zabezpieczenia ale z twarzą, wzdłuż cieśnin strachu

Kiedy jestem, kiedy jestem na swojej drodze
Kiedy widzę, kiedy widzę drogę gdzie się zatrzymują

Oh, tak, kiedy jestem przybity
Oh,, kiedy jestem przybity, tak bardzo przybity
Oh, kochanie pozwól mi cię tam zabrać

Pozwól mi cię tam zabrać
Pozwól mi cię tam zabrać

-Led Zeppelin-Kashmir
-Shannon Hoon

-Życie mi uratowałeś przyjacielu!-powiedziałem Slashowi i klepnąłem go po ramieniu. Lewa noga niemiłosiernie pulsowała i krwawiła. Przeskakując przez ten płot zahaczyłem spodniami o drut i runąłem jak długi na trawę. Odwdzięczenie nigdy nie ucieknie, da o sobie znać. Szczerze to mam dosyć tych gierek i przygód. Całe życie mam jakieś problemy. Jak nie swoje to innych. I w taki, a nie inny sposób upłynęło tyle zmarnowanych lat.
-Dla przyjaciół wszystko-uśmiechnął się i pomógł mi się poczołgać do pobliskiego krawężnika.
-Siedź tu, po Axla zadzwonię.
-I co?-zapytałem po 15-minutowej przerwie. Widok jego podenerwowanej twarzy mówił sam za siebie.
-Pił, a jak go złapią to już będzie siedział.-syknął wpatrując się w oddal. Nie byliśmy przygotowani na taką niedyspozycję. Nie mieliśmy nic. Nawet głupiego dolara.
-No, więc czeka nas długa droga-uśmiechnąłem się z przekąsem. Nie ma to jak długa przechadzka w gwieździstą noc.

-Nic nie pije-powiedziałem już po raz setny. Wpadłem w punkt kulminacyjny imprezy z okazji 3 rocznicy związku Shannona z Sherlyn. Chociaż z chęcią łyknąłbym coś na otrzeźwienie umysłu. Jedne kłopoty się skończyły, a narosły drugie. Muszę poszukać jakiejś porządnej kryjówki przed ludźmi z ośrodku. Czarno to widzę.
-Widzę, że humor nie dopisuje-powiedział Shannon podchodząc do balkonu.
-Mam problemy-syknąłem. W tym momencie nie potrzebowałem żadnego towarzystwa. Ba! nie chciałem, nawet jeśli chodziło o najlepszego kumpla.
-Znam miejsce, gdzie nikt Cię nie znajdzie. Melina, ale nie jest najgorzej-powiedział upijając łyk piwa.
-Dzięki-szepnąłem. Z nim jako nielicznym mogłem rozumieć się bez słów. O nim nie pytał, nie zadawał zbędnych pytań. Po prostu pomagał i nie wymagał nic w zamian.

Tak więc szedłem do mojej 'kryjówki', która jak na ironie mieściła się kilka kilometrów od mieszkania Sherlyn. Zupełnie czysty. Jeszcze czysty.
Już od progu owiał mnie zapach duchoty i wilgoci. Mały, opuszczony pokój. Obłędnie przytłaczający. Tworzył aurę depresji i nienawiści. Zasłoniłem wszystkie firanki i usiadłem na grubym dywanie. Światło latarni stojącej na wprost okna raziło, czego nie znosiłem. Nie znoszę światła, hałasu i krzyku. Jedynie po używkach i alkoholu jestem w stanie to znieść. Wzdychnąłem. Ten pokój był strasznie dołujący. Nastał nastrój ponurości, a razem z tym wspomnienia. Wspomnienia bolesne. Moje dzieciństwo, mamę, tatę, siostrę, macochę, jej dzieci, moje nieprzespane noce na klatkach schodowych, na werandach, w szpitalach... . A teraz mam wszystko! Zatem pieniądze, sławę, przyjaciół i fanów. Jednak przy tym nie mam niczego. Czuję pustkę. Nie ma najważniejszego. Miłości. I ją mi zabrano w nie najodpowiedniejszym momencie mojego życia. Tyle już wycierpiałem, ile jeszcze?! Może nie dane jest mi szczęście? Zaiste. Wraz z wspomnieniami 'przyleciały' i łzy. Zaczęły lać się strumieniami. To już odruch niezależny. Najgorsze jest to, że nikt nie może mnie zrozumieć, nie umie, nie chce, a ocenia. Nie chce mi pomóc. A najwięcej do powiedzenia mają Ci, którzy mnie nie znają, na oczy nie widzieli. Ale to jest już żywot Syda Barretta. Już chyba nic w życiu mnie nie zdziwi.
Nie pamiętam kiedy wziąłem, nie pamiętam kiedy zaczęły się omamy i drgawki, nie pamiętam kiedy zacząłem się dusić, nie pamiętam kiedy zacząłem pluć krwią...ale pamiętam jedno chciałem to zakończyć raz na zawsze. Witaj Boże! Uchroń mnie od zła i pozwól spotkać się z Katharine, a będziesz moim pierdolonym idolem rocka!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zeppelina dnia 21:38 :46 , 08 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 919
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z klatki B
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 14:04 :59 , 14 Lip 2010    Temat postu:

Przepraszam, że nie skomentowałam. Rozdział jak zwykle świetny. Mruga
Cudownie opisane uczucia Syda...

Czekam na new ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin