|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 21:43 :43 , 02 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki dziewczynki
Kolejne jutro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 12:13 :16 , 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Odcinek 33
Następnego dnia tuż przed południem, zgodnie z obietnicą, Oliver pojawił się w sali Carlosa w towarzystwie dwóch pielęgniarek, które miały mu pomóc ściągnąć opatrunek. Gdy Angie zobaczyła lekarza wchodzącego do sali jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Wiedziała, że nie ma już odwrotu, że za chwilę wszystko stanie się jasne...No właśnie jasne...Czy rzeczywiście jej ukochany będzie mógł zobaczyć coś więcej niż ciemność ? Całym sercem wierzyła, że tak. Przecież musi być dobrze...Carlos nie może cierpieć przez drania, który nawet sam nie potrafi stanąć z wrogiem twarzą w twarz.
W momencie gdy doktor przystąpił do odwijana z oczu bruneta bandaży w całej sali panowała nieznośna cisza. Nawet oddechy obecnych w niej osób było ledwo słyszalne. Czerwonowłosa przez cały czas mocno ściskała dłoń chłopaka, chcąc dodać mu choć odrobinę otuchy.
- Dobrze...Teraz pomału zacznę odsuwać bandaż...Tylko nie otwieraj na razie oczu...Wiem, że to trudne, ale dasz sobie rade chłopcze - mówił spokojnie Oliver i tak jak powiedział, całkowicie zdjął z oczu bruneta opatrunek. Angie ze łzami w oczach patrzyła na ukochanego, który o dziwo był spokojny i cierpliwy. Jego powieki nawet nie drgnęły, gdy doktor ściągnął bandaż.
- Proszę ściemnić światło - zwrócił się do jednej z pielęgniarek - Carlos...Teraz delikatnie, bez pośpiechu spróbuj otworzyć oczy...Nie śpiesz się, zrób to pomału - tłumaczył uważnie obserwując to co robi chłopak. Lozano zgodnie z polecaniami lekarza ostrożnie zaczął podnosić powieki. Jednak gdy minimalnie otworzył oczy, od razu je zamknął, a jego twarz skrzywiła się w grymasie.
- Razi - oświadczył, a Oliver razem z Angie zaczęli się śmiać.
- Kochanie... - wyszeptała wzruszona - To znaczy, że widzisz...Udało się ! - oświadczyła radośnie przykładając do jego oczu dłoń. Pod wpływem dotyku ukochanej, Carlos ponownie spróbował otworzyć oczy i tym razem mu się to udało. Niepewnie zaczął rozglądać się po sali, a gdy jego wzrok natrafił na zamazaną postać czerwonowłosej dziewczyny uśmiechnął się.
- Skarbie jesteś jakaś niewyraźna - zaśmiał się chwytając jej dłoń.
- Nie martw się...Przez kilka dni będziesz widział wszystko jak za mgłą i światło będzie Cie raziło bardziej niż zwykle...Ale to minie - wyjaśnił Oliver - A teraz zostawiam Was samych. Nacieszcie się swoim widokiem - zaśmiał się mężczyzna wychodząc z sali.
A para ? Oni teraz byli w innym świecie...Carlos usiłował jak najbardziej wyostrzyć wzrok, by móc zobaczyć swoje szczęście, a Angie po prostu płakała. Nie była w stanie nic powiedzieć...Jej radość była nie do opisania. Carlos odzyskał wzrok ! I teraz już wszystko będzie tak jak być powinno, będą razem, szczęśliwi i niewyobrażalnie zakochani.
- Myszko może nie widzę za wyraźnie, ale wiem, że płaczesz. Dlaczego ? - zapytał po chwili zdezorientowany chłopak. W końcu się udało, odzyskał wzrok, a Ona płacze.
- To ze szczęścia głuptasie - stwierdziła przytulając się do niego - Nawet nie wiesz jak się bałam...Nie chciałam żebyś cierpiał i był nieszczęśliwy - tłumaczyła całując delikatnie jego wargi.
- Ale ja jestem szczęśliwy...Bardzo. I byłem nawet wtedy gdy nie widziałem. A wiesz dlaczego ? - spojrzał na nią mrużąc oczy i nie czekając na to aż coś odpowie sam jej wszystko wyjaśnił - Dlatego, że Ty jesteś przy mnie - uśmiechnął się zatapiając w jej ustach. Tym razem nie miał najmniejszego problemu, by w nie w trafić. Choć jeszcze nie widział idealnie, to i tak jego szczęście sięgnęło już zenitu.
Po kilkunastu minutach do sali Carlosa zawitali pierwsi goście, których chłopak mógł nareszcie zobaczyć. A byli to Raul i Paula, którzy po prostu nie mogli dłużej czekać i musieli odwiedzić bruneta.
- Serio mnie widzisz ? - dopytywał Raul machając ręką przed oczami przyjaciela już piątą minutę.
- Jestem pewien, że tak bo nie byłbym w stanie wyobrazić sobie czegoś tak brzydkiego jak Ty - zaśmiał się brunet, a razem z nim siedzące z boku dziewczyny. W sumie, to One śmiały się już od jakiegoś czasu obserwując zachowanie swoich, jak myślały mężczyzn. Jednak teraz wspólnie doszły już do wniosku, że to tylko mali chłopcy.
- Hahahaha...No naprawdę to było zabawne - stwierdził urażony szatyn - Będziesz jeszcze kiedyś chciał żebym Cie z Angie godził, wtedy też Ci powiem, że jesteś brzydki - dodał obrażony.
- Hola, hola ! Mój drogi Raulu za Twoje usługi bardzo dziękujemy, ale już nie będziemy z nich korzystać - no tutaj musiała zareagować już kobieta - Prawda skarbie ? - usiadła na łóżku obok Carlosa i musnęła jego wargi.
- Ależ oczywiście, że tak - zaświadczył brunet, przytulając do siebie swoją dziewczynę.
- No dobrze to może w końcu kochanie przejdziemy do konkretów - Paola również podeszła do swojego ukochanego i spojrzała na niego znacząco.
- A no tak...Bo w sumie to My tu tak całkiem bezinteresownie nie przyszliśmy - uśmiechnął się Raul - Chodzi o to, że postanowiliśmy się...Pobrać - wyjawił nieco zawstydzony. Prawdę mówiąc bał się reakcji przyjaciela. Nie wiedział jak zareaguje na tą wiadomość...Co prawda nie miało to większego znaczenia, ale dla Cruza zdanie Carlosa było ważne.
- No stary...To mnie zaskoczyłeś - stwierdził Lozano - Ale cieszę się, że w końcu dorosłeś - roześmiał się, a z nim cała reszta. Minęło kilka długich minut zanim na sali znów zapanował jako taki spokój i nie było w niej słychać wyłącznie śmiechu.
- Tak i w związku z tym mamy do Was prośbę - tym razem to Paula przemówiła - Chcielibyśmy byście zostali świadkami na naszym ślubie - oświadczyła przytulając się do szatyna.
Angie i Carlos słysząc tą prośbę popatrzyli na siebie i szeroko się uśmiechnęli. Nie mógł ich spotkać większy zaszczyt niż bycie świadkami na ślubie przyjaciół.
- Z wielką przyjemnością - stwierdziła czerwonowłosa i uściskała swoją przyjaciółkę - Widzisz mówiłam, że będziesz pierwsza - zaśmiała się. W czasie gdy Angie z parą młodą śmiała się i planowała już ich wesele, Carlos siedział w milczeniu na swoim łóżku i wpatrywał się w swoją ukochaną. Po pierwsze do myślenia dały mu jej słowa...A po drugie gdy tak na nią patrzył, jaka jest szczęśliwa, radosna, uśmiechnięta planując wesele przyjaciół, zaczął zastanawiać się jakby to było gdyby wspólnie planowali swój najważniejszy dzień w życiu...Czy w ogóle Angie zgodziłaby się za niego wyjść ? Mówi, że go kocha i On odczuwa to każdą cząstką siebie, ale czy byłaby gotowa zostać żoną Carlosa Lozano ? Tego nie wiedział...I póki co nie miał czasu się nad tym dłużej zastanawiać, bo przyjaciele dostrzegli to, że ich opuścił i zatracił w swoim świecie.
- Kochanie co się dzieje ? - zapytała czerwonowłosa obejmując go ramieniem.
- Wszystko w porządku - uśmiechnął się - Po prostu trochę dużo wrażeń jak na jeden dzień - wyjaśnił przytulając się do niej. Uwielbiał tą kobietę, jej ciało, dotyk, zapach...Kochał ją całą, każdy najdrobniejszy szczegół. Kochał ją gdy się złościła, śmiała, płakała i nawet wtedy gdy go denerwowała.
- Racja. Dzień pełen wrażeń - stwierdził Raul - To co skarbie My już będziemy się zbierać. Zaglądniemy do Was jutro - zapewnił szatyn i razem z Paulą opuścili salę Carlosa.
Tymczasem pozostała dwójka nadal siedziała w swoich objęciach i cieszyła się tą chwilą. Fakt, ten dzień nie należał do najłatwiejszych. Najpierw chwile strachu i oczekiwanie na to czy Carlos będzie widział, później wiadomość o ślubie przyjaciół...
- Na pewno wszystko w porządku ? - zapytała ponownie Angie czując, że coś jest jednak nie tak. Carlos zrobił się jakoś dziwnie spokojny i taki nieobecny.
- Tak kochanie na pewno - przytulił ją mocno do siebie - Ale teraz zmykasz już do domu - zarządził nagle.
- Wyganiasz mnie ? - spojrzała na niego robiąc swoją smutną minkę, pod tytułem "Już mnie nie kochasz".
- Kochanie, przecież wiem, że siedzisz przy mnie przez cały czas...Od kilku dni nie spałaś, a już na pewno nie tyle ile powinnaś. Dlatego teraz Cie proszę byś wróciła do domu i odpoczęła - mówił gładząc dłonią jej policzek. Nie chciał by coś jej się stało, by zachorowała lub źle się czuła. Nikt nie dał by przez dłuższy czas funkcjonować tak jak Ona. Cały czas była przy nim, dbała o niego zapominając o sobie samej.
- No dobrze... - zgodziła się niechętnie. Na samą myśl o tym, że tej nocy będzie sama robiło jej się słabo. Nie potrafiła już zasypiać, gdy Carlosa nie było obok jej...Nie musiała wcale leżeć w jego ramionach, wystarczyło, że był obok, a Ona była spokojniejsza. No ale niestety...Skoro ją o to poprosił to jakoś będzie musiała dać sobie rade.
- Kocham Cię...Najbardziej na całym świecie - wyznał całując ją namiętnie - Pamiętaj o tym - dodał, gdy oderwali się od siebie by zaczerpnąć świeżego powietrza.
- I ja Ciebie kocham - uśmiechnęła się i po raz ostatni tego wieczoru zasmakowała jego ust. Trudno oboje będą musieli jakoś przeżyć tą noc...Choć każde z nich już wiedziało, że na pewno nie będą to najprzyjemniejsze godziny w ich życiu.
Odcinek 34
Kilka kolejnych dni minęło Carlosowi i Angie już o wiele spokojniej i przyjemniej. Chłopak nadal przebywając w klinice dochodził do siebie pod czujnym okiem lekarzy i ukochanej, która nie opuszczała go nawet na chwilę. No chyba, że ją do tego zmuszał. Dzisiaj Lozano nareszcie miał opuścić klinikę i wrócić do domu. Niby powinien się cieszyć, zabieg się udał, widzi i opuszcza cztery ściany szpitalnej sali...Jednak było coś co bardzo go smuciło i nie pozwalało w pełni cieszyć się tym dniem. Nie wracał do swojego domu...Owszem Angie i jej rodzice byli dla niego jak rodzina, naprawdę tak ich traktował...Jednak to, że własny ojciec nie chce go znać, a matka odwiedza tylko wtedy gdy uda jej się wymknąć z domu, bardzo bolał. W końcu był ich dzieckiem, potrzebował ich...A tymczasem to wszystko co powinni dać mu rodzice, dają mu zupełnie obcy ludzie.
- Kochanie co się stało ? Coś nie tak ? - dopytywała czerwonowłosa widząc, że coś dzieje się z jej ukochanym. Od kilku minut próbowała nawiązać z nim kontakt, jednak On był jak zahipnotyzowany i nie zwracał na niej najmniejszej uwagi. Dopiero teraz na nią spojrzał.
- Słucham ? Coś mówiłaś ? - zapytał.
- Tak, pytałam czy wszystko w porządku - powtórzyła podchodząc do niego i delikatnie dłonią gładząc jego policzek - Carlos co się dzieje, od jakiegoś czasu dziwnie się zachowujesz - mówiła uważnie go obserwując.
- Nie...Myślałem o rodzicach... - wyznał przytulając ją do siebie - Ciężko jest mi żyć ze świadomością, że dla ojca już nie istnieję, a mama nie może nawet się ze mną spotykać - tłumaczył wtulając się w ukochaną. Nie miał pojęcia jakby poradził sobie z tym wszystkim, gdyby nie ta mała istotka. Była dla niego wszystkim, całym światem...
- Zobaczysz kiedyś i On zrozumie, że źle postąpił...A Twoja mama...Musimy jej pomóc skarbie...Twój ojciec nie jest jej Panem, żeby jej czegoś zakazywać, a już na pewno spotkań z synem - stwierdziła całując go w usta. Chciałaby mu pomóc, ale nie miała pojęcia jak. Przecież nie pójdzie do Alfonso i nie będzie go prosić o to, by zaczął zachowywać się jak ojciec. W końcu to w dużej mierze jej wina, że Carlos się z nim pokłócił. Ale czy powinna czuć się winną ? Miłość nie wybiera i Ona również nie planowała, że zakocha się w Carlosie, a że stało się tak jak się stało...Oni są z tego powodu szczęśliwi.
- Wracajmy do domu - uśmiechnął się delikatnie biorąc do jednej ręki torbę, a drugą obejmując czerwonowłosą. Droga do domu rodziców dziewczyny upłynęła im w kompletnej ciszy. Angie widząc zamyślenie ukochanego, nie chciała mu przerywać gadaniem o niczym. Zdawała sobie sprawę z tego, że Carlos potrzebuje czasu...Musi sobie to wszystko przemyśleć i poukładać, a Ona może go tylko wspierać...Nawet milczeniem.
Gdy tylko para przekroczyła próg domu rodziny Espino, na Carlosa wręcz rzucili się Miranda i Frederico. Trzeba przyznać, że Oni już traktowali go jak swojego zięcia i martwili się o niego nie mniej niż ich córka. Po upewnieniu się, że chłopak jest cały i zdrowy, pozwolili zakochanym udać się do sypialni, by mogli w końcu odpocząć.
- Twoi rodzice są niemożliwi - zaśmiał się brunet leżąc na wygodnym łóżku i tuląc do siebie swoją kobietę.
- Tak, robią mi konkurencję - stwierdziła smutno. Oczywiście bardzo cieszyło ją zachowanie rodziców, to jak opiekują się Carlosem...No ale co za dużo to nie zdrowo. To jej ukochany i to Ona będzie się nim opiekowała najlepiej na świecie.
- Ty jesteś bezkonkurencyjna kochanie... - wyszeptał składając delikatne pocałunki na szyi dziewczyny. Był pewien, że nawet jeśli ktoś postawił by przed nim dziesięć top modelek z całego świata, nigdy nie zostawiłby dla nich Angie...Nawet na pięć minut. To Ona była tą najpiękniejszą i najcudowniejszą...I co najważniejsze, to ją kochał całym sobą.
Niestety pieszczoty, które z każdą sekundą stawały się coraz odważniejsze i coraz bardziej namiętne, przerwało pukanie do drzwi. Jak się okazało po drugiej stronie stała Amanda. Nie dało się ukryć, że Carlos ucieszył się na widok mamy i w mgnieniu oka znalazł się przy drzwiach przytulając ją.
- Cześć synku, witaj Angie - przywitała się całując oboje w policzek.
- Mamuś coś się stało ? Nie za dobrze wyglądasz... - zmartwił się brunet podprowadzając matkę do sofy. Fakt Amanda nie wyglądała najlepiej. Była blada, oczy miała podpuchnięte i zaczerwienione, co świadczyć mogło tylko o jednym...Kobieta płakała.
- Nic mi nie jest kochanie - uśmiechnęła się słabo w stronę syna - Chciałam Wam tylko coś powiedzieć...Rozwodzę się z Twoim ojcem Carlosie - oświadczyła patrząc to na syna, to na jego dziewczynę.
- Jesteś tego pewna ? Mamo On zatruje Ci życie jak od niego odejdziesz - tłumaczył brunet. Nie miał pojęcia co robić. Jak pocieszyć matkę, jak jej pomóc. Dobrze znał ojca i był pewien, że ot tak nie zgodzi się na rozwód...
- Synku...A czy teraz go nie zatruwa ? Między mną, a Alfonso już od dawna nic nie ma...Byliśmy razem bo mięliśmy Ciebie. Chcieliśmy byś wychowywał się w prawdziwej rodzinie, dlatego znosiłam zachowania Twojego ojca...Ale teraz gdy masz Angie, jesteś szczęśliwy...Nic nie trzyma mnie przy Alfonso - tłumaczyła cały czas trzymając drżącą dłoń bruneta. Nigdy mu tego nie mówiła i bała się jego reakcji. W końcu to nic miłego dowiedzieć się, że Twoi rodzice byli razem tylko ze względu na Ciebie...Chociaż może to aż tak nie bolało...Ale fakt, że Amanda cierpiała, by On był szczęśliwy, zabolał.
- Poradzimy sobie mamusiu...Obiecuję - wyszeptał przytulając ją mocno do siebie. Teraz musiał być silny za nich dwoje. Zadbać zarówno o siebie jak i o swoją mamę.
Chwilę później Amanda pożegnała się z parą i wróciła do domu, gdzie miała zamiar porozmawiać ze swoim mężem.
Natomiast Carlos i Angie jeszcze długo po wyjściu kobiety siedzieli wpatrując się w cztery ściany pokoju. Do obojga jeszcze to wszystko nie docierało...Prawdę mówiąc mogli się tego spodziewać...Ale nie spodziewali i matka chłopaka zaskoczyła ich swoją decyzją.
- Skarbie...Może faktycznie tak będzie lepiej...Twoja mama ma nas, poradzi sobie bez Twojego ojca - stwierdziła czerwonowłosa przysiadając się do bruneta i obejmując go.
- Boje się, że On nie da jej spokoju... - westchnął ciężko - Angie...Jutro poszukam jakiegoś mieszkania i...Na jakiś czas zamieszkam w nim z mamą - oświadczył patrząc na czerwonowłosą, która na te słowa wstała z miejsca, na którym siedziała.
- Jak to zamieszkasz ? Masz zamiar się wyprowadzić ? - pytała zdenerwowana. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewała. Dlaczego na rozpadzie związku jego rodziców, ma cierpieć ich związek ? Przecież sama zaproponowała, że pomogą Amandzie...Ale nie koniecznie w taki sposób.
- Angie. To jest moja matka ! Musze być przy niej, pomóc jej ! Czy to tak trudno zrozumieć ?! Ty zostawiłabyś swoją mamę samą ?! - uniósł się Lozano. Nie mógł pozwolić na to, by coś stało się jego mamie...An nie będąc przy niej nie będzie mógł jej chronić. Mieszkając razem z nią, wiedziałby o wszystkim i nie pozwolił ojcu jej skrzywdzić.
- Wiesz co...Rób co chcesz ! - krzyknęła wychodząc z pokoju. Nie chciała się z nim kłócić, nie teraz gdy znów mogli być razem...szczęśliwi. Jednak to wszystko ją przerosło. Może wielu nazwie ją egoistką...W końcu Carlos chce pomóc matce, ale czy Ona nie ma tu już nic do powiedzenia ? Tak po prostu oświadczył jej, że się wyprowadza, nie pytając jej o nic, nie licząc się z jej uczuciami.
Carlos również żałował tego jak to wszystko rozegrał. Sam nie chciałby zostać postawiony w takiej sytuacji. Zapewne też zdenerwowałoby go takie zachowanie u Angie. Zranił ją i zdawał sobie z tego sprawę. Jednak w tej chwili najważniejsza była dla niego matka. Musiał jej pomóc i zrekompensować jakoś te wszystkie lata. Czas kiedy On był szczęśliwym dzieckiem, mającym wszystko...A Ona była nieszczęśliwą kobietą...
Odcinek 35
Kilka tygodni później
Od pamiętnej sprzeczki relacje Carlosa i Angie uległy znacznemu pogorszeniu. Co prawda para się ze sobą nie rozstała i nadal oficjalnie byli razem...Jednak nie można było tego nazwać normalnym związkiem, a już na pewno nie szczęśliwym. Każde z nich uparcie stało przy swoim i żadne nie chciało jako pierwsze wyciągnąć ręki na zgodę. Choć często ta sytuacja po prostu ich męczyła...Jedynym czego chcieli była obecność tej drugiej osoby, nie robili nic by te pragnienia stały się rzeczywistością. Lozano zamieszkał razem z matką w niedużym mieszkaniu w pobliżu firmy Pana Espino, by być jak najbliżej Amandy w razie gdyby go potrzebowała. Jak na razie nie doszło między nim a ojcem do żadnych kłótni, co naprawdę było zadziwiające. Alfonso nadzwyczaj spokojnie przyjął wiadomość o tym, że żona żąda od niego rozwodu. Po prostu postanowił go jej dać.
W pracy zarówno Carlos jak i Angie robili wszystko, by spędzać razem jak najmniej czasu, co zresztą wszystkim wychodziło na dobre, gdyż ich kłótnie czasami dało się słyszeć w całym budynku. Federico razem z Mirandą i Amandą robili wszystko, by pogodzić jakoś dzieci. Niestety bez większych skutków, każda kolejna próba zawsze kończyła się tak samo...Niepowodzeniem.
Dzisiaj Miranda postanowiła, że najnormalniej w świecie porozmawia z córką i powie jej co o tym wszystkim myśli. Skoro wszystkie plany awaryjne zawiodły, trzeba postawić na szczerą rozmowę.
- Córeczko mogę ? - zapytała uchylając drzwi od jej pokoju. Czerwonowłosa tylko skinęła głową na znak, że mama może wejść do jej pokoju.
- Coś się stało ? - popatrzyła w stronę Amandy.
- Chciałam z Tobą porozmawiać...Nie mogę już patrzeć na to jak oboje z Carlosem się męczycie - stwierdziła siadając obok dziewczyny - Kochanie tyle razem przeszliście...Chcecie to wszystko zaprzepaścić przez głupotę ? - popatrzyła na nią i chwyciła jej dłoń. Wiedziała, że jej córka jest rozsądną kobietą i potrafi podejmować słuszne decyzje...Niestety teraz gdzieś zabłądziła i sama nie może sobie poradzić.
- Mamo to nie jest głupota...Wiesz jak ja się poczułam gdy oświadczył mi, że się wyprowadza ? Nie zapytał mnie nawet co o tym sądzę, nie interesowało go co ja czuję ! - uniosła się Angie. Nadal bolało ją to w jaki sposób Carlos jej to wszystko powiedział. Przecież są razem...Planowali wspólną przyszłość, byli najprawdziwszą w świecie parą...A jak wiadomo para to dwie osoby, uczucie dwojga ludzi. Będąc w związku nie można myśleć tylko o sobie i o swoich bliskich...Jest się odpowiedzialnym także za swoją drugą połówkę. A Carlos najwidoczniej o tym zapomniał.
- Kochanie ale zrozum tutaj chodzi o jego mamę. Pomyśl co Ty byś zrobiła w takiej sytuacji ? Najpierw pytała byś wszystkich o zdanie, a dopiero później mi pomogła ? - Amanda spojrzała jej prosto w oczy. Dobrze znała swoje dziecko i była pewna, że Angie postąpiłaby tak samo jak Carlos. Rzuciłaby wszystko i wszystkich byleby tylko jej pomóc. Niestety o tym przekonać by się mogła dopiero wtedy, gdyby taka sytuacja zaistniała, a tak żyje w przekonaniu, że zrobiła by inaczej.
- Chyba masz rację mamo... - stwierdziła czerwonowłosa po dłuższej chwili zastanowienia. Dla rodziców była w stanie zrobić wszystko, nie było żadnych barier, których by nie pokonała.
Teraz dotarło do niej, że zamiast naskakiwać na Carlosa i robić mu jakieś chore wyrzuty, powinna być z niego dumna.
- No chyba tak - uśmiechnęła się Amanda - A teraz się zbieraj, bo zaraz macie próbę w kościele. Paula pewnie zaraz po Ciebie będzie - przypomniała jej i opuściła pokój.
Angie w ekspresowym tempie, ogarnęła się i zaledwie po kilkunastu minutach wyglądała naprawdę pięknie. Delikatny makijaż, taki jaki zawsze podobał się Carlosowi i zwiewna niebieska sukienka.
Godzinę później panna Espino razem z panną młodą były już na miejscu. A mianowicie w jednej z kapliczek, w której dokładnie za tydzień miał odbyć się ślub Pauli i Raula. Oczywiście panowie już od dłuższego czasu byli na miejscu i grzecznie czekali aż ich ukochane przybędą na próbę.
- No nareszcie jesteście - ucieszył się Raul porywając w ramiona swoją śliczną narzeczoną.
- Cześć - przywitał się chłodno Carlos nie patrząc nawet na swoją dziewczynę. Nikt nie wie jak bardzo chciałby teraz pójść w ślady swojego przyjaciela i trzymać w ramionach ukochaną kobietę. Niestety to wydawało mu się teraz niemożliwe.
- Cześć - odpowiedziała Angie delikatnie całując go w policzek. Sama nie wiedziała jak i kiedy to zrobiła. Po prostu poczuła taką potrzebę, nie chciała witać się z nim jak z obcym człowiekiem. Był jej mężczyzną, którego kochała i nie zamierzała tego ukrywać.
- Ej Wy tam idziecie ? - zawołał za nimi Cruz, wciąż tuląc do siebie blondynkę.
- Tak już idziemy - odpowiedział mu Carlos i chwycił dłoń czerwonowłosej. Właśnie tak przekroczyli próg kapliczki gdzie czekał już na nich ksiądz, który miał udzielić ślubu ich przyjaciołom.
Gdy próba dobiegła końca, Raul który przez cały czas bardziej niż na własnym ślubie skupiał się na tym co dzieje się z jego przyjaciółmi, postanowił porozmawiać z Carlosem. Na szczęście nie musiał szukać dziwnych wymówek, bo ich drugie połówki już siedziały na ławce w pobliskim parku i żywo o czymś dyskutowały.
- Stary co jest ? Zachowujecie się z Angie jakbyście się nie znali - zagadną gdy sami też zajęli już miejsca kilka ławek dalej.
- Masz przyjacielu rację...Nie znamy się wcale... - westchną ciężko brunet - Mówiłem Ci przecież, że pokłóciliśmy się o to, że zamieszkałem z matką. Angie wpadła w szał no i tak to teraz wygląda - wyjaśnił spoglądając na swoją ukochaną. Śmiała się, na jej twarzy malował się ten wspaniały, promienny uśmiech, którym nie raz go budziła sprawiając, ze czuł się najszczęśliwszym facetem na świecie.
- A ja Ci mówiłem byś to jakoś posklejał. Carlos zrozum to jest kobieta, a One mają to do siebie, że do nich to trzeba mieć podejście jak do małych dzieci - uśmiechnął się machając do swojej narzeczonej - Trzeba im wszystko spokojnie wytłumaczyć, pokazać, że mimo wszystko to One są najważniejsze i nic nigdy tego nie zmieni - poklepał go po ramieniu.
- Ale tu chodzi o moja matkę ! - stwierdził Carlos podnosząc nieco głos.
- A to z mamą będziesz w przyszłości chciał założyć rodzinę ? To Ona będzie Twoją żoną ? Matką Twoich dzieci ? - pytał Raul nie mogąc za bardzo pojąc o co tak naprawdę chodzi jego przyjacielowi. Nie rozumiał jak można kłócić się ze swoją ukochaną o byle co...Oczywiście On i Paula też mieli gorsze dni, ale nigdy nie kłócili się o błahostki z takim rozmachem.
- No nie... - przyznał Lozano - Ale musi też zrozumieć, że muszę pomóc mamie, być przy niej teraz gdy mnie potrzebuje - tłumaczył. Powoli docierało do niego, że razem z Angie zrobili z niczego, coś. Dla innych powód ich kłótni był błahostką, a On zrobił z niego nie wiadomo jak ważną rzecz.
- No wiesz jak znam Angie...To Ona raczej całą sobą by Ci pomogła. Tobie i Twojej mamie, ale gdy Ty tak po prostu jej oświadczyłeś, że się wyprowadzasz poczuła się nikim - stwierdził szatyn. Po chwili rozmowę panów przerwało pojawienie się Pauli, która razem ze swoim ukochanym została pilnie wezwana do domu jego rodziców. No niestety takie życie pary młodej. Wszędzie muszą być i wszystkiego wysłuchiwać.
Carlos gdy tylko pożegnał się z parą, postanowił podejść do siedzącej nadal na ławce Angie. W drodze zauważył, że jego ukochana rozmawia z kimś przez telefon dlatego też zatrzymał się i poczekał aż skończy.
- Angie możemy porozmawiać ? - zapytał stając przed nią.
- Przepraszam Carlos, ale muszę jechać do Karli coś się stało, a Ona nie chciała powiedzieć mi co. Wybacz... - spojrzała na niego błagalnie.
- To może przyjadę jutro po Ciebie do pracy ? - spróbował po raz kolejny.
- Dobrze. Będę czekała - uśmiechnęła się i wyminęła chłopaka udając się w stronę samochodu. Żałowała. Żałowała, że nie mogła z nim porozmawiać, tym bardziej, że sama chciała mu też coś powiedzieć, wszystko wyjaśnić. Niestety przyjaciółka jej teraz potrzebowała i musiała być przy niej.
Następnego dnia rano, tak jak obiecał Carlos podjechał pod dom rodziców ukochanej. Niestety to co tam zastał przekreśliło wszystko...Jego plany, marzenia, jego miłość...Uczucie, którym darzył czerwonowłosą w jednej chwili zniknęło. Tak po prostu miłość, zastąpiła złość, ból może i nawet nienawiść. Ale czy mogło być inaczej w takiej sytuacji ? Czy widząc swoją ukochaną w ramionach jej byłego chłopaka można zareagować inaczej ? Carlos nie potrafił. Jedyne co mógł zrobić to odjechać spod domu rodziny Espino z piskiem opon i zapomnieć...
Odcinek 36
Kolejne dni były dla Angie prawdziwym koszmarem. Cały czas przed oczami miała scenę sprzed kilku dni...Ona, Alejandro i Carlos odjeżdżający spod jej domu z piskiem opon. Nie wiedziała jak mogła być tak głupia i dopuścić do takiej sytuacji...Przecież wiedziała, że Carlos po nią przyjedzie...Wiedziała jak bardzo jej ukochany nie znosi jej byłego chłopaka...Więc dlaczego choć przez chwilę się nie zastanowiła nad tym co robi i jak może to wyglądać, gdy patrzy się na tą sytuację z boku. Teraz niestety było za późno. Carlos przepadł jak kamień w wodę, nie przychodził do pracy, nie odbierał telefonów, a jego matka utrzymywała, że nie wiem gdzie jest jej syn.
Całe szczęście był jeszcze ślub Pauli i Raula...Para młoda była pewna, że przyjaciel ich nie wystawi i przybędzie na ślub...W końcu jest świadkiem. Nie może po prostu nie przyjść. I na szczęście tak się nie stało, bo Lozano w kościele pojawił się punktualnie. Tak jak się umawiali trzydzieści minut przed ceremonią. Czarny garnitur leżał na nim wprost idealnie...Dla jednej z Pań cały był idealny.
Angie niestety nie mogła zebrać w sobie odwagi, by do niego podejść i wszystko mu wytłumaczyć, na sam jego widok cała się trzęsła. Tak bardzo chciała do niego podbiec, przytulić go i wszystko wyjaśnić...Jednak nie mogła...Bała się jego reakcji, tego co może jej powiedzieć.
Ceremonia przebiegła tak jak zaplanowali to wcześniej Paula i Raul...Było nawet piękniej. Łzy wzruszenia, przysięga i dwa złote krążki, które były przypieczętowaniem tego jakże pięknego uczucia łączącego tą dwójkę. Niestety nie wszyscy ze zgromadzonych byli tak szczęśliwi i radośni.
Po zakończonej mszy, wszyscy goście razem z młodymi udali się do pobliskiej restauracji, gdzie czekał na nich poczęstunek. Angie wykorzystując okazję postanowiła podejść do samotnie stojącego Carlosa i z nim porozmawiać.
- Możesz poświęcić mi chwilę ? - zapytała niepewnie stając naprzeciw niego.
- Nie - odpowiedział oschle i odwrócił się od dziewczyny.
- Carlos proszę...To nie tak - mówiła, jednak brunet szybko jej przerwał.
- Proszę Cie nie rób ze mnie większego idioty niż jestem ! Czego ja się w ogóle spodziewałem ?! Żyłem jakimiś złudzeniami ! Wierzyłem w nas ! Ale na darmo - stwierdził wypijając kolejny łyk szampana. Każde jego słowo, było dla czerwonowłosej potężnym ciosem...Znów go zawiodła, najpierw sprawiła, że się zmienił, uwierzył w miłość, a później pokazała mu, że to wszystko jest nic nie warte.
- Nie na darmo ! - teraz również i Ona się uniosła. Musiała coś zrobić, musiała ratować ten związek - Przecież się kochamy, Carlos...Wtedy przed domem... - tłumaczyła, ale znów nie dane było jej skończyć, gdyż Lozano obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem i po prostu odszedł. Koniec...To jedyne co teraz przyszło jej do głowy. Tak właśnie wyglądał koniec ich związku, koniec miłości, koniec szczęścia, koniec marzeń...Pozwolili zniszczyć coś pięknego, a może sami to zniszczyli ? Zaprzepaścili być może jedyną szansę na to by być naprawdę szczęśliwym. To o co kiedyś walczyli, odeszło.
W poniedziałek ku wielkiemu zdziwieniu Angie, Carlos pojawił się w firmie. Sama nie wiedziała czy to powód do radości, czy też nie. On jej teraz nienawidził, stała się dla niego nikim i tak też ją traktował. Nie obdarzał jej już nawet pogardliwymi spojrzeniami, po prostu traktował jak powietrze.
- Dzień dobry prezesie mogę ? - zapytał Lozano stając w drzwiach do gabinetu Federica.
- Proszę wchodź - uśmiechnął się życzliwie Pan Espino ściskając na powitanie jego rękę - Co Cię do mnie sprowadza chłopcze ? - zapytał.
- Najpierw chcę Panu za wszystko podziękować. Gdyby nie Pan i Pańska żona nie wiem co by się ze mną teraz działo, dał mi Pan szansę i nigdy się za to nie odwdzięczę - mówił brunet, patrząc na swojego pracodawcę - Jednak wie Pan, że mi i Angie się nie udało. I niestety nie widzę możliwości, byśmy razem pracowali i dla niej i dla mnie będzie lepiej jak stąd odejdę - stwierdził. Nie chciał się zwalniać, ale nie mógł też zostać w tej firmie. Gdy ją widział, gdy przechodziła obok niego, spoglądała tym swoim smutnym wzrokiem i ocierała łzy cieknące po policzkach, jego serce rozpadało się na tysiące kawałków. Nie chciał cierpieć i nie chciał by Ona cierpiała.
- Chłopcze wiem, że to nie jest łatwa sytuacja...Ale czy warto aż tyle poświęcać ? Nie wyszło Wam, trudno. Życie toczy się dalej - próbował przekonać go Federico. Może to dziwne, ale nie chciał by Carlos się zwalniał. Choć na początku sobie nie radził, teraz był jednym z lepszych pracowników firmy. Potrafił sobie radzić w każdej sytuacji i sumiennie wykonywał swoje obowiązki.
- Przepraszam, ale nie mogę. Chciałem tylko Pana o coś prosić, wiem, że nie powinienem, ale bardzo mi na tym zależy - popatrzył na mężczyznę, który skinął głową na znak by kontynuował - Chciałabym odejść z firmy jeszcze dziś... - wyznał.
- Jak to dziś ? - zdziwił się Espino.
- Razem z mamą wyjeżdżamy z kraju i zależy nam na czasie - wyjaśnił - Lecimy do Francji do rodziny mamy i gdy pojawimy się tam jeszcze w tym tygodniu, oboje zostaniemy zatrudnieni w firmie wujka. Niestety potrzebuje pracowników na już i nie może zbyt długo czekać - tłumaczył Lozano. Wiedział, że Federicowi może powiedzieć prawdę, już od momentu, w którym poznał tego człowieka był pewien, że jest to osoba godna zaufania. A później to się tylko potwierdzało.
- No dobrze. Nie podoba mi się Twoja decyzja, ale skoro tego właśnie chcesz to pozostaje mi życzyć Ci powodzenia - mężczyzna wstał ze swojego fotela i podszedł do bruneta - Jestem pewien, że sobie poradzisz. Nawet nie wiesz jak żałuję, że Tobie i Angie się nie udało, taki zięć jak Ty to marzenie każdego teścia - stwierdził przytulając chłopaka i klepiąc go po plecach.
Carlosowi też nie było łatwo opuścić to miejsce. Nie da się ukryć, że wiązało się z nim wiele pięknych wspomnień...Wspomnień, w których główną rolę grała Ona. Ich pożegnania w samochodzie, przekomarzania, jego zazdrość o Christiana...Teraz zostawiał to wszystko za sobą, w przeszłości o której musiał, a raczej chciał zapomnieć.
Razem z Amandą postanowili, że jeszcze dziś wylecą do Francji. Skoro i tak nic już nie trzymało ich w Meksyku, mogli rozpocząć nowy rozdział swojego życia w Europie. Z dala od wspomnień...
Tymczasem Angie właśnie wpadła do domu o mało co nie wywarzając drzwi z zawiasów. Nikt z domowników nie miał pojęcia co tak bardzo rozgniewało czerwonowłosą, ale na pewno żaden człowiek nie chciałby teraz być przeszkodą na jej drodze.
- Tato ! - zawołała wchodząc do salonu - To prawda, że Carlos się zwolnił ? - pytała stając naprzeciwko ojca.
- Tak, to prawda - przyznał Pan Espino.
- I Ty mu na to pozwoliłeś ? Jak mogłeś ! - dziewczyna bezradnie rozsiadła się na krześle. Teraz to już naprawdę był koniec. Wspólna praca była dla niej jedyną okazją do widywania ukochanego i właśnie ją straciła.
- Carlos razem z matką opuścił Meksyk, nie zamierzałem mu tego utrudniać - wyjaśnił Federico stając przy córce - Przykro mi kochanie, ale raczej już go nie zobaczysz - dodał i opuścił pomieszczenie. Angie nie miała pojęcia co się dzieje. W jednej chwili, kilka słów zrujnowało całe jej życie. Straciła wszystko co kochała, straciła jego. Miłość jej życia...Mężczyznę, którego kochała całym sobą, a teraz nie wiedziała nawet gdzie On jest. Wyjechał z Meksyku i zostawił ją samą...Bez nadziei, bez wiary, bez czegokolwiek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:48 :26 , 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
cinki super
szkoda, że Carlos nie chciał wysłuchać Angie
poniosło go, teraz oboje cierpią
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel Płeć:
|
|
Wysłany: 16:55 :18 , 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
szkoda że jej nie wysłuchal
ciekawa jestem czy jednak porozmawiąją
czekam na next
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:03 :28 , 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki dziewczyny
Zostały jeszcze dwa odcinki, które były już publikowane, a później będą publikowane już nowe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:06 :49 , 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
wiem, do 38 przeczytałam, ale te też jeszcze raz czytałam i czekam na nowe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Księżniczka
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 19 Kwi 2010
Posty: 462 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z bajki Disneya Płeć:
|
|
Wysłany: 19:27 :41 , 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Cudne odcinki ! Carlos odzyskał wzrok ! ale rozpadł się jego zwiazek z Angie ! liczę że wrócą do siebie jakoś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 22:14 :04 , 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Odcinek 37
Tydzień później
Gdyby ktoś poprosił o podanie kilku słów opisujących ostatnie siedem dni z życia Angie, nie mogłaby by być to inne słowa jak : ból, cierpienie, łzy, tęsknota, żal i pretensje. Pretensje do samej siebie o to wszystko co się wydarzyło, a nie powinno. Dziś mijał dokładnie tydzień od wyjazdu Carlosa, a Ona nadal nie wiedziała gdzie jest jej ukochany, co robi, czy też za nią tęskni...Chociaż to po ich ostatniej rozmowie wydawało jej się mało prawdopodobne. Nie chciał jej znać, chciał zapomnieć i wymazać z pamięci to wszystko co razem przeżyli. Ona nie potrafiła. Dokładnie pamiętała każdy pocałunek, każdą pieszczotę, każde wyznanie...
Niestety teraz miała tylko wspomnienia i nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczy miłość swojego życia. Nie łudziła się, że Carlos jej wybaczy i będą razem, po prostu chciała go zobaczyć, upewnić się, że jest szczęśliwy...Z inną.
Dziś jednak Angie zdała sobie sprawę z tego, że nie pasuje do niej rola nieszczęśliwie zakochanej i nieporadnej kobiety. Ona zawsze walczyła o swoje i nie poddawała się. Teraz też nie może, musi spróbować jeszcze raz. Odnajdzie Carlosa choćby ukrył się przed nią na drugim końcu świata, zmusi go do wysłuchania tego co chce powiedzieć, a dopiero później zniknie z jego życia, oczywiście jeśli będzie tego chciał. Wykorzystując fakt, że Paula i Raul właśnie wrócili z podróży poślubnej, postanowiła udać się do nich z wizytą i wyciągnąć informacje o miejscu, w którym przebywa Lozano. Była pewna, że Raul wie gdzie jest jego przyjaciel.
- Powiecie mi w końcu ? - zapytała po raz kolejny czerwonowłosa, która pomału traciła cierpliwość, bo ileż można prosić przyjaciół o jeden, głupi adres - Przecież wiem, że wiecie gdzie jest Carlos...A już na pewno Ty to wiesz - popatrzyła na Raula, który widać było walczył sam ze sobą. Z jednej strony obiecał przyjacielowi, że nikomu nie powie gdzie jest, a z drugiej wiedział, że tylko z Angie będzie On szczęśliwy.
- Kochanie...Sam wiesz, że jemu też na niej zależy. Są nierozgarnięci, ale może uda im się to jeszcze naprawić - Paula spojrzała na męża i objęła go ramieniem.
- No dobra, najwyżej zostaniesz wdową - westchnął i podszedł do komody, z której wyciągnął coś do pisania. Po chwili podał Angie kawałek kartki, na której napisał dokładny adres wujostwa Carlosa.
- Francja ?! - zdziwiła się Espino.
- Tak, jest tam razem z mamą u swojego wujka. Pracują w jego firmie - wyjaśnił - Tutaj wszystko Ci napisałem, numer telefonu też w razie jakbyś się zgubiła - dodał.
- Dzięki - uśmiechnęła się przytulając najpierw szatyna, a później jego żonę. Nie chcąc tracić więcej czasu, postanowiła jeszcze dziś polecieć do Francji, by odnaleźć ukochanego. Odzyskała nadzieję i wiarę w to, że jeszcze nie wszystko stracone. Gdyby Carlos naprawdę ją znienawidził i nie chciał mieć z nią do czynienia, Raul nie podałby jej adresu...W końcu to jego przyjaciel i wie co dla niego dobre.
Dalej szczęście również jej dopisywało. Znalazło się wolne miejsce w samolocie, na który zdążyła w ostatnim momencie, no ale to przecież nie istotne. Najważniejsze było to, że w tej chwili stała pod domem rodziny Carlosa. Prawdę mówiąc nie wiedziała co ma teraz zrobić, zapukać do drzwi ? Poczekać aż Lozano opuści dom i wtedy do niego podejść. Po chwili jednak jej problem sam się rozwiązał gdyż podeszła do niej młoda kobieta.
- Mogę w czymś pomóc ? - zapytała uprzejmie, a Angie dziękowała Bogu za to, że kiedyś zapisała się na wakacyjny kurs francuskiego, dzięki czemu teraz mogła dosyć swobodnie się nim posługiwać.
- Szukam Carlosa - odpowiedziała - Podano mi ten adres... - dodała.
- A tak - uśmiechnęła się nieznajoma posługując się już językiem hiszpańskim co trochę zdziwiło czerwonowłosą - Jestem jego kuzynką...Madeleine - przedstawiła się i podała rękę Espino.
- Bardzo mi miło, Angie - odwzajemniła uśmiech - Zastałam Twojego kuzyna ? Jestem jego...znajomą - wyjaśniła.
- Wiesz, wydaje mi się, że znam Cię od lat - zaśmiała się brunetka - Wiem kim jesteś...Miałam zaszczyt słuchać o Tobie godzinnych opowiadań - tłumaczyła prowadząc Angie w stronę ogrodu. Czerwonowłosa była nieco zakłopotana faktem, że Madeleine wie o niej i o jej związku z Carlosem. Miała tylko nadzieję, że brunet nie pochwalił się kuzynce jej ostatnimi poczynaniami...Gdy obie Panie weszły do ogrodu, Angie odebrało głos...Jej ukochany bawił się z małą, roześmianą dziewczynką...Był przy tym taki radosny i opiekuńczy. Nosił dziecko na ramionach, huśtał, podrzucał do góry i sprawiał, że mała blondyneczka śmiała się do rozpuku.
- To moje córeczka Amelia - wyjaśniła dumna kobieta, przerywając rozmyślania dziewczyny - Uwielbia go - dodała spoglądając na bawiącą się dwójkę.
- Jest śliczna - stwierdziła Angie, wyobrażając sobie właśnie, że Carlos bawi się tak z ich córeczką. Ile by dała za to, by jej marzenia stały się rzeczywistością...
- Tak i aż za nadto wygadana jak na swój wiek - roześmiała się Madeleine na tyle głośno, że usłyszała ją zajęta sobą dwójka. Amelia natychmiast podbiegła do swojej mamy, rzucając się jej na szyję, jednak reakcja jej wujka była zupełnie inna. Lozano stał jak zahipnotyzowany i patrzył na drugą z kobiet. Nie mógł w to uwierzyć...Była tu...Angie stała właśnie przed nim i spoglądała na niego tymi pięknymi, brązowymi oczyma, za którymi tak bardzo tęsknił. Zresztą, On tęsknił za nią całą...Tylko dlaczego miłość nie była w stanie wymazać z jego serca i pamięci tych przykrych wspomnień ? Tego bólu jaki mu zadała.
- A cy Pani zna moją mamusię ? - ciszę przerwała mała Amelia podchodząc do Angie.
- Nie kochanie, ale znam Twojego wujka - wyjaśniła kucając przed dziewczynką - Jestem Angie - uśmiechnęła się do małej odgarniając z jej ślicznej twarzyczki kosmyk włosów.
- A ja jeśtem Amelia. Pani jeśt baldzo ładna - zauważyła błyskotliwie blondyneczka - A cy będzie Pani zonom wujka ? - tego pytania czerwonowłosa wolałaby nie usłyszeć. W końcu nie powinno się kłamać, ale jak w takiej sytuacji powiedzieć prawdę ?
- Córeczko co mamusia Ci mówiła ? Nie wolno pytać o takie rzeczy - upomniała córkę Madeleine.
- Co Ty tu robisz ? - do rozmowy wtrącił się nareszcie Carlos - Chyba jasno się wyraziłem podczas naszej ostatniej rozmowy - aż za nadto chciała wtrącić Angie, jednak się powstrzymała. Teraz musiała schować dumę do kieszeni i zrobić wszystko, by Carlos jej wybaczył.
- Chcę tylko porozmawiać - wyszeptała. Jego obojętny ton głosu sprawił, że jej pewność siebie gdzieś odeszła. Nie była pewna już niczego oprócz tego, że kocha tego mężczyznę ponad wszystko.
- Ale ja nie chcę i proszę odejdź stąd - poprosił patrząc jej prosto w oczy.
- Wujku ! - krzyknęła oburzona Amelia - Polozmawiaj z Angie, Ona jeśt baldzo miła i ładna. Plosiem niech z nami zostanie ! - mała uczepiła się nogi czerwonowłosej, co miała chyba oznaczać, że nigdzie jej nie puści. Espino tylko się uśmiechnęła i pogłaskała ją po główce.
- Maleńka idź do mamusi. Ja i tak muszę wracać do swojego domku - powiedziała kucając przy niej. Dziewczynka bez chwili zastanowienia wtuliła się w nią i zaczęła cichutko szlochać.
- Ale ja nie cem zebyś sła ! Wujku ! Bedem na Ciebie oblazona na zawse ! - ostrzegła posyłając Carlosowi groźne spojrzenie. Lozano nie miał wyjścia. Z jednej strony błagalne spojrzenie Angie, z drugiej łzy Amelii, a z trzeciej kuzynka patrząca na niego jak na skończonego idiotę. Trzy na jednego...
- Dobrze, chodźmy się przejść - zaproponował.
- Ale wlócisz do mnie plawda ? Pokaże Ci moje zabawki - blondynka nagle się ożywiła.
- Oczywiście kochanie - obiecała Angie i ucałowała małą w główkę.
Po chwili razem z Carlosem szli już wzdłuż jednej z ulic Nicei. Początkowo żadne z nich nic nie mówiło. Szli w zupełnym milczeniu co jakiś czas na siebie spoglądając. Targało nimi tysiące różnych uczuć i nie wiedzieli, które tak naprawdę są prawdziwe...A właściwie nie wiedział tego Carlos...Angie była pewna tego, że go kocha i musi mu to udowodnić.
- Angie to nie ma sensu...
Odcinek 38
- To nie ma sensu Angie... - stwierdził przerywając ciszę. Sam nie wiedział co ma jej powiedzieć, bał się wyznać prawdę ale nie chciał też kłamać. Niestety pierwsze wyjście wiązało się z kolejnym zawodem i jeszcze większym cierpieniem, a drugie było nie fer w stosunku do dziewczyny. Powinna znać prawdę, powinna wiedzieć, że wciąż ją kocha i mimo wszystko jej nie znienawidził. Nie potrafił, nie chciał, nie mógł...Zawładnęła nim całym i nawet jeśli jej uczucia były jakąś grą czy zabawą, On naprawdę się zakochał...Pokochał ją całym sobą, oddał jej nie tylko serce, ale też dusze...Cały należał tylko do tej drobnej kobietki.
- Może najpierw mnie wysłuchasz, a później powiesz co ma dla Ciebie sens, a co nie - popatrzyła na niego. Nie mogła znieść myśli, że dla niego ich miłość nie ma sensu. Przecież On był sensem jej życia, On i łączące ich uczucie. Dla niego żyła i nie wyobrażała sobie, by Carlosa Lozano mogło nie być w jej życiu. Był najpiękniejszym i najlepszym co ją spotkało, był jej miłością.
- Dobrze, skoro tak Ci na tym zależy - uległ. W sumie nic nie tracił pozwalając jej mówić. Jak to się mówi każdy zasługuje na drugą szansę.
- Wtedy przed domem gdy zobaczyłeś mnie z Alejandrem...On przyjechał zaprosić nas na swój ślub - stwierdziła, a Carlos zakrztusił się własną śliną. Ślub ? Jaki ślub ? Stali w objęciach jak para zakochanych, a Ona mówi, że zapraszał ich na ślub ? - Chciał nam podziękować...Dzięki temu, że My zakochaliśmy się w sobie, On poznał miłość swojego życia - kontynuowała - Wtedy po prostu mu gratulowałam...Przytuliłam go jak przyjaciela Carlos... - spojrzała na zaskoczonego bruneta. Był idiotą ! Skończonym idiotą ! Od razu pomyślał, że go zdradza, że wróciła do byłego, a Ona po prostu gratulowała mu tego, że się żeni. Jak mógł tak bardzo się pomylić, zwątpić w Angie i w jej miłość.
- To niemożliwe - wyjąkał wciąż nie mogąc tego wszystkiego pojąć.
- Ale prawdziwe. Za miesiąc Alejandro żeni się z jakąś Włoszką - wyjaśniła - Chciałam Ci to wyjaśnić, ale na weselu nie chciałeś mnie słuchać, a później wyjechałeś - dodała.
- Angie...Ja, ja Ci wierze...Ja wiem, że jestem idiotą, ale proszę Cie daj mi...Daj nam czas. To wszystko jest dla mnie za trudne, ja sie gubię we własnych myślach i uczuciach - mówił patrząc na nią. W jego oczach znów dostrzegła to coś, te iskierki...Uczucia, emocje. To wszystko czego ostatnio tak bardzo jej brakowało.
- Nie będę Cie do niczego zmuszać...Oboje wzajemnie się zawiedliśmy i potrzeba nam czasu...Proszę Cie tylko o to byś po raz kolejny nie kazał mi zniknąć z Twojego życia - powiedziała delikatnie i niepewnie dotykając dłonią jego policzka - Bo ja nie potrafię tego zrobić - dodała szeptem.
- Nie...Teraz proszę Cie byś w nim została...Ale póki co jako przyjaciółka, bliska mi osoba...Muszę sobie to wszystko poukładać, przemyśleć... - wyjaśnił przytulając ją. Cóż wizja zostanie jego przyjaciółką nie była tym czego chciała Angie, ale wiedziała, że to wyjdzie im na dobre. Muszą na nowo sobie zaufać, odbudować to co zniszczyli...Po mału znów nauczyć się być ze sobą, bez żadnych obaw.
Po kilkunastu minutach ponownie znajdowali się w ogrodzie domu wujostwa Carlosa, gdzie oczywiście czekała na nich zniecierpliwiona Amelia. Nie trudno się domyślić, że mała nie oczekiwała wcale na swojego wujka, a na towarzyszącą mu czerwonowłosą, której od razu rzuciła się na szyję.
- A telas sie ze mną pobawis ? - zapytała dziewczynka uśmiechając się do niej. Angie popatrzyła niepewnie na Carlosa, który tylko się uśmiechnął i skinął głową na znak, że nie ma nic przeciwko. Zdając sobie sprawę, że teraz jest zbędny w tym towarzystwie udał się do domu, zostawiając panie same.
- Oczywiście księżniczko - odpowiedziała Angie chwytając jej małą rączkę i pozwalając się prowadzić w stronę niewielkiego placu zabaw. Podczas zabawy z Amelią udało jej się nie myśleć o problemach, odciąć się na chwilę od rzeczywistości...Tak po prostu się śmiała i bawiła, jakby sama była dzieckiem.
Nawet nie zauważyła kiedy się ściemniło i nie zauważyła też tego, że Carlos siedzi na ławce i je obserwuje. Prawdę mówiąc trochę ją to speszyło, ale czując drobne rączki Amelii obejmujące jej szyję, znów wszystko przestało mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie.
- Na dzisiaj chyba wystarczy - uśmiechnął się brunet spoglądając na dziewczynkę zasypiającą w ramionach czerwonowłosej - Angie...Madi wyszła i poprosiła mnie bym wykąpał małą i położył ją spać...A ja tak trochę się na tym nie znam... - tłumaczył obdarzając ją błagalnym spojrzeniem, na co dziewczyna tylko się roześmiała. Uwielbiała tą jego nieporadność.
- Ksero nauczyłam Cie obsługiwać, więc może i tym razem mi się uda - stwierdziła przypominając sobie tą jakże zabawną dla niej sytuację. Chyba tylko dla niej, bo Carlos niespecjalnie miło wspominał pierwsze dni ich znajomości, które dla niego były pasmem nieszczęść.
- Jestem tylko facetem ! - oburzył się robiąc minę zbitego psa.
- Tak, wiem - uśmiechnęła się - A teraz chodź, bo mała zaraz zaśnie na dobre - popatrzyła na dziewczynkę.
Ku wielkiemu zaskoczeniu obojga kąpiel niespełna czteroletniego dziecka nie była taka trudna i nawet Carlos sprostał temu zadaniu. Faktem było, że rozbudził małą, w którą wstąpiła nowa energia, co oznaczało kłopoty z położeniem jej spać, ale nie specjalnie ich to przejęło. Angie z nieukrywanym wzruszeniem i radością patrzyła jak brunet myje dziewczynkę, a później ubiera ją w piżamkę. Widać było, że ta mała istotka całkowicie nim zawładnęła.
- Angie, pocytas mi bajkę ? - zapytała Amelia leżąc już w swoim łóżeczku, pośród kilkunastu przeróżnych pluszaków.
- Dobrze, powiedz mi tylko którą - poprosiła podchodząc do regału z książeczkami. Po dość długim zastanowieniu dziewczynka w końcu wybrała bajkę i zrobiła Angie miejsce obok siebie na łóżku. Gdy tylko czerwonowłosa usiadła na nim, blondyneczka wtuliła się w nią z ufnością i chłonęła każde wypowiedziane przez nią słowo. Tymczasem Carlos stał w drzwiach dziecinnego pokoju i przyglądał się wszystkiemu co miało tam miejsce. Wiedział, że Amelia ufa nielicznym i raczej jest ostrożna gdy w jej życiu pojawiają się nowe osoby. Z Angie jednak było inaczej, od razu jej zaufała i przywiązała się do niej.
Minęło pół godziny, a może trochę więcej gdy do Carlosa siedzącego w salonie dołączyła Angie. Nie dało się ukryć, że dziewczyna też była już zmęczona. Najpierw długi lot, później rozmowa z chłopakiem, a na koniec zabawy z dzieckiem...Teraz marzyła już tylko o chwili odpoczynku.
- Dziękuję - jako pierwszy odezwał się brunet robiąc jej obok siebie miejsce na sofie - Gdyby nie Ty, chyba bym jej dziś nie położył spać - uśmiechnął się delikatnie.
- Mała jest cudowna...Nigdy nie spotkałam takiego dziecka - stwierdziła - Tu zawsze jest tak pusto ? Nie widziałam jeszcze Twojej mamy... - zagadnęła rozglądając się po pomieszczeniu. Zdziwił ją fakt, że od przyjazdu tutaj, czyli od kilku godzin jedynymi osobami, które tu spotkała była Madeleine i Amelia.
- W tygodniu wszyscy są na gospodarstwie osiemdziesiąt kilometrów stąd. Ja i Mel zajmujemy się papierkową robotą, więc zostajemy tutaj - wyjaśnił nalewając do kubka ciepłej herbaty i podając go dziewczynie.
- Padam z nóg...Pójdę się położyć jeśli nie masz nic przeciwko - spojrzała na bruneta, którego chyba nieco zasmucił fakt, że to już koniec ich rozmowy.
- Jasne...Chodź zaprowadzę Cie do pokoju, gdzie wcześniej zaniosłem Twoje rzeczy - powiedział podając jej rękę i pomagając wstać z miejsca. Razem wrócili z powrotem na piętro i zatrzymali się pod drzwiami jednego z pokoi. Jak się okazało pomieszczenia sąsiadującego z pokoikiem Amelii.
- Jeśli nie chcesz rano zastać w łóżku małego stworka to lepiej zamknij drzwi od środka - uśmiechnął się mając na myśli oczywiście małą blondyneczkę, która uwielbiała wszystkich budzić, niekoniecznie o ludzkich godzinach.
- Dziękuję - również się uśmiechnęła i już odwróciła się od chłopaka chcąc wejść do swojej sypialni, gdy ten nagle złapał ją za rękę i ponownie odwrócił w swoją stronę.
- Dobranoc - wyszeptał całując ją delikatnie w policzek. Czerwonowłosa nic nie odpowiedziała tylko obdarzyła go promiennym uśmiechem po czym zniknęła za drzwiami pokoju. Nawet w najskrytszych marzeniach nie wyobrażała sobie tak cudownego zakończenia tego dnia. Ten czuły gest...Niby nic wielkiego, tylko całus...Ale dla niej miał ogromne znaczenie. Carlos na nowo zaczynał jej ufać. Teraz mogło być już tylko lepiej.
To dwa ostatnie odcinki z tych, które były już publikowane. Nie wiem kiedy pojawi się nowy odcinek, gdyż na razie zawieszam swoje opowiadania. Nie mam pojęcia na jak długo, być może na kilka dni, być może na dłużej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel Płeć:
|
|
Wysłany: 23:01 :36 , 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
piekne te odcinki
mam nadzieję ze wszytsko dobrze się ułozy i będą razem
czekam na odiweszenie i rozdział
szkoda że zawieszasz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków Płeć:
|
|
Wysłany: 13:47 :13 , 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
czekam na new
te odcinki już znam
boska jest ta telka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Księżniczka
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 19 Kwi 2010
Posty: 462 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z bajki Disneya Płeć:
|
|
Wysłany: 14:05 :01 , 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Cudowne te odcinki ! Angie się nie poddała ! walczyła o miłość Ukochanego ! . Mała Amelka jest cudowna !!!
Szkoda , że zawieszasz czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sprotte
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 461 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 9:27 :46 , 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Moniaaa proszę dodaj szybciutko rozdziały. Nie duzo ci zostało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 10:50 :13 , 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Jest to już nowy rozdział, nigdy wcześniej nigdzie nie publikowany
Odcinek 39
Następnego dnia już wcześnie rano Angie została dość brutalnie obudzona i wyciągnięta z łóżka przez małą Amelie, która nie mogła doczekać się momentu, w którym jej nowa ciocia wstanie i pójdzie się z nią pobawić. Czerwonowłosa nie mając innego wyjścia, grzecznie się ubrała i razem z dziewczynką wyszła do ogrodu by, jak się domyślała, spędzić tam kilka kolejnych godzin. Trzeba przyznać, że ta mała blondyneczka była niezniszczalna i obce było jej pojęcie takie jak zmęczenie. Po jakimś czasie Angie zauważyła, że dziewczynka dość dziwnie się zachowuje i cały czas patrzy w jeden punkt. Nie wiedząc o co może chodzić sama również popatrzyła w tamtą stronę. Przy bramie zobaczyła jakiegoś mężczyznę, który bacznie je obserwował. Gdy Angie ruszyła w jego stronę, On również zaczął się do niej zbliżać.
- Szuka Pan kogoś ? - zapytała grzecznie, choć prawdę mówiąc ten mężczyzna nieco ją przeraził. Kilkudniowy zarost, groźne spojrzenie i niezbyt czyste ubranie nie działało na jego korzyść.
- Przyszedłem po córkę - oświadczył i chciał wyminąć dziewczynę, jednak Ona odważnie zaszła mu drogę. Trudno było jej uwierzyć w to, że ktoś taki jest ojcem Amelii, a domyśliła się, że to o nią chodzi gdyż nie było w tym domu innego dziecka. Co prawda nie widziała jeszcze ojca małej i nawet o nim nie słyszała, ale śmiała wątpić, że ktoś taki może nim być.
- Ciociu nie plosem...Ja nie cem z nim iść - do czerwonowłosej podbiegła przerażona Amelia i mocno chwyciła się jej nogi - Nie oddawaj mnie, plose ! - Espino czuła jak dziecko się trzęsie i dostrzegła też strach, który malował się w tych ślicznych niebieskich oczach.
- Nic mi nie wiadomo o tym, by miał Pan odwiedzić małą więc proszę stąd odejść - powiedziała próbując zachować spokój i opanowanie. Nie było to łatwe, bo sama bała się nie mnie niż przytulające się do niej dziecko. Jednak właśnie dla niego musiała być silna i zapomnieć o tym, że właśnie przeciwstawia się dość postawnemu mężczyźnie.
- Słuchaj paniusiu to mój dzieciak i nikt nie musi mi pozwalać na to bym go odwiedził - stwierdził podchodząc jeszcze bliżej - Więc zmiataj, a małą się nie przejmuj - to mówiąc chwycił Amelie za ramiona i próbował odczepić ją od nogi czerwonowłosej. Ta jednak robiła wszystko co mogła, by zostać przy swojej cioci.
- Zostaw ją ! - krzyknęła Angie odpychając nieznajomego z taką siłą, że ten upadł na ziemię.
- Ty mała dziwko ! - oburzył się i po chwili znów stał przy dziewczynie - Pożałujesz tego - mruknął i tym razem to On ją uderzył. Do leżącej Angie natychmiast podbiegła zapłakana Amelia, która przyglądała się wszystkiemu co miało właśnie miejcie. Gdy zobaczyła jak mężczyzna uderza jej ukochaną ciocię, krzyk, który wydobył się z tego drobnego ciałka dotarł aż do domu, z którego wybiegł właśnie Carlos. W mgnieniu oka brunet znalazł się przy leżącej dziewczynie i przytulającej się do niej blondynce.
- Co tu się dzieje ?! - krzyknął spoglądając na przybyłego mężczyznę - No tak damski bokser wrócił - zakpił podchodząc do niego - Zabieraj się stąd Bruno ! - rozkazał chwytając go za kurtkę i wyprowadzając z posesji. Nie minęła nawet minuta gdy Carlos wrócił do ogrodu, gdzie Angie próbowała uspokoić Amelkę.
- Już dobrze kochanie...Wujek wyprosił stąd tate - Lozano widząc, że czerwonowłosa sama jest w nie najlepszym stanie przejął dziewczynkę w swoje ramiona - Nie musisz się już bać - dodał spokojnie całując ją w czółko.
- Ale ciocia...Ona ma tu klew - wskazała na rozciętą wargę Angie.
- Nie martw się maleńka nic mi nie będzie - uśmiechnęła się Espino, co spowodowało, że rozcięcie dało o sobie znać.
- To teraz wrócimy do domku i zrobimy tak, by cioci nie bolało, dobrze ? - zapytał brunet przytulając do siebie blondynkę, która ufnie przylgnęła do jego ciała.
Po dotarciu do domu Carlos oddał Amelię pod opiekę jednej z pokojówek, a sam zajął się Angie, której warga nie wyglądała najlepiej. Prawdę mówiąc miał ochotę roznieść Bruna i pokazać mu gdzie jego miejsce, ale wiedział, że nie mógł zrobić tego przy małej. Zresztą i tak nic by to nie dało. Teraz musiał zająć się czerwonowłosą i to w tym momencie było dla niego najważniejsze. Zaprowadził ją wprost do swojej sypialni, gdzie poprosił by usiadła na łóżku, a sam zniknął za drzwiami łazienki, z której po chwili wrócił z apteczką.
- Jak będzie bardzo bolało to mów - popatrzył na dziewczynę, która z ufnością uniosła brodę do góry tak, by chłopak mógł przemyć rozcięcie.
- Auć ! - pisnęła gdy tylko brunet dotknął wacikiem jej wargi. Fakt, był bardzo delikatny i widziała jak się stara, by zrobić to jak najostrożniej...No ale niestety i tak ją zabolało.
- Przepraszam - wyszeptał spoglądając na nią. W momencie, w którym jego wzrok natrafił na jej, wszystko przestało istnieć...Żadne z nich nie zastanawiało się już nad tym co będzie dalej, co będzie z nimi...Liczyła się tylko i wyłącznie ta chwila, ten jeden moment, w którym znów oboje poczuli coś niezwykłego...Ich miłość uderzyła w nich ze zdwojoną siłą. Carlos niepewnie przyłożył swoją dłoń do policzka czerwonowłosej i najdelikatniej jak tylko potrafił musnął jej usta swoimi. Sam nie wiedział czy bardziej bał się odrzucenia, czy też tego, że sprawi jej jeszcze większy ból niż przed chwilą, przemywając rozcięcie. Jednak gdy poczuł jak dwie drobne rączki oplatają jego szyję, zniknęły wszystkie wątpliwości. Niestety gdy odnaleźli wspólny rytm i zatracali w tej niezwykle przyjemniej pieszczocie dzrwi do pokoju bruneta otworzyły się i do środka wbiegła Amelia, a tuż za nią jej mama.
- Boże Angie ! Tak mi przykro ! - Madeleine nie zauważając nawet, że właśnie przeszkodziła parze podeszła do zaskoczonej dziewczyny i mocno ją przytuliła - Przepraszam Cię ! - powtarzała ciągle roztrzęsiona kobieta.
- Już dobrze nic mi nie jest - uspokoiła ją Espino, podciągając na kolana małą dziewczynkę, która usilnie próbowała sama się na nie wdrapać.
- Ciocia mnie bloniła ! Kocham Cie ciociu ! - uśmiechnęła się słodko i przytuliła wzruszoną czerwonowłosą. Może to dziwne, ale teraz Angie dziękowała losowi za to, że była w tym ogrodzie i że zjawił się tam Bruno. Dzięki temu znów mogła poczuć ten cudowny smak ust ukochanego mężczyzny i usłyszeć te piękne słowa z ust Amelii.
- Ja Ciebie też szkrabie - odpowiedziała całując małą w czółko.
Po chwili gdy cała piątka nieco ochłonęła Madi razem z córeczką i Angie udała się do salonu, by tam znaleźć jakieś zajęcie dla dziewczynki, która wciąż była nieco przerażona. Carlos natomiast został w swoim pokoju...W jego głowie panował totalny chaos, nie wiedział już czego tak naprawdę chce...Gdy była przy nim Angie pragnął jej całym sobą, chciał porwać ją w ramiona i już nigdy nie wypuścić, ale niestety w jego głowie i sercu wciąż były wspomnienia i to niekoniecznie te miłe. Choć wiedział, że Angie go kocha...Był tego pewien, to i tak bał się...Bał się kolejnego zawodu, cierpienia...Bał się, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym ją straci.
Gdy postanowił dołączyć do pań bawiących się w salonie znów coś w nim pękło...W chwili gdy zobaczył czerwonowłosą tulącą do siebie roześmianą Amelie, zapragnął by to ich dziecko przytulała. Bez wątpienia Angie byłaby cudowną matką...żoną. Tylko czy On potrafiłby być równie oddanym i wspaniałym mężem ?
Z tym i tysiącem innych pytać Carlos wrócił do swojego pokoju, by jeszcze raz wszystko sobie poukładać. Zdawał sobie sprawę z tego, że musi podjąć decyzję. Angie kiedyś będzie musiała wrócić do Meksyku i tylko od niego zależy czy wrócą tam razem, czy też nie...
- Co robić ? - zapytał sam siebie wyciągając spod poduszki ramkę ze zdjęciem roześmianej dziewczyny. Bez wątpienia kochał ją całym sobą i pragnął być z nią do końca świata. Tylko dlaczego temu cudownemu uczuciu towarzyszyło tyle wątpliwości i pytań ? Dlaczego po prostu nie mógł do niej pójść i powiedzieć jej, że ją kocha, że wszystko będzie dobrze...
Po chwili usłyszał jak drzwi sąsiedniego pokoju się otwierają. Wiedział, że to Angie i wiedział, że musi z nią porozmawiać. Teraz albo nigdy.
- Angie...Mogę ? - zapytał uchylając delikatnie drzwi jej pokoju.
- Tak proszę - odpowiedziała odkładając lusterko, w którym przyglądała się właśnie swojej napuchniętej wardze.
- Boli ? - popatrzył na nią z taką czułością, że czerwonowłosa ledwo utrzymała się na nogach. To jego spojrzenie zawsze na nią działało...A teraz gdy tak dawno go nie widziała, miało jeszcze większą moc.
- Chyba przeżyję - spróbowała się uśmiechnąć.
- Angie chciałbym z Tobą porozmawiać...
Przepraszam Was za ten rozdział...W sumie miało go nie być bo moje tele są zawieszone i tak na razie pozostanie. Ta tela dobiega końca, ja obiecałam w miarę szczęśliwe zakończenie, a niestety nie jestem teraz w nastroju do opisywania pięknej i szczęśliwej miłości. Musicie mi wybaczyć i mam nadzieję, że poczekacie. Być może kolejny rozdział pojawi się za niedługo, być może trzeba będzie na niego trochę poczekać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sprotte
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 461 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 11:07 :47 , 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Moniii uwielbiam Cię !!!!!
A ja to myslałam czytając ten odcinek, że ten damski bosker porwie małą. No ale zjawił sie bohater Carlos. ajajajajajaj
Jej dziekuje za cinka. Kochana jesteś.
Nie wiem czy bd sie powtarzac ale jest to jednoz moich ulubionych telek jakich kiedykolwiek czytałam.
Czytałam wszystkie twoje opowiadanie i bez wątpienia ( z tych kończących sie i zakonczonych) Ta i Por ti sa najlepsze.
Mam nadzieje ze do reszty opowiadan dodasz szybko rozdziały.
BuŹka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 11:51 :52 , 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki bardzo za kom
Ja też uważam, że te dwa opowiadania są jako takie No ale cóż są je pisałam mając, że tak powiem już jakieś doświadczenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|