Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość -> Czas Dorosnąć | EPILOG | 16.01.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
:Michalina:
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:28 :06 , 28 Kwi 2010    Temat postu:

Odcinek 16

Niestety wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, czas na lunch też. Angie i Carlos choć niechętnie opuścili park i udali się w stronę firmy. Oboje postanowili, że na razie nie powiedzą nikomu o tym, że są razem. Najpierw dziewczyna musi załatwić sprawę z Alejandrem i wytłumaczyć jakoś rodzicom to, że go nie kocha. Również brunet nie miał łatwego zadania, wiedział o tym, że jego rodzice chcą go zeswatać z Paty, a po ostatnim wieczorze na pewno uznali ich już za parę. W budynku firmy para niestety musiała się rozstać i każde poszło w swoją stronę. Jednak po tym co wydarzyło się w parku, pracowało im się o wiele lepiej, a głowy zaprzątały tylko i wyłącznie miłe myśli. Gdy na zegarze wybiła godzina piętnasta, Lozano od razu ruszył w stronę biura ukochanej, która kończyła wypełnianie jakiś dokumentów, niestety razem ze swoim nowym partnerem.
- Nie podoba mi się ten facet - stwierdził chwilę później Carlos, gdy razem z Angie szli w stronę parkingu.
- Sam tego chciałeś - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Bo nie wiedziałem, że ten koleś będzie jakimś zboczeńcem ! Przecież widać od razu, że mu się podobasz - powiedział smutno nie mogąc pogodzić się z myślą, że jego ukochana pracuje z mężczyzną, który ślini się na jej widok. Jak On mógł do tego dopuścić ?!
- Oj kochanie - czerwonowłosa zatrzymała się i objęła bruneta w pasie - Liczy się to, że mi podoba się tylko jeden mężczyzna i nie jest nim Christian - wyjaśniła całując go delikatnie. Nie mogła uwierzyć w to, że znów są razem, szczęśliwi. Mogą normalnie rozmawiać, przytulać się. Choć nie mogli robić tego zawsze kiedy chcieli to i tak ukrywanie się, było lepsze niż rozłąka i rozstanie.
- I tego się skarbie trzymajmy - uśmiechnął się zadowolony - A teraz chodź, odwiozę Cie do domu - zaproponował idąc w stronę swojego auta.
- Yhym...A co z moim samochodem ? - zapytała wskazując na stojący nieopodal czerwony pojazd.
- Powiesz, że nie chciał odpalić - zabłysnął Lozano, otwierając przed nią drzwi. Angie takie wyjaśnienie wydawało się całkiem logiczne, dlatego nie miała już więcej pytać. Zresztą każda minuta z ukochanym była dla niej bardzo cenna, a na samą myśl o tym, że zobaczy go dopiero jutro, robiło jej się słabo. Droga do domu dziewczyny minęła im na...śmianiu się. Już chyba oboje zapomnieli jak to jest śmiać się do łez, nie mając nawet ku temu powodu. Oni po prostu cieszyli się sobą.
- Idę - wyszeptała czerwonowłosa tuląc się do bruneta - Albo nie idę - zmieniła zdanie po chwili.
- Kiedyś będziesz musiała - uśmiechnął się chłopak, odsuwając ją lekko od siebie i całując jej usta.
- A może zadzwonię i powiem, że mnie porwali i oddadzą jutro - powiedziała z nadzieją patrząc na Carlosa, który cały czas jej się przyglądał. Te jego oczy wpatrzone w nią z taką troską i czułością i usta, których grzechem by było nie całować.
- Skarbie nie wymyślaj tylko zmykaj do domu - poprosił jeszcze raz ją do siebie przytulając. On też chciał by z nim została, ale wtedy nie miałaby możliwości porozmawiania z Alejandrem, a On nie miał zamiaru się nią dzielić. Espino z wielkim trudem opuściła samochód chłopaka i udała się do swojego domu. Tam czekali na nią rodzice i jej oficjalny ukochany. Gdy zobaczyła jak Alejandro świetnie dogaduje się z jej rodzicami wiedziała, że ma przed sobą trudne zadanie. Z myślą o tym, że dzięki tej rozmowie będzie mogła być z Carlosem, ruszyła w stronę salonu.
- Witaj córeczko - przywitał ją Federico, a zaraz za nim Miranda i Alejandro.
- Co tak długo skarbie ? - zapytał po chwili młody mężczyzna.
- Zepsuło mi się auto i czekałam na Carlosa, który zaproponował, że mnie odwiezie - wyjaśniła Angie.
- Mogłaś zadzwonić po mnie - stwierdził zazdrosny szatyn.
- To nie ma znaczenia kto mnie przywiózł - oczywiście, że ma ale tylko dla niej i zostawi to dla siebie - Chcę z Tobą porozmawiać - spojrzała na Alejandra - Wy też zostańcie - zwróciła się do matki i ojca. Żołądek podchodził jej już do gardła, nie miała pojęcia co i jak mówić. Chciała to mieć po prostu za sobą i nigdy więcej nie wracać do tej sprawy. Ale czy to możliwe ? Przecież każdy będzie chciał od niej wyjaśnień i nie będzie się liczyło to, że Ona nie ma ochoty ich składać. No ale cóż jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć i B.
- O co chodzi ? - zapytała Miranda, która od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
- O to, że nie mogę już dłużej być z Alejandrem - wyjaśniła, a trzy pary oczu spojrzały na nią z niedowierzaniem - Nie kocham Cie, przykro mi - to mówiąc patrzyła tylko na zaskoczonego chłopaka. Była pewna, że ta sytuacja nie bardzo go przejmie, a już na pewno nie zrani. Choć mówił jej, że ją kocha, Angie nigdy tego nie czuła. Nigdy nie była najważniejsza w życiu Alejandra, On zresztą w jej też nie.
- Ale jak to ? Angie co Ty mówisz ? - pytał Federico.
- Po prostu tato, nie będę udawała, że jest dobrze gdy tak nie jest. Myślę, że Alejandro też tak uważa - odpowiedziała - Mam nadzieję, że znajdziesz kobietę z którą będziesz szczęśliwy - uśmiechnęła się łagodnie do szatyna i delikatnie pocałowała go w policzek, po czym znikła za drzwiami swojego pokoju. Prawdę mówiąc myślała, że będzie gorzej i do jutra nie skończy się tłumaczyć rodzicom. Na szczęście teraz była już w swoim małym królestwie i wystukiwała właśnie na klawiaturze telefonu numer swojego księcia.
- Tak ? - odezwał się po drugiej stronie chłopak.
- Cześć kochanie - przywitała się radośnie czerwonowłosa - Mam dla Ciebie dobrą wiadomość - dodała od razu, zadowolona. W końcu mogła mu powiedzieć, że jest tylko jego, że mogą być razem. Już na zawsze.
- Hmmm...czekasz na mnie w mojej sypialni ? - zaśmiał się Lozano.
- Zboczeniec ! - oburzyła się Espino - Za karę nie pojawię się w niej jeszcze długo - dodała obrażona.
- Oj maleńka żartuję - powiedział uśmiechając się sam do siebie. No cóż uwielbiał ją denerwować - Mów co to za nowina - poprosił.
- Zerwałam z Alejandrem - wyznała szczęśliwa dziewczyna, a jej radość szybko przeniosła się na Carlosa, który ledwo powstrzymał się przed tym by nie krzyczeć ze szczęścia. Nareszcie na ich drodze było o jedną przeszkodę mniej. Teraz mogło być już tylko lepiej.
- To cudownie skarbie. Niestety ja do moich rodziców jeszcze nie dotarłem - mówił - Z Paty dwie godziny tłumaczyliśmy im, że nic między nami nie ma, a Ci dalej swoje - tłumaczył smutno brunet.
- Nie martw się, kiedyś to do nich dotrze - pocieszyła go Angie - Tęsknie za Tobą - wyznała po chwili.
- Ja za Tobą też. Jeśli chcesz przyjadę jutro po Ciebie do pracy - zaproponował Lozano.
- To czekam na Ciebie rano - odpowiedziała zadowolona czerwonowłosa - Dobranoc - dodała po czym nacisnęła czerwoną słuchawkę. Z uśmiechem od ucha do ucha rzuciła się na swoje łóżko, trzymając w dłoniach zdjęcie Carlosa. Ten mężczyzna był dla niej całym światem, to dla niego kładła się spać i dla niego witała nowy dzień. A teraz gdy wiedziała, że każdy kolejny będą witać razem, była jeszcze szczęśliwsza.


Odcinek 17

Rano tak jak obiecał młody Lozano, pojawił się On przed domem swojej ukochanej. Nie chcąc robić zamieszania, został w samochodzie i cierpliwie czekał na czerwonowłosą. Ta po około piętnastu minutach pojawiła się w zasięgu jego wzroku. Jak zwykle wyglądała pięknie, ubrana elegancko, tak jak wymagała tego od niej praca jaką wykonywała. Jednak ten strój nie dał rady zatuszować jej delikatności. Carlos uśmiechnął się promiennie gdy Angie wsiadła do jego samochodu, popatrzyli na siebie badawczo po czym złączyli w namiętnym pocałunku. Ta noc była najdłuższą w ich życiu, kilkanaście godzin z dala od siebie, bez możliwości patrzenia na siebie i dotykania. Na szczęście teraz wszystko było już tak jak być powinno. Brunet bawił się wargami ukochanej, całując je na przemian, raz jedną raz drugą, bądź lekko je przygryzając. Angie rozpływała się w tej pieszczocie i w ciągu kilku minut Carlos rozpalił w niej ognień nie łatwy do ugaszenia.
- Stop - westchnęła z trudem opuszczając ramiona chłopaka. Musiała to przerwać inaczej zaraz zaczęliby kochać się w tym aucie zaparkowanym tuż przed jej domem.
- Nie podobało Ci się ? - uśmiechnął się brunet poprawiając marynarkę swojej dziewczyny.
- O to chodzi, że podobało - wyszeptała chwytając jego dłoń, która niebezpiecznie krążyła w okolicach jej piersi - Nie chce się z Tobą kochać tutaj, jak jakaś niewyżyta nastolatka - powiedziała już całkiem poważnie Espino.
- Wiem skarbie, ale nie mogę się opanować. Nic nie poradzę na to, że tak Cie pragnę - wyjaśnił Carlos odpalając samochód. Też nie chciał robić tego z nią w tatki sposób. Była wyjątkową kobietą, była jego kobietą, a nie pierwszą lepszą. Tylko co poradzić na to, że w jej towarzystwie tracił głowę i jedyne czego chciał to mieć ją bardzo blisko siebie.
- Przecież wiesz, że ja Ciebie też - uśmiechnęła się dotykając delikatnie jego dłoni - Ale nie chce tego robić w taki sposób - dodała spoglądając na Carlosa. Rozumiała do i to doskonale. Sama miała problem z opanowaniem się w jego towarzystwie. Ale między nimi było coś więcej niż tylko pożądanie, nie liczył się tylko seks, to było coś o wiele więcej. Może nie zdawali sobie jeszcze z tego sprawy, ale to się już narodziło i jest.
W firmie zjawili się jeszcze przed czasem, dlatego mogli spokojnie się pożegnać na kolejne kilka godzin. Ciężkich do przetrwania godzin.
- Nie wytrzymam do piętnastej - stwierdziła Angie przytulając się do Carlosa.
- Przecież będziemy się mijali na korytarzach, no i mamy lunch - uśmiechnął się brunet, rozkoszując się jej bliskością i zapachem. Po chwili zadzwonił telefon dziewczyny i po krótkiej rozmowie, czerwonowłosa znów wtuliła się w ukochanego.
- To mój tato, mam do niego przyjść - wyjaśniła.
- No to chodźmy - stwierdził Carlos po czym wysiadł z samochodu i przeszedł na drugą stronę, by pomóc wysiąść dziewczynie. Para jeszcze raz połączyła się w namiętnym, choć krótkim pocałunku i oboje ruszyli do gabinetu pana Espino. Ten na widok dwójki uśmiechnął się jakby sam do siebie i poprosił by usiedli naprzeciw niego. Ani Angie, ani Carlos nie mieli pojęcia o co chodzi. Może znów mają gdzieś wyjechać...Nie to nie możliwe, bo przecież już razem nie pracują. Więc o co może chodzić wyraźnie zadowolonemu Federicowi.
- Nie patrzcie się tak na mnie - uśmiechnął się - I nie musicie udawać, jak macie ochotę się przytulić to, to zróbcie - mówił, a oczy dwójki młodych ludzi powiększały się z każdym jego słowem. Jak to możliwe, że On o nich wiedział, przecież nikomu nie mówili.
- Ale tato - zaczęła zszokowana Angie.
- Jak właśnie zauważyłaś jestem Twoim ojcem i doskonale wiem kiedy moja córcia jest zakochana i szczęśliwa - stwierdził - Od razu widać, że nie jesteście sobie obojętni - dodał Federico.
- Nie ma Pan nic przeciwko temu, że jesteśmy razem ? - zapytał Lozano, który cieszył się, że ich związek nie jest już tajemnicą. Nie mógł dłużej tego ukrywać, chciał wyjść na środek Meksyku i krzyczeć. Krzyczeć tak głośno, by każdy wiedział, że jego kobietą jest Angie i że jest z nią cholernie szczęśliwy.
- Oczywiście, że nie. Od razu Cie polubiłem i jak widać Angie też - uśmiechnął się znacząco patrząc na córkę - I dlatego jeśli chcecie to od jutra znów możecie razem pracować - powiedział patrząc na parę. Przez chwilę oboje milczeli, żadne nie było w stanie domyślić się teraz czego chce ta druga osoba. Niby powinni tego chcieć, ale czy rzeczywiście będzie dobrze, gdy będą przebywali ze sobą cały czas.
- Nie - zadecydowała czerwonowłosa - To nie jest dobry pomysł - wyjaśniła, a Carlos spojrzał na nią zdziwiony i smutny. Mimo wszystko spodziewał się innej odpowiedzi. Był pewien, że Angie będzie chciała z nim pracować. A może to jest jej mała zemsta za to, że to On zrezygnował z współpracy z nią ? Jeśli tak to jest to bardzo bolesna zemsta.
- Porozmawiajcie o tym na spokojnie - poradził Federico - Nie śpieszcie się, macie dziś wolne - dodał wychodząc ze swojego gabinetu. Dwójka, która tam została przez dłuższą chwilę milczała. Angie wiedziała, że jej sprzeciw zabolał Carlosa i że nie tego się spodziewał. Jednak Ona uznała to za słuszną decyzję.
- Nie gniewaj się - poprosiła wstając ze swojego miejsca, po czym siadła mu na kolanach i objęła ramionami za szyję - Tak będzie lepiej - stwierdziła.
- Lepiej ? Może dla Ciebie, bo na pewno nie dla mnie - odpowiedział smutny i zły Lozano. Jak może być mu lepiej gdy nie ma przy sobie ukochanej. Jak może być lepiej gdy wie, że w tym czasie jest Ona z tym całym Christianem, który rozbiera ją wzrokiem.
- Kotku no nie rób takiej miny - przytuliła go do siebie, opierając swoją brodę o jego głowę - Nie chce Ci się za szybko znudzić, a jak nie będziesz mnie widział parę godzin, to jest szansa, że się za mną stęsknisz - uśmiechnęła się i poczuła, że Carlos też się trochę rozluźnia. Nie chciała sprawić mu przykrości, po prostu uznała, że tak będzie lepiej dla ich związku. A przecież i tak będą się ze sobą widywali.
- Tęsknie za Tobą w chwili gdy tylko opuszczasz moje ramiona - stwierdził - Al dobrze będzie jak zechcesz - spróbował się uśmiechnąć.
- Obiecuję, że Ci to wynagrodzę - uśmiechnęła się kusząco czerwonowłosa i pocałowała go delikatnie - A teraz pojadę spotkać się z Karlą, dobrze ? - popatrzyła na niego.
- Yhym...A ja pojadę do Raula. Dawno go nie widziałem - powiedział juz nieco rozweselony Carlos i ponownie zatopił się w słodkich i ciepłych ustach ukochanej.
Angie czekając na przyjaciółkę, która jeszcze ćwiczyła na siłowni, co było całkiem normalne, postanowiła udać się do pobliskiego centrum handlowego pochodzić po sklepach i przy okazji kupić coś, co będzie w stanie sprawić, że jej chłopakowi na dobre wróci dobry humor. Gdy znajdowała się w jednym ze sklepów z damską bielizną, ktoś na nią wpadł. Była to młoda dziewczyna, która kogoś jej przypominała. Jakby już ją kiedyś, gdzieś widziała.
- Angie ? - zapytała niepewnie szatynka.
- Tak - odpowiedziała czerwonowłosa - A Ty jesteś...kimś z rodziny ojca Carlosa, tak ? - przypomniała sobie po chwili. No tak to tą dziewczynę całował jej ukochany.
- Paty - przedstawiła się i podała jej dłoń - Miło Cie poznać, Carlos wiele mi o Tobie opowiadał - stwierdziła.
- Mam nadzieję, że za bardzo nie narzekał - wysiliła się na uśmiech panna Espino.
- Nie skądże. Masz szczęście, to wspaniały facet i zależy mu na Tobie - "No właśnie na mnie!", krzyczała w duchu Angie, która "gotowała" się w środku ze złości. Niby Caralos mówił o tym, że Paty im pomaga, ale to nie zmieniało faktu, że ta dziewczyna po pierwsze jest ładna, po drugie jego rodzice ją lubią, a po trzecie Carlos na pewno jej się podoba. Angie chcąc uniknąć niemiłej sytuacji, pożegnała się po chwili z Paty i udała na spotkanie z Karlą. Musiała się komuś wygadać, musiała powiedzieć komuś o tym co czuje. Ktoś musiał potwierdzić jej obawy co do tego uczucia.


Odcinek 18

Po rozmowie z przyjaciółką Angie czuła się o wiele lepiej. Chociaż to co do niej dotarło nie było niczym nadzwyczajnym, to dla niej świadomość tego, że kocha Carlosa była czymś dziwnym. Uczuciem, którego się bała. Bo przecież On jeszcze nigdy nie powiedział jej, że ją kocha. Owszem opiekował się nią, był troskliwy, za każdym razem gdy się kochali dosięgali nieba. Ale czy to może oznaczać, że Carlos odwzajemnia jej uczucia. Zmienił się, ale czy na tyle by móc kogoś pokochać i być z kimś na dobre i na złe, już na zawsze. Tego panna Espino nie wiedziała, ale postanowiła, że Ona również nadal będzie ukrywała swoje uczucia. Niech wszystko będzie tak jak było do tej pory, a czas pokaże ile wart jest ich związek. Kolejne dni w życiu pary upływały tak jak i poprzednie. Spotykali się w pracy i po pracy, spędzając ze sobą każdą wolną chwilę. Odkąd Federico wiedział o ich związku było im o wiele łatwiej. Dziś nastał dzień długo przez nich oczekiwany. Otóż rodzice Carlosa mieli wyjechać na cały tydzień, zostawiając syna całkiem samego. W końcu mieli szansę pobyć trochę razem i nacieszyć się sobą, nie musząc zastanawiać się czy czasem za chwilę ktoś nie wejdzie do pokoju i nie wyda się ich słodka tajemnica. Jak zwykle po pracy Lozano czekał na swoją ukochaną przy drzwiach jej biura i jak zwykle wychodził z siebie widząc ją z tym całym Christianem. Jak On mógł być tak głupi i dopuścić do tego, by jego Angie pracowała z kimś takim. No ale trudno stało się i nie ma odwrotu, zresztą jego dziewczyna na pewno nie spojrzy na kogoś takiego jak ten facet. Co z tego, że jest wysoki, dobrze zbudowany i ma twarz jak nie jeden top model w tym kraju. Angie i tak jest tylko jego, Carlosa Lozano.
- Cześć skarbie - uśmiechnęła się czerwonowłosa całując go delikatnie w usta - Długo czekasz ? - zapytała.
- Nie, kilka minut - odpowiedział obserwując wychodzącego zaraz za Angie, Christiana. Przyrzekł sobie, że jeśli ten facet, choćby uśmiechnie się do jego dziewczyny to mu coś zrobi.
- Uspokój się Carlos - wyszeptała tak by nikt nie usłyszał, że próbuje zapanować nad emocjami swojego chłopaka, który oficjalnie nie był jej chłopakiem. Chociaż teraz już trudno było im ukryć swój związek. Niestety Federico był tak szczęśliwy, że musiał się tym szczęściem podzielić ze swoją zaufaną sekretarką, która natomiast jest zaufaną przyjaciółką innych sekretarek w tej firmie. Brunet jakimś cudem po chwili uspokoił się, a gdy poczuł jak Angie splata swoje palce z jego i jej delikatna rączka, znajduje się w jego dłoni, cała złość mu minęła. To była jego kobieta i tylko jego.
- Chcesz jeszcze podjechać do domu zanim pojedziemy do mnie ? - zapytał Lozano gdy już siedzieli w jego samochodzie i opuszczali parking firmy.
- Nie, mam wszystko czego mi potrzeba - uśmiechnęła się i cmoknęła go w policzek.
- Cieszę się kochanie - Carlos również obdarzył ją szczerym uśmiechem i ruszył prosto do swojego domu. W końcu mogli być razem, tylko Oni dwoje nikt więcej. No poza Paty, która nadal u niego mieszkała, ale Ona wydawała się najmniejszym problemem w tej sytuacji. Przecież o nich wiedziała, a w domu jej prawie nie było. Tak więc zapowiadał się cudowny tydzień. Siedem dni, które mogą wszystko zmienić. Gdy para podjechała pod dom, rozejrzała się jeszcze dookoła, by upewnić się, że Państwa Lozano na pewno nie ma w domu, po czym opuścili samochód i w objęciach ruszyli do środka. Stojąc w holu, do Angie wróciły wszystkie bolesne i nieprzyjemne wspomnienia z przed kilku tygodni. To własnie tu pierwszy raz zobaczyła ukochanego z inną, a kilka kroków dalej miała przyjemność obserwować ich pocałunek. Carlos od razu zauważył co dzieje się z jego dziewczyną i mocno ją do siebie przytulił. Nie chciał by cierpiała, nie przez tamten wieczór, który był jakimś nieporozumieniem.
- Przepraszam kochanie, wiem, że to co wtedy zrobiłem było okropne - mówił tuląc ją do siebie. Nie wiedział kto tu kogo pociesza, czy Ona jego, czy On ją. Kto miał większą potrzebę uporania się z tymi wspomnieniami.
- Nic mi nie jest, po prostu tak jakoś zrobiło mi się smutno - spróbowała się uśmiechnąć i delikatnie musnęła jego usta - Masz tydzień, żeby zastąpić te niezbyt wesołe wspomnienia jakimiś weselszymi - powiedziała gładząc dłonią jego policzek.
- Masz to jak w banku słoneczko - uśmiechnął się chwytając ją na ręce i niosąc po schodach do swojego pokoju. Mógłby ją nosić godzinami, nawet całe życie. Była lekka jak piórko i tak cudownie się śmiała gdy kładł ją na swoim łóżku. Tak tu właśnie było jej miejsce. Przy nim, każdego ranka i każdej nocy, ta kobieta powinna być przy nim, w jego ramionach.
- Bardzo się zmęczyłeś - zaśmiała się czerwonowłosa, gdy Carlos kładł się obok niej na łóżku - Wiesz kochanie, jak sie ma te lata to się tak nie lata - roześmiała się jeszcze głośniej. Jednak brunet nie był aż tak zmęczony i już po chwili zamknął jej usta długim i namiętnym pocałunkiem.
- Nie musisz się martwic o moją kondycję księżniczko - uśmiechnął się pokazując rząd białych ząbków - Ona ma się całkiem dobrze - dodał obsypując pocałunkami całą jej twarz, szyję, ramiona.
- No no, dziadku czy Ty się czasem nie przeceniasz - Angie nie mogła powstrzymać się od kolejnego wybuchu śmiechu. Uwielbiała tą groźną minę swojego ukochanego. Nie wyglądał wtedy wcale tak strasznie, wręcz przeciwnie taka mina dodawała mu uroku. Wyglądał raczej jak mały, naburmuszony chłopiec, któremu mama nie chciała kupić zabawki.
- O Ty jędzo ! - w tym momencie w całym domy było słychać tylko jedno. Śmiech i pisk łaskotanej Angie. Carlos nie zamierzał być dla niej łaskawy i mimo jej próśb nie przestawał jej łaskotać przez kolejne dziesięć minut, aż sam naprawdę się zmęczył. No cóż jego ukochana była dosyć silną i ruchliwą kobietą.
- Dobra...już spokój...nie jesteś dziadkiem...i ja nie wątpię...w Twoją doskonałą...kondycję - mówiła zasapana dziewczyna ledwo łapiąc powietrze - Ale...tego...to ja Ci nie podaruję ! - zaśmiała się i ostatkiem sił wspięła się na ukochanego i usiadła na nim okrakiem.
- I co teraz mój drogi ? - zapytała zbliżając się do niego na bardzo niebezpieczną odległość. Milimetry dzieliły jej usta od ust bruneta, ale Ona nie zamierzała tak szybko się złamać. Jej ciepły oddech doprowadzał Carlosa do szału, niczego nie pragnął tak, jak zakończenia tych tortur i zasmakowania ust czerwonowłosej, zasmakowania jej całej.
- Będziesz się nade mną teraz znęcała ? - zapytał ledwo słyszalnym głosem.
- Yhym...taki mam zamiar - wyszeptała dotykając swoimi wargami jego warg. Jednak gdy chłopak chciał ją pocałować odsunęła się i patrzyła na niego z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
- Kochanie błagam - spojrzał na nią takim wzrokiem, że chyba nikt nie byłby w stanie mu odmówić, niczego. Angie delikatnie puściła jego ręce, które cały czas przytrzymywała za jego głową i ułożyła swoje na jego klatce piersiowej. Lozano nie chcąc dłużej skazywać się na męczarnie swoje dłonie połozył na jej plecach i jeszcze bardziej pochylił ją ku sobie. W końcu mógł ją pocałować, poczuć ten słodki smak ust ukochanej kobiety. Oboje teraz znajdowali się gdzieś bardzo daleko, gdzieś gdzie było bardzo przyjemnie. W świecie, który był tylko i wyłącznie ich światem. Te jakże przyjemne chwile, parze przerwało pukanie do drzwi. Carlos niechętnie oderwał się od ust czerwonowłosej i pozwolił, by osoba, którą teraz miał ochotę udusić weszła do środka.
- Przepraszam - zmieszała się Paty widząc Angie leżącą na brunecie.
- Nie szkodzi. Coś się stało ? - zapytał w czasie gdy jego ukochana zdążyła już ułożyć się obok niego i wtulić w jego ramiona.
- Tak. Chciałam z Wami porozmawiać o Twoich rodzicach Carlos - wyjaśniła dziewczyna siadając na krześle niedaleko łóżka chłopaka. Jeśli komuś wydaje się, że Angie miała teraz ochotę zabić tą dziewczynę, to się nie myli. Tylko ramie Carlosa, które ją obejmowało powstrzymało ją przed tym, by nie powyrywać tej kobiecie włosów z głowy.
- No właśnie, musimy to jakoś załatwić. Prawda skarbie - ze słodkich rozmyśleń panny Espino o zemście na Paty, wyrwał ją delikatny głos jej ukochanego. No chyba teraz nie miała innego wyjścia i musiała się odezwać, choć tak naprawdę nie miała na to najmniejszej ochoty. Co jak co, ale rozmowy z panną Paty nie są dla niej żadną przyjemnością.
- Oczywiście - odpowiedziała próbując sprawić, by jej uśmiech nie wypadł zbyt sztucznie.
Cała trójka przez około pół godziny żywo dyskutowała o tej sprawie. No może dwójka bo Angie ograniczała się do odpowiedzi "tak" lub "nie". Lozano doskonale wiedział o co chodzi jego dziewczynie, więc przy każdej możliwej okazji uśmiechał się do niej i próbował ją jakoś uspokoić. Dziwne jeszcze kilka godzin temu to Ona musiała to robić, by On nie przywalił jej partnerowi w pracy, a teraz sam musi jej pilnować, by nie zrobiła czegoś Paty. Gdy szatynka opuściła pokój chłopaka ten obrócił się na bok tak, by móc patrzeć w oczy czerwonowłosej.
- Zazdrośnica - uśmiechnął się pocierając swoim nosem jej mały nosek.
- Nie jestem zazdrosna, ale ta dziewczyna na Ciebie leci, a ja nie zamierzam spokojnie na to patrzeć - odpowiedziała pewnie, choć pewna to Ona była tylko jednego. Tego, że jest cholernie zazdrosna o Carlosa. Umarła by chyba gdyby jeszcze raz musiała przechodzić męczarnie takie jak patrzenie na to, że mężczyzna jej życia obejmuje inną kobietę.
- Dobra dobra zazdrośnico, Chodź tu do mnie, to Ci pokażę kogo mam zamiar przytulać do końca świata i o jeden dzień dłużej - no właśnie przytulać. Angie ostatkiem sił powstrzymała się przed zadaniem pytania, kogo ma zamiar kochać do końca świata. Ale czy to ważne, gdy teraz jest w jego ramionach. Nie jest na tyle głupia by w tak cudownej chwili przejmować się tym co będzie. Przecież są młodzi, znają się zaledwie kilka miesięcy i tylko idiotka spodziewała by się po tak krótkim czasie oświadczyn i obietnic o żyli długo i szczęśliwie. Teraz liczyło się dla niej to co jest. A było pięknie. Czuła jak Carlos przytula ją do siebie, jakby chciał by nie było między nimi nawet milimetra wolnej przestrzeni. Delikatnie jedną dłonią gładził jej plecy, a drugą pilnował, by cały czas była blisko niego. I tak aż do momentu, w którym oboje zasnęli. Wtuleni w siebie i szczęśliwi.


Odcinek 19

Następnego dnia po pracy Carlos i Angie postanowili odwidzieć rodziców dziewczyny. Oboje doszli do wniosku, że skoro Federico już o nich wie, to powinna o nim wiedzieć także Miranda. No bo ile można wmawiać własnej mamie, że nocuje się u przyjaciółki i spędza się z nią każdą wolną chwilę. Panna Espino nie chciała już dłużej oszukiwać matki i postanowiła, że razem z Carlosem wyznają jej prawdę. Zresztą nie mieli się czego obawiać, bo Miranda od początku polubiła chłopaka i na pewno nie będzie miała nic przeciwko ich związkowi, a nawet jeśli to nie ma to większego znaczenia. Parę na początku przywitał sam Federico, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Angie nie mogła pojąć jak to możliwe, że jej tata jeszcze niczego nie wygadał mamie. Zazwyczaj od razu o wszystkim jej mówił. W czasie gdy Carlos razem z ojcem swojej ukochanej przeszli do salonu i rozmawiali na tylko sobie znany temat, czerwonowłosa postanowiła poszukać mamy, chcą jak najszybciej jej powiedzieć o swoim związku i mieć to już za sobą. To dziwne żeby dorosła kobieta bała się powiedzieć rodzicom o tym, że ma kogoś i jest z tym kimś bardzo szczęśliwa. No ale cóż tak już jest i trzeba sobie z tym radzić.
- Jesteśmy - uśmiechnęła się pani Espino wchodząc razem z córką do salonu - Przepraszam, że musieliście czekać, ale miałam ważny telefon - wyjaśniła siadając obok męża. Angie natomiast zajęła miejsce obok swojego chłopaka i rzuciła mu wszystko znaczące spojrzenie. Carlos rozumiał jej zdenerwowanie, bo On sam sprawiał tylko wrażenie spokojnego.
- No więc co chcieliście nam powiedzieć ? - zapytał Federico powstrzymując się od śmiechu, za co córka miała ochotę go udusić. Jak On może w takiej sytuacji się śmiać. Ona tu siedzi jak na szpilkach, a jego ta sytuacja po prostu bawi.
- Tak...No więc chodzi o to...Że...Ponieważ My... - plątała się czerwonowłosa, która nie miała pojęcia jak ma to powiedzieć. Przecież to nic trudnego, a Ona jąka się jakby od tego co powie zależało życie wielu ludzi.
- No dobrze to może ja powiem - odezwał się Carlos i chwycił dłoń dziewczyny - Angie chciała powiedzieć, że jesteśmy razem - stwierdził i popatrzył na rodziców ukochanej. Nie wiedział czy ma uciekać czy zostać. Znał zdanie Federica na temat tego związku, ale czy Miranda również ich zaakceptuje. Tego nie wiedział, Angie też nie więc pozostało im czekać aż matka dziewczyny odzyska głos.
- Wiedziałam - uśmiechnęła się kobieta wstając i podchodząc do pary - Nawet nie wiecie jak się cieszę, od początku wiedziałam, że między Wami coś zaiskrzyło - mówiła przytulając najpierw córkę, a później przyszłego zięcia.
- Więc się cieszysz ? - zapytała Angie.
- No oczywiście, że tak. Przecież widzę jaka jesteś szczęśliwa z Carlosem i osobiście uważam, że lepiej trafić nie mogłaś - puściła oczko do bruneta, który czuł, że jego duma rośnie z każdym kolejnym słowem teściowej. Już ją kochał - No i będę mogła się pochwalić przystojnym zięciem - zaśmiała się Miranda wracając na miejsce obok Federica.
- Mamo ! - zbulwersowała się Angie - Masz męża więc nim się chwal, a mojego chłopaka zostaw w spokoju - powiedziała przytulając się do Lozano. Oboju kamień spadł z serca. Zarówno matka jak i ojciec dziewczyny zaakceptowali ich związek, co więcej cieszą się z niego.
Para została w domu rodziny Espino do wieczora nie mogąc wyrwać się Mirandzie, która koniecznie musiała wszystko wiedzieć. Pytaniom nie było końca, na szczęście kiedyś i one musiały się skończyć dzięki czemu Carlos i Angie mogli wrócić do domu chłopaka i w końcu pobyć trochę razem.
- Twoja mama jest niesamowita - stwierdził brunet kładąc się na łóżku i patrząc jak jego ukochana zmywa makijaż.
- No pewnie, wystarczył jeden komplement, a Twoje ego ledwo mieści się w tym pokoju - czerwonowłosa zmierzyła wzrokiem chłopaka. Czy Ona była zazdrosna o swoją mamę ? No dobra zazdrość o Paty jeszcze przejdzie, ale przecież mama jej nie zagraża. Cholera czy można aż tak bardzo kochać, by być zazdrosnym nie mając ku temu powodu...
- Mogłabyś się od niej wiele nauczyć - uśmiechnął się podchodząc do niej - To bardzo, ale to bardzo mądra kobieta - mówił podnosząc Angie z fotela i kładąc dłonie na jej biodrach - Nie dziwię się Twojemu tacie - powiedział delikatnie pieszcząc pocałunkami jej szyję i dekolt.
- Mam powiedzieć tacie, że ma konkurencję ? - zapytała przytulając się do ukochanego i rozkoszują się każdym jego gestem.
- Nie musisz...Bo ja sobie też się nie dziwię - stwierdził parząc jej prosto w oczy - Jesteś taka sama jak Twoja mama...Idealna - wyszeptał i zatopił się w słodkich ustach czerwonowłosej. Była jego ideałem, kobietą o jakiej nawet nie marzył. Była dobra, czuła i troskliwa, a na dodatek piękna i niezwykle seksowna. Carlos objął ją mocniej i uniósł do góry tak, by móc przejść razem z nią w stronę łóżka. Gdy udało mu się pokonać ten niewielki dystans ułożył ją na nim i zaczął rozbierać. Mógł to robić godzinami, podziwiać jej ciało, dotykać aksamitnej skóry, całować ją, pieścić i wyrażać przez to wszystkie swoje uczucia.
- Szaleje za Tobą kochanie - westchnął gdy leżała przed nim całkiem naga i słodko się do niego uśmiechała - Nawet nie wiesz co ze mną robisz - dodał gdy zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, gładząc przy tym jego tors.
- Nie wiem, ale nie mam nic przeciwko byś pokazał mi co takiego z Tobą robię - uśmiechnęła się rozkosznie gdy jej dłoń dotarła do namacalnego dowodu tego z robi ze swoim ukochanym. Dla Carlosa tego było już za wiele, w ciągu pięciu sekund pozbawił się zbędnych części garderoby i ułożył między biodrami czerwonowłosej. Jej ciepłe i wilgotne już ciało samo prosiło się o to, by się nim zająć, by dać mu rozkosz. Brunet pocałunkami i pieszczotami doprowadzał dziewczynę do szały, chciała by w końcu to zrobił i zakończył jej męki. Jednak jemu się do tego nie śpieszyło i na nowo poznawał każdy milimetr jej ciała.
- Carlos... - jęknęła gdy po raz kolejny się o nią otarł - Ja...ja...już nie...nie wytrzymam - wydyszała przyciągając go do siebie i oplatając nogami jego biodra. On też powstrzymywał się już ostatkiem sił, a teraz po prostu nie miał innego wyjścia. Jednym, płynnym ruchem zagłębił się rozkosznie ciepłym ciele swojej ukochanej i oboje przenieśli się tam gdzie nic nie ma znaczenia. Gdy zmęczeni opadli na poduszki, brunet od razu przygarnął czerwonowłosą do siebie i mocno przytulił.
- Już wiesz co ze mną robisz ? - zapytał szeptem widząc, że Angie ma jeszcze przymknięte oczy i dopiero co wraca do rzeczywistości.
- Yhym...I uwielbiam doprowadzać Cie do takiego stanu - uśmiechnęła się całując jego pierś na której spoczywała jej głowa - Jesteś cudowny - dodała po czym zasnęła uśmiechając się. Carlos również chwile później udał się do krainy Morfeusza.
Rano śpiącego chłopaka obudziły jakieś glosy dochodzące z dołu. Nie miał pojęcia co może dziać się tam o tej porze i szczerze mówiąc nie obchodziło go to. Gdy tylko wspomniał sobie poprzednią noc i popatrzył na wtuloną w niego Angie, wszystko inne przestało istnieć. Czerwone loki jego ukochanej rozrzucone były na białej poduszce i jego ramieniu, a dziewczyna uśmiechała się słodko przez sen. Była taka delikatna i niewinna, że trudno wyobrazić sobie co ta dziewczyna może zrobić z facetem.
- Co tu się dzieje ? - zapytał, a raczej wykrzyczał Alfonso wpadając do pokoju syna - Co robi tu ta dziewczyna ? Co to ma znaczyć ? Jak możesz zdradzać Paty i to na jej oczach ! - krzyczał jak opętany Pan Lozano.
- Tato ! Nie wiesz, że się puka ! - zdenerwowany i nieco zmieszany Carlos uniósł się i zasłonił sobą Angie, która nie miała pojęcia co się dzieje.
- Nie mów mi teraz co mam robić u siebie w domu ! Za pięć minut widzę Cie na dole i lepiej żebyś mi jakoś sensownie wytłumaczył tą sytuację ! - stwierdził mężczyzna opuszczając pokój. Carlos delikatnie obrócił się w stronę dziewczyny i uśmiechnął się przepraszająco.
- Przepraszam skarbie, nie wiem co On tu robi - wyjaśnił przytulając się do Angie - Zaraz tam pójdę i mu wszystko powiem. Nie obchodzi mnie to czego On chce - powiedział wtulając się w nią jeszcze mocniej. Przy niej było mu tak dobrze, czuł się tak inaczej, wiedział, że jest ktoś komu na nim zależy, kto się nim zaopiekuje.
- Nie martw się. Pójdziemy tam razem i porozmawiamy z Twoim ojcem...spokojnie - czerwonowłosa podkreśliła ostatnie słowo. Nie chciała by Carlos kłócił się z rodzicami przez ich związek, jeśli go nie zaakceptują to trudno, przeżyją bez niedzielnych obiadków w domu rodziny Lozano. Najważniejsze by byli razem i razem radzili sobie ze wszystkimi przeciwnościami.
- Ty jesteś dla mnie najważniejsza i będę z Tobą choćby nie wiem co - wyznał podnosząc się i patrząc na nią - Poradzimy sobie ze wszystkim , prawda ? - zapytał uśmiechając się delikatnie.
- Prawda kochanie - odpowiedziała całując go delikatnie.
Tak właśnie było, razem byli w stanie poradzić sobie ze wszystkim i wszystkimi. Bo przecież nie ma nic silniejszego niż miłość, a w tym związku ona była...Może tylko jednostronna ale to wystarczy, by walczyć. Angie nie obchodziło to czy Carlos ją kocha w tej chwili, najważniejsze było to, że są razem i On chce by była przy nim. Jest w stanie sprzeciwić się ojcu dla niej. Jest dla niego wszystkim, przecież sam powiedział, że jest najważniejsza. A czy tego nie można uznać za próbę wyznania miłości ? Bo czy liczyła by się dla niego gdyby jej nie kochał...


Odcinek 20

Carlosowi i Angie nie bardzo śpieszyło się na rozmowę z Alfonso, któremu chyba nie bardzo spodobało się to co zastał po powrocie do domu. Jednak młody Lozano nie miał zamiaru przejmować się ojcem gdy miał przy sobie ukochaną. Nie liczyło się to czy inni zaakceptują ich związek, bo ze zgodą rodziców czy też bez niej, Oni i tak będą razem. Angie jak na kobietę przystało nie mogła wyjść z pokoju z nieładem na głowie i bez makijażu, więc brunetowi pozostało cierpliwe czekanie na nią i zastanowienie się nad tym co powie tacie i jak to wszystko wyjaśni. Niestety ostatnia próba uświadomienia mu kto jest dziewczyną jego syna, była totalną katastrofą i jeszcze bardziej utwierdzili go w przekonaniu, że to Paty jest wybranką Carlosa. Gdy tylko panna Espino opuściła toaletę razem udali się na dół, do salonu gdzie czekał już na nich Alfonso i Paty. Carlos po minie dziewczyny domyślił się, że ta rozmowa nie będzie ani łatwa, ani też przyjemna dla żadnego z tej trójki. Pan Lozano miał to do siebie, że jak już sobie coś zakodował w głowie to nie było na to mocnych, a każdy sprzeciw był po prostu niedopuszczalny.
- Nie macie mi nic do powiedzenia ? - zapytał po chwili starszy mężczyzna, gdyż żadna z obecnych w tym pomieszczeniu osób nie rwała się do mówienia.
- Gdybyś posłuchał nas jakiś czas temu wiedział byś dlaczego Angie tu jest - stwierdził Carlos cały czas trzymając dłoń ukochanej w swojej dłoni. Nigdy tak naprawdę nie przeciwstawiał się ojcu, bo też nigdy nie musiał, ale nie obawiał się jego reakcji na sprzeciw. Może być zły, może na niego krzyczeć, ale On i tak zdania nie zmieni.
- Masz mnie za idiotę ! Chyba jasno wyraziłem się mówiąc, że masz dorosnąć ! Najpierw na przyjęciu całujesz Paty, a później znajduję Cie w łóżku z jakąś obcą dziewczyną ! - krzyczał Alfonso wstając przy tym z fotele i krążąc po pokoju.
- Angie nie jest obcą dziewczyną ! Jest córką Twojego przyjaciela - uniósł się brunet. Kto jak kto, ale On nie pozwoli by obrażano jego ukochaną. Nie mógł zrozumieć ojca. Jeszcze kilka miesięcy temu sam zaprosił tutaj Angie z rodzicami i robił wszystko, by zeswatać go z nią, a teraz uważa ją za obcą. Oczywiście domyślał się co jest tego powodem. Ilu wspólników tyle córek i tyle samo szans na rozwinięcie interesu. Ale dlaczego jego kosztem ? Czy naprawdę jego uczucia nie mają tutaj znaczenia i ważniejsza jest firma...
- Wiem czyją jest córką - odpowiedział - Ale nie podoba mi się to co robicie...Skoro dajesz nadzieje Paty i całujesz ją przy wszystkich to ponoś konsekwencje swoich czynów ! Każdy uważa Was za parę. I co ja mam teraz powiedzieć ludziom ? - spojrzał na syna, który ostatkiem sił powstrzymywała się by nie wybuchnąć. Zapewne pomagała mu w tym Angie, która kurczowo trzymała jego rękę i głaskała po ramieniu, by trochę go uspokoić.
- Ludzie ! Oczywiście Oni są ważniejsi niż Twój syn ! - krzyknął wstając i podchodząc do ojca - Wiesz co tato byłeś dla mnie wzorem, zawsze dziwiłem się jak Ty to robisz, że prowadzisz firmę, masz czas dla mnie i dla mamy - mówił brunet - Ale teraz jesteś dla mnie po prostu nikim...Bo właśnie dałeś mi do zrozumienia, że ja dla Ciebie też się nie liczę, jestem Twoim interesem - powiedział patrząc ojcu prosto w oczy. Nikt w tym pomieszczeniu nie spodziewał się takich słów. Carlos sam się sobie dziwił, że zdobył się na taką szczerość i wygarnął ojcu to co o nim myśli. Może padły tu niepotrzebne słowa i wypowiedział je w złości, ale tak czuł to mówiło jego serce i nie zamierzał tego ukrywać.
- Carlos ! Jestem Twoim ojcem i masz odnosić się do mnie z szacunkiem ! - upomniał go Alfonso, którego chyba najbardziej zdziwiły i zabolały słowa jedynego syna. Tylko czy sprawiły one, że uświadomi On sobie, że coś naprawdę jest nie tak...
- Więc od dziś nim nie jesteś. A ja się wyprowadzam - stwierdził - Chodź kochanie - wyciągnął dłoń do Angie, która siedziała na sofie i wpatrywała się w obu mężczyzn. Nie chciałaby tak to się skończyło. Ich związek nie miał niszczyć innych więzi, nie miał poróżnić ojca z synem.
- Porozmawiaj z tatą na spokojnie, ja z Paty wyjdziemy, a Wy sobie wszystko wyjaśnijcie - poprosiła i popatrzyła na drugą z pań, która już była gotowa do wyjścia.
- Angie ma racje, musimy to wyjaśnić Twojemu tacie - powiedziała stojąca przy drzwiach Paty.
- Nie mam zamiaru mu nic tłumaczyć - oświadczył obejmując ramieniem ukochaną - Proszę chodźmy stąd - spojrzał na nią błagalnym wzorkiem i czerwonowłosa wiedziała, że bardzo mu na tym zależy. W jego oczach zobaczyła coś czego jeszcze nigdy nie widziała. Smutek, żal, odrzucenie...Bolało go to co się stało...Wyparł się ojca dla niej. Zrobił to, by być właśnie z nią. Nie chcąc dłużej skazywać go na te męki Angie skinęła głową i wspólnie opuścili salon, zostawiając w nim Alfonsa i Paty. W milczeniu wrócili do pokoju Carlosa, który od razu zabrał się za pakowanie swoich rzeczy. Nie wiedział dokąd pójdzie i gdzie zamieszka. Pracował, ale nie było go jeszcze stać by wynająć mieszkanie. Angie widząc jak męczy się z torbą, podeszła do niego od tyłu i mocno objęła w pasie, przytulając twarz do jego pleców.
- Nie martw się skarbie - wyszeptała - Wszystko się jakoś ułoży - dodała.
- Wiem, bo jesteś tu ze mną - uśmiechnął się odwracając do dziewczyny - Nigdy sam nie odważyłbym się na to, by sprzeciwić się ojcu - wyznał - Ale przy Tobie, było to może nie tyle proste co...Co po prostu możliwe - wyjaśnił całując ją delikatnie w usta i przytulając do siebie. Po opuszczeni domu rodziny Lozano para postanowiła na początek udać się do domu Angie, by porozmawiać z jej rodzicami. Może Oni będą w stanie przemówić ojcu chłopaka do rozumu, chociaż to jest mało prawdopodobne.
- Nie wierzę, że się tak zachował - stwierdził zdziwiony i zniesmaczony reakcją przyjaciela Federico - Przecież to On sam wpadł na pomysł, by Was ze sobą poznać - tłumaczył.
- Dla ojca liczy się tylko interes, nie obchodzi go to co ja czuję i czego chcę - powiedział Carlos tuląc do siebie czerwonowłosą.
- Nie przejmujcie się kochani - uśmiechnęła się Miranda - Tutaj jest wystarczająco dużo miejsca, by pomieścić nas wszystkich - stwierdziła patrząc na męża. Z początku żadne z młodych nie wiedziało co mają znaczyć słowa matki dziewczyny, ale gdy Federico wyciągnął zapasowe klucze i położył je przed Carlosem, oboje załapali o co chodzi.
- Nie...Naprawdę to niepotrzebne i tak dużo Państwo dla mnie zrobili. Dzięki Państwu mam pracę, nie mogę jeszcze siedzieć Wam na głowie - mówił patrząc na starsze małżeństwo. Był im wdzięczny za wszystko, a najbardziej oczywiście za tą cudowną kobietę, którą ma przy sobie. Ale nie mógł cały czas liczyć na to, że będą mu pomagali. Dali mu pracę, córkę, a teraz jeszcze chcą przyjąć pod swój dach. To chyba trochę za dużo.
- Kochanie - spojrzała na niego gniewnie Angie - Wiem, że nie uśmiecha Ci się perspektywa bycia ze mną w pracy i w domu, ale mówi się trudno - stwierdzała biorąc klucze do ręki - Jak chcesz możemy mieć osobne sypialnie - zaśmiała się, a rodzice razem z nią. Tylko Carlos siedział jak wmurowany w sofę. Ta kobieta była aniołem.
- Dziękuję - uśmiechnął się i musnął delikatnie jej usta po czym uścisnął dłoń Federicowi i ucałował dłonie Mirandy. Po kilkunastu minutach Carlos był już jednym z domowników, a jego rzeczy znalazły swoje miejsce obok rzeczy Angie. Oboje szczęśliwi i trochę zmęczeni rozpakowywaniem toreb chłopaka, ułożyli się na, od dzisiaj, wspólnym łóżku i uśmiechali do siebie.
- Koniec wolności mój drogi - zaśmiał się czerwonowłosa gładząc dlonią jego policzek. Nic nie potrafiło oddać tego co teraz czuła. Carlos miał być teraz przy niej cały czas. Miała przy nim zasypiać i przy nim się budzić, jeść wspólne śniadania, jeździć razem do pracy, na zakupy...Wszystko miało się zmienić i Angie bardzo się z tego cieszyła. Jedyną jej obawą było to, czy Carlos również się z tego cieszy.
- Wcale mi to nie przeszkadza - odpowiedział - Tylko głupio mi...Twoi rodzice tyle dla mnie robią, traktują jak członka rodziny - tłumaczył obracając się na plecy i przytulając do siebie dziewczynę.
- Przyzwyczajaj się - wyszeptała niepewnie czerwonowłosa.
- Wiesz co - zmienił temat - Zabieram Cie na przejażdżkę - uśmiechnął się wstając z łóżka - Chodź - wyciągnął do niej rękę. Panna Espino bez słowa sprzeciwu z ufnością podała mu swoje dłonie i już po chwili oboje siedzieli w samochodzie i jechali w bliżej nieokreślone miejsce. Znaczy Carlos wiedział gdzie i po co jedzie, ale Angie nie miała zielonego pojęcia co się dzieje.
Po około pół godziny sprawa stała się nieco jaśniejsza gdyż samochód zatrzymał się przy jednej z plaż. Brunet otworzył drzwi swojej kobiecie i poprowadził ją pisakiem do brzegu morza. Przez cały ten czas żadne z nich nie powiedziało choćby słowa. Po prostu szli brzegiem błękitnego morza, trzymając się za ręce i obserwując piękny zachód słońca. Gdy Carlos w końcu znalazł miejsce, którego szukał zatrzymał się i stanął tak, by mieć przed sobą czerwonowłosą i móc patrzeć jej w oczy.
- Kochanie...Chciałbym Ci coś powiedzieć - wydusił w końcu z siebie - Tylko proszę nie przerywaj mi, bo jak ja teraz tego nie powiem to sie utopię - ostrzegł, a Angie uśmiechnęła się tylko - Chodzi o to, że...Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna...Najważniejsza - wziął głęboki oddech nie spuszczając oczu z dziewczyny - Jeszcze kilka miesięcy temu nie miałem pojęcia czym są uczucia, jak to jest być z kimś, dzielić z nim swoje życie...Ale odkąd Ty pojawiłaś się w moim życiu, zaczęło do mnie docierać to, czego tak naprawdę chcę - mówił - A chcę być z Tobą. Teraz, jutro i za sto lat - uśmiechnął się i odgarnął kosmyk jej włosów, który opadł na jej twarz - Kocham Cie Angie - wyszeptał patrząc jej prosto w oczy - Kocham - powtórzył. Czerwonowłosa nie miała pojęcia czy to sen czy jawa, ale bez względu na wszystko chciała by ta chwila trwała wiecznie. Powiedział, że ją kocha...Nareszcie usłyszała te jakże upragnione słowa. Nie mogąc już się powstrzymać zbliżyła się do niego, zarzuciła ręce na szyję i namiętnie pocałowała.
- Kocham Cie - uśmiechnęła się wtulając w jego ramiona. To wszystko co chciała teraz powiedzieć i wszystko co pragnęła usłyszeć z ust swojego ukochanego. Carlos ją kochał ! Czy może być coś piękniejszego i ważniejszego niż to uczucie ? Na pewno nie dla tej dwójki, dla której właśnie ono było najważniejsze. Teraz, jutro i za sto lat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 9:14 :49 , 29 Kwi 2010    Temat postu:

piękne odcinki
czytałam je już któryś raz z zapartym tchem
czekam na kolejne WesolyWesolyWesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
:Michalina:
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 14:56 :13 , 30 Kwi 2010    Temat postu:

Odcinek 21

Rano Angie obudziła się jako pierwsza. Ciągle znajdowała się w bezpiecznych ramionach ukochanego. Było jej tak niewyobrażalnie dobrze,miała obok siebie mężczyznę, którego kochała i który kochał ją. Właśnie w takich chwilach doceniała to co podarował jej los. Postawił na jej drodze cudownego człowieka, który teraz nadaje sens jej życiu. To dla niego rano otwiera oczy i to przy nim chce zasypiać każdego wieczora.Carlos spał tak spokojnie, jego ramiona oplatały czerwonowłosą i nie pozwalały odsunąć jej się choćby na centymetr. Gdy dziewczyna delikatnie pogładziła dłonią jego policzek, zamruczał nie podnosząc nawet powiek. Wiedział kto jest przy nim i kto tak cudownie pomaga mu witać kolejny dzień. Teraz był pewien swoich uczuć, wiedział czym jest miłość. To właśnie takie zwyczajne gesty sprawiały, że czuł się szczęśliwy.
- Wstawaj śpiochu - wyszeptała Angie całując go w usta, a chłopak wykorzystując moment objął ją jeszcze mocniej i ułożył na sobie -Śpiący królewiczu co Ty robisz ? - zaśmiała się gdy Carlos rozpoczął dłońmi wędrówkę po jej plecach, docierając do pośladków.
- Wstaję - uśmiechnął się ciągle nie otwierając oczu. Sam nie wiedział czemu tego nie robi...Może nie chciał się do końca obudzić,otworzyć oczy i zobaczyć rzeczywistość. Tak było mu dobrze, w ich własnym świecie. Bez rodziców, pracy...bez nikogo.
- Nie no oczywiście...Carlos ! - krzyknęła gdy ten wsunął swoje ręce pod dolną część jej bielizny i pieścił jej pośladki - Nie wiem czy wiesz, ale musimy iść do pracy - wyjaśniła, choć to co robił brunet bardzo jej się podobało. Ostatnią rzeczą jakiej chciała to przerwanie przez Carlosa tego co robił.
- Ty to wiesz jak człowieka zbudzić - stwierdził i w końcu otworzył oczy - Kochanie - uniósł delikatnie głowę by spojrzeć na czerwonowłosą,która ułożyła głowę na jego torsie i bawiła się zarostem w tym miejscu.
- Hmm - wymruczała wtulając się w niego jeszcze mocniej. Było jej najzwyczajniej w świecie cudownie i teraz żałowała, że dobudziła swojego chłopaka. Przecież praca nie zając nie ucieknie, a taką atmosferę jak teraz nie łatwo zbudować. Zresztą to ich pierwszy wspólny poranek...Pierwszy, w którym znają swoje uczucia i są ze sobą jeszcze bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Kocham Cię - wyszeptał to w taki sposób, że dziewczynę przeszły dreszcze. Zszokowana i nieprzyzwyczajona jeszcze do tego wyznania uniosła głowę i oparła głowę na rękach, które złożyła na piersi Carlosa. Teraz mogli patrzeć sobie prosto w oczy i wyczytać w nich o wiele więcej, niż mogli powiedzieć słowami.
- Kocham Cię - uśmiechnęła się i delikatnie musnęła jego usta.Lozano jednak stwierdził, że to o wiele za mało i już po chwili to On leżał na ukochanej i namiętnie całował jej usta, całą twarz,szyję...Angie rozpływała się pod jego dotykiem, zapachem i każdym najczulszym pocałunkiem. Niestety życie to nie bajka i nic nie trwa wiecznie. Te cudowne chwile przerwało im pukanie do drzwi, jak się okazało chwilę później, teść stęsknił się za swoim przyszłym zięciem.
- No mój drogi śniadanie czeka. Miranda sama nadzorowała jego przygotowanie - poklepał, ubierającego się już chłopaka po ramieniu Federico.
- Ta jasne ja też coś zjem jeśli pozwolicie - Angie zrobiła minę obrażonej dziewczynki i popatrzyła na panów, którzy natomiast patrzyli na nią. Cieszyła się, że rodzice tak bardzo polubili jej chłopaka i od razu przyjęli do rodziny, no ale bez przesady to Ona jest ich córką i to jej mają robić śniadanka. Carlosem zajmie się osobiście.
Po udanym i dosyć zabawnym śniadaniu, para udała się do firmy gdzie czekały na nich obowiązki. I tu pojawił się kolejny problem,trzeba się rozstać. Nie przyszło im to łatwo, ale w końcu oderwali siędo siebie i każde poszło w swoją stronę. Angie jak zwykle pracowała razem z Christianem, który od jakiegoś czasu działał jej na nerwy, ale wolała nie mówić o tym ani ojcu, ani Carlosowi by ich nie denerwować.Dziś niestety mężczyzna też zachowywał się tak jak nie powinien.
- To jak przemyślisz moją propozycję ? - zapytał odgarniając jej z twarzy kosmyk włosów.
- Nie. Christian powiedziałam już, że się z Tobą nie umówię -powiedziała stanowczo, robiąc krok w tył. Niestety tuż za nią była ściana i szatyn znów był blisko niej, a Ona nie miała jak uciec.
- Chyba mi nie powiesz, że ten małolat wie jak zadowolić taką kobietę jak Ty - mówił kładąc dłonie na jej ramionach - Potrzebujesz faceta, a nie dzieciaka - dodał i zbliżył się do niej jeszcze bardziej.
- Zostaw ! - krzyknęła gdy ten musnął płatek jej ucha - Czy do Ciebie nie dociera odmowa ! - próbowała odepchnąć od siebie natrętnego Christiana.
- I tak będziesz moja maleńka. Jak nie dziś tu jutro - stwierdził pewny siebie i jednym ruchem przyciągnął ją do siebie i objął w talii,tak, że dziewczyna nie mogła wykonać żadnego ruchu. Cóż Angie była drobną kobietą, a Christian postawnym mężczyzną doskonale zdającym sobie sprawę ze swojej siły. Po chwili jednak poczuł jak czyjaś dłoń dotyka jego ramienia i nie była to dłoń czerwonowłosej. Gdy się obrócił zobaczył przed sobą zdenerwowanego Carlosa, który wymierzył mu jeden,celny cios, łamiąc tym samym najprawdopodobniej nos napastnika.
- Czy Ci gówniarzu odbiło ! - wrzasnął leżący na ziemi Christian.
- Może to Cie nauczy, że jak kobieta mówi nie to daje jej się spokój - powiedział przygarniając do siebie Angie, która od razu wtuliła się w niego najmocniej jak tylko potrafiła. Gdyby tu nie wszedł...Wolała sobie nawet nie wyobrażać co by się stało, gdyby jej ukochany się tu nie pojawił. Lozano chwycił dziewczynę za rękę i wyprowadził z gabinetu. Udał się od razu do biura Federica, by opowiedzieć mu o całym zdarzeniu. Pan Espino nie mógł uwierzyć w to co słyszy, ale przerażona twarz córki mówiła sama za siebie. Nie czekając ani chwili dłużej, wezwał ochronę i wydał im polecenie wyrzucenia Christiana z firmy.
- Dlaczego nic nie mówiłaś ? Przecież musiał próbować już wcześniej się do Ciebie zbliżyć ? Córeczko nie ma żartów jeśli chodzi o takie sytuacje - tłumaczył spokojnie Federico.
- Myślałam, ze da sobie spokój...Nie chciałam Was martwić - tłumaczyła ocierając z twarzy łzy.
- Bardzo mądrze - odezwał się w końcu Carlos, który do tej pory stał z boku i przysłuchiwał się rozmowie ojca z córką - Szefie mogę wyjść ? - zapytał patrząc na starszego mężczyznę.
- Oczywiście - zgodził się do razu Federico, widząc, że chłopak nie jest w najlepszym stanie. Angie nie wiedziała co ma zrobić. Iść za ukochanym czy zostać w ojcem. Dlaczego Carlos chciał wyjść i nie zabrał jej ze sobą ? I dlaczego to na nią był zły ?
- Dlaczego mu pozwoliłeś ? Jeszcze zrobi coś głupiego - popatrzyła na ojca.
- Nie zrobi - zapewnił Espino i przytulił roztrzęsioną jeszcze dziewczynę. Reszta dnia w firmie minęła już spokojnie, chociaż nie dla Angie, która cały czas zastanawiała się gdzie jest jej chłopak. Nie odbierał telefonów, nie wrócił do pracy i nie dawał żadnego znaku życia. Zaczynało ją to martwić. Nie chciała by zrobił coś głupiego. Inie mogła znaleźć sobie odpowiedzi na najważniejsze dla niej pytanie.Dlaczego był na nią zły ? Przecież Ona nic nie zrobiła, sam był świadkiem całego zajścia, więc widział jak się wyrywała. Niestety z tymi pytaniami panna Espino wróciła do domu, gdzie też nie zastała Lozano. Z każdą minutą denerwowała się coraz bardziej. Co miała w ogóle oznaczać jego zniknięcie...Miał jej dość, odszedł, zostawił ją. Nie tego nie mógł jej zrobić. Chyba zdaje sobie sprawę z tego, ze gdyby ją zostawił to Ona by sobie z tym nie poradziła.
Carlos do domu wrócił późno w nocy i chyba nie zbyt trzeźwy. Na szczęście państwo Espino już spali, więc nie musiał się nikomu tłumaczyć. Po chichu udał się do sypialni, którą dzielił razem z Angie i tam zaczęły się kłopoty.
- Mogę wiedzieć gdzie byłeś ? - zapytała już na wejściu zdenerwowana czerwonowłosa.
- Ja...Yyy...Ja - próbował coś wybełkotać jednak mu to nie wychodziło.
- Lepiej nic nie mów - poradziła - I dziś śpisz na kanapie, chyba,że doczołgasz się do innego pokoju - skwitowała i rzuciła mu pod nogi kołdrę z poduszką. Lozano nie miał siły dyskutować z tykającą bombom,która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Grzecznie zabrał pościel i pościelił sobie kanapę stojącą w sypialni. Jeszcze do niego nie docierało co zrobił i jak bardzo ukochana się o niego martwiła, ale zapewne dotrą do niego skutki tego zachowania.


Odcinek 22

Rano Carlosa obudził potężny huk i nie mniejszy ból głowy. O ile to drugie da się wytłumaczyć ilością spożytego alkoholu dzień wcześniej, to to pierwsze nie jest już takie jasne. Jak się okazało dziwnym trafem właśnie dziś i to o siódmej rano Angie postanowiła zrobić porządki w szafie. Niby nic w tym dziwnego, a jednak. Z tego co dowiedział się o ukochanej Carlos, jest Ona straszną bałaganiarą i nigdy sama z własnej woli nie posprzątała jeszcze swojego pokoju. Chłopak nie musiał zbyt długo myśleć, by domyślić sie o co tak naprawdę chodzi. Czerwonowłosa na pewno zdawała sobie sprawę z tego w jakim rano będzie stanie i postanowiła ukarać go jeszcze bardziej. Nie mogąc już dłużej znieść hałasu brunet wstał z kanapy, podszedł do szafy i oparł się o jej drzwiczki. Angie oczywiście udawała, że go nie widzi i jest bardzo pochłonięta swoim zajęciem, przerwała je dopiero w momencie, gdy Lozano zatrzasnął szafę i staną twarzą w twarz z dziewczyną.
- Od teraz tak będziemy ze sobą rozmawiali i rozwiązywali problemy ? - zapytał patrząc jej prosto w oczy. Nie po to się zmienił, dorósł, by teraz zachowywać się w taki sposób. Jeśli jest jakiś problem, trzeba go rozwiązać, najlepiej poprzez rozmowę.
- Nie no oczywiście możemy iść się oboje upić ! - krzyknęła wściekła Espino - To Ci chyba odpowiada prawda ?! - spojrzała na niego z kpiną w oczach.
- Możesz mi wyjaśnić o co Ci chodzi ? Czy to zbrodnia, że trochę za dużo wypiłem ? - pytał nie mając pojęcia o co chodzi dziewczynie. Jeszcze nigdy nie robiła mu awantur, a już na pewno nie o coś takiego. Przecież upił się dopiero po raz pierwszy odkąd z nią jest, w końcu jest dorosły i chyba mu wolno.
- Trochę ? Carlos nie żartuj sobie ! Ty ledwo trzymałeś się na nogach ! - krzyczała nadal czerwonowłosa. Nie tak sobie to wyobrażała. W jej związku nie mam miejsca na alkohol, nie w takich ilościach. I niestety albo jej partner to zaakceptuje, albo nie będzie dla nich przyszłości.
- Wiesz co jeśli chcesz sobie pokrzyczeć to znajdź sobie idiotę, który Ci na to pozwoli - stwierdził Lozano - Ja nie mam zamiaru znosić Twoich histerii. Wyprowadzam się - oświadczył zbierając do torby swoje rzeczy. Kochał Angie, ale nie mógł dopuścić do tego, by to Ona kierowała całym jego życiem. Gdy miał ochotę się napić to to robił i nikt nie będzie mu o to robił awantur. W czasie gdy chłopak zbierał swoje rzeczy i pomału znikał z domu rodziny Espino, Angie już tam nie było. Nie chciała by ta kłótnia miała taki finał. Wiedziała, że Carlos mógł nie zrozumieć jej zachowania bo nie zna prawdy. Tylko czy teraz to ma jakieś znaczenie ? Ma ją za histeryczkę i wariatkę, która wydziera się na niego bez powodu. I jak w takiej sytuacji walczyć o miłość...Nie musiała długo się zastanawiać, by wiedzieć gdzie jechać. Teraz jej celem był dom Karli. Gdy tam dotarła przyjaciółka już czekała na nią przed domem. Dziewczyny od razu przeszły do pokoju blondynki i Angie wszystko, dokładnie jej opowiedziała.
- Mam mówić, czy sama wiesz ? - zapytała panna Rufo.
- Ale co ? - czerwonowłosa nie za bardzo wiedziała co ma na myśli jej przyjaciółka.
- To, że zachowałaś się jak idiotka - stwierdziła bez owijania w bawełnę. To właśnie była największa zaleta Karli, zawsze mówiła to co myśli i nie zważała na to, czy jej słowa spodobają się innym - Przecież On nie ma o niczym pojęcia. Gdyby wiedział o tym co się stało i jak bardzo nienawidzisz alkoholu to na pewno, by tego nie zrobił - wyjaśniła spokojnie blondynka.
- Nie wiem jak mam mu o tym powiedzieć - Angie ułożyła się na sofie i położyła głowę na kolanach przyjaciółki - Kocham go i mu ufam, ale ja nie umiem o tym wszystkim rozmawiać - tłumaczyła, a po jej policzku zaczęły płynąć łzy. Wspomnienia, choć sprzed kilku lat, nadal bardzo bolały. Z nikim nigdy o tym nie rozmawiała. No może raz z Karlą, ale wtedy bardzo tego potrzebowała. Jednak teraz nie chce znów przeżywać tego co dziewięć lat temu. Chciała o tym wszystkim zapomnieć i zacząć nowe życie. Tylko jak się okazuje nie jest to takie łatwe. Karla poczekała aż jej przyjaciółka zaśnie i gdy to nastąpiło opuściła swój dom. Znała Angie i była pewna, że sama nigdy nie odważy się porozmawiać z Carlosem o tym co się kiedyś wydarzyło. Musiała zrobić to Ona w końcu jest jej przyjaciółką i zna ją lepiej niż ktokolwiek inny. Gdy dziewczyna zadzwoniła do chłopaka ten podał jej adres domu swojego przyjaciela, gdzie się zatrzymał. Po niespełna piętnastu minutach Karla już tam była.
- O co chodzi ? - zapytał na wstępie Lozano.
- Musimy pogadać, a raczej to ja muszę mówić, a Ty masz mnie słuchać - powiedziała rozsiadając się w fotelu - I od razu mówię, że to co Ci powiem masz zachować dla siebie - dodała.
- A więc słucham - brunet usiadł na przeciwko dziewczyny cały czas na nią patrząc.
- Zacznę od tego, że Angie nie zawsze była jedynaczką. Miała siostrę Amandę, na którą wszyscy wołaliśmy Ami. Była dwa lata młodsza od Angie - wyjawiła blondynka, a Carlos ze zdziwienia wypuścił z ręki długopis, którym się bawił. Chciał zadać tyle pytań, jednak milczał - Dziewięć lat temu wszystkie trzy poszłyśmy na ognisko, byli tam inni nasi znajomi i kilkoro rodziców, by nas pilnować. W pewnej chwili Ami powiedziała, że jest jej zimno, a nie wzięła bluzy. Jako, że dom był nie daleko poszła tam sama - tutaj Karla przerwała, gdyż sama nie mogła już mówić. Dla niej też nie było to łatwe. Znała siostry od zawsze i dla niej śmierć Amandy również była tragedią.
- Co było dalej ? - zapytał ledwo słyszalnym głosem Carlos.
- Nie wróciła już do nas. Kilka godzin później jej nagie, zmasakrowane ciało odnalazła policja - powiedziała ocierając łzy. Chłopak nie miał już więcej pytań. Był w szoku, nie potrafił wydobyć z siebie najcichszego dźwięku - Okazało się, że napadł na nią pijany mężczyzna. Zgwałcił i zabił dziesięcioletnią dziewczynkę - w tym momencie Karla spojrzała na Carlosa, by zobaczyć jak zareagował na to co usłyszał. A On ? On był teraz w bliżej nieokreślonym miejscu. To czego się dowiedział nie mieściło mu się w głowie. Zna rodzinę Espino tyle lat, a nie miał pojęcia jaka tragedia ich spotkała. Teraz już rozumiał zachowanie Angie i dlaczego tak zareagowała, gdy wrócił do domu pijany. Przypomniał jej o wszystkim, sprawił, że się bała.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziała wcześniej ? - popatrzył na blondynkę.
- Angie nigdy z nikim nie chciała o tym rozmawiać. Kochała siostrę ponad wszystko i przez długi czas sama winiła się za to co się stało - wyjaśniła Rufo - Jedź teraz do niej i porozmawiajcie na spokojnie - poradziła.
- Dzięki - zwrócił się do blondynki i wybiegł z domu Raula.
Musiał jak najszybciej znaleźć się przy ukochanej. Przeprosić ją, naprawić to wszystko. Choć to nie była jego wina, bo o niczym nie wiedział, to nie chciał, by Angie cierpiała, by się bała. No właśnie to też musiał z nią wyjaśnić. Przecież Ona nie może się go bać. Nie był by w stanie jej skrzywdzić, jej ani nikogo innego. Teraz tylko musiał jej o tym powiedzieć i ją do tego przekonać...


Odcinek 23

Gdy Carlos dotarł do domu przyjaciółki, swojej ukochanej, jej już tam nie było. Postanowił więc pojechać do domu jej rodziców. Nie pomylił się, bo tam właśnie zastał dziewczynę, która nie wyglądała najlepiej. Serce mu się krajało gdy widział ją w takim stanie, smutną i zapłakaną, miał ochotę ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedział, że nie może. Najpierw muszą sobie wszystko wyjaśnić, nawet jeśli to nie będzie łatwe. W związku sama miłość nie wystarczy. Bo co z tego, że się kochają, jak nie ufają i są w stanie się siebie bać. Przecież nie na tym ma to wszystko polegać. Przynajmniej On nie chce by tak wyglądał jego związek, skoro mają spędzić ze sobą resztę życia, to muszą być siebie pewni i ufać sobie bez względu na wszystko. Bo właśnie zaufanie jest podstawą związku.
- Nie płacz - poprosił podając czerwonowłosej chusteczkę - Dlaczego nie powiedziałaś mi o swojej siostrze ? - zapytał ciekaw odpowiedzi.
- Nie umiałam. Ami była dla mnie wszystkim i nadal mówienie o niej sprawia mi ogromną trudność i ból - tłumaczyła dziewczyna - Jak zauważyłeś nikt w domu o niej nie mówi - popatrzyła na niego. Pragnęła by ją przytulił, ukrył w swoich ramionach przed całym światem i chronił. Ale czy mogła tego od niego wymagać ? Przecież sama doprowadziła do takiej sytuacji, jasno i wyraźnie pokazała, że mu nie ufa.
- A może po prostu nie zaufałaś mi na tyle, by powiedzieć o siostrze - stwierdził brunet - I dlaczego wystraszyłaś się gdy przyszedłem pijany ? Uważasz, że mógłbym Cie skrzywdzić ? - pytał coraz bardziej się denerwując. Nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli, ale wszystko na to wskazywało. Jego ukochana, kobieta, którą pokochał całym sobą boi się go. Była w stanie pomyśleć, że ją skrzywdzi.
- Tak - wyszeptała cicho - Bałam się Ciebie - powiedziała ściszonym głosem. Zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo go to zaboli, ale nie chciała kłamać. Po chwili błądzenia wzrokiem po ścianach pokoju, spojrzała na chłopaka, który tylko zacisnął pięści i głośno wypuścił powietrze. Był zdenerwowany, bo kto by nie był w takiej sytuacji.
- Świetnie ! - krzyknął nagle i w mgnieniu oka opuścił pokój dziewczyny. Chwilę później Angie usłyszała tylko trzask zamykanych drzwi.
- Głupia ! - skarciła samą siebie i opadła na łóżko, zalewając się łzami. Właśnie straciła miłość swojego życia. Mężczyznę, ktory od razu zdobył jej serce...Tylko dlaczego nie mogła do końca mu zaufać, przecież nigdy jej nie zawiódł, opiekował się nią, a Ona nagle stwierdza, że mu nie ufa i się go boi.
Lozano tak szybko opuścił dom rodziny Espino, że zapomniał nawet o pozostawionym na podjeździe samochodzie. Zresztą wsiadanie teraz za kierownicę, nie było by chyba zbyt rozsądne. Cały trząsł się ze wściekłości. W głowie ciągle miał słowa Angie. Jak mogła mu to zrobić...Rozkochać go w sobie, dać nadzieję, a później tak po prostu to wszystko zniszczyć kilkoma słowami. Carlos szybkim krokiem przemierzał kolejne ścieżki parku, prowadzącego do domu Raula. Miał ochotę krzyczeć, wściekać się, a najlepiej po prostu zniknąć z tego świata i nie cierpieć. Dlaczego właśnie jego to spotyka...Dlaczego nikt nie powiedział, że miłość tak cholernie boli. Nagle chłopak poczuł jak ktoś szarpie go za rękaw bluzy.
- Co jest ?! - krzyknął obracając się w stronę nieznajomego. Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi tylko mocny cios, który powalił go na ziemię. Nagle zebrało się nad nim kilku młodych zbirów w kominiarkach na głowach.
- Zo...zosta...zostawcie mnie - prosił gdy jeden za drugim kopali go i bili przeróżnymi przyrządami. Po chwili męczarni nie czuł już nic. Nie miał siły otworzyć oczu, krzyczeć, po prostu stracił świadomość.
Raul w tym samym czasie wybrał się ze swoim psem na spacer. Pokaźniej wielkości Labrador, Rudolf uwielbiał spacery ze swoim panem. Nagle pies, zawsze idący przy nodze chłopaka, zaczął biec w nieznanym Raulowi kierunku. Nie wiele myśląc szatyn pobiegł za nim, aż obaj zatrzymali się przy ciele leżącym w krzakach.
- Carlos ! - krzyknął przerażony.
Po około piętnastu minutach na miejscu była już policja i pogotowie, które nieprzytomnego w dalszym ciągu Carlosa natychmiast zabrało do szpitala. Cruz nie wiedząc co ma robić, wyciągnął ponownie telefon i wykręcił numer Angie. Wydawało mu się, że to właśnie Ona jako pierwsza powinna dowiedzieć się o tym, co się stało.
- Słucham ? - po chwili odebrała telefon.
- Angie to ja Raul, przyjaciel Carlosa. Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć... - zaczął dość nieudolnie chłopak, ale do niego samego nie docierało jeszcze to co się stało.
- Coś z Carlosem ? - zapytała przestraszona dziewczyna.
- Tak. Pobili go w parku, pogotowie zabrało go do szpitala - wyjaśnił - Nie chcieli mi nic powiedzieć oprócz tego, że nie jest z nim dobrze. Był nieprzytomny - mówił jak nakręcony.
- Jaki to szpital ?! - przerwał mu krzyk czerwonowłosej.
Gdy tylko Raul podał Angie adres szpitala i zakończył rozmowę. Sam czym prędzej pobiegł do domu, gdzie zostawił psa i ruszył do szpitala, by być przy swoim przyjacielu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Księżniczka
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 19 Kwi 2010
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z bajki Disneya
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:51 :41 , 30 Kwi 2010    Temat postu:

Czytałam to opko ale chyba nie komentowałam Smutny oj ja nie dobra !
Historia miłości Angie i Carlosa jest cudaśna ja się domagam newsa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fafunia87
Pupilek Psychiatry



Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:57 :35 , 30 Kwi 2010    Temat postu:

czytałam tą teklę wcześniej cudowna
czekam na kolejne cinki Wesoly
cudowna miłość


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 10:49 :20 , 01 Maj 2010    Temat postu:

piękne odcinki
czekam na kolejne bo te już czytałam poprzednim razem, a jestem ciekawa co dalej WesolyWesolyWesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
:Michalina:
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 10:54 :05 , 01 Maj 2010    Temat postu:

Dzięki dziewczyny Mruga
Dziś wrzucę kolejne odcinki Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
P@Tk@
Przybłęda



Przybłęda
Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 12:44 :11 , 01 Maj 2010    Temat postu:

czekam na odcinek którego jeszcze nie czytałam Wesoly
doszłam na to forum Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
:Michalina:
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 12:53 :05 , 01 Maj 2010    Temat postu:

Odcinek 24

Angie i Raul do szpitala wpadli niemalże w tym samym momencie. Żadne z nich nie wiedziało co dzieje się teraz z Carlosem, mieli tylko nadzieję, że zaraz jakiś lekarz powie im, że wszystko jest w porządku. Niestety takiej informacji nie było przez pierwsze pół godziny i następne...Każda z pielęgniarek mówiła to samo : "Proszę czekać na lekarza". Ale ile można czekać będąc w tej cholernej niewiedzy. Przecież ktoś musi wiedzieć co dzieje się z pacjentem i powinien udzielać takiej informacji bliskim. Dopiero po przeszło dwóch godzinach od przybycia do szpitala, oboje doczekali się jakichkolwiek informacji. Z jednej z sal operacyjnych wyszedł lekarz i podszedł do siedzącej w poczekalni dwójki.
- Państwo są rodziną pacjenta Carlosa Lozano ? - zapytał starszy mężczyzna. Nie wiem czy każdy lekarz ma to wpisane w zawód, że jego wyraz twarzy i ton głosu przyprawiają człowieka o niezłe ciarki na całym ciele.
- To jego narzeczona, a ja jestem przyjacielem - wyjaśnił Raul, zanim Angie zdążyła otworzyć usta. Oczywiście Ona miała zamiar powiedzieć prawdę, ale wizja bycia narzeczoną Carlosa jej się spodobała, nawet jeśli jest to marzenie nie do spełnienia.
- Dobrze. Więc pacjent przeszedł niezbyt skomplikowany zabieg, musieliśmy założyć kilka szwów na łuku brwiowym - tłumaczył mężczyzna.
- Więc wszystko z nim w porządku ? Nic poważnego się nie stało ? - dopytywała czerwonowłosa, która najchętniej już pobiegła by do sali ukochanego i na własne oczy przekonała się, że nic mu nie jest.
- Nie do końca - stwierdził doktor, co przeraziło dwójkę młodych ludzi - Niestety ale na skutek pobicia, bardzo mocnego pobicia, pacjent stracił wzrok - powiedział, a Angie i Raul spojrzeli na siebie. Nie tak to miało wyglądać, nie to mieli usłyszeć z ust lekarza...Przecież Carlos nie mógł stracić wzroku ! To będzie dla niego cios, z którego może się nie podnieść. Jest młody, pełen życia...A teraz przez jakiś bandytów, Bóg jeden wie dlaczego, stracił wzrok.
- To...To niemożliwe ! Niech Pan powie, że żartuje ! - krzyknęła Angie powstrzymując cisnące się do oczu łzy. I pomyśleć, że gdyby nie powiedziała mu tych wszystkich okropnych rzeczy, zatrzymała go w swoim domu, to wszystko nie miało by miejsca. Carlos by był teraz z nią, bezpieczny.
- Niestety nie. Nie wiem czy to trwały skutek, dlatego proszę być dobrej myśli. Być może okaże się, że pacjent odzyska wzrok w niedługim czasie - próbował uspokoić dziewczynę lekarz.
- Czy możemy go zobaczyć ? - zapytał Raul obejmując ramieniem roztrzęsioną Angie. Wiedział, że On musi być silny. Znał przyjaciela i był pewien jego reakcji, czyli napadu szału i wściekłości. Kto jak kto, ale Carlos nie pogodzi się z takim losem, dlatego to Oni muszą być silni i muszą go wspierać.
- Tak oczywiście - zgodził się mężczyzna i zaprowadził ich przed salę gdzie leżał Lozano. Jako pierwsza postanowiła wejść Angie. Bała się tego spotkania, przecież jeszcze kilka godzin temu powiedziała mu, że się go boi i mu nie ufa, a teraz będzie chciała by to On jej zaufał. Czy to w ogóle możliwe ? Miała nadzieję, że tak...Mimo wszystko musi spróbować.
- Carlos - wyszeptała najciszej jak tylko mogła podchodząc do łóżka chłopaka. Jego widok na początku ją przeraził, oczy zasłonięte były bandażami, a jego twarz nie miała żadnego wyrazu.
- Co Ty tu robisz ? - zapytał chłodno.
- Chciałam zobaczyć jak się czujesz...Raul zadzwonił i mi o wszystkim powiedział - wyjaśniła siadając na krześle stojącym obok łóżka - Jak się czujesz ? - zapytała.
- No proszę już się mnie nie boisz - zakpił - W sumie nie ma się co dziwić, jestem ślepy, więc nawet jakbym chciał to nic Ci nie zrobię - stwierdził brunet. Angie rozumiała jego zachowanie, ale nie chciała by tak myślał. Powiedziała mu dużo przykrych słów, ale połowa z nich była nieprawdą lub On źle je odebrał. Chciała być teraz przy nim, wspierać go jak każda kochająca kobieta swojego mężczyznę, jednak z każdą chwilą docierało do niej, że to po prostu niemożliwe. Straciła szansę bycia przy nim.
- Nie mów tak - poprosiła - Nie boję się Ciebie, a tego co może zrobić z człowiekiem alkohol - tłumaczyła spokojnie ale i tak miała wrażenie, że niepotrzebnie bo Carlosa i tak to nie interesowało.
- Świetnie ! A teraz stąd wyjdź - rozkazał podniesionym tonem brunet. Angie wiedziała, że już żadne jej słowa, prośby i błagania nic nie pomogą. Tak jak "prosił" opuściła salę i usiadła na najbliższym krześle jakie tylko znalazła. Chciało jej się płakać, krzyczeć, a najlepiej zniknąć z powierzchni ziemi. Przez własną głupotę straciła ukochanego i nie może być przy nim teraz, gdy jej potrzebuje. Po chwili przy czerwonowłosej znalazł się Raul.
- Nie był miły co ? - uśmiechnął się siadając obok niej.
- Ja mu się nie dziwię, też bym nie była na jego miejscu - stwierdziła dziewczyna próbując dojść jakoś do siebie. Fakt nie było łatwo się otrząsnąć bo tylu przykrych wiadomościach i słowach z ust mężczyzny, którego się kocha.
- Przejdzie mu, zobaczysz - pocieszał ją szatyn - Znam go nie od dziś i wiedziałem, że tak zareaguje, ale to minie - wyjaśnił.
- Wątpię - wtrąciła panna Espino - Najpierw ja powiedziałam za dużo, a teraz jeszcze to wszystko - tłumaczyła próbując zrozumieć dlaczego tak się stało. Dlaczego nie mogli być szczęśliwi, tak po prostu, zwyczajnie szczęśliwi. Nie prosili o życie jak z bajki wystarczyłoby, żeby to wszystko nie miało miejsca...
Po chwili do szpitala przybyli także rodzice Carlosa razem z Paty. Ich widok zdenerwował nieco Angie w jej pamięci ciągle była jeszcze ostatnia rozmowa z Alfonsem. Pamięta doskonale jak wtedy potraktował On zarówno ją jak i syna. Jeszcze na dodatek zabrali tu ze sobą Paty.
- Dzień dobry - przywitał się z nimi Raul ciągle będąc jednak w pobliżu czerwonowłosej - Rozmawiali państwo z lekarzem ? - zapytał chłopak.
- Tak, wiemy o wszystkim - odpowiedziała Amanda - Kochanie chodźmy do niego - poprosiła męża, który od razu spełnił jej prośbę. Na korytarzu została, pozostała trojka, która przez całą wizytę rodziców u Carlosa milczała. No cóż nie mieli Oni ze sobą o czym rozmawiać, a już na pewno nie teraz, gdy każde było w lekkim szoku i nie dowierzało temu wszystkiemu co się stało.
- Paty, Carlos prosi byś do niego weszła - odezwał się Alfonso, gdy razem z żoną opuścili salę syna. Na te słowa Angie i Raul popatrzyli na siebie znacząco. Teraz oboje mieli już dosyć, wiedzieli, że to wszystko to po prostu kolejne zagranie ze strony Pana Lozano. Nie należał On do ludzi, którzy tak łatwo odpuszczają, a teraz miał doskonałą okazję, by pozbyć się z życia syna, kobiety, którą chłopak naprawdę kocha.
- My już pójdziemy - zareagował Raul i chwycił czerwonowłosą za rękę. I to chyba tylko zapobiegło wybuchowi emocji Angie. Dla dziewczyny tego po prostu było za dużo, była pewna, że Carlos sam nie poprosił o wizytę Paty. Pewnie gdyby wiedział, że w szpitalu jest także Raul to na pewno to jego chciałby zobaczyć. Jednak stało się inaczej, a czerwonowłosej pozostała tylko nadzieja, że jeszcze wszystko się jakoś ułoży...


Odcinek 25

Przez kilka kolejnych dni Angie nie odwiedzała swojego ukochanego w szpitalu...Bo po co ? Przecież Ona była już jego byłą ukochaną. Nie chciał jej widzieć więc nie zamierzała mu się narzucać. Tęskniła i chciała go zobaczyć, sprawdzić jak się czuje czy jest jakaś poprawa. Jednak postanowiła, że będzie silna i powstrzyma się przed pójściem do szpitala. Każdego dnia miała nadzieję, że jej telefon zadzwoni i że po drugiej stronie usłyszy głos Carlosa...Tak jednak się nie stało. Na szczęście po kilku dniach odezwał się do niej Raul i poprosił o spotkanie. Oczywiście zgodziła się bez chwili zastanowienia, teraz to właśnie On był jej jedynym źródłem informacji i dzięki niemu mogła dowiedzieć się czegoś o Carlosie. Tak jak się umówili, Raul około południa pojawił się w domu Angie. Jego mina nie wskazywała na nic dobrego, a już na pewno na dobre wiadomości dla czerwonowłosej.
- Cześć - przywitał się szatyn wchodząc do jej domu.
- Cześć - uśmiechnęła się i podała mu dłoń - Wiesz co z Carlosem ? Lepiej się czuje ? - od razu zasypała go mnóstwem pytań.
- Dzisiaj wyszedł ze szpitala. Rodzice zabrali go do domu - wyjaśnił niezadowolony Raul. Na pierwszy rzut oka było widać, że coś go dręczy. Zresztą teraz to nie tylko jego. Angie również obawiała się, że państwo Lozano zabiorą syna do domu i przejmą nad nim całkowitą kontrolę. Teraz mogło im się to udać o wiele szybciej i łatwiej, mogli wykorzystać to, że Carlos potrzebuje czyjejś opieki przez cały czas.
- Można było się tego spodziewać - stwierdziła dziewczyna - Rozmawiałeś z nim ? - popatrzyła na chłopaka, a ten pokiwał twierdząco głową - I co ? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Tak naprawdę to nie wiem czy to z nim rozmawiałem, nie poznaję go - wyjaśnił Raul - Rodzice zrobili mu jakieś pranie mózgu, teraz twierdzi, że tylko Oni i Paty mogą mu pomóc i tylko im może ufać - mówił szatyn, sam nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Przecież z Carlosem są przyjaciółmi od zawsze, wspierali się w trudnych momentach takich jak na przykład, rozpacz po niezaliczonej panience. A teraz ? Teraz usłyszał od przyjaciela, że nie jest godzien jego zaufania.
- Dziwisz się ? Jego rodzice zrobią wszystko, by do końca mnie znienawidził - powiedziała smutno czerwonowłosa. Taka była prawda. Tylko dlaczego...Co Ona takiego zrobiła rodzicom Carlosa, że tak ją traktują. Kocha ich syna, pragnie jego szczęścia, a Oni tymczasem robią wszystko by ich unieszczęśliwić.
- Nie rozumiem ich. Sami chcieli Was ze sobą zapoznać, a teraz ? Jesteś fajną dziewczyną i Carlos naprawdę Cie kocha - stwierdził Cruz - Znam go i wiem, że jeszcze nigdy nie był zakochany, a przy Tobie całkowicie się zmienił - mówił patrząc na Angie. To właśnie ta kobieta odmieniła jego kumpla. Sprawiła, że dorósł...Zobaczył w kobiecie nie tylko obiekt, który może dać mu trochę przyjemności i dotrzymać towarzystwa w nocy...Dzięki Angie zrozumiał czym jest miłość.
Panna Espino po chwili pożegnała swojego gościa i sama postanowiła udać się w odwiedziny do domu Carlosa. Jeśli jej do niego nie wpuszczą trudno, przynajmniej będzie wiedziała, że próbowała. Gdy dotarła pod dom rodziny Lozano prawdę mówiąc chciała stamtąd uciec, ale nie zrobiła tego. Głęboki wdech, wydech i naciśnięcie dzwonka do drzwi. Na nieszczęście czerwonowłosej otworzył Alfonso we własnej osobie. Jego reakcja gdy ją zobaczył, była jednoznaczna, Angie nie zobaczy się z Carlosem.
- Po co tu przyszłaś ? - zapytał nie wpuszczając jej nawet do środka.
- Chciałam odwiedzić Carlosa - odpowiedziała próbując nie wybuchnąć i nie nawrzucać temu facetowi. Jak można być tak podłym i wykorzystywać kalectwo dziecka dla własnych korzyści.
- Mój syn nie chce Cię widzieć i nie przychodź tu więcej - stwierdził zamykając przed nią drzwi. Jednak Angie na to nie pozwoliła i przytrzymała je.
- Może niech sam mi to powie, chyba nie obawia się Pan tego, że będzie miał inne zdanie na ten temat - mówiła patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Zdawała sobie spfrawę z tego, że wyprowadza go z równowagi i może się to dla niej źle skończyć. Tylko, że to było teraz nie istotne. Chciała zobaczyć Carlosa i musi zrobić wszystko, by osiągnąć swój cel.
- Carlos jest teraz zajęty swoją dziewczyną...Paty. I wątpię, by miał ochotę na Twoje towarzystwo - te słowa całkowicie rozbiły czerwonowłosą. Mogła znieść wszystko, ale nie to, że Paty jest dziewczyną jej ukochanego. Przecież przysięgał jej, że nic go z nią nie łączy, że to ją Angie Espino kocha. Gdy otrząsnęła się z szoku, zauważyła, że jej rozmówcy już nie ma, a drzwi domu są zamknięte. Nie było sensu tam stać i czekać na cud, więc czym prędzej opuściła posiadłość państwa Lozano i udała się do swojego domu.
Nie mogąc znaleźć sobie miejsca, wieczorem postanowiła zadzwonić do Raula i mu o wszystkim powiedzieć. Może On ma jakieś wiadomości o Carlosie.
- Niestety mnie też do niego nie wpuścili - powiedział - Jego ojciec stwierdził, że Carlos nie chce mnie widzieć i jest zajęty Paty - wyjaśnił zły Cruz.
- Tak, ja usłyszałam to samo - wtrąciła zrezygnowana czerwonowłosa. Nienawidziła takich sytuacji, w których nic nie mogła zrobić. Po prostu była bezradna.
- Ale jest coś co bardzo mnie zainteresowało - zaczął po chwili chłopak - Mama, mojej dziewczyny jest pielęgniarką i pracuje teraz u Carlosa - tłumaczył.
- No i ? - dopytywała Angie u której te słowa obudziły nadzieję. Dzięki tej kobiecie będą mogli dowiedzieć się co z brunetem i może nawet z nim skontaktować, a wtedy wszystko się wyjaśni i okaże się czy to Carlos nie chciał ich widzieć, czy może Alfonso za bardzo wczuł się w rolę kochającego ojca.
- Jego rodzice nie wiedzą, że to matka mojej dziewczyny. Dzisiaj Paula powiedziała mi, że Carlos tak naprawdę nie widuje się z nikim bo tego nie chce i Paty nie jest jego dziewczyną - tłumaczył szatyn, a Angie miała ochotę skakać z radości. Ta druga informacja była dla niej najważniejsza. On nadal jest tylko jej i Ona zrobi wszystko by go odzyskać.
- Więc po co jego ojciec kłamie ? - zapytała.
- Bo obiecał ojcu Paty, że Carlos się nią dobrze zaopiekuje. Nie wiem o co mu chodzi, ale wiem, że Carlos chciałby się ze mną zobaczyć - mówił - Matka Pauli spróbuje mu jakoś przekazać wiadomość ode mnie, ale przy nim cały czas jest matka więc będzie ciężko - wyjaśniał dalej Raul. Co prawda nie powiedział, że Carlos chce zobaczyć się z nią, ale i tak była szczęśliwa. Liczyło się to, że się nie odwrócił od przyjaciela i wszystko co powiedział Alfonso jest kłamstwem. Być może po spotkaniu z Raulem i ją będzie chciał zobaczyć.
- Gdy się z nim spotkasz...Mógłbyś mu coś przekazać ? - zapytała niepewnie po chwili.
- Jasne, że tak - odpowiedział od razu szatyn - Co tylko chcesz - dodał.
- Że go kocham - wyszeptała czerwonowłosa i nacisnęła czerwoną słuchawkę zakańczając rozmowę z przyjacielem ukochanego. Właśnie to chciała mu teraz przekazać, że go kocha. By wiedział, że Ona go nie opuści, będzie czekać aż ponownie nauczy się jej ufać. Był częścią jej życia...Najważniejszą częścią...Bez niego Ona nie potrafiła normalnie funkcjonować, tęskniła i pragnęła tylko jednego...By jeszcze raz, choć przez chwilę znaleźć się w jego ramionach.

Odcinek 26


Kilka dni później Paula, dziewczyna Raula, przekazała mu kolejną wiadomość od Carlosa. Było nią oczywiście to, że Lozano chce się jak najszybciej zobaczyć ze swoim przyjacielem. Nie było to jednak takie proste jak może się wydawać. Cruz kilkakrotnie próbował skontaktować się z nim telefonicznie, niestety za każdym razem telefon odbierało któreś z rodziców chłopaka i nie przekazywało mu słuchawki. Dziś Raul postanowił pójść do domu rodziny Lozano i wejść do pokoju kumpla, choćby siłą. Wiedział, że ten chce się z nim widzieć. Jedyną przeszkodą na drodze byli rodzice bruneta. Gdy znalazł się pod domem przyjaciela, zobaczył idącą w jego stronę kobietę. Od razu rozpoznał matkę swojej ukochanej. To właśnie Ona była teraz jego jedyną nadzieją, na spotkanie z Carlosem, tylko Ona mogła wprowadzić go do domu tak, by nikt go nie zauważył.
- Dzień dobry - przywitał się z kobietą - Są z nim rodzice ? - zapytał, a kobieta pokiwała przecząco głową.
- Nie ma. Możesz spokojnie wejść do domu - uśmiechnęła się - Tylko musicie uważać w każdej chwili mogą wrócić, a nie pozwolili mi nikogo wpuszczać do pokoju Carlosa - wyjaśniła.
Raul podziękował jej i szybko udał się do pokoju przyjaciela. Być może nie mieli zbyt wiele czasu na szczerą rozmowę, a mają o czym rozmawiać. Jako, że dobrze znał dom już po chwili znajdował się w pokoju Carlosa. Nie podobało mu się to co w nim zobaczył. Brunet leżał na łóżku w ciemnym pomieszczeniu, każdy od razu zauważyłby, że coś jest nie tak i niekoniecznie musi chodzić tu o to, że chłopak stracił wzrok.
- Cześć brzydalu - przywitał się Cruz próbując wypaść naturalnie i nie dać po sobie poznać zdenerwowania.
- Raul ! - ucieszył się - Już myślałem, że nigdy nie przyjdziesz - powiedział próbując unieść się na łóżku. Szatyn od razu podszedł do niego i mu pomógł. Nie miał pojęcia co i jak ma do niego mówić, nigdy nie był jeszcze w takiej sytuacji. Jak ma mu powiedzieć, że rodzice separują go od świata i nie pozwalają nikomu się do niego zbliżać.
- Miałem mały kłopot z Twoimi rodzicami - powiedział niepewnie - Wiesz, że nie pozwalali mi tu przychodzić ? Niby Ty nie chciałeś mnie widzieć - tłumaczył uważnie obserwując przyjaciela. Widział jak zdenerwowały go te słowa.
- Tak wiem...Matka Pauli mi powiedziała. Całe szczęście, że Ona tu jest - spróbował się uśmiechnąć - Raul...Widziałeś się z Angie ? - zapytał.
- Tak, jestem z nią w stałym kontakcie...Ona też tu była, ale Twój ojciec powiedział jej, że jesteś zajęty swoją dziewczyną - wyjaśnił nie kryjąc złości. Nie miał pojęcia jak można być tak podłym, by ojciec mógł zrobić coś takiego synowi. Carlos po raz pierwszy w życiu kogoś pokochał, a rodzice chcą mu to odebrać.
- Niech go szlak ! - krzyknął zły - Mam nadzieję, że już wie, że to nie prawda ? - zapytał.
- Tak, wie o wszystkim i kazała mi Ci coś przekazać - uśmiechnął się pod nosem Raul. Był pewien, że ta wiadomość poprawi humor jego przyjaciela. No bo komu by nie poprawiła.
- No mów ! - ponaglił go Lozano.
- Prosiła bym Ci powiedział, że Cie kocha ! - krzyknął radośnie. Carlos natomiast siedział nieruchomo na łóżku i nie dawał żadnych oznak życia. Dopiero po chwili uśmiechnął się delikatnie i opadł na poduszki leżące za nim. Właśnie tego teraz potrzebował...Przywrócenia wiary w to, że wszystko będzie dobrze...Miłość Angie jest dla niego najcenniejsza i najważniejsza i nikt ! Ani ojciec, ani żaden inny człowiek mu tego nie odbierze.
- Raul...Mógłbyś do niej zadzwonić i podać mi słuchawkę ? - poprosił gdy był już w stanie coś powiedzieć. Był gotowy na rozmowę z dziewczyną...Musiał jej wszystko powiedzieć, teraz gdy ma ku temu okazję. Rodzice na pewno nie spełnili by jego prośby, w przeciwieństwie do Raula, który telefon trzymał w ręku długo przed tym, jak Carlos go o to poprosił.
- Proszę - podał mu urządzenie - Ja będę za drzwiami i nawet czołgiem nikt tu teraz nie wjedzie - zaśmiał się i opuścił pokój przyjaciela. Szczęśliwy Carlos również się zaśmiał i czekał cierpliwie aż Angie podniesie słuchawkę. Miał tylko nadzieję, że to zrobi...
- Słucham ? - usłyszał nagle po drugiej stronie. Tak to była Ona. Jego ukochana Angie ze swoi słodkim głosikiem, za którym tak bardzo tęsknił.
- Cześć Angie - przywitał się nieco niepewnie
- Carlos ! - pisnęła Espino - To naprawdę Ty ? - dopytywała, a chłopak uśmiechnął się.
- Wydaje mi się, że ja - odpowiedział - Raul jakimś cudem się do mnie dostał i dał mi telefon - wyjaśnił - Musiałem do Ciebie zadzwonić - wyznał brunet.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz. Ja też próbowałam się z Tobą skontaktować, ale Twój ojciec skutecznie mi to utrudnia - stwierdziła smutno dziewczyna - Ale powiedz lepiej jak się czujesz - poprosiła.
- Dobrze. Trochę mi ciemno przed oczyma, ale nie jest tak źle - Carlos próbował by zabrzmiało to przekonująco, jednak mu nie wyszło. Angie zbyt dobrze go znała, by w to uwierzyć. On po prostu nie potrafił usiedzieć w miejscu i być zdanym na innych. Wszystko zawsze musiał robić sam, a teraz nie może.
- Przykro mi... - wyszeptała - Gdybym wtedy... - próbowała coś powiedzieć jednak chłopak szybko jej przerwał.
- To nie Twoja wina ! - powiedział głośno i wyraźnie - I nie pozwalam Ci tak nawet myśleć...Być może to ma mi coś uświadomić - stwierdził.
- Nie mów tak...Nikt nie zasługuje na coś takiego, a już na pewno nie Ty - jak Ona chciałaby go teraz przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że razem przez to przejdą i że odzyska wzrok. Tylko czy naprawdę tak będzie ? Gdyby od niej to zależało już by przy nim była...Ale w tej chwili ma najmniej do powiedzenia i wszystko zależy od rodziców Carlosa.
- Odwiedzisz mnie ? - zapytał po chwili.
- Oczywiście, że tak ! Tylko wątpię, bym przebiła się przez Twojego ojca - stwierdziła, denerwując się na samo wspomnienie o Alfonso. Jak Ona mogła tak pomylić się co do tego człowieka. Uważała go za porządnego mężczyznę, a tymczasem okazał się zwykłym tyranem, który w synu widzi interes.
- Nim się nie przejmuj. To co przyjdziesz jutro ? - zaproponował radośnie brunet.
- Przyjdę - zapewniła - Do zobaczenia - dodała i rozłączyła się. Carlos ze szczęścia wydał z siebie tylko głośny okrzyk "jest". Raul siedzący przed drzwiami nie wiedząc co się dzieje, jak burza wpadł do pokoju kumpla i popatrzył na niego. Brunet siedział na łóżku i tulił do siebie poduszkę...No cóż nie wyglądało to zbyt normalnie, ale dało Cruzowi pewność, że między Carlosem, a Angie wszystko jest w porządku.
- Wariat ! - zaśmiał się siadając przy kumplu.
- Pomożesz mi ? - poprosił po raz kolejny chłopak, a gdy usłyszał westchnięcie przyjaciela, które zawsze oznaczało tak, mówił dalej - Kup bukiet czerwonych róż...Taki duży - pokazał rozkładając ramiona najszerzej jak tylko mógł - Nie śmiej się tylko słuchaj - uspokoił Raula - I wybierz mi z szafy jakieś ubrania, połóż je na łóżku, spróbuję się w nie ubrać - tłumaczył ożywiony Lozano.
- Może Ci pomóc pomyleńcu ? - zapytał szatyn kładąc na łóżku dżinsy i koszulę - Tylko jak ja z tym bukietem się tu dostanę ? - zamyślił się.
- Spokojnie przynieś go wieczorem, do tego czasu ja pogadam już z ojcem - uśmiechnął się zadowolony. Raul widząc, że jego przyjaciel znów wrócił do żywych spokojnie opuścił jego dom. Wiedział, że tak to się właśnie skończy. Miłość jest najlepszym lekarstwem na wszystko...I tym razem też pomogła. W ciągu kilkunastu minut w Carlosa wstąpiła nowa energia i siła...Wszystko wróciło na dobrą drogę...Miejmy nadzieję drogę z niezbyt dużą liczbą przeszkód.

Odcinek 27

Następnego dnia Angie zgodnie z obietnicą udała się w odwiedziny do Carlosa. Całą drogę do jego domu modliła się by nie było w nim jego ojca i by mogli spokojnie ze sobą porozmawiać. Nie mogła znieść już tej rozłąki, tym bardziej, że rozstali się w taki, a nie inny sposób. No i przede wszystkim musiała zobaczyć swojego ukochanego, na własne oczy zobaczyć, że nic mu nie jest. Gdy podjechała pod dom rodziny Lozano, przywitała ją jedna z pokojówek i poprosiła, by poszła do pokoju chłopaka. Ucieszona dziewczyna w mgnieniu oka znalazła się pod drzwiami owego pokoju i delikatnie nacisnęła na klamkę. Prawdę mówiąc trochę się denerwowała...Nie wiedziała co chce powiedzieć jej Carlos...Jak zakończy się ich spotkanie...Miała tylko nadzieję, że jej męki w końcu się skończą. Pragnęła tylko i wyłącznie bliskości bruneta...Chciała przy nim być, wspierać go, razem z nim przezwyciężyć każdą przeszkodę. Będąc już w pokoju od razu zauważyła Carlosa siedzącego na fotelu i ogromny bukiet róż leżący obok na stoliku.
- Cześć - wyszeptała niepewnie podchodząc do chłopaka, który na dźwięk jej głosu omal nie podskoczył. Tak ciężko mu było zaakceptować to, że może ją słyszeć, być może będzie mógł jej dotknąć, a nie może jej zobaczyć. Skąd będzie wiedział co tak naprawdę myśli...Przecież nie widzi jej oczu, a to one zawsze mówiły mu całą prawdę.
- Angie - uśmiechnął się - Możesz do mnie podejść ? - zapytał.
- Stoję obok Ciebie - powiedziała i przykucnęła obok fotela, łapiąc dłoń bruneta. Tak długo marzyła o tej chwili, wyobrażała sobie jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie po tak długiej rozłące. Bała się, że Carlos naprawdę się zmienił, że nie będzie chciał jej znać i pomyśli, że jest z nim z łaski.
- Nareszcie - odetchnął z ulgą - To dla Ciebie - spróbował jedną ręką chwycić bukiet kwiatów jednak czerwonowłosa go powstrzymała.
- Zostaw, niech tam zostaną - poprosiła - Jak się czujesz ? - zapytała gładząc dłonią jego policzek. Uśmiechnęła się wspominając poranną rozmowę z Raulem, który opowiadał jak Carlos szykuje się na jej wizytę. Fakt był ogolony, miał na sobie wyprasowane spodnie i koszulę. Wyglądał tak jak zawsze...I jak na razie tak też się zachowywał.
- Teraz już dobrze - stwierdził - Dziękuję, że przyszłaś. Wtedy w szpitalu...Nie powinienem Cię tak potraktować...Przepraszam - złapał mocniej jej rękę i przyłożył do swojego serca - Ale ja już sam nie wiedziałem co mam myśleć...Bolało mnie to, że mi nie ufasz - tłumaczył spokojnie.
- Wiem. I ja Ciebie też przepraszam...Powinieneś wiedzieć o mojej siostrze...Tylko, że ja naprawdę nie potrafię o tym mówić - powiedziała smutno spoglądając na niego. Wyglądał tak niewinnie...Był całkowicie bezbronny i bezradny. Choć miał otwarte oczy nic nie widział...Był zdany wyłącznie na innych...Sam nie dałby rady nawet się ubrać. Ale jej to nie przeszkadzało, była gotowa pomóc mu we wszystkim, byleby mieć go przy sobie.
- Oboje popełniliśmy podstawowy błąd...Nie zaufaliśmy sobie... - powiedział szukając dłonią twarzy ukochanej. Chciał ją dotknąć...Znów poczuć dotyk jej delikatnej skóry. Angie widząc starania chłopaka, nakierowała jego dłoń na swoją twarz.
- Myślisz, że jesteśmy w stanie to naprawić ? - zapytała powstrzymując łzy cisnące się jej do oczu. Po pierwsze wzruszył ją jego dotyk...Tak delikatny i niepewny, a po drugie bała się jego odpowiedzi. Teraz będzie mu jeszcze trudniej jej zaufać.
- Jeśli tylko chcesz - uśmiechnął się.
- Chcę ! - niemalże krzyknęła szczęśliwa dziewczyna.
- To chodź tu do mnie - zaśmiał się radośnie Lozano i poklepał swoje kolana. Angie natychmiast uniosła się z dotychczasowej pozycji i usiadła na kolanach ukochanego. Bez zastanowienia zarzuciła mu ręce za szyję i przybliżyła twarz do jego. Niczego nigdy nie pragnęła tak jak teraz tego pocałunku...Właśnie w tej chwili zmieniało się wszystko...Uczyli się być ze sobą od nowa, musieli na nowo sobie zaufać, odbudować to co zepsuli.
- Kocham Cię - wyszeptał jeszcze brunet i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Oboje włożyli w niego całą swoją miłość, radość ale także tęsknotę. Zbyt długo musieli żyć bez siebie...Choć tak naprawdę mili się na wyciągnięcie ręki, to ciągle coś odpychało ich od siebie, stawało na drodze do ich szczęścia. Teraz jednak wszystko było już tak jak powinno. Byli razem...Zakochani, szczęśliwi...
Niestety tą magiczną chwilę przerwało im pojawianie się w pokoju osoby, której w tej chwili żadne z nich nie chciało widzieć.
- Co tu się do cholery dzieje ?! - krzyknął od razu Alfonso widząc całującą się parę.
- Mógłbyś nie krzyczeć ? - zapytał Carlos przytulając do siebie Angie, która gdy tylko zobaczyła ojca chłopaka, chciała wstać z kolan ukochanego.
- Chyba jasno się wyraziłem mówiąc, że mój syn nie będzie tracił czasu z taką dziewczyną jak Ty ! Chyba, że mam coś powtórzyć ! - tym razem krzyknął na czerwonowłosą.
- Wyjdź stąd ! - wrzasnął Carlos podnosząc z siebie Angie i wstając z fotela. Na oślep podszedł do ojca i chwycił go za koszulę - Jeśli jeszcze raz obrazisz moją dziewczynę nie ręczę za siebie ! - dodał i puścił Alfonsa. Mężczyzna widząc zdenerwowanie syna opuścił jego pokój, zostawiając w nim parę. Angie gdy tylko usłyszała trzask zamykanych drzwi wtuliła się w chłopaka. Pierwszy raz widziała go aż tak zdenerwowanego...Nawet podczas ich kłótni nie wściekł się tak bardzo jak teraz. Nie chciała by kłócił się z tatą, ale w tej sytuacji chyba nie było innego wyjścia. Jeśli mają być razem to na przekór Alfonsowi.
- Kochanie - wyszeptał po chwili Carlos cały czas kołysząc w swoich ramionach roztrzęsioną dziewczynę - Pomożesz mi ? - zapytał całując jej włosy.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się - Powiedz tylko jak - odsunęła się od niego delikatnie i pocałowała w usta.
- Spakuj mi kilka rzeczy i zawieź mnie do Raula - poprosił, a Angie na chwilę się zamyśliła. Wiedziała, że Carlos nie będzie chciał zostać w domu ani chwili dłużej. Zresztą gdyby tak się stało, ojciec na pewno wymyślił by coś by ich rozdzielić. A do tego dopuścić nie mogą.
- Dobrze - jeszcze raz musnęła jego usta i przytuliła go do siebie - Usiądź i poczekaj, a najlepiej powiedz co mam Ci zapakować - powiedziała odprowadzając chłopaka z powrotem na fotel. Bez problemu odnalazła wszystkie rzeczy o które prosił ją Carlos i już po chwili razem opuszczali dom rodziny Lozano. Oczywiście nie obyło się bez protestów rodziców bruneta, jednak On pozostał obojętny na prośby matki i groźby ojca. Trzymając za rękę swoją ukochaną, Carlos z uniesioną głową opuścił po raz kolejny swój rodzinny dom.
Po jakiś trzydziestu minutach samochód czerwonowłosej zatrzymał się. Jak wydawało się Carlosowi przed domem Raula. Jednak dziewczyna miała dla niego pewną niespodziankę i wcale nie znajdowali się teraz przed domem przyjaciela chłopaka.
- Zawołasz Raula, pomoże nam - stwierdził chcąc otworzyć drzwi samochodu.
- Poradzimy sobie - uśmiechnęła się wysiadając a auta. Pomogła Carlosowi opuścić pojazd i razem z nim stanęła przed swoim domem.
- Kochanie...Czy mi się wydaje, czy Ty coś kombinujesz ? Zadzowniłaś do Raula, że przyjedziemy ? - zapytał nie wiedząc co się dzieje. Zawsze wyczuwał gdy Angie nie mówiła mu całej prawdy. Jednak teraz nie mógł nic zobaczyć...Nie wiedział tak naprawdę gdzie jest. Musiał ufać ukochanej...I chyba właśnie tego oboje musieli się nauczyć.
- Nie, nie zadzwoniłam i nie jesteśmy przed domem Raula - wyjaśniła przytulając się do niego - Zamieszkasz w moim domu, tak jak wcześniej - stwierdziła całując go w policzek. Z początku Carlos nie zareagował nawet mrugnięciem okiem. Po prostu stał i obejmował swoją dziewczynę, co ją trochę zmartwiło. Miała nadzieję, że chłopak się na to zgodzi, w końcu raz mieszkali już z jej rodzicami i nie było tak źle. Więc dlaczego teraz nie mieliby mieszkać razem ?
- Skarbie...Wcześniej ja nie byłem kaleką. Nie chce siedzieć Tobie i Twoim rodzicom na głowie - tłumaczył spokojnie - Dziękuję Ci, ale nie mogę - dodał całując ją w okolice czoła.
- Racja nie możesz...Musisz bo ja Cie do Raula nie zawiozę i do niego nie zadzwonię, by po Ciebie przyjechał. Będziesz moim niewolnikiem - powiedziała całkiem poważnie prowadząc go w stronę domu. Nie miała zamiaru się poddać, wiedziała, że Carlos wyskoczy ze swoją gadką i będzie miał jakieś ale...Tylko, że Ona nie miała zamiaru go słuchać.
- To może być całkiem przyjemne - zaśmiał się brunet. Było mu zbyt dobrze, by kłócić się z dziewczyną, zresztą po co ? I tak by przegrał. Nie ma drugiej takiej upartej istotki jak ta kobieta. I żadnej innej tak bardzo nie kocha, by jej ulec. Jednak dla Angie jest w stanie zrobić wszystko...Może być nawet niewolnikiem, jej niewolnikiem.

Odcinek 28

Nie odpowiadam za treść tego czegoś

Gdy Angie i Carlos dotarli do domu dziewczyny, nie zastali tam jej rodziców, co postanowili wykorzystać na chwilę odpoczynku i rozpakowanie rzeczy chłopaka. Czerwonowłosa nie mogła nacieszyć się obecnością ukochanego, tym, że znów jest przy niej i w każdej chwili może się do niego przytulić czy skraść mu buziaka. Choć był środek dnia z wielką ochotą położyła się do łóżka, gdyż to właśnie tam mogła po raz kolejny zatracić się w ramionach bruneta. Czuć przy sobie jego ciało, ciepły oddech i miarowe bicie serca. Również Carlos był zadowolony z takiego obrotu sprawy...Nie łatwo było mu odnaleźć się w tej sytuacji, nauczyć się żyć ze świadomością, że bez pomocy drugiej osoby sobie nie poradzi. Jednak przy Angie mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie podobało mu się to jak o niego dba i troszczy się, by niczego mu nie brakowało. Gdy trzymał ją w swoich ramionach, nie miało znaczenia to, że jest ślepy...Choć bardzo chciał ją zobaczyć, to wystarczyło mu to, że czuje jej obecność, że ma przy sobie kobietę, którą kocha.
Para obudziła się niemalże równocześnie i od razu udała się do salonu, skąd dochodziły głosy rodziców Angie. Gdy zobaczyli obok swojej uśmiechniętej córki Carlosa, nie potrafili ukryć tego jak bardzo cieszy ich obecność Lozano w ich domu.
- Carlos jak miło Cię tu znów widzieć - cieszyła się Miranda witając z brunetem - Brakowało nam tu Ciebie, a już na pewno brakowało Ciebie naszej córce - stwierdziła przytulając również czerwonowłosą.
- Witaj chłopcze - również Federico uścisnął jego dłoń - Cieszę się, że znów z nami zamieszkasz. Naprawdę jeszcze jeden dzień marudzenia Angie i źle bym skończył - stwierdził klepiąc bruneta po plecach.
- Tato ! - upomniała go dziewczyna prowadząc ukochanego do jednej z sof.
- Dziękuję Państwu - odezwał się Lozano - Nie wiem co bym zrobił gdyby nie Angie...Nie będę teraz zbyt przydatny, ale postaram się nie przeszkadzać - mówił, a każde z rodziny Espino miało ochotę zakneblować mu usta.
- I widzicie, mówiłam, że On jest nie do zniesienia - przerwała chłopakowi panna Espino - Kochanie ile ja razy jeszcze będę musiała powtórzyć żeby do Ciebie dotarło, że nikomu tu nie przeszkadzasz ? - zapytała ściskając mocno jego dłoń. Nie chciała by tak myślał, przecież ani dla niej, ani dla jej rodziców nie był problemem. Z miłą chęcią po raz kolejny przyjęli go pod swój dach. Dla nich był już członkiem rodziny i jego kalectwo niczego nie zmieniało.
- Nasza córka ma rację. Teraz to jest również Twój dom - uśmiechnęła się Miranda.
- Dziękuję - wyszeptał po raz kolejny i przytulił do siebie czerwonowłosą. Tak naprawdę jej rodzice byli dla niego obcymi ludźmi, a otrzymał od nich o wiele więcej ciepła i miłości niż od swoich własnych rodziców. Oni nie potrafili go zrozumieć, nie chcieli jego szczęścia...A rodzice Angie zaakceptowali go takim jakim jest, oddali mu swoją córkę, przyjęli do rodziny i obdarzyli troską i opieką. Nie potrafił słowami wyrazić tego jak bardzo jest im wdzięczny, mógłby dziękować bez końca, ale i tak nie zdołałby podziękować za to wszystko.
Po dokończeniu rozmowy z Państwem Espino, Carlos i Angie wrócili z powrotem do swojej sypialni. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, czerwonowłosa od razu zatopiła się w ustach ukochanego. Tak bardzo jej tego brakowało, jego ust, dotyku...Każda część jej ciała błagała o to by jej dotknął. W chwili gdy go pokochała oddała mu wszystko...Swoje serce, duszę i ciało. Była jego i nie chciała by kiedykolwiek w to zwątpił.
- Kochanie... - wysapał gdy oboje leżeli już na łóżku, a dziewczyna pomału pozbawiała go kolejnych części garderoby - Angie - powiedział już nieco głośniej, gdyż ukochana nie reagowała i nadal zajmowała się całowaniem całej powierzchni jego twarzy.
- Tak ? - zapytała odrywając się na chwilę od niego - Coś się stało ? - zmartwiła się.
- Ja po prostu...Ja się boję - wyszeptał skrępowany i zawstydzony.
- Czego się boisz kochanie ? - przeturlała się tak, by nie leżeć na nim, a obok niego. Domyślała się o co może chodzić, ale chciała by Carlos sam jej to powiedział. By nauczył się mówić o tym co czuje, czego się boi i czego pragnie. Muszą sobie ufać i nie mogą bać się ze sobą rozmawiać.
- Że sobie nie poradzę - stwierdził - Nie wiem czy będę umiał...Nie widzę Cię - mówił przytulając do siebie czerwonowłosą, która nie potrafiła powstrzymać już łez cisnących się jej do oczu. Był taki bezbronny...
- Nie martw się skarbie - musnęła delikatnie jego usta - Zawsze to Ty dbałeś, by było nam dobrze, a teraz zadbam o to ja - uśmiechnęła się - Zgadzasz się ? - zapytała gładząc dłonią jego tors.
- Zgadzam - odpowiedział - Ale nie chcę Cie rozczarować - dodał po chwili.
- Nie rozczarujesz głuptasie - Angie ponownie wróciła do przerwanej wcześniej czynności. Bez pośpiechu pozbawiła Carlosa wszystkich części jego garderoby, a później dokładnie to samo zrobiła ze swoimi ubraniami. Delikatnymi pocałunkami i dotykiem sprawiała, że brunet drżał na całym ciele. Zwykle to On był stroną czynną i dbał o to by kobieta wiła się z rozkoszy jaką jej ofiarowywał. Teraz było inaczej...Ale na pewno nie gorzej. Dłonie i usta Angie doprowadzały go do szału, gdy czuł jej dotyk w najintymniejszych miejscach swojego ciała, chciał krzyczeć z rozkoszy. Jednak nie pozostawał zupełnie bierny i na tyle na ile mógł i na tyle na ile pozwalała mu ukochana, sam również pieścił jej aksamitne ciało. Gdy oboje byli już gotowi, czerwonowłosa usiadła na biodrach chłopaka i nakierowała na siebie jego męskość, delikatnie ją w sobie zanurzając. W tej chwili nie potrafiliby porównać tego uczucia do niczego, bo żadne słowo nie mogłoby oddać tego co czuli. Dwa spragnione siebie ciała w końcu mogły stać się jednością. Mimo obaw Carlosa, szybko odnaleźli wspólny rytm i po dłużej chwili ciała obojga przeszedł cudowny dreszcz rozkoszy. Angie będąc jeszcze w całkiem innym wymiarze ułożyła się na ukochanym i wtuliła w jego ciało. Było jej dobrze ? Nie to o wiele za małe słowo...Było jej cudownie, wspaniale i w tym momencie była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Również Carlos długo nie mógł otrząsnąć się, po tym co właśnie przeżył. Jego dziewczyna była cudowną kochanką, ale nigdy nie pomyślał nawet, że może doprowadzić go do takiego stanu.
- Kocham Cię Angie - wyszeptał gdy wrócił już na ziemię.
- Ja Ciebie kocham bardziej - uśmiechnęła się nadal leżąc na brunecie z zamkniętymi oczyma wsłuchując się w przyśpieszone bicie jego serca.
- Wiesz czego pragnę teraz najbardziej na świecie ? - zapytał, a czerwonowłosa uniosła głowę tak, by móc na niego spojrzeć.
- Czego ? - musnęła delikatnie jego usta.
- Chciałbym zobaczyć Twój uśmiech i Toje oczy - wyszeptał odnajdując dłonią jej twarz. Właśnie tego potrzebował do pełni szczęścia...Tak bardzo chciał zobaczyć jej piękny uśmiech i oczy, w których zapewne zobaczyłby teraz niewyobrażalną rozkosz.
- Obiecuję Ci, że jeszcze znudzisz się tym moim uśmiechem - powiedziała przez zaciśnięte gardło. Gdyby tylko mogła zamieniła by się z nim...Wzięła na siebie całe jego cierpienie. Ale nie mogła. Jedyne co jej pozostało to bycie przy nim i wspieranie go.
- Chcę móc zobaczyć go choć jeden raz...Jeden jedyny - stwierdził przewracając się na bok razem z dziewczyną - I te Twoje oczy - uśmiechnął się na samą myśl o jej pięknych, brązowych oczach, które zawsze go hipnotyzowały.
- Przysięgam Ci, że je zobaczysz - pocałowała go namiętnie - Przysięgam kochanie - dodała mocno się w niego wtulając.
- Dobranoc skarbie - wyszeptał i zasnął tuląc do siebie nagie ciało ukochanej kobiety. Dzięki niej wierzył w to, że będzie dobrze, że naprawdę odzyska wzrok. Była jego nadzieją i siłą. Jej miłość była dla niego najlepszym lekarstwem, wystarczył jeden pocałunek, dotyk, a On pozbywał się wszelkich wątpliwości. Przy niej nie potrafił być pesymistą, wszystko było takie piękne...Choć pozbawione kolorów to piękne...


Cieszę się P@Tk@, że do nas dołączyłaś Wesoly Myślę, że na dniach skończę dodawać odcinki, które większość z Was już czytała i zaczną pojawiać się nowe Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Księżniczka
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 19 Kwi 2010
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z bajki Disneya
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 13:19 :49 , 01 Maj 2010    Temat postu:

Nadrobiam te kilka odcinków ! i jestem smutna jak to Carlos nie wiedzi ? , całe szczeście że nie dał się zmanipulować rodzicom i mieszka w domu z ukochaną, w szipitalu potraktował ją nie zbyt miło !
Liczę że wszystko sie jakoś ułoży ~!
Pozdrawiam i czekam na newsa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
:Michalina:
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 13:31 :30 , 01 Maj 2010    Temat postu:

Dzięki bardzo za kom Wesoly

No cóż takie życie Wesoly Jeszcze nie raz będą się kłócić i godzić i kłócić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:36 :00 , 01 Maj 2010    Temat postu:

piekne cinki
czekam na te kłótnie i godzenia
pozdro:DWesolyWesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
:Michalina:
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 10:31 :15 , 02 Maj 2010    Temat postu:

Odcinek 29


Kolejny poranek upływał Carlosowi i Angie w dosłownie żółwim tempie. Para nie miała najmniejszej ochoty opuszczać ciepłego łóżka i swoich objęć. Gdy tylko oboje wybudzili się z błogiego snu, znaleźli się w cudownej rzeczywistości. W świecie, którzy tworzyli tylko Oni i ich miłość. Teraz nie miało znaczenia to, że chłopak nie widzi i jest zdany na innych, przy czerwonowłosej nie miało to dla niego najmniejszego znaczenia. Ona sprawiała, że czuł się kimś, mimo swojego kalectwa wiedział, że jest ktoś kto go potrzebuje. Zakochanych oderwało od siebie pukanie do drzwi. Jak oboje szybko się domyślili po drugiej stronie znajdowali się rodzice Angie, którzy chcieli z nimi porozmawiać. Z lekkim ociąganiem i niechęcią para opuściła łóżko, a zaraz potem swój pokój i udała się do jadalni, gdzie czekali na nich rodzice i śniadanie, a raczej drugie śniadanie biorąc pod uwagę to, która jest godzina.
- No dobrze, to powiecie nam o co chodzi ? - jako pierwsza odezwała się czerwonowłosa, widząc, że rodzice jakoś specjalnie nie rwą się do rozmowy, na której tak im zależało.
- Dziś rano gdy jechałem do firmy spotkałem mojego przyjaciela, jeszcze z liceum - tłumaczył Federico, a reszta rodziny patrzyła na niego i nie miała pojęcia o co chodzi. Bo czy naprawdę koniecznym było wyciąganie wszystkich z łóżek, by powiedzieć im o starym przyjacielu ze szkolnej ławki.
- Kochanie do rzeczy - poprosiła Miranda.
- Okazało się, że jest chirurgiem - okulistą - stwierdził mężczyzna patrząc na Carlosa i swoją córkę. Zdążył już poznać tego chłopaka i wiedział, że nie łatwo będzie go przekonać do przyjęcia pomocy. Tym bardziej gdy to Oni będą chcieli mu pomóc.
- No i ? - zapytała od razu zaciekawiona Angie. Właśnie zaświeciło się dla nich światełko w tunelu i oby nie był to nadjeżdżający pociąg
- Poczekaj córeczko. Opowiedział mi o tym co robi i gdzie, naprawdę byłem zaskoczony bo Oliver jest jednym z najsłynniejszych specjalistów w całej Europie - tłumaczył - Opowiedziałem mu o Tobie Carlosie - zwrócił się do bruneta, który jak na razie nie odezwał się ani jednym słowem. Po prostu siedział trzymając w swojej dłoni, delikatną dłoń Angie.
- Mów dalej tato - poprosiła dziewczyna widząc, że jej ukochany i tak nie ma pojęcia co powiedzieć.
- Zaproponował, że mógłby przyjąć Cię w swoim gabinecie tutaj w Meksyku. Oczywiście jeśli tylko zechcesz...Jedynym warunkiem jest to, że musisz zgłosić się do niego jak najszybciej, bo wraca do Europy pod koniec miesiąca - wyjaśnił Pan Espino. Carlos natomiast nadal siedział i nie dawał żadnych oznak życia, poza oczywiście oddychaniem. Nie wiedział co mam mówić, robić...Obcy ludzie martwią się o niego bardziej niż właśni rodzice.
- Chcesz, prawda kochanie ? - zapytała niepewnie czerwonowłosa gładząc dłonią policzek chłopaka. Zdawała sobie sprawę ile to wszystko musi go kosztować i jak jest mu ciężko. Przecież jeszcze jakiś czas temu wszyscy kazali mu dorosnąć, a teraz znów jest jak małe dziecko...Zdany na innych.
- Bardzo bym chciał...Ale nie mogę - odezwał się w końcu - Jestem Państwu bardzo wdzięczny za wszystko, ale nie jestem w stanie pokryć kosztów leczenia i operacji w prywatnej klinice - tłumaczył spokojnie. To była dla niego ogromna szansa na odzyskanie wzroku i to w niedalekiej przyszłości. Jednak nie mógł pozwolić na to, by rodzice Angie pokryli koszty jego leczenia. W prawdzie mógł jeszcze poprosić o pomoc swoich rodziców, ale po tym wszystkim wątpił w to by mu pomogli. Okrutne ? Ale prawdziwe.
- Ale skarbie - zaczęła spokojnie Angie - Tu chodzi o Twoje zdrowie...Nie mówmy w takiej chwili o pieniądzach, bo one nie mają najmniejszego znaczenia. Dziś są a jutro ich nie będzie - tłumaczyła opierając głowę o jego ramię - Pamiętasz co Ci wczoraj obiecałam ? - zapytała unosząc się delikatnie i popatrzyła na twarz ukochanego, która natychmiast rozjaśniła się w uśmiechu. O tak, Ona na samo wspomnienie wczorajszego wieczora i nocy miała ochotę krzyczeć...Ze szczęścia oczywiście.
- Pamiętam - potwierdził.
- Więc pozwól mi dotrzymać mojej obietnicy. Nie chciałabym wyjść na kłamczuchę - uśmiechnęła się i cmoknęła go w policzek. Chwilę później spojrzała na swoich rodziców, którzy czuli się chyba jak w kinie, na przepięknej komedii romantycznej, bo na ich twarzach malował się błogi uśmiech. Angie również się do nich uśmiechnęła i puściła im oczko na znak, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Kto jak kto, ale Ona potrafiła przekonać Carlosa do wszystkiego. Brunet jeszcze przez chwilę się wahał, ale czując delikatną rączkę zaciskającą się na jego dłoni, wiedział, że musi się zgodzić. Nie mógł zrobić tego Angie...Przecież gdy odzyska wzrok łatwiej będzie mu odwdzięczyć się Państwu Espino i zwrócić im dług.
- Dobrze - westchnął uśmiechając się - Jeśli Pana przyjaciel będzie w stanie mi pomóc, to zgadzam się na wszystko co zaproponuje - powiedział, a czerwonowłosa o mało co nie wbiła go w sofę z radości. Zgodził się ! I to było teraz dla wszystkich najważniejsze.
Po dokończeniu rozmowy z rodzicami Angie, para postanowiła udać się na spacer. Dla Carlosa był to nie mały stres, gdyż po raz pierwszy od czasu gdy stracił wzrok wyszedł z domu, nie licząc oczywiście przeprowadzki do Angie. Nie miał pojęcia jak sobie poradzi nie widząc gdzie idzie i co znajduje się w okół niego. Oczywiście był pewien, że ukochana będzie przy nim i będzie go prowadziła bezpieczną drogą, jednak i tak czuł się nieswojo.
- Skarbuś co się dzieje ? - zapytała dziewczyna przerywając dłuższą chwilę milczenia jaka między nimi panowała - Jesteś zły ? - spojrzała na niego chcąc wyczytać coś z jego twarzy.
- No co Ty - uśmiechnął sie - Po prostu dziwnie się czuję...Choć wiem, że otacza mnie tyle rzeczy to nie widzę żadnej z nich - tłumaczył. Czerwonowłosa słysząc smutek w głosie chłopaka od razu przystanęła i mocno go przytuliła. Nie chciała by był smutny, a już na pewno nie teraz gdy wszystko jest na najlepszej drodze do tego, by odzyskał wzrok. Przecież lekarze już w szpitalu dawali mu duże szanse na odzyskanie wzroku, a przy pomocy specjalisty na pewno będzie to o wiele łatwiejsze.
- To już długo nie potrwa kochanie - zapewniła - Zobaczysz za jakiś czas będziesz już miał dosyć patrzenia na mnie - zaśmiała się całując go delikatnie w usta.
- To nigdy mi się nie znudzi - stwierdził - Mam najpiękniejszą dziewczynę na świecie i czy Ci się to podoba czy nie mam zamiar patrzeć na Ciebie do końca życia - powiedział całkiem poważnie, a przez ciało Angie przeszło tysiące przyjemnych dreszczy. Uwielbiała gdy mówił o ich wspólnej przyszłości...Przynajmniej wiedziała, że Carlos ma co do niej takie same plany, co Ona do niego.
- Ja też mam najprzystojniejszego chłopaka na świecie i jakoś się tym nie chwalę - stwierdziła znów go całując - I wiesz co ? - wyszeptała wtulając się w niego - Kocham Cie ! - krzyknęła radośnie.
- Wariatka ! - zaśmiał się brunet - Ja Ciebie też kocham - wyszeptał tuż przy jej wargach, po czym złożył na nich namiętny pocałunek. Gdy w końcu oboje się od siebie oderwali, postanowili nie spacerować już po mieście, a wrócić do domu i tam cieszyć się sobą. Tym bardziej, że teraz naprawdę mieli powód do radości. Byli razem i być może już za jakiś czas Carlos odzyska wzrok. Czego chcieć więcej ? Oni nie chcą już nic, bo to co najważniejsze już mają.


Odcinek 30


Następnego dnia rano Carlos razem z Angie udał się na spotkanie z Olivierem, lekarzem, który mógł pomóc chłopakowi odzyskać wzrok. O ile Lozano nie robił sobie złudnych nadziei to jego ukochana już planowała co będą robić gdy ten odzyska wzrok. Nie dopuszczała do siebie nawet innej możliwości, Carlos musi odzyskać wzrok...Przecież właśnie to mu obiecała. Po dotarciu na miejsce para udała się do poczekalni i spokojnie czekała na spóźniającego się doktora. Dopiero teraz dotarło do Angie jak wiele ludzi walczy o to, by móc normalnie żyć...Jednak najbardziej wstrząsnął nią widok małego, niewidomego chłopczyka, który siedział grzecznie naprzeciwko niej i słodko się uśmiechał. Gdyby nie to, że jego mama opisywała mu miejsce, w którym się znajdują czerwonowłosa nawet nie pomyślałaby o tym, że to dziecko może być niewidome. Po chwili swój wzrok przeniosła na Carlosa, który w niczym nie przypominał tego malca. Był smutny, przygnębiony...Nie zastanawiając się dłużej chwyciła jego dłoń w swoją i delikatnie musnęła ustami jego policzek.
- A to za co ? - zapytał, a kąciki jego ust nieznacznie się uniosły.
- Żebyś się trochę rozweselił - powiedziała - Wiesz, że na przeciwko nas siedzi mały chłopiec...Też nie widzi...Ale jego twarz rozświetlona jest w pięknym uśmiechu - stwierdziła szeptem opierając głowę o ramię bruneta. Chciałaby by i On był jak to dziecko, przepełniony nadzieją i wiarą w to, że będzie dobrze. Carlos nie miał pojęcia co powiedzieć. Prawdą jest to, że sam też miał już siebie dość, tych swoich humorów, podłego nastroju i pesymizmu. Chciał wierzyć, że będzie dobrze, ale bał się też rozczarowania...Chociaż czy przy Angie może być źle ? Przecież nawet jak nie odzyska wzroku Ona będzie przy nim, będzie go kochała i wspierała.
- Obiecuję, że się poprawię słoneczko - uśmiechnął się i ucałował czubek jej głowy. Po około piętnastu minutach do pary podeszła kobieta, najprawdopodobniej pielęgniarka i poprosiła ich do gabinetu lekarza. Oboje z każdym kolejnym krokiem denerwowali się coraz bardziej, w końcu już za chwilę te kilka słów wypowiedzianych przez doktora może odmienić całe ich życie.
- Proszę siadajcie - Oliver wskazał im fotele i sam również usiadł po drugiej stronie biurka - Przejrzałem wyniki Twoich badań i rozmawiałem też z lekarzem, który przyjmował Cię w szpitalu - tłumaczył - Powiem tak...Nie ma żadnych przeciwwskazań co do tego, by przeprowadzić zabieg - stwierdził mężczyzna.
- A jakie są szanse na to, że odzyskam wzrok ? - zapytał Lozano cały czas trzymając w swojej dłoni, dłoń ukochanej. Nie wyobrażał sobie nawet co by było gdyby jej nie było teraz przy nim. Choć był facetem, czuł się jak mały, zagubiony chłopiec, który zgubił się w dużym centrum handlowym.
- Duże...Nie mogę dać Ci stu procentowej pewności, ale ja wierzę, że się uda. Naprawdę ten zabieg nie należy do skomplikowanych i w swoich życiu przeprowadziłem wiele trudniejszych operacji... - wyjaśnił Oliver otwierając jakąś teczkę.
- Panie doktorze, a co będzie gdy się nie uda ? - zapytała milcząca do tej pory Angie. Całym sercem wierzyła w to, że się uda, ale chciała też wiedzieć co będzie gdy operacja się nie powiedzie.
- W najgorszym wypadku zostanie tak jak jest teraz...Mogę zapewnić, że się nie pogorszy - uspokoił ją. To zapewnienie uspokoiło także Carlosa, który najbardziej obawiał się skutków jakie może nieść za sobą ten zabieg. Już teraz trudno było mu się pogodzić ze swoim kalectwem i nie chciał nawet myśleć o tym co by było gdyby mu się pogorszyło.
- Zgadzam się - stwierdził cicho Lozano. Nie był pewien tego czy dobrze robi, ale musiał spróbować, jeśli nie dla siebie to dla Angie.
- Naprawdę ? - czerwonowłosa nie potrafiła ukryć zdziwienia. Miała nadzieję, że Carlos się zgodzi ale nie przypuszczała, że zrobi to sam z siebie bez jej godzinnych monologów. Gdy zobaczyła jak chłopak delikatnie się uśmiecha bez chwili zastanowienia mocno go do siebie przytuliła. Była pewna, że się boi...Ona sama zresztą też się bała, ale po zapewnieniach lekarza jej obawy były nieco mniejsze i naprawdę wierzyła w powodzenie operacji.
- Więc pozostało nam ustalić termin zabiegu - powiedział zadowolony Oliver - Jeśli chodzi o mnie wolałbym by odbył się on jak najszybciej...Niestety muszę wracać do Europy - tłumaczył wyciągając z szuflady jakieś papiery.
- Dla mnie może to być pierwszy wolny termin - odezwał się brunet.
- Więc umówmy się, że jutro znów się spotkamy, zrobimy wszystkie potrzebne badania i jeśli nie będzie żadnych przeciwwskazań za trzy dni przeprowadzimy zabieg - wyjaśnił starszy mężczyzna, układając przed chłopakiem kartkę i długopis. Angie od razu pomogła ukochanemu podając mu go do ręki i i nakierowała jego rękę na miejsce w którym miał złożyć podpis. Po dokończeniu rozmowy i ustaleniu wszystkich szczegółów para opuściła klinikę trzymając się za ręce. Oboje byli już w nieco lepszych nastrojach i nawet na twarzy Carlosa malował się delikatny uśmiech, co nie umknęło uwadze dziewczyny.
- To co teraz jedziemy do Raula ? - zapytała gdy siedzieli już w jej samochodzie - Pewnie będzie z Ciebie dumny tak jak ja - zaśmiała się dając mu buziaka w policzek.
- Zwariuje w ciągu tych trzech dni - stwierdził.
- Moja w tym głowa byś nie zwariował...Zresztą nie pochlebiaj sobie kochanie, normalny to Ty nigdy nie byłeś - zaśmiała się jeszcze głośniej i odpaliła samochód.
Po kilkunastu minutach drogi para znajdowała się już pod domem Raula, który czekał na nich w ogrodzie razem ze swoją dziewczyną, której Angie nie miała jeszcze okazji poznać. Jednak gdy tylko zobaczyła blondynkę tulącą się do szatyna jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Bez chwili zastanowienia chwyciła Carlosa za rękę i razem ruszyli w stronę zakochanych.
- A więc to jest ten Twój książę na białym koniu - zaśmiała się czerwonowłosa spoglądając na zaskoczoną Paulę.
- Angie ! To Ty jesteś idealną dziewczyną Carlosa ?! - blondynka nie kryła zdziwienia witając się z przyjaciółką. Żadna z nich w najśmielszych snach nie przypuszczała, że faceci o których sobie opowiadały są najlepszymi przyjaciółmi.
- To Wy się znacie ? - zapytał Raul, który pomógł brunetowi usiąść na ławce. Lozano już w ogóle nie miał pojęcia co się dzieje, więc pozostało mu tylko milczenie i grzeczne oczekiwanie na wyjaśnienia.
- Oczywiście, że tak. Nasi dziadkowie mieszkają obok siebie i praktycznie kiedyś każde wakacje spędzałyśmy razem - tłumaczyła Paula siadając swojemu chłopakowi na kolanach. Angie natomiast zajęła miejsce obok Carlosa i ponownie splotła ze sobą ich dłonie. Cieszyła się, że w końcu poznała dziewczynę Raula, która okazała się jej przyjaciółką.
- Tak i zawsze do zabawy wybierałaś sobie najlepsze lalki, a mi zostawały jakieś bez rąk i nóg - powiedziała smutno czerwonowłosa, a pozostała trójka wybuchła śmiechem co nie bardzo jej się spodobało.
- Kochanie byłaś dość nieporadnym dzieckiem - uśmiechnął się brunet całując ją w okolice czółka - Ale cieszę się, że wyrosłaś już z lalek - zaśmiał się za co dostał delikatny cios w ramię. Co jak co, ale nawet jemu nie pozwoli się z siebie naśmiewać. Przecież każdy kiedyś miał zabawki i się nimi bawił.
Po około dwóch godzinach spędzonych razem, przyjaciele pożegnali się i Angie razem z Carlosem wrócili do domu, gdzie jak zazwyczaj nikogo nie było. Nie mając nic lepszego do roboty udali się na górę do swojej sypialni, gdzie mieli zamiar trochę odpocząć. Nie ma co ukrywać, że dzisiejszego dnia nie mało się wydarzyło.
- Skarbie... - zaczęła czerwonowłosa tuląc się do ukochanego - A może zadzwonił byś do mamy...Na pewno się o Ciebie martwi - tłumaczyła gładząc dłonią jego policzek. Wiedziała, że rodzice to dla niego drażliwy temat, jednak jego matka była kochaną kobietą...Tyle tylko, że podporządkowaną swojemu mężowi.
- I po co ? Żeby popsuć sobie humor ? - zapytał. Tęsknił za nią...W końcu była jego mamą, kocha go, a On kocha ją...Tylko jaki to ma sens, gdy jego ojciec i tak postawi na swoim i nie dopuści do jego spotkań z Amandą.
- Nie żeby jej powiedzieć, że być może już za jakiś czas będziesz widział, że ją kochasz i zrobisz wszystko by uwolnić ją od Twojego ojca - powiedziała unosząc się do pozycji siedzącej. Nie mogła znieść myśli, że matka jej ukochanego żyje u boku kogoś takiego jak Alfonso. Być może nie powinna, ale szczerze nienawidziła swojego przyszłego teścia.
- Nawet nie wiesz jakbym chciał - westchnął chłopak, a po chwili poczuł w swojej dłoni telefon. Uśmiechnął się sam do siebie również siadając, Angie zawsze musiała postawić na swoim, choćby nie wiadomo jak się zapierał.
- To do dzieła - pocałowała go delikatnie w usta i ułożyła wygodnie na łóżku, by móc obserwować chłopaka.
Carlos dosyć niepewnie przyłożył słuchawkę do ucha i niecierpliwie czekał aż ktoś odezwie się po drugiej stronie. Oczywiście była to służąca, na szczęście ta, która miała do niego słabość i również nie przepadała za jego ojcem. Już po chwili brunet usłyszał spokojny i jak zawsze ciepły głos swojej mamy. Na początku nie wiedział jak ma z nią rozmawiać, co powiedzieć i jak to zrobić. Zdawał sobie sprawę z tego, że skrzywdził swoją własną matkę...Zostawił ją samą z ojcem, który na pewno nie jest dla niej wsparciem, wręcz przeciwnie Carlos był pewien, że tylko dokłada jej zmartwień. Gdy opowiedział Amandzie o zabiegu, Angie i wszystkim co działo się u niego odkąd się wyprowadził, poczuł ulgę i co ważniejsze usłyszał ją też w głosie mamy. Przez całą rozmowę Angie uważnie przysłuchiwała się rozmowie i obserwowała bruneta. Wydawało jej się, że Carlos ma dobry kontakt z matką, ale nie spodziewała się, że są ze sobą aż tak blisko. Bez zająknięcia opowiadał jej o nich, o tym, że jest szczęśliwy i zakochany. Gdy tylko chłopak skończył rozmowę, czerwonowłosa od razu mocno się do niego przytuliła. Chciała by utrzymywał kontakt z Amandą, Ona sama też ją polubiła i wiedziała, że jest całkiem inna niż jej mąż.
- Widzisz, nie bolało - uśmiechnęła się.
- Kocham Cię skarbie - wyszeptał brunet tuląc do siebie drobne ciałko dziewczyny. Po raz kolejny mu pomogła, była przy nim w ważnym dla niego momencie.
- Ja Ciebie też kocham - musnęła delikatnie jego usta, po czym oboje ułożyli się na łóżku, by po raz kolejny zasnąć w swoich objęciach. Dzisiejszy dzień choć pełen trudnych decyzji i rozmów, okazał się jednym z lepszych dni w ich życiu...Pojawiła się nadzieja i wiara w to, że będzie dobrze. Teraz Carlos nie przejmował się już tym co będzie...Liczyło się tylko to, że ma przy sobie wspaniałą kobietę, która będzie go kochała bez względu na wszystko...Będzie przy nim zawsze...Nawet gdy operacja się nie uda...


Odcinek 31


Dwa dni później Carlos był już gotowy do zabiegu, który właśnie dziś miał przeprowadzić Oliver. Teraz brunet siedział na szpitalnym łóżku i tulił do siebie ukochaną. Oboje bardzo się denerwowali...Oczywiście wierzyli, że się uda...Ale również bali, że tak się nie stanie. Ta operacja i zapewnienia lekarza były ich nadzieją. Być może już za kilka dni Carlos będzie mógł zobaczyć czerwonowłosą i w końcu zatracić się w jej cudownych oczach. Niczego nigdy nie pragnął tak bardzo, jak właśnie tej chwili...Momentu, w którym zobaczy słodki uśmiech i piękne oczy Angie. Dziewczyna również czekała na tą chwilę. Codziennie musiała patrzeć na to jak jej ukochany się zadręcza...Jak bardzo chce normalnie żyć, ale nie może. Dla niej jego kalectwo nie było żadną przeszkodą, kochała go takim jakim był, ale pragnęła jego szczęścia, a wiedziała, że to będzie pełne tylko wtedy gdy Carlos odzyska wzrok.
- Bardzo się denerwujesz ? - chwilę ciszy przerwała Angie, która czuła jak co jakiś czas przez ciało jej chłopaka przechodzą dreszcze.
- Tylko trochę - spróbował się uśmiechnąć - Ale jak pomyślę, że być może już za niedługo Cię zobaczę, to strach mija - powiedział przytulając ją do siebie jeszcze mocniej. Niby to mężczyzna powinien dawać kobiecie poczucie bezpieczeństwa i troszczyć się o nią, a w tym przypadku to Angie była tą, która dawała siłę.
- Będę tu na Ciebie cały czas czekała - musnęła delikatnie jego wargi - I pamiętaj, że bez względu na to czy się uda czy nie ja zawsze będę Cie kochała - wyszeptała mocno go do siebie przytulając.
- Wiem myszko wiem - tym razem na jego twarzy zagościł prawdziwy, pełny uśmiech. Uwielbiał jak mówiła mu, że go kocha...Niby tylko dwa słowa, a jednak miały ogromną moc i potrafiły zdziałać cuda.
Kilka minut później w sali gdzie przebywała para pojawił się Oliver wraz z pielęgniarzami, którzy mieli przewieźć Carlosa na salę operacyjną. W tym momencie nie było już odwrotu, a wszystko zależało od tego czy brunetowi jest pisane odzyskanie wzroku, czy też nie. Angie tak jak obiecała przez cały czas siedziała na korytarzu, nie myśląc nawet o jego opuszczeniu. Gdyby musiała spędziłaby na nim i tydzień, bez jedzenia i picia, byleby tylko jej ukochany odzyskał wzrok. W czasie trwania zabiegu kilkakrotnie ktoś opuszczał salę i później do nie wracał, co tylko denerwowało czerwonowłosą. Nie miała przecież pojęcia co dzieje się z Carlosem, czy wszystko jest tak jak być powinno. Co prawda Oliver zapewnił ich, że to bezpieczny zabieg i bardzo rzadko, a nawet nigdy, zdarzają się podczas niego komplikacje.
Jednak słowa nie były teraz w stanie uspokoić panny Espino...Dopiero gdy zobaczy chłopaka będzie mogła odetchnąć.
Po około dwóch godzinach nareszcie zaczęło się coś dziać. Najpierw Angie zobaczyła pielęgniarzy wywożących z sali łóżko, na którym leżał jej Carlos, a później wyglądającego na zadowolonego lekarza. Oczywiście bez chwili zastanowienie podeszła do niego, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek.
- Panie doktorze i jak ? - zapytała.
- Spokojnie Angie. Wszystko poszło zgodnie z planem...Operacja przebiegała prawidłowo i bez żadnych komplikacji. Teraz pozostaje nam tylko czekać - wyjaśnił - Ale ja jestem dobrej myśli - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Dziękuję Panu - nie mogąc ukryć swojej radości czerwonowłosa przytuliła mocno zaskoczonego lekarza - Przepraszam... - powiedziała nieśmiało po chwili, zdając sobie sprawę z tego co właśnie zrobiła. No cóż niech facet wie, że jest mu wdzięczna.
- Nic się nie stało - zapewnił Oliver - Za chwilę będziesz mogła do niego wejść. Oczywiście przez najbliższe kilka godzin będzie jeszcze spał, ale możesz przy nim posiedzieć - mówił prowadząc Angie w stronę sali, gdzie leżał Carlos. Nagle przed nimi jak spod ziemi wyrosło dwóch funkcjonariuszy policji, którzy najwyraźniej mięli coś do dziewczyny.
- Przepraszam Pani Angie Espino ? - zapytał jeden z nich, a czerwonowłosa pokiwała twierdząco głową - Inspektor Marco Alvarez - podał jej dłoń - Chcielibyśmy porozmawiać z Panią na temat napadu na Pana Carlosa Lozano - wyjaśnił zauważając już chyba, że dziewczyna nie ma pojęcia czego mogą od niej chcieć. W międzyczasie Oliver zostawił ich już samych i pozwolił spokojnie porozmawiać.
- Słucham, jak mogę Panom pomóc ? - zapytała.
- Zna Pani Christiana Cortez ? - spojrzał na nią drugi z policjantów.
- Tak, to były pracownik firmy mojego ojca. Sama miałam nieprzyjemność z nim pracować - na samo wspomnienie o tym mężczyźnie robiło jej się niedobrze. Przecież to przez niego to teraz siedzi ! To przez niego Carlos musi cierpieć !
- Czyli mam rozumieć, że współpraca się nie układała ? - dopytywał dalej.
- Tak. Mogę nawet powiedzieć dlaczego...Otóż Pan Cortez się do mnie dobierał - powiedziała głośno i wyraźnie. Nie zamierzała tego ukrywać, ani wstydzić się, że jakiś facet się do niej dobierał. Kto jak kto, ale Ona zachowała w tej sytuacji twarz.
- Więc wszystko jest już jasne - obaj mężczyźni uśmiechnęli się - Otóż to właśnie Christian Cortez wynajął tych kilku zbirów, by pobili Pana Lozano - tłumaczył starszy z nich - Proszę być spokojną ten mężczyzna został już zatrzymany i zapewniam, że nie szybko będzie miał okazję się z Państwem spotkać - mówił dalej. Jednak dla Angie nie było już istotne to o czym mówił policjant. Z jednej strony się cieszyła, że wiadomo kto stoi za pobiciem Carlosa, ale z drugiej miała ochotę własnoręcznie udusić Christiana. Nie rozumiała jak można być tak podłym i zrobić coś takiego niewinnemu człowiekowi. Przecież Oni mogli go zabić. Po dokończeniu rozmowy i ustaleniu z Angie szczegółów przesłuchanie Carlosa, funkcjonariusze opuścili szpital, a dziewczyna nareszcie mogła pójść do sali gdzie leżał jej ukochany. Gdy weszła do środka przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz...Sama nie wiedziała dlaczego, ale sam fakt, że brunet leżał tu taki bezbronny, blady i z bandażami na oczach był dla niej nie do zniesienia. Tym bardziej teraz, gdy wiedziała, że mogli tego uniknąć...Ona mogła tego uniknąć.
- Wszystko będzie dobrze kochanie - wyszeptała chwytając w swoje dłonie, zimną dłoń Carlosa.
Przecież nie mogło być inaczej...Bez względu na to czy Carlos będzie widział czy nie, będą razem...Szczęśliwi.


Odcinek 32


Ta noc była jedną z trudniejszych w życiu Angie. Cały czas siedząc przy łóżku swojego ukochanego, zastanawiała się co będzie gdy Carlos się obudzi...Co będzie gdy doktor ściągnie mu bandaże z oczu...Gdy patrzyła jak chłopak leży w szpitalnym łóżku, taki bezbronny miała ochotę płakać, ale wiedziała, że musi być silna. Nie mogła dać mu odczuć, że sama też się denerwuje i boi tego co będzie. Każda godzina dłużyła jej się w nieskończoność...Nie chciała zasnąć, a raczej nie mogła. Całą noc spędziła siedząc na niewygodnym krześle, ale była przy Carlosie, a to dla niej było najważniejsze. Trzymała jego dłoń w swojej i patrzyła jak spokojnie śpi...Miała tylko nadzieję, że nic już nie zburzy tego spokoju.
Rano ledwo trzymającą się na nogach dziewczynę rozbudził nie kto inny jak brunet, który zaczął w końcu wybudzać się po zabiegu. Od razu zaczął ręką poszukiwać ukochanej, którą na szczęście szybko znalazł.
- Cześć śpiochu - przywitała się czerwonowłosa całując go delikatnie w okolice ust.
- Długo spałem ? Co ja mam na oczach ? - dopytywał dotykając opatrunku. Angie od razu mu to uniemożliwiła, nie chcąc by brunet coś sobie zrobił.
- Nie dotykaj, to bandaże - uspokoiła go - Przespałeś całą noc...No i trochę wczorajszego dnia. Jak się czujesz ? - zapytała. Nawet nie wiedziała jak i o czym ma z nim rozmawiać. Domyślała się, że jedyne czego chce teraz Carlos to ściągnąć te opatrunki i przekonać się czy rzeczywiście zabieg się udał. Niestety na razie było to nie możliwe, a Oni musieli wykazać się cierpliwością.
- Dobrze...Angie co powiedział lekarz ? Będę widział ? Kiedy mi to ściągnął ? - pytał coraz mocniej ściskając dłoń dziewczyny. Wolał już przespać dwa dni niż teraz męczyć się i czekać. Nie potrafił być cierpliwy...Wszystko po chwili zaczynało go denerwować, a niewiedza doprowadzała do szału.
- Spokojnie kochanie...Operacja się udała, a teraz musimy czekać. Z tego co mówił lekarz opatrunki ściągną Ci dopiero jutro - tłumaczyła.
Po chwili do sali Carlosa zawitał również Oliver, chcąc zobaczyć jak czuje się jego pacjent. Domyślał się, że dla dwójki będącej w tej sali nie jest to łatwa sytuacja i naprawdę chciał im pomóc, jednak to co mógł już zrobił. Teraz pozostało czekać i wierzyć, że Carlos po ściągnięciu opatrunków będzie widział.
- Wiem, że to najgorsze co mogę teraz powiedzieć, no ale niestety musimy zaczekać do jutra. Wtedy wszystkiego się dowiemy - powiedział spokojnie uśmiechając się do Angie.
- Dziękujemy Panie doktorze - odezwał się Lozano, który wydał się już nieco spokojniejszy. Przecież i tak nie mógł nic zrobić, więc po co sobie utrudniać. Musi czekać więc będzie czekał.
- Podziękujesz mi jak mnie zobaczysz - Oliver poklepał chłopaka po ramieniu po czym opuścił salę, zostawiając w niej parę. Czerwonowłosa pierwszy raz w życiu naprawdę nie wiedziała co powinna powiedzieć. Znała Carlosa i wiedziała, że nie ma sensu go pocieszać i podnosić na duchu...Zresztą po co ? Nie miała pewności, że wszystko będzie dobrze, a dawanie złudnych nadziei do niczego nie prowadzi. Rozmawianie z nim teraz o pierdołach też raczej nie wchodziło w grę...Oboje nie mogli by się skupić na rozmowie.
- Skarbie to milczenie jest do Ciebie nie podobne - uśmiechnął się - Chodź tu do mnie - wyciągnął przed siebie ręce, dając jej do zrozumienia, że chce by ułożyła się obok niego. Tak, to chyba było najlepsze rozwiązanie.
- A jak Ci coś zrobię ? - popatrzyła na otaczającą go aparaturę i dziesiątki kabelków.
- To co najgorsze już mi zrobiłaś więc się nie martw - zaśmiał się. Jednak Angie nie było do śmiechu, nie miała pojęcia o czym On do niej mówi i co Ona mu takiego zrobiła.
- O czym Ty mówisz ? Co ja zrobiłam ? - stanęła przy łóżku, patrząc na bruneta.
- Chodź tu to Ci powiem - jakimś cudem objął ją w pasie i posadził na łóżku, by chwile potem ją do siebie przytulić - Rozkochałaś mnie w sobie - wyszeptał jej wprost do ucha, a po ciele czerwonowłosej przebiego tysiące przyjemnych dreszczy. Naprawdę wystraszyła się słów Carlosa i nie miała pojęcia co one znaczą. Teraz jednak strach minął i zastąpiło go inne o wiele przyjemniejsze uczucie.
- To naprawdę straszne - uśmiechnęła się - Ale Ty zrobiłeś mi dokładnie to samo. Więc jesteśmy kwita - pocałowała go delikatnie i zatopiła się w jego ramionach. Pierwszy raz od dłuższego czasu tak po prostu byli razem. To nic, że w szpitalnym łóżku...Kogo by to obchodziło w takiej chwili. Nawet tutaj ich miłość rozkwitała i nic nie było w stanie jej zniszczyć. Już po chwili oboje odpłynęli w krainę Morfeusza i pewnie długo by z niej nie wracali gdyby nie pojawienie się kolejnego gościa. Tej osoby raczej nikt się nie spodziewał, a już na pewno nie Carlos.
- Witaj synku - przywitała się Amanda - Jak się czujesz ? - zapytała siadając na krześle. W międzyczasie Angie zdołała już się wydostać z ramion chłopaka i stanąć obok jego łóżka.
- Mamo...Co Ty tu robisz ? Ojciec wie ? Przecież On będzie wściekły ! - stwierdził. Oczywiście bardzo się cieszył z odwiedzin matki, ale bał się, że będzie miała Ona kłopoty gdy wróci do domu.
- Spokojnie...Chyba nie myślałeś, że będę spokojnie siedziała w domu, gdy Ty leżysz w szpitalu - mówiła uśmiechając się delikatnie do Angie - Co mówi lekarz ? Zabieg się udał ? - zapytała przytulając do siebie dłoń syna. W tej chwili nie liczyło się nic poza nim...Był jej synem, jedynym dzieckiem, które kochała ponad wszystko i nie mogła pozwolić na to, by Alfonso rozdzielił ją z nim.
- Nie było żadnych komplikacji podczas operacji i doktor jest dobrej myśli - wyjaśniła Angie. Ucieszyło ją pojawienie się w szpitalu Amandy. Właśnie to było teraz potrzebne Carlosowi, wsparcie bliskich, ich obecność i miłość.
Po około godzinie, gdy Amanda była już pewna, że z jej synem wszystko jest w porządku poprosiła by Angie odprowadziła ją do wyjścia. Ta prośba nieco zdziwiła dziewczynę, ale oczywiście od razu się zgodziła.
- Angie...Chciałam Ci bardzo podziękować...Tobie i Twoim rodzicom, za to wszystko co zrobiliście dla Carlosa...Nigdy nie wybaczę sobie tego, że pozwoliłam jego ojcu na takie traktowanie naszego dziecka... - mówiła, a w jej oczach było można dostrzec ogromny ból - Jeszcze dziś oddam Twoim rodzicom pieniądze za zabieg...Ale nigdy nie odpłacę się Wam za troskę i miłość, którą otoczyliście Carlosa - głos Amandy z każdym kolejnym słowem stawał się coraz słabszy. Zresztą nie tylko Ona miała ochotę płakać, po policzku czerwonowłosej również potoczyło się kilka łez.
- Nie musi Pani dziękować - przytuliła kobietę - Kocham Carlosa i obiecuję, że zawsze będę o niego dbała - uśmiechnęła się delikatnie.
- Mój syn ma ogromne szczęście - stwierdziła Pani Lozano - Proszę informuj mnie o tym jak On się czuje, nie wiem kiedy znów uda mi się tu przyjść... - Amanda popatrzyła na stojącą przed nią dziewczynę. Teraz wiedziała, że tak wygląda jej wymarzona synowa i nie chodziło tu o to, że Angie jest piękną i mądrą dziewczyną. Kochała Carlosa, a to było najważniejsze.
Gdy Panie się pożegnały, radosna Angie wróciła do sali gdzie czekał na nią ukochany. Po rozmowie z jego matką była jakaś spokojniejsza i weselsza. Była pewna, że Amanada zrobi wszystko, by widywać się z synem, a to na pewno go bardzo ucieszy.
- Co chciała mama ? - zapytał nagle Carlos głupkowato się uśmiechając. Od razu dało się zauważyć, że jego humor również uległ znacznej poprawie.
- Dawała mi instrukcje obsługi swojego synka - zaśmiała się czerwonowłosa siadając na łóżku obok bruneta.
- Hmm...Ciekawe, ale wiesz moja mama jednak nie wszystko wie - wyszeptał przybliżając się do niej i obejmując ją w pasie. Angie bez chwili zastanowienia wtuliła się w niego przy okazji delikatnie go całując.
- Tak...A czego takiego nie wie ? I czy ja powinnam o tym wiedzieć ? - pytała dłonią błądząc po jego klatce piersiowej i brzuchu.
- Ty wiesz to doskonale - uśmiechnął się i spróbował ją pocałować. Niestety jego usta zamiast spocząć na wargach dziewczyny, zatrzymały się na jej nosku, co u obojga wywołało dość głośny śmiech.
- Kocham Cie - wyszeptała Angie i tym razem to Ona pocałowała bruneta. Nie muszę dodawać, że usta ukochanego odnalazła bez problemu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 12:40 :01 , 02 Maj 2010    Temat postu:

piękne odcinki
świetnie napisane
ciekawa jestem czy odzyska wzrok WesolyWesolyWesoly
czekam na cinka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Księżniczka
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 19 Kwi 2010
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z bajki Disneya
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 21:35 :29 , 02 Maj 2010    Temat postu:

Cudne odcineczki ! ,Mama Carlosa staneła po stronie syna ! , nareszcie zrozumiała jak go bardzo kocha ! i nie chce by mąż ją kontrolował !.
Carlos może odzyskać wzrok ? , oj było by cudnie !
Pozdrawiam i czekam na kolejny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 12, 13, 14  Następny
Strona 2 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin