|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 9:58 :41 , 25 Wrz 2010 Temat postu: Like a devil in your hands |
|
|
Słowem wstępu, opowiadanie było już publikowane na nie wspominanym forum i w całości było dedykowane chochlikowi, więc tu nie może być inaczej. Dla chochlika
Like a devil in your hands
Ona Grzeczna dziewczyna z dobrego domu. Utalentowana w wielu sferach, kochana, mądra i śliczna, ale czy szczęśliwa?
On Outsider. Inteligentny, zbuntowany, niegrzeczny... Marzenie wielu dziewczyn, tylko na chwilę, by przeżyć odrobinę adrenaliny i wrócić do swojego życia.
Co się stanie gdy się poznają?
Ona:
Cassandra McGregor - Wydawałoby się, że ma idealne życie. Kochających rodziców, dobre oceny, talent i urodę. Tak naprawdę nie ma swojego życia, przyjaciół, a nawet znajomych. Z lekcji biegnie na balet, z baletu na francuski, itd. Stara się spełnić wszystkie pokładane w niej nadzieje rodziców, lecz tylko grając na pianinie znajduje szczęscie. "Biedna, mała, bogata dziewczynka"
On:
Drake Williams - Oddalony od świata swoich rówieśników. Buntownik z wyboru. Utrzymuję pozę macho. Wszystkie dziewczyny marzą, by przeżyć z nim przygodę życia, a on powoli zaczyna mieć tego dość. Marzy o tym, by znaleśc tego kogoś kto będzie widział jego, a nie wizerunek jaki stworzył.
Reszta:
Katherine McGregor - matka Cassandry.
Michael Dorian - nauczyciel angielskiego i gry na pianinie.
Sylvia Goerge - najpopularniejsza dziewczyna w szkole, ona i jej paczka rządzą w szkole.
Victoria Clency - najlepsza przyjaciółka Sylvi.
Talia Jun- druga z przyjaciółek Sylvi.
Matt- chłopak Sylvii.
Reszta obsady nie będzie zbyt istotna dla historii, ale się przyda.
Odcinek 1
Kolejne rozpoczęcie roku. Westchnęła z rozpaczą. Nie, żeby nie lubiła się uczyć, ale stanowczo nie lubiła szkoły. W szkole nie chodziło o naukę, tylko o lansowanie się. Pokazanie nowych cuchów, najlepiej markowych i drogich. Jak najdroższych! Ci, których nie stać w najlepszym wypadku są ignorowani, w najgorszym wyśmiewani. "Nie wychylaj się!" to pierwsze przykazanie w status quo jeśli chcesz przeżyć szkołę bez upokorzeń, a które ona dopracowała do perfekcji. Była niewidzialna, ludzie byli zaskoczeni gdy zgłaszała się do odpowiedzi, co zdarzało się jedynie na angielskim, lub gdy przypadkowo ją potrącali, bo ni zauważyli jej wystarczająco wcześnie. Z resztą było mało do zauważania, jeśli nie liczyć wzrostu(całe 1,77 m) była szczuplutka, delikatna i zwiewna jak motyl. Sylwetka i gracja baletnicy irytowały tych, którzy ją "widzieli". Niestety do tych osób należały paczka najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Im było trudniej ominąć ją wzrokiem, ponieważ lubiły wiedzieć co się dzieje na "ich" terenie, w czym nie mogły ominąć córki jednych z bogatszych ludzi w mieście, zwłaszcza, że do szkoły przyjeżdżała limuzyną. Błagała rodziców, żeby mogła jeździć sama lub przynajmniej innym samochodem, ale oni musieli jak zwykle postawić na swoim, zwłaszcza matka. Tak, więc siedziała w drogiej limuzynie, za to w zwyczjnych jeansach i blużce. Co z tego, że w plecaku oprócz książek miała trykot i baletki(na balet), komplet pędzli (na rysunek) oraz najważniejsze: nuty (na pianino). Najważniejsza rzecz w jej życiu: muzyka. Lekcje gry na pianinie miała z tym samym nauczycielem co angielski, dlatego czasami robiła wyjątki i zgłaszała się na jego lekcjach. Gdyby mogła przyspieszyłaby czas, kasując czas spędzany w szkole i wszystkie zajęcia pozalekcyjne, włączając się jedynie na zajęcia z muzyki.
Limuzyna stanęła przerywając jej marzenia, w dośc gwałtowny sposób. Drzwi otworzyły się i poczuła przeraźliwy chód. "Coś się wydarzy" Od zawsze miewała przeczucia i gdyby wtedy uwierzyła samej sobie... Javier, szofer, z uśmiechem pomógł jej wysiąść. Okolica nie zgadzała się z jej oczekiwaniami.
- Javier, gdzie jesteśmy? - rozejrzała się dookoła, rejestrując kilka małych restauracji, spory ruch na drodze oraz park położony nieopodal.
- Dwie przecznice od panienki szkoły. - odpowiedział szofer z wszechwiedzącym uśmiechem. Spojrzała na niego ze łzami w oczach.
- Dziękuje. - pocałowała go w policzek i pobiegła w stronę szkoły.
Po drugiej stronie ulicy majaczył się już budynek szkoły. Uśmiechnęła się do siebie. Była tak strasznie wdzięczna Jevierowi, za to co zrobił, że niemal płynęła nad ziemią. Nawet nie zauważyła gdy znalazła się na ulicy, dopóki nie rozległ sie przeraźliwy pisk...
Odcinek 2
Po drugiej stronie ulicy majaczył się już budynek szkoły. Uśmiechnęła się do siebie. Była tak strasznie wdzięczna Jevierowi, za to co zrobił, że niemal płynęła nad ziemią. Nawet nie zauważyła gdy znalazła się na ulicy, dopóki nie rozległ sie przeraźliwy pisk... Samochód stanął dosłownie milimetry od niej, ale siła odrzutu i tak sprawiła, że się przewróciła. Usłyszała dźwięk zatrzaskiwanych drzwi i szybkie kroki, a potem ktoś brutalnym rychem podciągnął ją do góry.
- Kobieto czyś ty oszalała?! Mogłem cię zabić! Nic Ci nie jest? - Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Cass nigdy nie była tak blisko żadnego faceta, a już na pewno nie wyobrażała sobie, że to odbędzie się w takich okoicznościach. Jego oczy rzucały błyskawice i był wyraźnie wściekły.
- Nie, nic. Mógłbyś mnie puścić? - zapytała prawie szeptem. Puścił jej ramiona i odsunął się trochę.
- Życie ci niemiłe? Jak chcesz się zabić to wybierz taki sposób, żeby nikogo nie wpakowali do pudła! - przyglądał jej się nadal wściekle, ale z zainteresowaniem. Nie potrafił przypasować jej twarzy do żadnej klasy, a na pewno chodziła do szkoły. Plecak na to wyraźnie wskazywał. Musiał ją znać, była za ładna, żeby ją zignorować. A takie dziewczyny zazwyczaj zabiegały o jego zainteresowanie.
- Przepraszam. Dla twojej wiadomości: Nie chciałam się zabić!. Zamyśliłam się. - Była odrobinę roztrzęsiona, ale mimo to wychodził na wierzch jej prawdziwy charakter. Charakter, którego nikt nie znał, bo jakby mogli go poznać? Musieliby chcieć, a tego nawet jej rodzice nie mieli czasu bądź chęci zrobić.
- Brawo! Nie mogłaś myśleć w bezpieczniejszym miescu niż środek ulicy? - Jakie szczęście, że było zbyt wcześnie, żeby ludzie zaczeli się schodzić inaczej zapadłaby sie pod ziemię.
- Mogłam. Przecież cię przeprosiłam. Nie możemy o tym zapomnieć? - "Szkolny zawadiaka i tak przestanie o niej pamiętać za jakieś 15 minut, nie... to za dużo, może 5?" pomyślała z goryczą.
- Przeprosiłaś, ok. Niech ci będzie, ale...- Niestety, jej już nie było, szła już w kierunku głównego wejścia do szkoły. Ze spuszczoną głową i tym krokiem tancerki. " Kim ona do cholery jest? Przecież nie może być duchem, a inaczej bym ją zauważył" myślał parkując samochód. Zawsze przyjeżdżał tak wcześnie, zanim pojawiał się tłum bogaczy i tych innych, mniej znaczących. On też zaliczął się do tych "mniej znaczących", ale był owiany sławą rozrabiaki. Wszyscy wiedzieli kim jest i stwarzali niesamowite historię, które tylko wzmagąły zainteresowanie. Kilka sam podrzucił. Według innych siedział w pace, brała narkotyki, sypiał z dyrektoką i w ogóle z całym gronem pedagogicznym, nie wyłączając nauczycieli. Oparł się o maskę wozu i zapalił papierosa. Nie wolno palić na terenie szkoły i wszyscy inni kryli się w parku naprzeciwko, ale jemu wszystko uchodziło na sucho. Większośc plotek opierało się właśnie na tej podstawie. Cass obserwowała go przez okno na drugim piętrze. Nie wierzyła w plotki, ale nadal był niebezpieczny. To spojrzenie... Zadrżała. Za nim można pójść wszędzie, nawet w otchłanie piekielne. Drgnął i rozejrzał się czujnie, a ona cofnęła się odruchowo w głąb korytarza. "Wiedziałam, że coś się wydarzy"
Odcinek 3
Od trzech godzine zastanawiał się skąd zna tą małą nimfę o szarych oczach. "Jak poetycznie Williams, profesor Dorian byłby z ciebie dumny" pomyślał z irytacją. I nagle miał przbłysk. Już wiedział skąd ją zna. Angielski. Jedyna lekcja, na którą chodził z własnej woli. Facet przynajmniej gadał do rzeczy, zamiast bredzić trzy po trzy, jak na przykład teraz nauczycielka chemii, Green. Nawiasem mówiąc bardzo adekwatne nazwisko, zawsze wytykała dziewczynom krótkie spódniczki i dekolty, a wszyscy wiedzieli, że sama zielenieje z zazdrości, bo jest gru... znaczy się puszysta i zwalista jak walec drogowy. Za godzinę zobaczy nimfę, natychmiast poprawił mu się humor. Była dziwna, a on lubił wszelkie odstępstwa od normalności. Szeroki uśmiech wypłynął mu na usta, co wywołało zbiorowe westchnienie zapatrzonych w niego kujonek.
Cass jak zwykle zaszyła sie w swoim kąciku i grzecznie czekała na rozpoczęcie lekcji z ulubionym nauczycielem. Pierwsza lekcja semestru. Wczoraj udało jej się namówić profesora Doriana na nadprogramową godzinę nauki gry na pianinie. Pokłócli się ze trzy razy o aranżację. Chyba profesor Dorian był jedyną osobą, z którą kiedykolwiek się kłóciła i ktora widziała ją zirytowaną. Zazwyczaj zakładała maskę spokoju i obojętności. O! Ten Williams. Właśnie wszedł do klasy i się rozgląda, kretyn. Jak on mógł pomyśleć, że chciała popełnić samobójstwo?! Odwróciła się w stronę okna, gdy zauważyła, że on się jej przygląda. Tak, pewnie skądś ją kojarzy i nie może przypasowac twarzy do osoby" Większość osób, z którymi się stykała tak miała. Nawet niektórzy nauczyciele. Dlatego ogarnęło ją bezbrzeżne zdumienie, gdy zauważyła, że wybrał miejsce obok niej. Musiała przerwać swój tok myślowy, bo do klasy jak zwykle nieuczesany i ze źle zapiętą koszulą wparował profesor Dorian. No cóż, artyści tak mają...
- Dzień dobry wszystkim. Spóźniłem się... Witam wszystkich... Gdzieś tu powinien być dziennik... O jest... Co ja miałem zrobić? A, no tak... Sprawdzić listę. No więc - Cass czekała na swoje nazwisko patrząc w okno, a Drake robił to samo tylko patrząc na nią.
- Cassandra McGregor
- Jestem.
- Gdzie? - prof. Dorian jak zwyle miał problemy z orientacją w klasie po wakacjach. Według niego ludzie nie powinni się przesiadać, bo wtedy mu się wszystko miesza.
- Tutaj. - odpowiedziała rozbawionym głosem ze swojego miejsca.
- Aha, dobrze wiedzieć..- i wrócił do odczytywania listy. "To Cassandra McGregor. Ta Cassandra." Populacja cheerleaderek rozmawiała kiedyś o niej w jego obecności. Cicha, dużo kasy, baletnica, malarka i diabeł wie co jeszcze. Żadna nie wspomniała, że jest ładna, co akurat nie było zbyt dziwne, to cheerleaderki, nie lubią mówić o urodzie innych dziewczyn.
- O czym mieliśmy dzisiaj rozmawiać? A... Już pamiętam "Tristan i Izolda". Kto czytał? - zgłosiło sie raczej niewiele osób, a prof. Dorian nie okazał zdziwienia. Wymamrotał coś o wakacyjnym rozleniwieniu.
- Tristan jest wzorcem parenetycznym idealnego rycerza, jednak do czasu. Jak zwykle miesza się do tego strzała amora. Tristan zakochuję się w narzeczonej swojego wuja, za sprawą eliksiru, jednak eliksir to tylko pretekst, żeby autor mógł ich troche usprawiedliwić. Tak więc Tristan przywozi Izoldę do swojej ojczyzny, by jej ślub z Markiem mógł zażegnać konflikt pomiędzy Irlandią i Kornwalią. Ci co przeczytali wiedzą co się działo dalej. Interesuję mnie wasza opinia. Jak postrzegacie Izoldę? Czy była kruchą i delikatną kobietką przerzucana z rąk do rąk?
- Oczywiście, kobiety z natury są delikatne i kruche. To mężczyźni sprowadzają nas na zła drogę. - Odezwała się Sylvia, wywołując salwę śmiechu,, gdyż akurat ona była ostatnią dziewczyną, która mogłą zostać sprowadzona na zła drogę.
- Ciekawa interpretacja. Kto myśli inaczej?
- To miłośc i pożądanie sprowadziło ją, jak to ładnie ujęła koleżanka, na "złą drogę". Nie była święta, ale można ją usprawiedliwić. - Odezwał się Drake i wszystkie oczy skierowały się na niego. Cass przewróciła oczami i podniosłą rekę.
- Cass.
- Izolda nie była słabą kobietką. To ona inicjowała spotkania z Tristanem i nie miała żadnych wyrzutów sumienia, gdy zdradzała męża. To Tristan miał więcej skrupułow.
- Zakochane kobiety są zdolne do wszystkiego. - Drake przeszył ją wiele mówiącym spojrzeniem.
- Nie przesadzajmy. Ona chciała zabić swoją słuzącą, bo uważała, że ta może ją wydać!
- Mała strata. - odezwała się Sylvia, zirytowana tym, że wszyscy słuchają tej szarej myszki.
- Tak, z pewnoscią. Rzeczywiście mała strata, gdy traktuję się ludzi jak przedmioty. - Cass rzuciła jej znaczące spojrzenie.
- Sugerujesz coś? - Sylvia była wściekła.
- Nie skąd. Nie ośmieliłabym się.
- Chcesz powiedzieć, że Izolda ponosi cała odpowiedzialośc za ten fatalny romans?
- Odpowiedzialność zawsze ponoszą obie strony. W tym przypadku trzy, bo Marek był strasznym idiotą wierząc Izoldzie i Tristanowi, nawet gdy miał już niezbite dowody. - W tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Na jutro wypracowanie na temat " Miłośc fatalna na przykładzie Tristana i Izoldy" - Rozległ się zbiorowy jęk, który przerwał walkę na spojrzenia między Cass a Drakiem. Zebrała swoje rzeczy i wyszła z klasy szybkim krokiem. Pozwoliła się sprowokować. To do niej niepodobne. Była zaskoczona własną reakcją. Jeszcze trzy lekcje i będzie mogła pójść do domu. Dzisiaj jeszcze nie miała żadnego z dodatkowych zajęć, a spacer dobrze jej zrobi. Teraz historia, dobrze, przynajmniej się uspokoi.
Odcinek 4
Odcinek 4 "10 things I shouldn't do..."
Dziesięć rzeczy, których nie powinnam dzisiaj zrobić
1. Nie powinnam przechodzić przez ulicę myśląc o niebieskich migdałach.
2. Nie powinnam wybiegać na ulicę przed samochód. (zwłaszcza jeśli to samochód Drake'a Williamsa)
3. Nie powinnam dotykać się rakiety do tenisa.(WF zapamiętać)
4. Nie powinnam dyskutować na lekcjach angielskiego(zwłaszcza z Sylvią Goerge i Draki'em Williamsem)
5. Nie powinnam wchodzić do schowka na szczotki, nawet jak dobiegają stamtąd dziwne odgłosy(zwłaszcza wtedy...bleee...)
6. Nie powinnam kłócić się z nauczycielką biologi o niewykorzystywanie żywych zwierząt do eksperymentów( żaby... brr...)
7. Nie powinnam zakładać, że wszyscy ludzie są inteligentni, a przynajmniej mają mózg(nie są, a niektórzy nawet nie mają mózgu patrz Sylvia Goerge)
8. Nie powinnam odpisywać na porady do gazetki szkolnej na historii. (grozi przyłapaniem i dekonspiracją)
9. Nie powinnam wracać więcej na nogach do domu.
10. I najważniejsze Nie powinnam pozwolić się podwieść do domu Drake'owi Williamsowi(jak się przed tym uchronić patrz punkt 9)
Zwłaszcza punkt 10 nie podlegał dyskusji. Przypomniała sobie dzisiejszy dzień. Rano o mało nie przejechał jej największy huligan w szkole. Potem nauczycielka od w-f kazała im grać w tenisa, a konkretnie dubla, co z jej talentem do gier zespołowych było absolutnie awykonalne. Lubiła tenisa, jeśli grała na boisku sama z przeciwnikiem, ale już przestała. A pózniej ta dysusja na angielskim, kompletnie wytrąciła ją z równowagi. O punktach 5,6 i 7 lepiej zapomnieć. Nadal się wzdrygała przypominając sobie scenę ze schowka. Zmilczmy. Co do punktu 8 powinna wybrać te porady, które mają się ukazać w gazetce. Od roku była szkolnym "psychologiem" gazetkowym. To znaczy jej funkcja polegała na radzeniu w sprawie problemów innych na łamach gazetki. Musiała być anonimowa, ale to nie było problemem, całe jej życie było oparte na anonimowości, więc była idealna do roli Lizzy do rubryki "Poradnik Lizzy". Jednak nie powinna pisać porad na historii. Punkt 9 i 10 potrzebuję rozbudowania.
Wychodziła już ze szkoły, myśląc tylko o tym, że niedługo zamknie się w swoim pokoju i posłucha najnowszej płyty Anberlin, pisząc wypracowanie dla prof. Doriana, ale Los bywa złośliwy. Przechodziła chodnikiem przecznicę od szkoły, gdy nagle usłyszała klakson.
- Teraz przynajmniej idziesz chodnikiem. Myślałem, że masz w zwyczaju wchodzić ludziom pod koła. - Drake Williams uśmiechała się do niej zza kierownicy swojego mustanga, jadąc z predkościa jej kroków.
- Nie mam w zwyczaju wchodzić nikomu pod koła. - Przyspieszyła krok. - Jak rówineż nie mam w zwyczaju rozmawiać z ludźmi twojego pokroju.
- Mojego pokroju? - jego usta wykrzywił ironiczny uśmiech. - A jakiego pokroju ludźmi się zadajesz? - Spojrzała na niego z mordem w oczach
- W ogóle nie mam zwyczaju rozmawiać z ludźmi. Ludzie zazwyczaj mnie nie zauważają i gdybyś o mało mnie rano nie przejechał zapewne też byś mnie nie zauważył. - Była zła na siebie, ze dała się wciągnąć w tą głupią dyskusję.
- Prawdopodobnie masz rację, ale skoro już cię zauważyłem, to może dasz się podwieźć do domu? - Posłał jej zabójczy uśmiech.
- Przejdę się. - Popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Wsiadaj, nie mam zamiaru się tak wlec, a chcę z toba pogadać. - Aż przystanęła, czego on, u diabła, od niej chciał?
- Po co?
- Co "po co"?
- Chcesz ze mna porozmawiać? Jestem raczej mało ciekawa. - "Raczej" to mało powiedziane.
- Sam to ocenię, wsiadaj.
- Nie. - I poszła dalej.
- To porozmawiamy tak, a skoro nie powinnaś być widywana z ludźmi "mojego pokroju" to powinnaś wsiąść.
- Wszyscy się na nas gapią, odjedź. To ty nie powinieneś gadać ze mną, zepsuję ci opinię.- Rozejrzała się i skrzyżowała ręce w obronnym geście.
- Opinii o mnie nie da się już bardziej zepsuć. - Uśmiechnął się do niej.
- Chodziło mi o twoją reputację. Nie powinieneś rozmawiać z kimś takim jak ja. - Nadal wszyscy się na nich gapili. - Dobra, zatrzymaj się. - Wsiadła do samochodu. - Zadowolony?
- Tak. - Ruszył z normalną prędkością. - Mieszkasz na przedmieściach?
- Yhym... Czego chcesz, przecież cię przeprosiłam za ranek. O co ci chodzi? - Jej irytacja zacząła osiągać niebezpieczny poziom. Obróciła się na fotelu twarzą do niego.
- Może po prostu chce pogadać. Kobieto, jesteś strasznie nerwowa. - wyglądał jakby sie dobrze bawił. Odwróciła się tak, że patrzyła teraz w szybę.
- Nie jestem nerwowa. Zazwyczaj jestem najspokojniejszym człowiekiem na świecie. To ty mnie denerwujesz. W lewo.
- Miło wiedzieć, że tylko ja wywołuję w tobie tak negatywne emocje. - Uśmiechnęła się cierpko.
- To tutaj, zatrzymaj sie. - Gdy się zatrzymał przed jej domem, a raczej willą, natychmiast wysiadła. - Dzięki za podwiezienie i w ogóle. Cześć.
- Czekaj. - Był już przy niej. Gwizdnął przez zęby. - Nie dziwie się, że nie lubisz ludzi, jesteś snobką.
- Co?! Nie jestem snobką. To, że nie lubię rzucać się w oczy nie znaczy, że jesytem snobką. - Uwielbiał ją prowokować, wydostawał się wtedy ten diabeł, który zazwyczaj czaił się tylko w kącikach oczu.
- Yhym, przyjadę po ciebie jutro.- I pocałował ją w policzek.
- Co?! Mowy nie ma. - Ale jego już nie było, zdązył odjechać. Złapała się za policzek.- Bezczelność ludzka nie zna granic. - Ruszyła w kierunku domu, żeby się uspokoić. Co on sobie wyobraża?? Na pewno nie będzie jutro na niego czekać. Teraz siedząc nad listą rzecz, których nie powinna robić wiedziała, że żadna siła nie powstrzyma Drake'a Williamsa. Ten facet był przyzwyczjony dostawać to czego chciał. Postanowiła wstać jutro pół godziny wcześniej, żeby nie dać mu szansy zaciągnąć ja za włosy do samochodu, gdyby się opierała.
Odcinek 5
- Nie sądze, żeby to dobry pomysł...- Ona była tego pewna! Jak on może myśleć, że pojedzie z nim w jakieś miejsce, o którym nie ma zielonego pojęcia, bo on nie chce nic powiedzieć? To, że od dwóch tygodni imitują przyjaźń jeszcze nie świadczy, że da mu sie wywieźć na jakieś...
- Och, daj spokój. Po prostu mi zaufaj.- Spojrzał na nią prosząco. Była niedziela, a jemu się nudziło. Właśnie starał się przekonać Cass, żeby pojechała z nim nad jezioro. To, że było koło 9 wieczorem, a jutro miała sprawdzian z matematyki, nie było dla niego żadnym argumentem. Nie powiedział dokąd chce ją zabrać , bo wtedy już na pewno zamknęłaby mu okno przed nosem. Okno! "Do czego to doszło, żebym musiał się do tego uciekać, żeby pogadać z dziewczyną?!" Pokręcił głową z rezygnacją. Z Cass po prostu inaczej się nie dało, była szurnięta i nie reagowała na żadną z jego sztuczek. I tak wszyscy mieli ich za parę, tylko ona stanowczo nie przyjmowała tego do wiadomości. Na razie wychodzi im naładowana elektrycznością przyjaźń, ale on się już postara, żeby było inaczej. Była jedyną dziewczyną, która widziała jego, a nie jego reputację i chyba po raz pierwszy w życiu czuł "coś" w stosunku do dziewczyny. Ich "przyjaźń" nawet zaczęła się dziwacznie.
2 tygodnie wcześniej, 7.00 rano
Cass była już gotowa, stała przed lustrem i walczyła ze szczotką kończąc poranną toaletę. Tak jak sobie obiecała, wstała pół godziny wcześniej niż zwykle i poprosiła Javiera, żeby ją zawiózł do szkoły. Miała nadzieję, że jej plan wypali. Drake nie był przyzwyczjony rzucać słów na wiatr, widziała kilka razy jak postępował z dziewczynami. Nigdy im niczego nie obiecywał, a one i tak lgnęły do niego jak muchy do miodu. Pokręciła głową, tak, że włosy zawirowały jej wokół twarzy. " Ale mógł zapomnieć, przecież nie jesteś osią jego życia. Nawet fragmentem nie jesteś, a co dopiero osią." Na tą myśl wyparowała z niej chęć jak najszybszego wyjścia do szkoły. Miała ochotę poczekac i zobaczyć czy przyjedzie, jednak nie zrobiła tego. "Dlaczego nigdy nie mam odwagi zrobić tego co bym chciała?" Przejechała ostatni raz szczotką po włosach i wzięła plecak.
- Wiedziałem, że to zrobisz! - Przed bramą stał nikt inny jak Drake Williams. Cass patrzyła na niego zszokowana.
- Co ty tu robisz?! Gdzie jest Javier?! I co, do diaska, niby zrobiłam??- Szok zamienił się w złość. To dziwne, że właśnie on wywoływał w niej tak skrajne uczucia. Jeszcze przed chwilą czuła coś na kształt smutku, że mógł o niej zapomnieć, a teraz była wściekła, że jednak nie zapomniał i jeszcze przejrzał jej plan.
- Hola, hola po kolei. Naperwsze pytanie powinnaś znac odpowiedź, przecież powiedziałem, że przyjadę po ciebie, a ja zawsze dotrzymuję słowa. Po drugir, Javiera odesłałem z powrotem do domu, biedaczyna wyglądał na niewyspanego, jeszcze by jakiś wypadek spowodował, a przeciez nie chciałabyś mieć go na sumieniu, prawda? A po trzecie...- Usmiechnął się, a ona poczułą nieodpartą chęć przyłożenia mu plecakiem. - A po trzecie, jesteś tchórzem słonko. I nie chciałabyś być widziana ze złym Drakiem Williamsem, o którym krązą plotki, że przynajmniej raz w tygodniu ląduje na komisariacie i bierze narkotyki. Eee... Gdzie ty się wybierasz? - Cass rzeczywiście szła właśnie w kierunku, jak jej się zdawało, szkoły. Uznała, że woli jechać autobusem, albo nawet iśc na nogach jeśli ma ją to uratować od towarzystwa Drake'a.
- Skończyłeś swój monolog? Śpieszy mi się, a niec hciałaym, żebyś mówił do siebie. - Krzyknęła i poszła dalej. Nagle ktoś złapał ją w pół i przerzucił przez ramię. - Co ty wyprawiasz?! Puść mnie!!- Ale Drake jej nie słuchał raczej mówiłdo siebie.
- Chciałem być miły... Jak nie da się po dobroci to trzeba sobie radzić inaczej. - I posadził ją jak kukiełkę na siedzeniu pasażera i dodatkowo pocałował ją w to samo miejsce co dzień wcześniej. O ile Cass wcześniej była wściekął to teraz miała mord w oczach i wyglądało na to, że zaraz wybuchnie. Drake odpalił samochód i ruszył. - No nie dąsaj się. - Powiedział po pięciu minutach siedzenia w ciszy.
- Porwałeś mnie i mówisz, że mam się nie dąsać? - Powiedziała zadziwiająco spokojnym głosem. Uznała, że teraz i tak już nic nie poradzi, a nawet wydało jej się to zabawne. Aktualnie próbowała się powstrzymać przed wybuchem śmiechu.
- To nie było porwanie, ja tylko pomogłem ci wsiąść. - Ucieszył się, ze sie odezwała, jednak zdziwiło go to gdy nagle zaczęła chichotać. - Co cię tak śmieszy?
- Nic... Właśnie... wyobra...wyobraziłam sobie, jak zabawnie musiało to wyglądać. - Jemu też przed oczami ukazała się ta scenka, tak jakby patrzył na nich oczami przechodnia i uśmiechnął się rozbawiony.
- Musiało to zabawnie wyglądać. Ile masz lekcji?
- Po co pytasz? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Odwiozę cię, to chyba oczywiste.
- Nie możesz. - Wyglądał jakby miał zamiar się kłócić, więc dodała.- Nie o to chodzi... Ja mam dużo zajęć pozalekcyjnych i zaraz po szkole jadę do centrum. Wracam do domu zazwyczaj koło 7 wieczorem.
- Jakich zajęć? - nareszcie normalnie rozmawiali, odetchnął z ulgą.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? Przecież... - Kiedy rzucieł jej zirytowane spojrzenie, zaczęła wyliczankę. - Dzisiaj jest wtorek, więc mam lekcję rysunku, a potem balet.
- Balet? - Nie był zaskoczony. " To dltego chodziła tak jakby urodziła się ze skrzydłami." - A jutro?
- Jutro pianino i francuski, pojutrze skrzypce i rysunek, a piątek znowu balet i pianino. - Wymieniała w zamyśleniu.
- A co byś miała wczoraj?
- Francuski i skrzypce. - Uśmiechneła się do niego, ale jakby go nie widziała. - Mam sporo lekcji, rodzice nie bardzo mają dla mnie czas, chyba nigdy nie mieli.
- Aha... To przyjadę po ciebie jutro rano, tak jak dzisiaj. - Powiedział gdy stanęli przed szkołą.
- Ale...- Nie brzmiało to jednak zbyt przekonywująco.
- Więc jesteśmy umówieni. - Pocałował ją w policzek, zanim zdązyła zwiać do szkoły.
- Musisz o robić?
- Co? - Zapytał z miną niewinątka.
- Denerwować mnie. - Dopiero teraz zwiała do szkoły.
2 tygodnie później, ok. 9, pod oknem pokoju Cass.
- Mam jutro klasówkę, nigdzie nie jadę! - Cass od 15 minut, próbowała wmówić i sobie i jemu, ze nie ma ochoty nigdzie jechać, ale wychodziło jej to coraz gorzej.
- Cass zaczynam się wkurzać, a to może się dla ciebie źle skończyć. - Spojrzał na nią z przyganą. - Zaraz tam wejdę siła cię zaciągnę do samochodu, wiesz, że jestem do tego zdolny. - Już wyliczał sobie liczbę możliwości zabicia się, gdyby próbował się dostać do jej pokoju włażąc po tej wierzbie rosnącej na wprost jej okna, gdy usłyszał.
- Niech ci bedzie. Już idę. - Z wprawą weszła na gałąź i zeszła z drzewa.
- Nie mogłaś normalnie? Drzwiami?
- A myślisz, że moi rodzice by mnie wypuścili? Akurat tak się składa, że dzisiaj są oboję. - Spojrzał na nią zaskoczony obojętnościa dle tego faktu, ale nie skomentował.
- Dobra, jedziemy. Wsiadaj. - Uśmiechnął się tak, że przeszły jej ciarki po plecach. "Chyba lepiej dla mnie by było zostać w pokoju"
Odcinek 6
- Można wiedzieć co robimy w lesie?? - Cass rozglądała się z zaciekawieniem i niepokojem. To była droga nad jezioro Shire, ale o tym nie wiedziała, nigdy nie miała okazji sie dowiedzieć.
- Mam zamiar cię zgwałcić, zabić i porzucić twoje ciało w lesie, pasuje? - Cass rzuciła mu poirytowane spojrzenie.
- Bardzo zabawne.
- Zadajesz głupie pytania to głupio odpowiadam. Jedziemy nad jezioro. - Przez chwilę miał okazję napawać się jej zaskoczonym wyrazem twarzy.
- Co?! Odbiło ci? Jest środek nocy. - Była wściekła.
- Po pierwsze jestem abolutnie zdrowy na umyśle, a po drugie nie środek nocy tylko dziesiąta.
- Ale jak wrócimy to będzie środek nocy.
- Marudzisz. - Stanął pod drzewem. Wokoło rozciągał się widok na plaże i jezioro, niedaleko nawet było widać molo.
- Musimy pogadać... - Zapalił na trwałe światło w samochodzie i usmiechnął się.
- I dlatego musiałeś mnie wywieść z miasta? - Jakby tego nie słysząc, Drake kontynuował swoja wypowiedź.
- ... o nas.
- O czym?
Tłumaczył jej jak małemu dziecku.
- Musimy pogadać o nas. Wszyscy w szkole uważają nas za parę.
- I musimy nią zostać, bo inni tego chca?
- Cicho kobieto, jesteś strasznie nerwowa. Nie dlatego, ze oni tego chcą tylko dlatego, że ja tego chce, jasne? - Cass przygryzła wargę w ten szalenie seksowny sposób, który zawsze go podniecał.
- I mam się dostosować?
- Nie, na razie pytam. Później nie będe już tak wyrozumiały...
- I co wtedy?
- Zgwałcę i porzucę cie w lesie zgodnie z moją reputacją. - Zdołał ją rozśmieszyć.
- Dlaczego chcesz, żebym była twoją dziewczyną? Jestem taka...
- Piękna, porywcza, niekiedy stalowo zimna i diabelnie seksowna? To chciałaś powiedzieć? - Jej twarz pokryła się szkarłatem
- Nie bardzo, raczej nudna... i w ogóle... - Czy on powiedział, że jest seksowna, gdzie on ma oczy?
- Aha...Wychodzimy.
- Co!? Ale tam jest zimno i mokro. - Jego już nie było, otworzył drzwi od jej strony i bezceremonialnie zarzucił ją sobie na ramię.
- Czy ty zawsze musisz się tak zachowywać?
- Jak?
- Jak neandertalczyk, puśc mnie!!!- Zaczęła się rzucać i wierzgać nogami.
- Proszę bardzo. - Wrzucił ją prosto do wody. - Otrzeźwiałaś? Takie pytanie, czy ty, w ogóle, masz lustro kobieto? Jeśli masz, to powinnaś do niego czasami zajrzeć. - W czasie gdy on wypowiadął swój monolog, Cass zdążyła się wygrzebać z wody i stanąć naprzeciw niego z buntowniczą miną. Wyglądało to odrobinę zabawnie biorąc pod uwagę to, że sięgała mu zaledwie do brody mimo jej 1,77m.
- Mam lustro, przecież widziałeś mój pokój... - Nie było dane jej dokończyć, ponieważ Drake zaczął ją całować. Oderwała się od niego i spojrzała na niego zaskoczona. - Ty mówiłeś poważnie o tym chodzeniu ze sobą?
- Jak najpoważniej. Mam dość bycia zabawką do łóżka znudzonych panienek z towarzystwa, a wiem, że jesteś jedyną osobą, z którą mógłbym się związać tak na stałe. - Patrzył na nią z nadzieją i uczuciem, którego nie potrafiła nazwać.
- Możemy spróbować, ale nie licz na zbyt dużo. Nigdy nie miałam chłopaka i nie mam zielonego pojęcia, co się w tedy robi. - Wyglądała na zażenowaną. - Ja się nawet nigdy nie całowałam! - Powiedziała z paniką w głosie.
- A to przed chwilą? Uwierz mi na słowo, masz naturalny talent. - Wredny uśmieszek wypłynął na jego usta.
- A... no fakt. - Po raz kolejny oblała się teatralnym różem.
- Jak chcesz możemy spróbować jeszcze raz... - O ile to było możliwe to jego uśmiech stał się jeszcze bardziej wredny.
- Jesteśmy parą od kilku minut, a ja już mam cię dość, wiesz? - Drake potargał sobie włosy, patrząc na nią z zamyśleniem. Potem spokojnie, żeby jej nie wystraszyć przyciągnął ją do siebie i zaczął całować. Gdy w końcu się od niej oderwał, zapytał.
- Teraz już zapamiętasz? - Cass oddychała niespokojnie i urywanie, ale skinęła głową.
- Chcę jeszcze. - Drake uśmiechnął się i rozpoczął swoją "naukę", w wyniku czego do domu Cass wróciła o 3 nad ranem. Zasnęła z błogi uśmiechem na twarzy i oczywiście nie nauczyła się już na klasówkę, ale nie to chodziło jej po głowie, gdy spała.
Odcinek 7
- Jesteśmy. - Od kiedy byli parą Drake jeżdził po nią gdy tylko skończyła zajęcia dodatkowe. Było koło 17 i najchętniej zabrałby ją jeszcze gdzieś, ale się nie zgodziła.
- Jak codziennie o tej porze. - Cass uśmiechnęła się i odpięła pas. Drake jeździł jak wariat i za nic nie dało mu się tego wykorzenić, więc dla bezpieczeństwa zawsze zapinała pasy.
- Mogę wejść? - zadawał to pytanie od dwóch tygodni i zawsze, z jednakowym zdziwieniem przyjmował odmowę. Wiedział, że jeśli jej rodzice dowiedzą się, że Cass ma chłopaka to będą chcieli go poznać i to nie tylko jego, ale również jego rodzinę, a to nie był zbyt dobry pomysł.
- Możesz. - Spojrzała na jego zszokowaną minę i roześmiała się wesoło.
- Żarty sobie stroisz? To nie jest zabawne.
- Jest, gdybyś widział swoją minę. - Nadal nie mogła powstrzymać chichotu, ale powoli się uspokajała. Drake rzucił jej złe spojrzenie. - Ale naprawde możesz wejść. - Już spokojna uśmiechneła się i dodała - Rodzice wyjechali na karaiby czy gdzies tam na rocznice ślubu, ale jeśli nie chcesz to... - Otworzyła drzwiczki i była już jedną nogą na chodniku, gdy usłyszała trzaśniecie drzwi po drugiej stronie i wysiadła uśmiechając się sama do siebie.
- Czemu nie powiedziałaś, że wyjeżdżają? - Drake miał głowę pełną planów dotyczących wykorzystania nieobecności jej rodziców, a wszystkie wiązały się sypialnią na górze. Niestety Cass nie czytała w jego myślach, a nawet jeśliby miała takie zdolności to by nic z tego nie wyszło, bo by po prostu go nie wpuściła, jak sądził. Zaprowadziłą go do kchni i rzuciła torbę z pracami domowymi na blat stołu.
- Jesteś głodny? - Otworzyła lodówkę i schyliła się po sałatę, która leżała na najniższej półce.
- Yhym... - Ale to nie miało nic wspólnego z jedzeniem. - A co masz?
- A co chcesz? Podobno robię świetne spaghetti. - Zareklamowała się i wyciągnęła z szafki ciastka.
- Ty gotujesz?! - Mogłaby wreszcie usiąść na tyłku w jednym miejscu zamiast ciągle się schylać albo sprawiać, że jej koszulka podjeżdża do góry, miałby przynajmniej możliwość normalnego myślenia.
- Yhym, ale to tajmnica. Rodzice by się wściekli, gdyby wiedzieli, że wolę gotować i grać na pianinie niż robić to wszystko na co mnie zapisali. - Pokręciła głową z zażenowaniem. - To chcesz to spaghetti?
- Nie jestem głodny. - Rozejrzał się po pomieszczeniu, jak wszystkie kuchnia była urządzona jak z katalogu.
- Jak chcesz... - Wzruszyła ramionami i oblizała łyżeczkę, którą jadła Nutellę, Drake już się przyzwyczaił, że Cass ma bzika na punkcie czekolady, więc by się nie czepiał, gdyby nie to, że wszystko w jej obecności kojarzyło mu się z jednym.
- Nie jedz tego, bo przytyjesz. - Uśmiechnął się złośliwie.
- Sugerujesz, że jestem gruba? - Odłozyła wszystko co miała w rękach i popukała go palcem w klatkę piersiową.
- Nie, skąd... - Jego usmiech stał się jeszcze bardziej wredny. Cass zmrużyła oczy i wyszła z kuchni, krzycząc.
- Czakaj na mnie za domem. - "O co jej może chodzić?" Wyszedł przez przeszklone drzwi i o mało nie wpadł do basenu. "Nie wiem co ona kombinuje, ale może być ciekawie"
Cass zastanawiała się czy nie dała się przypadkiem sprowokować. Od kiedy tylko sie znali Drake ją prowokował do robienia rzeczy, których z własnej inicjatywy nigdy by nie zrobiła. Tak jak teraz, nie miała pojęcia dlaczego włożyła to fioletowe bikini i kazała mu czekać koło basenu."Chyba mam coś z głową" Spojrzała w lustro i stwierdziła, że jest jeszcze szczuplejsza niż wcześniej. " A ten się czepia czekolady" Przy jej treningach na balecie jest niemożliwe, żeby przytyła choćby o gram. " No dobra, raz kozie wrotki". Wyszła na zewnątrz i poszukała go wzrokiem, siedział na lażaku i przeglądał jakieś pismo, pewnie niechcący zostawione przez jej ojca. Podeszła najciszej jak umiała i uklękła na lezaku tuż za nim.
- Hej, co robisz? - Odwrócił się i nic nie odpowiedział, bo go z lekka przytkało. Jego spojrzenie suneło wzłuż jej ciała i zaczął się zastanawiać czy nie jest świętym skoro tak długo wytrzymał, nie próbując spełnić wszystkich swoich fantazji dotyczących tej drobnej osóbki. - O co chodzi? - Zarumieniła się, kiedy zauważyła jego spojrzenie. Chyba powinna była to bardziej przemyśleć.
- O nic. - Przełknął ślinę i spróbował się skoncentrować na jej twarzy.
- Chciałam ci pokazać, że od czekolady się nie tyje, a przynajmniej ja i...- Musiała przerwać, bo nagle zaczął ją całować z taką pasją, że nie mogła złapać tchu.
- Chcę sie z tobą kochać. - Wyszeptał prosto w jej usta.
- Ale ja... nie umiem... - To było chyba najdziwniejsza wymówka jaką mogła wymyślić.
- Domyślam się, zaufaj mi. - Spojrzała mu w oczy i skinęła głową. Pociągnęła go w stronę swojego pokoju...
Odcinek 8
- Jesteś pewien? - Cass leżała wtulona w Drake'a i zastanawiała sie nad wieloma sprawami jednocześnie, ale jedna wybijała się ponad wszystkie.
- Jestem. Jedziemy jutro do mojej mamy, chce, żebyś ja poznała. - Cass była niesamowita, we wszystkim, więc nie był zaskoczony, gdy tak szybko uczyła się wszystkiego co jej pokazał. To była najlepsza noc w jego życiu i uznał, że tak musi być już zawsze, a to oznaczało, że jej rodzice muszą go poznać. Jeśli go nie zaakceptują, to trudno, Cass go kocha i to jest najważniejsze. Tak po prawdzie to nigdy tego nie powiedziała, ale widział to w jej oczach. - Kocham cię, wiesz? - Cass podniosła głowę i uśmiechnęła sie.
- To dobrze, bo inaczej bym cię zabiła po tym wszystkich. - Parsknąl śmiechem.
- Byłoby ci żal. - Uśmiechnął się drapieżnie i zmienił pozycje w taki sposób, ze teraz leżał dokładnie na niej.
- Czego, jeśli można wiedzieć? - "Zaczynam grać w tą samą grę co on"
-Hmmm, pomyślmy. Tego...- Przejechał wierzchem dłoni po jej obojczyku. - I tego... - Naznaczył tą samą drogę pocałunkami. - I...
- Przestań, mieliśmy spać. - Czuła, że może sie to skończyć tak samo jak trzy wczśniejsze razy gdy zaczynali tą zabawę.
- Nie dasz się bawić. - Zrobił minę zawiedzinego chłopca, który nie dostał lizaka.
- Fajna zabawa... - Musiała zaczerpnąć oddechu, bo zabawa przestawała być tak niewinna jak jeszcze zdawał się jeszcze przed chwilą.
- A co? Coś się nie podoba? - Jego wyrażający samozadowolenie uśmiech był nie do zniesienia.
- A czy ja coś takiego powiedziałam? - Przyciągnęła go do siebie i zaczeła całować. - Ale mimo wszystko powinniśmy iść spać. - Zwineła się jak kot i położyła głowę ne jego klatce piersiowej jakby był poduszką i udwała głęboki sen. Drake potrzasnął tylko głową i przez głowę przleciła mu myśl, że i tak ma jeszcze cały weekend zanim jej rodzice sie nie zjawią, więc ma szerokie pole do popisu.
...
- A jeśli mnie nie polubi? - Cass gryzła się tą wizytą już od samego rana. Przebrała się już chyba z 5 razy i nadal nie mogła się zdecydować. Drake najspokojniej w świecie siędział w kuchni i pochłaniał jedną kanapkę za drugą dla zabicia czasu.
- Cass spokojnie, przeciez cie nie zje. - W końcu złapał ją za rękę i posadził sobie na kolanach. - Możesz się ubrać w cokolwiek chcesz, moja mama nie zwraca uwagi na takie rzeczy. - Cass przygryzła wargę ze zdenerwowania.
- Jesteś pewien? - Sama nie wiedziała, dlaczego w jego obecności musiała sie co chwilę czegoś upewiać. Nigdy jeszcze nie była z nikim w tak bliskim związku emocjonalnym i chyba chciała wiedzieć czy nie robi czegoś źle.
- Jestem pewien. Ta niebieska sukienka, która miałaś przed chwilą chyba będzie pasować. - Uśmiechnęła się do niego uszczęśliwiona i pocałowała tak, że obojgu zakręciło się w glowie. Zeskoczyła z jego kolan i pobiegła się przebrać.
- Możemy jechać. - Wbiegła do kuchni z tym oświadczeniem na ustach jakieś 10 minut później, gdy Drake zbierał się właśnie żeby ją pospieszyć.
- No nareszcie. - Stwierdził, za co dostał kuksańca w bok. - Przecież nic nie mówię. - Podniósł ręce w geście obrony.
W 15 minut później byli już na miejscu.
- A wszyscy mówią, że mieszkasz w tym samochodzie. - Uśmiechnęła się, starając się pokryć zdenerwowanie. Drake zaparkował pod zwyczajnym, jednorodzinnym domem, schludnym, nie za dużym, ale ślicznym.
- No cóz, gdybyś wierzyła we wszystko, co o mnie mówią, to na pewno by cię tu nie było. - Wysiadł i otworzył jej drzwi. Zanim zdązyli wejśc na ganek, w drzwiach stała już mama Drake'a. Kolejna nie pasująca do jego opinii rzecz, ponieważ po szkole krążyły bajki o tym, że jego matka jest alkoholiczką, względnie ćpunką, a przed Cass stała drobna brunetka o tak samo niebieskich ooczach jak Drake'a. Wyglądała na około 40 lat, ale mogła mieć mniej.
- Dzień dobry, ty pewnie jesteś Cass... Drake dużo o tobie mówił, ale nie chciałam wierzyć, że wreszcie przyprowadzi cię do domu. - Pani domu uśmiechnęła się ciepło do Cass i zaprosiła ich gestem do domu.
- Mamo!
- No co? Nigdy nikogo nie przyprowadzasz, przestałam już wierzyć, że masz jakichkolwiek przyjaciół , a co dopiero dziewczynę. - Cass pokryła się wdzięcznym różem. - Wygląda tak słodko i niewinnie, że aż nie chcę się wierzyć, że jest prawdziwa. - Rumieniec Cass jeszcze się pogłębił, na myśl o tym, że gdyby mama Drake'a wiedziała co to słodko i niewinnie wyglądające dziewczę robiło z jej synem jeszcze kilka godzin temu, to by udławiła się sokiem, który właśnie piła.
- Cieszę sie, że cię poznałam. Zostaniecie na obiedzie, prawda?
- Bardzo chęt...
- Niestety, mamo, musimy iść. - Wszedł jej w słowo Drake i rzucił spojrzenie, mówiące, żeby siedziała cicho.
- Tak? No trudno, odwiedź mnie jeszcze. Czasami jest tu tak pusto. - Mama Drake'a zapatrzyła się w ścianę. - A poza tym mów mi po imieniu, Cassandro, jestem Jennifer. - Cass skinęła głową i wyszła za ciągnącym ją w stronę drzwi Drake'em.
- Dlaczego nie mogliśmy zostać? -"Po co mnie tu zabierał, skoro nie mogliśmy zostać dłużej niz 20 minut"
- Bo tak, wyjaśnie ci wszystko kiedys, obiecuję. - Prowadził ostrożniej niż zwykle, ale jego myśli krążyły gdzieś daleko. Cass nic z tego nie zrozumiała, ale wolała poczekać i nie naciskać, przecież obiecał, że jej powie.
Jennifer Williams
Odcinek 9
- Jadę na konkurs!!! - Z tym okrzykiem Cass rzuciła się na szyję Drak'owi, oczywiście na środku ich szkolnego parkingu, co świadkowie od notowali z niemałym zdziwieniem.
- Cass, dusisz mnie... - Natychmiast go puściła i zaczęła przepraszać, co w jej wykonaniu przedstawiało dość ciekawy widok dla gapiów, to znaczy zaczęła opsypywać go pocałunkami. - Czemu, a raczej komu zawdzięczm ten entuzjazm? - Ten dzień zapowiadał się dla niego fatalnie, ale teraz wszystko się zmieniło. Zmieniłoby się nawet wtedy, gdyby Cass nie była w tak dobrym humorze, wystarczało, że na nią spojrzał.
- Przecież mówiłam, że jadę na konkurs. - Uśmiechnęła się szczęśliwa.
- Jaki? - Otworzył jej drzwi od samochodu i usiadł za kierownicą.
- Profesor Dorian mnie zgłosił, powiedział, że jako jego najlepsza uczennica mam duże szanse wygrać. Nazwał mnie swoją najlepszą uczennicą! Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
- Wyobrażam sobie. Masz tyle talentów, że niemożliwe żebyś nie wygrała w jakiejkolwiek dziedzinie. Mam tylko nadzieję, że tymi odkrytymi przeze mnie, z nikim się nie dzielisz. - Uśmiechnął się złośliwie, jak to było w jego zwyczaju, za co oberwał po ramieniu. - Za co? - Zapytał z wyrzutem.
- Za nic, jak nie wiesz za co! - Rzuciła zaczerwieniona Cass.
- Dobra, dobra... Jak chcesz to możemy się gdzieś zatrzymać i udowodnie ci co jest twoim największym talentem. - Prowokacyjny ton jakim to powiedział wywołał jeszcze głębszy rumieniec na twarzy Cass, ale wolała nie skomentować, bo on i tak obróci każde jej słowo na swoją korzyść.
- Jedziemy do mnie. - Uśmiechnął się sam do siebie, słysząc słowa Cass. - Nie ide dzisiaj na zajęcia dodatkowe, po co mi to? Przecież już wybrałam swoje przeznaczenie.
- Czy jako twój chłopak mogę wiedzieć jakie to przeznaczenie? - Kończą szkołe w tym roku, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ich drogi się rozejdą. Miał zamiar zdawać na ekonomię, a Cass...
- Idę do Maryland.
- Co?! - Zahamował gwałtownie, po chwili się zreflektował i stanął na poboczu.
- Idę do Akademii Sztuk Pięknych w Maryland - Skuliła się w fotelu, czekając na reakcję.
- Przecież to 1000 mil stąd. - Patrzył w przestrzeń, jakby się zastanwiał czy dobrze usłyszał.
- Ty przecież też będziesz musiał wyjechać na studia...
- Do Princeton.
- No właśnie. - Odważyła się na niego spojrzeć. - Tak czy tak, będzie nas dzieliła duża odległość. Możemy o tym nie rozmawiać? Jest dopiero początek grudnia, do końca roku szkolnego jeszcze dużo czasu.
- Yhym. - Włączył silnik i ruszył w kierunku jej domu. - To co z tym konkursem? - Wolał się przerzucić na bardziej neutralny temat.
- Jeśli wygram, to dostanę stypendium. - Rozpromieniła się. - Nie jest mi ono potrzebne, o ile rodzice zgodzą się na te studia. - Spochmurniała myśląc, ze nie bedzie łatwo ich przekonać. Rodzice wysyłali ją na te wszystkie artystczne zajęcia, że by nie siedziała w domu, ale cały czas myśleli, że pójdzie na jakiś rozsądny kierunek. Prawo, czy cokolwiek innego "z przyszłością".
- Będą musieli się zgodzić. - "On też" Stanął przed jej domem. Tymczasem Cass zastanawiała się jak poprawić mu humor, który sama, w końcu zepsuła.
- Chcesz wejść? - "Wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych środków."
- Gdzie twoi rodzice? - Nie zapraszała go, jeśli istniało podejrzenie, ze są w domu. I on, i ona byli z tego zadowoleni. On nie był zbyt chętny, żeby ich poznać, jeszcze nie teraz, a Cass uważała, że im później się dowiedzą tym lepiej.
- A jak myślisz? W pracy. To co? - Uśmiechnęła się, a oczach miała psotne iskierki. "A ona mówi, że to tylko ja mam takie myśli"
- A jak myślisz?
Odcinek 10
Pamiętała jego pierwsze "prawdziwe" spojrzenie...
Pamiętała ich pierwszą rozmowę...
Pamiętała jak zarzucił ją sobie na ramię, bo zachowała się jak krnąbne dziecko...
Pamiętała ich pierwszy pocałunek...
Pierwszą noc...
A teraz starała się zapomnieć wyraz jego oczu, mimo, że wiedziała, że przekreśliło wszystkie inne wspomnienia jednym pociągnięciem pióra...
Wiedziała, że pójście na tą imprezę to zły pomysł. Nie, ona czuła, że wydarzy się coś złego, jednak... Przeczucia nigdy jej nie myliły, więc powinna ich słuchać, do diaska!
- Nie możesz odgradzać się od ludzi, Cass. - Drake rozkładał się spokojnie na jej łóżku i od pół godziny starał się ją namówić na wyjście "do ludzi", czyli pójście na imprezę do tej Sylvii Goerge, podczas dy ona próbowała odrabiać lekcje.
- Jak chcesz, to idź i daj mi spokój. - Cass starała się wkomponować w plakat o niehumanitarnym traktowaniu zwierząt wycinek z gazety, który miała jutro oddać na zajęciach ze sztuki.
- Bez ciebie nie idę, a musisz mi uwierzyć, że bez względu na wszystko nie masz wyjścia i idziesz.
I poszła. Jak zwykle nie mogła mu niczego odmówić. Gdyby słuchała swoich przeczuć, teraz nie musiałaby wspominać, bo on nadal byłby przy niej.
Nie wie, co to było. Pigułka gwałtu, może jakiś narkotyk. Pamięta tylko wyraz jego oczu, gdy przyszedł powiedzieć, że ni chce mieć już z nią nic wspólnego. Nie pamiętała nic z tej nocy. Drake wyrzucił jej w twarz, że widział wszystko, a ona nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.
Teraz siedzi na swoim łóżku i myśli. Zastanawia się kto, aż tak bardzo jej nienawidzi, że posunął się do czegoś takiego i nie znajduję rozwiązania.
Widzi fakty:
Ktoś pozbawił ją własnej woli na jedną noc.
Nie pamięta kto, widzi zamazane kontury twarzy i czuje strach, że mimo prób nie może się poruszyć. (Czuje to intuicyjnie, bo przecież nie pamięta.)
Ale najbardziej boli to, że ON ją zostawił. Nie wysłuchał, nie próbował nawet dojść do tego co się wtedy stało.
Została zgwałcona i nie ma nikogo kto mógłby jej pomóc.
Jej życie zawaliło się ja domek z kart, a ktoś kto wypełniał jej cały świat, teraz... Teraz stara się pobudować nowe fundamenty.
Odcinek 11
Kolejna nieprzespana noc, podczas której starała się przypomnieć sobie... cokolwiek z tamtej nocy. Po raz kolejny bezskutecznie. Na szczęście dostała szansę i nie zamierzała jej zmarnować. To stypendium było jej wybawieniem, jak zarówno przekleństwem. Wczoraj straciła rodziców. Ich wczorajsza reakcja na jej wyjazd była godna podziwu ze strony psychologów, pomyślała z goryczą. Jej życie zawaliło się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Najpierw Drake, a teraz rodzice... Co ona takiego robi, że wszystko co jest z nią związane tak szybko się zawala?
Cass wstała z parkowej ławki, na której spędziła ostatnią godzinę i ruszyła w stronę domu prof.Doriana. Ostatnia przygotowująca do egzaminu lekcja, a ona czuła się jakby za chwilę miała się rozkleić. Jej życie to ostatnio seria porażek, tylko grając na pianinie zdobyła coś wartościowego. To stypendium. Nacisnęła przycisk dzwonka i otarła ślady wcześniejszych łez. Drzwi otworzyły się z rozmachem.
- Aaa... - Spojrzał na nią z zaskoczeniem. - Aaa... to ty. Tak, tak, wejdź. - Jak zwykle roztargniony prof. Dorian zaprowadził ją do "sali prób", jak żartobliwie nazywali jego salon. Zajęła miejsce przy pianinie, wiedząc dokładnie, że właśnie tego oczekuje jej opiekun muzyczny.
- Dzisiaj zagramy Mozarta. To znaczy ty zagrasz, a ja będę słuchał. - Podał jej poplamione kawą kartki i usiadł w fotelu. Cass rozłożyła partytury we właściwej kolejności. Uśmiechnęła się w duchu, prof. Dorian był niepoprawnym bałaganiarzem i ciągle coś gdzieś zostawiał, ale do tego był wielkim artystą i nie chciałaby za nauczyciela nikogo innego. Grając, pomyślała chwilę o Drake'u, który nie opuszczał jej myśli na dłużej niż 5 minut, co i tak uznawała za postęp i nuty zaczęły jej się rozmazywać, a palce nieudolnie przesuwały się po klawiszach, wywołując raniącą uszy kakofonie pomieszanych dźwięków. Cass poczuła jak ktoś chwyta ją za dłonie i odciąga od pianina.
- Dziewczyno, co się z tobą dzieje? Wiem, że potrafiłabyś to zagrać z zamkniętymi oczami - Prof. Dorian pociągnął ją w górę i potrząsnął delikatnie, chwilę później szlochała spazmatycznie wtulona w jego marynarkę, a on gładził ją po głowie starając ją uspokoić.
- Moje życie się wali... - Powiedziała już na wpół uspokojona. -Rodzice się mnie wyrzekli uznając, że nie po to mnie wychowywali przez tyle lat, żebym teraz została podrzędnym grajkiem. - Uśmiechnęła się przez łzy, doskonale zdając sobie sprawę, że to najmniej ważny powód.
- Chcesz zrezygnować ze stypendium? - Michael patrzyła na swoją najlepszą uczennicę z żalem. Miał zostać jej opiekunem na tym stypendium, jeździć z nią po świecie i kierować do najlepszych muzyków, którzy mieli jej pomóc, złożył już wymówienie w szkole... Ale najważniejsze jest to czego ona chce...
- Nie! Ja muszę stąd wyjechać! - Widocznie zaskoczyła go gwałtowność jej tonu. Widząc jego pytający wzrok zaczęła opowieść. - Muszę stąd wyjechać, bo...
...
Drake siedział nad jeziorem, paląc kolejnego papierosa i przeklinając swoją głupotę. W każdym miejscu znajdował wspomnienia związane z Nią i czekał... Czekał na to, aż ją znienawidzi, jednak nachodziła go fala uczuć nie mająca nic wspólnego z nienawiścią. Katował się wspomnieniami jak głupi i nadal nie mógł wywołać w sobie tego uczucia. Wywróciła jego życie to góry nogami, skrzywdziła go, ale gdy dzisiaj usłyszał, że termin jej wyjazdu na stypendium wypadał jutrzejszy dzień poczuł rozpacz. Jak on chciałby cofnąć czas, do momentu, gdy zaproponował jej wyjście na tą imprezę...
Odcinek 12
Ostatni dzień w szkole... Cass westchnęła, stypendyści mieli zjawić sie najpóźniej jutro na ogólnym zgromadzeniu w Sydney, więc jeszcze dziś miała wsiąść do samolotu i szukać swojej nowej drogi. Czy żałowała? Nie... Chyba nie, jej życie legło w gruzach i wszelki sposoby, których łapała się, by pozbierać kawałki siebie, nie dały rezultatów. Wiedziała, że to co robi to ucieczka. Wiedziała, że powinna z nim porozmawiać przed wyjazdem. Wiedziała, że przez to co robi straci rodzinę. Tyle rzeczy powinna zrobić, ale nie miała już siły... Po raz ostatni wysiadła z limuzyny, niosąc torbę pełną dokumentów do wypełnienia, które były potrzebne jej do opuszczenia szkoły w połowie roku szkolnego. Gabinet dyrektora wypełniały trofea zgromadzone przez te wszystkie lata od założenia szkoły. Większość zdobyta w dyscyplinach sportowych, reszta- za osiągnięcia naukowe, stała porozkładana w kątach gablot. Dyrektor był zasuszonym, ale krzepkim staruszkiem, który aktualnie starał się znaleźć, jakiś powód, żeby jedna z jego najlepszych uczennic klas maturalnych, została w szkole, jednak nie miał jej nic do zaoferowania.
- Dziewczyno, jesteś pewna, ze chcesz przerwać teraz naukę? - Cass tylko skinęła stanowczo głową.
- Będę uczyła się w trasie, ale egzaminy chciałabym zdawać tutaj. Jeśli pan wyrazi na to zgodę, sir. - Pióro dyrektora zawisło w połowie drogi, gdy starał się znaleźć jakikolwiek argument w walce z tą dziewczyną. Widocznie nie znalazł żadnego, bo po chwili złożył podpis na ostatnim z dokumentów.
- Oczywiście, że powinnaś zdawać egzaminy w naszej szkole. - I wcale nie chodziło mu o to, że podwyży średnią.
- Dziękuje, sir. Do widzenia. - Dodała wychodząc.
Trafiła na pełen ludzi korytarz. Czekało ją ostatnie, chyba najtrudniejsze zadanie. Musiała zabrać swoje rzeczy z szafki, zrywając tym samym ostatnie więzy łączące ją z tym miastem, szkołą... Drake'iem. Wolnym krokiem przemierzyła odległość dzielącą ją od szafki, wpisała szyfr, starając się powstrzymać histeryczny śmiech, bo szyfrem była data urodzenia Drake'a. Powoli wyjmowała swoje rzeczy, układając je metodycznie w torbie. Lusterko, podręcznik od francuskiego, pędzle, partytury, przy zdjęciu przedstawiającym ją i Drake'a, ręka zaczęła jej się trząść, jednak dokończyła pakowanie zabierając szkicownik i zapasowe klucze. Gdy zamykała szafkę jej spojrzenie spoczęło na najmniej pożądanej osobie. Drake wpatrywał się w nią intensywnie, a ona starała się wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Ich wymiana spojrzeń trwała nie dłużej niż sekundę, rozległ się dzwonek oznajmiający czas lekcji, a Cass skierowała się do wyjścia. Przed szkołą stała jej limuzyna, w której znajdowały się już wszystkie bagaże. Jej samolot odlatywał za dwie godziny...
- Javier, jedźmy już. - Powiedziała ocierając łzę.
...
"Cholera, ona wygląda jak duch." To była pierwsza myśl Drake'a po przerwaniu przez Cass ich kontaktu wzrokowego. Spoglądał na oddalającą się sylwetkę byłej dziewczyny i miała ochotę pobiec za nią, i o wszystkim zapomnieć, jednak duma kazała zostać mu na miejscu. Na miejscu, oznaczało opieranie się o jego szafkę znajdującą się niedaleko toalety dziewczyn, z której teraz, gdy ucichł już prawie cały korytarz, dało usłyszeć się rozmowę kilku dziewczyn.
- Pozbyłam się tej muzykantki, wreszcie. Nawet nie wiecie, ile musiałam się namęczyć, żeby mi zapłaciła za tamtą lekcję, ale dostała za swoje. - Sylvia jak zawsze musiała być na pierwszym planie i jej głos wybijał się wśród chichotów jej przyjaciółeczek.
- Chyba nie mówisz, że to twoja sprawka? - Głos należał niewątpliwie do jednej z młodszych dziewczyn.
- Oczywiście. - Odpowiedział ze źle skrywaną dumą, Sylvia. - Nikt nie będzie mnie bezkarnie upokarzał. Wystarczyło jej dosypać kilka tabletek do drinka i poczekać na skutki. Najtrudniej było namówić Matt'a, żeby ją pocałował. Nie dziwię się w końcu jeśli chodzi się ze mną, to nie można mieć ochoty na nikogo innego, ale wracając do meritum, Williams zobaczył to co miał zobaczyć i reszta sama się potoczyła.
- Matt nie chciał się zabawić? W końcu ona nie jest taka najgorsza... - Wulgarny tonem głos należał do Victorii, wiedziała coś nie coś o chłopaku przyjaciółki.
- Nie żartuj, nie tknąłby jej gdybym mu nie kazała, przecież... - Reszty Drake nie usłyszał, bo biegł w stronę parkingu, starając się zlokalizować swój samochód.
Odcinek 13 END
Kiedy skończył 7 lat jego największym marzeniem było dostać rower. Nie, nie taki zwykły wypatrzył go w sklepie i z nadzieją wyczekiwał gwiazdki. Dostał rower, ale nie TEN. Kiedy skończył jedenaście miał już bardziej ambitne marzenie, chciał zostać najlepszym uczniem w klasie. Dla mamy. Udało się, więc wynik na ten czas plasuję się 1:1, gdy skończył 15 chciał odnaleźć ojca. Udało się, jednak nie miał odwagi podejść do faceta, który zamiast okazać się marginesem społecznym, był najnormalniejszym ( o ile to możliwe) właścicielem firmy, która rozrastała się w szybkim tempie. Miał wszystko, więc nie dostał syna, jako karę. Teraz wynik wskazywał 2:2, a on nie miał zamiaru doprowadzić do wyniku oznaczającego jego klęskę, bo teraz jego największym marzeniem było złapanie Cass na lotnisku i nie dopuszczenie do tego by wyjechała.
- Przepraszam czy samolot do Sydney już odleciał? - Zdyszany dobiegł do kontuaru recepcji.
- Nie, ale...- Drake nie zdążył usłyszeć dalszej części wypowiedzi recepcjonistki, z której wynikało, że do odlotu zostało 5 minut.
- Cass! - Trudno było nie zauważyć dziewczyny, która wybijała się figurą i wzrostem modelki.
Cass prze pierwsza sekundę myślała, że się przesłyszała, jednak gdy się odwróciła napotkała spojrzenie tych niebieskich oczu i czas stanął w miejscu. Zamarła i mogła jedynie patrzeć jak Drake podbiega do niej cały czas patrząc jej w oczy zaczyna coś nieskładnie tłumaczyć.
- Usłyszałem rozmowę Sylvii i jej przyjaciółek... Przepraszam, że nawet nie chciałem słuchać tego co miałaś do powiedzenia...
- Tak? - Odzyskała głos, ale nadal nie wiedziała jaki zrobić z niego użytek.
- Nikt cię nie tknął na tej imprezie...
- Tak? - Tym razem to "tak" było słabsze i nagle zakręciło jej się w głowie.
- ... a ja byłem taki głupi... Cass? Dobrze się czujesz? - Złapał ją w ostatnim momencie, gdy przytłoczona nadmiarem emocji osuwała się na ziemię.
- Spokojnie, nic się nie stało. - Drake wziął ją na ręce i odgonił gapiów. - No kwiatuszku, musimy porozmawiać. - Wyszeptał prosto w jej włosy wynosząc ją z lotniska, jednocześnie zdając sobie sprawę, że Cass go zabiję, gdy tylko się obudzi.
Zaparkował samochód dokładnie w tym samym miejscu, w którym zaproponował jej związek. W punkcie wyjścia pomyślał z ironią, w tym samym momencie Cass zaczęła się budzić. Otworzyła oczy i pierwsze co ujrzała, to była twarz Drake'a, z którą wróciły wszystkie wspomnienia z lotniska. Instynktownie czuła, że znajduję się w innym miejscu niż powinna.
- Gdzie jesteśmy? - Zapytała wyczuwając zapach deszczu.
- Nad jeziorem. Słyszałaś co powiedziałem? Nikt cię nie tknął, wyobrażam sobie co musiałaś wtedy czuć, ale...
- Nic nie wiesz. - Przerwała mu spokojnie. - Nie masz zielonego pojęcia...
- Może i dlatego tak strasznie mi przykro, że jestem takim kompletnym idiotą. - Zapalił papierosa, starając się uspokoić. - Jednak...
- Nie masz nic na swoje usprawiedliwienie. - Wysiadła z samochodu i oparła się o maskę, oddychając naładowanym ozonem powietrzem.
- Nie mam - Stanął obok niej i spojrzał w ten sam punkt co ona.
- Nie masz pojęcia jak się czułam, myśląc, że ktoś mnie uśpił i... zrobił mi krzywdę. - Słowo "gwałt" nie chciało jej przejść przez gardło, mimo, że teraz wiedziała, że to jej nie spotkało.
- Powtarzam: nie mam pojęcia, ale chcę to naprawić. - Starał się złapać jej spojrzenie.
- Mój samolot odleciał, prawda? - Zapytała unikając jego wzroku.
- Odleciał. - Uciekała mu, widział to, jednak nie mógł nic na to poradzić.
- Wiesz kiedy jest następny?
- Nie, ale nie rób tego. - Zaczynała ogarniać go rozpacz, nie powinna tak zareagować, prawda?
- Dlaczego mnie zabrałeś? - Spojrzała na niego z wyczekiwaniem, a on chyba wiedział co odpowiedzieć.
- Bo cię kocham i nie mogę sobie wybaczyć, że cię nie wysłuchałem, bo nie mógłbym znieść, gdybyś wyjechała... - Stanęła na palcach i zamknęła mu usta pocałunkiem.
- Wybaczam ci, ponieważ cię kocham. Ale... - Chwilowa radość ustąpiła niepokojowi. - Ale jeszcze raz zrobisz mi coś takiego, to nic cię nie uratuje. - Uśmiechnął się i zaczął ją całować. - Stój, jeszcze coś: Nie chodzimy na żadne imprezy to twoich byłych znajomych.
- Yhm. - Wrócił do przyjemniejszej części tej rozmowy.
- Chwila, moje stypendium...
- Błagam, nie mów, że chcesz wyjechać...- I zapadła taka niezręczna cisza.*
- Nie wiem, powinnam... - Spojrzała na niego z uśmiechem widać było, że kręci. - Nie, nie chcę, ale muszę. Michael wymówił pracę, żeby zostać moim opiekunem.
- Chodzi ci o prof. Doriana? Spotkałem go, gdy cię wynosiłem. Powiedział, że odeśle twoje bagaże i wsiał do samolotu.
- Aha, w takim razie, chyba nie chce mnie widzieć...
- Chyba... - Pociągnął ją do samochodu i przytulił.
Chyba będą szczęśliwi, jak sądzicie?
Dalsze losy w telenoweli "Sleeping with ghosts
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eternamente dnia 10:00 :52 , 25 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 12:54 :13 , 25 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
a czy ja mogłabym prosić o przesłanie to na maila
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika Płeć:
|
|
Wysłany: 13:01 :41 , 25 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
ja tez poprosze na [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 13:03 :02 , 25 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wysłane
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 13:11 :44 , 25 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
dzięki Ci dobra kobieto że dbasz o mój wzrok
jak tylko przeczytam postaram sie coś napisać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika Płeć:
|
|
Wysłany: 17:01 :49 , 25 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
dzieeeekuje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:12 :14 , 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Pierwsze co muszę zrobić to przeprosić za to, że obiecałam napisać a nie zrobiłam tego. PRZEPRASZAM Moja główka ostatnio szwankuje i nie działa tak jak trzeba więc musisz jej wybaczyć
Tak na wstępie od razu mówię że zupełnie nie rozumiem dlaczego tak nalegasz na ten kom. Wiem że obiecałam ale nie wiem czy tu coś ciekawego napiszę oprócz tego że to było GENIALNE
Druknęłam sobie twoje opko i kurcze cudem wydrukowało mi ostatnią stronę, bo się tusz skończył Już mnie za to zjechali w domu ale co tam. Dla przeczytania bardzo się opłacało
Widać że z odcinka na odcinek się rozkręcałaś, rozwijałaś. Muszę powiedzieć, a raczej napisać, że ta historia bardzo mnie zaintrygowała. Patrząc na Cass- dziewczynę z dobrego domu i Drake'a- jego to chyba nie trzeba opisywać (jego imię do niego rewelacyjnie pasuje i wszystko wyjaśnia) to samo siebie wzajemnie wyklucza A jednak!!! I tu się właśnie rozkręca historia Najlepsze momenty to jak Drake zarzuca sobie Cass na plecy Niby taki brutalny a taki (muszę to napisać) słodki Ale dla mnie najlepsze dwa momenty to odcinek 6 jak Drake zaciągnął Cass do lasu i oczywiście odcinek ostatni na lotnisku- do niego koniecznie muszę jeszcze wrócić.
Zadziwiające jak dwie tak różne od siebie osoby łączy coś tak niewiarygodnego. Mogłoby się wydawać że Drake rządzi w tym związku ale jak bym tak napisała to byłaby ściema Cass też potrafi pokazać pazurki. Niby taka niewinna a co się pod tym kryje???
No tak miałam jeszcze wrócić do odc. 13. Po pierwsze był stanowczo za krótki ( i tu właśnie jest ten moment mojej pierwszej i ostatniej negatywnej krytyki ).
Dobrze że Drake się w porę obudził, bo nie wiem co by było jakby nie zdążył na ten samolot. No ale widać że o wszystkim pomyślałaś trzymając do samego końca w niepewności. Muszę przytoczyć tu fragment kiedy Cass pokazuje swoje pazurki "Wybaczam ci, ponieważ cię kocham. Ale...-chwilowa radość ustąpiła niepokojowi.- Ale jeszcze raz zrobisz mi coś takiego, to nic cię nie uratuje".
No i tak na koniec jeszcze dopiszę że druga część zcięła mnie z nóg!!! Za nic nie mogę rozkminić jak Drake i Cass z pierwszej części oraz Drake i Cass z drugiej części to ta sama para!!! Właśnie dlatego (przy okazji tylko) przypominam że chciałabym tam kolejny odcinek ( wiem że już dodałaś, ale życzę weny na kolejny ).
To tyle chyba. Jednak nie! Dziękuję że miałam przyjemność przeczytać to cudo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 19:34 :52 , 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Długość mnie powaliła, opinia też, zbyt pozytywna. To jest ta sama para, ale oni już nie sa tacy sami, nie mogą być, minęło 10 lat, niemożliwe, żeby nic się nie zmienili. Dorośli, doświadczenie ich ukształtowało.
Dziękuje za komentarz, a nalegałam? Bo jestem wredną istotą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:37 :30 , 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
No wybacz ale chyba lepiej wiem czy ta opinia jest wystarczająco pozytywna
Wcale nie uważam że przesadziłam Powinnaś się cieszyć a nie narzekasz
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Candysia dnia 19:37 :54 , 10 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 19:38 :24 , 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Nie narzekam, ale uważam, że ja bym tak nie potrafiła
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:44 :37 , 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
No i co ci się nie podoba???
Za długie??? Za krótkie???
Wiem że moja opinia to słabizna ale się starałam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 19:52 :27 , 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Ja bym nie potrafiła napisać tak długiego komentarza, a twoja opinia to cudeńko, już nie marudzę, bo się czepiasz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 21:11 :34 , 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
No dobra dobra już tak nie słodź Należał ci się taki kom
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel Płeć:
|
|
Wysłany: 13:47 :49 , 04 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
aj bosko się to zakończyło :8
zabieram się za dalszą część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|