|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:25 :44 , 21 Kwi 2010 Temat postu: Stay With Me... | Odcinek 27 część II | 24.05. |
|
|
Tytuł : Stay With Me.
Odcinki : 40/45.
Scenariusz : Monia.
Jak to jest gdy w kilka chwil zmienia się całe Twoje życie ? Gdy z młodego, pełnego życia chłopaka stajesz się pozbawionym sensu życia kaleką ? Zapewne nikt z nas nie chciałby tego doświadczyć. Jednak Diego musiał się z tym pogodzić. Pijany kierowca pozbawił go marzeń, planów i chęci do czegokolwiek. Ten tragiczny w skutkach wypadek zmienił nie tylko życie Diega, ale także jego starszego brata Gustavo. Bracia zawsze byli dla siebie wsparciem i mogli liczyć na siebie w każdej sytuacji i to się nie zmieniło...Gustavo od wypadku opiekuje się sparaliżowanym bratem i robi wszystko, by jego życie nabrało barw.
Skutecznie pomaga mu w tym jego dziewczyna - Andrea, w której towarzystwie po prostu nie można się nudzić.
Co zmieni się w życiu tej trójki gdy do kraju wróci najbliższa przyjaciółka Andrei - Marcela ? Co w życie braci wniesie druga z dziewczyn ? Czy razem z nią wróci nadzieja ? A może wręcz przeciwnie ?
Obsada
Christopher von Uckermann como Diego Saurez
Wiek : 23 lata
Życiowe motto : Nie trać czasu na marzenia - i tak się nie spełniają...
Zajęcie : Zadręczanie się.
Alfonso Herrera como Gustavo Saurez
Wiek : 25 lat
Życiowe motto : Nie sztuką jest nie upaść, ale podnieść się z każdego upadku...
Zajęcie : Pracuje jako dziennikarz sportowy w jednej z niewielkich gazet.
Anahi como Andrea Bruni
Wiek : 21 lat
Życiowe motto : Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy...
Zajęcie : Studiuje zarządzanie.
Dulce Maria como Marcela Romero
Wiek : 21 lat
Życiowe motto : Słuchaj serca, bo nie uciszysz go nigdy.
Zajęcie : Studiuje marketing.
Na początek powiem, że tela będzie miała rozbudowane wątki obu par i będę pisała o losach całej czwórki. Oczywiście nie trudno się domyślić, że w tym co moje musi być Vondy, więc tak jest i tym razem Mam nadzieję, że to Was nie zrazi
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez :Michalina: dnia 21:40 :17 , 24 Maj 2012, w całości zmieniany 25 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:36 :55 , 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Kolejny dzień, taki sam jak te co były i te co będą. Co rano każdy z nas wykonuje te same czynności, wstaje, ubiera się, myje, je śniadanie i wychodzi z domu. Jedzie do szkoły, pracy, po kolei realizuje plany i zadania dnia. Jednak są wśród nas ludzie, którym odebrano tą możliwość, choć nie odebrano im życia, pozbawiono ich jego sensu, radości i piękna. Tak właśnie było w przypadku Diega, który jeszcze cztery lata temu miał marzenia, plany po prostu chciał żyć. A jak teraz wygląda jego życie ? Tak naprawdę to trudno je nazwać życiem. Ogranicza się ono do wózka inwalidzkiego i czterech ścian mieszkania. Chciał wierzyć, że będzie dobrze, że będzie mógł normalnie żyć. Ale niestety rzeczywistość okazała się inna. Bez pomocy brata nie może nawet opuścić budynku, w którym mieszkają, gdyż nie ma w nim windy. Czy tak powinno wyglądać życie dwudziestotrzyletniego chłopaka ? Oczywiście, że nie. Tylko co zrobić gdy nie mamy wpływu na to co ma być...Czy ktokolwiek mógł uchronić Diega przed wypadkiem ? Nie. Tak samo jak nikt nie może wziąć na siebie jego cierpienia. Na szczęście Diego ma bliskie sobie osoby, które pomagają mu przetrwać każdy kolejny dzień.
- No to co Diegito pojedziesz z nami za miasto, wyluzujesz się trochę... - zachęcała go Andrea, która nigdy nie dawała za wygraną i zawsze namawiała braci do czegoś, czego sami by nie zrobili. Chociaż tym razem Gustavo stał po stronie swojej dziewczyny. Wiedział, że taki wyjazd dobrze zrobi jego bratu.
- Nie, jedźcie sami. Powinniście pobyć we dwoje, a nie zajmować się mną jak małym dzieckiem - opierał się brunet. Był wdzięczny tej dwójce za to co dla niego robią, że próbują sprawić by jego życie było w miarę normalne. Jednak nie mógł pozwolić, by ucierpiało na tym ich uczucie.
- Ale ja nie chce słyszeć znów tej gadki ! - Andrea oparła dłonie na biodrach i posłała Diegowi groźne spojrzenie - Jedziesz z nami, a jak się sprzeciwisz to i tak pojedziesz - stwierdziła uśmiechając się zadziornie. Braciom nie pozostało nic innego jak roześmiać się. Ta drobna blondynka wnosiła w ich życie więcej radości i uśmiechu niż wszystkie komedie świata razem wzięte. Gustavo przytulił do siebie ukochaną i czule pocałował ją w czółko.
- Nie masz wyjścia braciszku, w piątek razem z nami jedziesz za miasto - oświadczył szatyn. Dziękował losowi, że postawił na jego drodze taką dziewczynę jak Andrea. Od początku zaakceptowała to, że jej chłopak ma swoje obowiązki, ma brata, którego kocha i którym się opiekuje. Nigdy nie robiła mu wyrzutów z powodu odwołanej randki, czy poświęcenia wieczoru sam na sam, na wieczór z Diegiem.
- Z Wami nie da się wytrzymać - stwierdził brunet, który pogodził się już z tym, że jednak weekend spędzi poza domem, razem z tą dwójką.
- I vice versa - zaśmiała się blondynka opuszczając pokój razem z Gustavo. Cieszyła się na wspólny wyjazd z chłopakami. Odkąd poznała braci, stali się częścią jej życia i to bardzo ważną częścią. Nigdy jeszcze nie widziała takiego rodzeństwa...Obaj bez chwili zastanowienia wskoczyliby za sobą w ogień. I nie było mowy o żadnym poświęceniu czy obowiązku, z którego nie można się wymigać. Oni po prostu kochali się i nie ukrywali tego. Byli braćmi i tylko to się liczyło.
Gdy para opuściła pokój Diega, udała się do salonu gdzie mieli pobyć jeszcze chwilę razem.
- Zaraz muszę jechać na lotnisko po Marci. Boże nie widziałam jej cały rok ! - ekscytowała się panna Bruni - No i co najważniejsze muszę Was ze sobą poznać - uśmiechnęła się i czule pocałowała chłopaka.
- Musicie być dla siebie jak siostry...Odkąd Marcela zadzwoniła do Ciebie z wiadomością, że wraca, chodzisz jak nakręcona - stwierdził szatyn.
- O tak, to cudowna dziewczyna i praktycznie razem się wychowywałyśmy. Jej wyjazd był dla mnie koszmarem - mówiła Andrea wtulając się w ukochanego. Doskonale pamiętała dzień, w którym jej najlepsza przyjaciółka przyszła do niej i oświadczyła, że wyjeżdża z kraju. To był prawdziwy szok i sprawdzian dla ich przyjaźni. Na szczęście ta okazała się na tyle silna, by przetrwać próbę czasu.
Andrea na lotnisku była przed czasem i starając się uspokoić, czekała na przyjaciółkę. Nie mogła doczekać się chwili gdy znów zobaczy swoją Marcele.
- Cześć pszczółko - blondynka usłyszała za plecami znajomy głos. Jednak gdy się obróciła po prostu zdębiała.
- Ma...Ma...Marcela ? - wyjąkała wpatrując się w dziewczynę jakby była jakimś zjawiskiem nadprzyrodzonym - Gdzie...Gdzie są Twoje włosy ? - zapytała przerażona.
- Na głowie jak zresztą widać - zaśmiała się.
- One są fioletowo podobne - zauważyła Andrea - A Ty...Ty miałaś ogniste włosy - tłumaczyła wciąż będąc w ciężkim szoku. Pamięta jak wpadła w szał gdy Marci przefarbowała się na czerwono, ale później nie mogła wyobrazić sobie jej w innym kolorze.
- Małe zmiany - uśmiechnęła się panna Romero - A Ty może w końcu byś się ze mną przywitała jak należy ! - wyciągnęła ramiona ku niej i po chwili przyjaciółki stały na środku terminalu przytulając się i ciesząc z tak długo wyczekiwanego spotkania.
- Mogłaś wspomnieć, że nie jesteś już wiewiórką - zaśmiała sie Andrea przytulając mocno przyjaciółkę - Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam - dodała.
- Yhym...Szczególnie wtedy gdy blisko był ten przystojniak - uśmiechnęła się Marcela, której trudno było sobie wyobrazić naprawdę zakochaną Andree.
- Gustavo jest cudowny ! I jutro go poznasz, ale teraz jedziemy do mnie. Mamy do obgadania cały rok ! - na samą myśl o babskim wieczorze blondynka miała ochotę skakać z radości. Znów będzie jak dawniej. Przebiorą się w piżamki, przygotują kubek gorącej czekolady i będą plotkowały całą noc.
Tymczasem w mieszkaniu braci Saurez jak zwykle panował spokój, oczywiście tylko wtedy gdy nie było w nim Andrei. Gustavo zastanawiał się jak po raz kolejny podjąć próbę namówienia Diega na zabieg, który mógłby mu pomóc odzyskać sprawność. Niestety była to ryzykowna operacja, dlatego brunet nie chciał się na nią zgodzić.
- Diego mogę ? - zapytał uchylając drzwi pokoju brata, a gdy nie usłyszał sprzeciwu wszedł do środka - Chciałem pogadać - dodał siadając na jego łóżku.
- Jeśli o zabiegu to znasz moje zdanie na ten temat - stwierdził.
- Ale braciszku, przecież to dla Ciebie szansa. Dlaczego z góry zakładasz, że się nie uda ? - Gustavo popatrzył na brata. On też się bał i zdawał sobie sprawę z istniejącego ryzyka, ale przecież w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe.
- A co jeśli się nie uda ? - Co jeśli po operacji obudzę się bez czucia na całym ciele ? Pomyślałeś co wtedy ? - pytał chłopak. Już wystarczająco cierpiał, nie potrzebował kolejnego rozczarowania.
- Może masz rację, ale zastanów się... - poprosił Gustavo opuszczając jego pokój. Gdyby mógł wziąłby całe cierpienie brata na siebie, zrobiłby wszystko, by Diego był dawnym Diegiem. Pełnym życia, przebojowym facetem, który nie bał się marzyć. Niestety teraz wszystko zależało od niego samego. Od jednej decyzji, która może wszystko zmienić.
Jak się okazało Andrea i Marcela miały sobie naprawdę dużo do opowiedzenia i obie zasnęły dopiero nad ranem. Nareszcie mogły normalnie porozmawiać, pośmiać się i być razem jak dawniej. Ich przyjaźń zawsze była dla nich bardzo ważna i nie chciały jej stracić.
Rano, a raczej wczesnym popołudniem, jako pierwsza obudziła się Marcela i z radością stwierdziła, że naprawdę jest w domu. Nie chcąc budzić przyjaciółki po chichu wymknęła się z sypialni i udała do kuchni, by przygotować śniadanie. Jak za starych dobrych czasów...Chociaż to Ona była młodsza o całe cztery miesiące, to w tym "związku" pełniła rolę tej poważniejszej i bardziej rozsądnej. No ale cóż to wcale nie było takie trudne przy szalonej Andrei, która spokojna nie była nawet gdy spała.
- A co to za zapachy ? - zapytała blondynka wchodząc do pomieszczenia i rozglądając się dookoła.
- Cześć pszczółko - uśmiechnęła się Marcela i cmoknęła ją w policzek - Robię Ci chudzielcu śniadanie - dodała wyciągając z tostera, gotowe już tosty i położyła je na stole gdzie czekały inne smakołyki.
- Jak dobrze, że jesteś ! - zaśmiała się Andrea i usiadła do stołu. Sama nigdy nie miała czasu przyszykować sobie porządnego śniadania. Była strasznym śpiochem, dlatego rano zazwyczaj brakowało jej czasu na to, by coś zjeść. A Marcela ? Ona zawsze o nią dbała i choćby nie wiadomo co się działo wciskała w nią ten najważniejszy posiłek dnia. Dziewczyny po wspólnym śniadaniu razem posprzątały kuchnie i kolejno udały się do łazienki, by doprowadzić się do ładu.
- No to co ? Gotowa by poznać mojego księcia z bajki ? - zapytała radośnie panna Bruni, która w końcu opuściła łazienkę i pojawiła się w salonie gdzie czekała znudzona Marcela. Już zapomniała jak to jest czekać na kogoś godzinami, zanim ten ktoś się wyszykuje.
- Ależ oczywiście księżniczko. A konia ma ? - zaśmiała się jednak przestała widząc groźny wzrok blondynki - Chętnie poznam ten chodzący ideał mężczyzny - dodała chwytając za swoją torebkę i kierując się w stronę drzwi. Droga do celu, czyli mieszkania braci Saurez minęła bardzo zabawnie, przynajmniej dla Marceli, która uwielbiała jeździć z Andreą jej samochodem. Nikt tak jak Ona nie krzyczy na niewinnych kierowców i nikt tak jak Andrea nie potrafi łamać przepisów ruchu drogowego.
Gdy w końcu przyjaciółki szczęśliwie dotarły na miejsce, fioletowo włosa od razu zauważyła, że jest to bardzo ładne i przytulne osiedle. Blondynka nie mogąc doczekać się chwili, w której przedstawi Gustava swojej przyjaciółce, chwyciła ją za rękę i niemal pobiegły pod drzwi mieszkania.
- O witajcie - przywitał ich przystojny szatyn, otwierając szerzej drzwi, by panie mogły wejść do środka.
- Cześć kochanie - uśmiechnęła się Andrea całując go czule - Pozwól, że Ci przedstawię to jest właśnie Marcela - wskazała na dziewczynę - A to mała jest Gustavo - powiedziała przytulając się do chłopaka, który w międzyczasie podał dłoń gościowi.
- Bardzo mi miło - wypowiedzieli jednocześnie na co cała trójka zareagowała śmiechem. Po chwili razem udali się do salonu gdzie, co zdziwiło Marcelę, panował niesamowity porządek i łąd. Wszystko było poukładane, żadnych brudnych skarpetek za kanapą ani ubrań na fotelu. Andrea chyba naprawdę trafiła na ideał.
- A gdzie Diegito ? - zapytała po chwili blondynka, nie widząc nigdzie swojego ukochanego szwagra.
- U siebie - odpowiedział szatyn - Mój brat, Diego uległ wypadkowi i jest sparaliżowany od pasa w dół - wyjaśnił Marceli, która wiedziała, że chłopak jej przyjaciółki ma brata, ale o tym, ze jeździ na wózku nie miała pojęcia.
- Nie chce do nas dołączyć ? Chętnie go poznam - uśmiechnęła się fioletowo włosa i spojrzała na Andree.
- Pójdę po tego gamonia - stwierdziła radośnie Bruni, po czym zniknęła za drzwiami pokoju Diega. W tym czasie Gustavo opowiedział drugiej z dziewczyn trochę o tym jak poznał jej przyjaciółkę. Oczywiście oboje nie mogli powstrzymać się od nieskomentowania charakteru tej małej wariatki, jak ją wspólnie nazwali.
- Jesteśmy ! - krzyknęła blondynka pojawiając się w pomieszczeniu razem z młodym i bardzo przystojnym mężczyzną. Marcela spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła, a On odwzajemnił uśmiech.
- Witaj, jestem Marcela - przedstawiła się podchodząc do niego i podając mu dłoń.
- Diego - odpowiedział i uścisnął jej drobną rączkę. Był taki delikatny i ten jego głos...Taki spokojny, a zarazem szalenie męski i pociągający. Brunet również nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny. Była piękna.Ten jej szczery uśmiech i czekoladowe oczy.
- No dzieciaki chodźcie tu ! - zawołała ich siedząca na kanapie razem z Gustavo, Andrea. Kto jak to, ale Ona znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że Diego zrobił na niej wrażenie, zresztą Ona na nim też. Blondynka była pewna, że kalectwo chłopaka nie jest dla Marceli żadnym problemem i nie zachowa się jak większość dziewczyn, dla których był po prosty kaleką.
- Słuchacie mnie uważnie bo wpadłam na genialny pomysł - oświadczyła dumnie - Oczywiście moje kochanie trochę mi w tym pomogło - uśmiechnęła się do szatyna.
- Mamy się bać ? - zapytała Marcela, a bracia wybuchnęli śmiechem. Oni też doskonale znali Andrea i jej pomysły, które zazwyczaj dla kogoś kończyły się nie zbyt przyjemnie.
- Fioletowa wiewiórko cicho bądź ! - popatrzyła groźnie na przyjaciółkę - Chciałam powiedzieć tylko tyle, że w piątek wszyscy razem jedziemy za miasto - wyjaśniła zadowolona. Panna Romero nie miała pojęcia o co chodzi i spojrzała na siedzącego obok niej Diega, który tylko westchnął.
- A tak jaśniej ? - poprosiła.
- Matko...W tej Hiszpanii to Ci chyba kabelki w głowie na jakieś felerne powymieniali - stwierdziła Andrea - W piątek, Ty, ja, Gustavo i Diegito jedziemy za miasto, na cały weekend - wytłumaczyła Bruni.
- Aha...I rozumiem, że jak powiem nie to i tak pojadę ? - zapytała, a blondynka uśmiechnęła się zadziornie. Jeszcze nikt nigdy z nią nie wygrał. No ale cóż w końcu studiuje się po coś to zarządzanie. A tak po za tym to urok osobisty i te sprawy.
Dziewczyny spędziły razem z braćmi jeszcze około godziny, po czym udały się na zakupy. Marceli nie przeszkadzało już nawet to, że w jednym sklepie spędzała czterdzieści minut, czekając na przyjaciółkę. W jej głowie cały czas był Diego. Polubiła go i chciała mu jakoś pomóc. Mimo, że chłopak uśmiechał się to widziała w jego oczach ogromny smutek. Cierpiał...A Ona chciałaby to zmienić.
Czas od poniedziałku do piątku zleciał przyjaciółką w ekspresowym tempie. Codziennie nadrabiały stracony rok, rozmawiając, chodząc do kina czy na zakupy. Razem także odwiedzały braci. Marcela przyznała blondynce rację i sama stwierdziła, że Gustavo jest ideałem. Jednak ją bardziej interesował Diego, którego polubiła ze wzajemnością. Tydzień zleciał szybko całej czwórce i już dziś nadszedł czas, by się spakować i wyruszyć w drogę.
Andree natomiast jeszcze bardziej niż wyjazd interesowało to, co spotkało Marcele w Hiszpanii, bo czuła, że coś musiało się stać. Dziewczyna była jakaś nieobecna i jak tylko mogła unikała rozmów o chłopaku, z którym się tam spotykała. Panna Bruni zbyt dobrze znała swoją przyjaciółkę, by tego nie zauważyć. Jednak nie chciała na nią naciskać i wyciągać informacji na siłę. No ale ile można czekać ? Będąc Andreą niezbyt długo.
- Marci... - zaczęła robiąc słodką minkę - Bo ja wiem, że coś się w tej Hiszpanii wydarzyło - mówiła blondynka - I nie wiem dlaczego nie chcesz mi o tym powiedzieć... - ciągnęła dalej.
Marcela natomiast uważnie przyglądała się przyjaciółce i biła z własnymi myślami, powiedzieć jej czy nie...Były jak siostry i zawsze o wszystkim sobie mówiły, ale co jeśli o czymś po prostu trudno jest mówić.
- Tak masz rację, coś się tam wydarzyło i ja chciałabym o tym jak najszybciej zapomnieć - stwierdziła fioletowo włosa.
- Kochanie przecież zawsze wzajemnie się wspierałyśmy i ja nie mogę już dużej patrzeć jak się męczysz... - tłumaczyła spokojnie Andrea obejmując ją ramieniem.
- Pamiętasz jak mówiłam Ci o Alanie ? Chłopaku, którego tam poznałam ? - Marcela spojrzała na dziewczynę, która kiwnięciem głowy potwierdziła jej słowa - Był naprawdę cudowny i bardzo mi pomógł...Jednak z czasem coś się zmieniło, zaczęliśmy się kłócić, nie było dnia by na mnie nie krzyczał... - opowiadała cały czas trzymając dłoń przyjaciółki - Aż, któregoś dnia gdy wrócił z pracy powiedział mi, że nie wystarczą mu już tylko pocałunki i przytulanki... - w tym momencie Andrea po raz kolejny ją przytuliła. Wiedziała jak bardzo marzyła Ona o tym, by swój pierwszy raz przeżyć z mężczyzną, którego będzie kochała ponad wszystko i który ją będzie kochał. To było jej marzeniem od zawsze i nigdy tego nie ukrywała. Z całkowitym oddaniem się, czekała na tego jedynego.
- Spokojnie maleńka jestem przy Tobie - próbowała uspokoić płaczącą w jej ramionach fioletowo włosom.
- Nie zgodziłam się, powiedziałam, że nie może mnie do niczego zmusić. I nie zrobił tego... - wyjaśniła Marcela - Ale następne cztery dni spędziłam w szpitalu z sińcami i ranami na całym ciele - to mówiąc dziewczyna cała się trzęsła. Doskonale pamiętała ten ból, upokorzenie i piekło jakie wtedy przeszła. Od tamtej pory nie spotykała się już z żadnym innym mężczyzną. Po prostu każdego się bała, w każdym widziała Alana bijącego i znęcającego się nad nią.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś ? - pytała również płacząca Andrea - Przecież mogłam przylecieć do Hiszpanii i być przy Tobie ! - mówiła przez łzy. Miała ochotę zabić tego faceta. Nie mogła uwierzyć, że ktoś tak bardzo skrzywdził jej Marci, jej kochaną siostrzyczkę. A Ona w tym czasie była szczęśliwa i bezpieczna u boku Gustavo. Opowiadała jej o idealnym mężczyźnie w czasie gdy ta przeżywała koszmar z tyranem.
- Pszczółko Ty jesteś zakochana i szczęśliwa, poza tym masz studia - wyjaśniła - A ja jakoś się pozbierałam. Rodzice bardzo mi pomogli - zapewniła ocierając policzki mokre od łez.
- Kocham Cie i obiecuję, że zabiję każdego, który będzie chciał Cie skrzywdzić - uśmiechnęła się Andrea i mocno przytuliła przyjaciółkę.
- Ja Ciebie też kocham wariatko - zaśmiała się Marcela, dając blondynce buziaka w polik. Po tej szczerej rozmowie obie już zabrały się do pakowania. Czasu było coraz mniej, a ich walizki były niemalże puste.
Na szczęście Panom pakowanie szło nieco lepiej i Oni byli już gotowi do drogi. Oczywiście liczyli się z tym, że w mieszkaniu przyjaciółek nie mają czego szukać przed czasem. Tak więc obaj siedzieli grzecznie w swoim domu i czekali na telefon od Andrei.
- Podoba Ci się ta dziewczyna braciszku... - zagadnął Gustavo uśmiechając się do Diega.
- Jaka znów dziewczyna ? - zapytał wyrwany z zamyślenia brunet.
- Marcela - stwierdził - Przyznaj się, że to o niej teraz myślałeś - zaśmiał się szatyn. Cieszyło go pojawienie się przyjaciółki Andrei, bo odkąd zjawiła się w ich mieszkaniu coś się zmieniło. Diego był jakby radośniejszy i nie przesiadywał już całymi dniami w pokoju. Gdy tylko pojawiały się dziewczyny sam wychodził z ukrycia i spędzał czas razem z nimi i bratem.
- Ty jak już coś powiesz - próbował zmylić brata nie przyznając się, że tak właśnie było. Ostatnio w jego głowie była tylko i wyłącznie fioletowo włosa. Polubił ją i to bardzo. Przy niej czuł się normalnie, była taka jak Andrea i nie bał się jej zaufać.
- Co Ty rodzonego brata chcesz oszukać ? Za dobrze Cie znam, by nie zauważyć co się dzieje - stwierdził Gustavo uśmiechając się do bruneta.
- No dobra, podoba mi się i co z tego ? - Diego poddał się wiedząc, że i tak nie ma szans. Szatyn zawsze potrafił go rozgryźć i odgadnąć wszystkie jego myśli.
- Jak to co ? Wysil się trochę i o nią postaraj - poradził chłopak. Może nie znał Marceli za dobrze, ale opowiadania Andrei i kilka ostatnich dni przekonało go do tej dziewczyny. Był pewien, że dla niej nie ma znaczenia kalectwo Diega, polubiła go za to jaki jest w środku, a nie za to jak wygląda. I właśnie to było najważniejsze. Zupełna akceptacja.
- Zapomniałeś tylko o tym, że jestem kaleką - spojrzał dziwnie na brata - Taka dziewczyna może mieć każdego, więc na co jej facet na wózku ? - zapytał wskazując na pojazd dzięki, któremu się poruszał. Dla Diega taka właśnie była prawda i rzeczywistość. Według niego kalectwo skreślało go już na starcie.
- Jednak jesteś kretynem - szatyn zakrył twarz dłońmi - Lepiej jedźmy po dziewczyny - stwierdził chwytając torby. Gdy tylko się z nimi uporał wrócił także po Diega i razem ruszyli do mieszkania przyjaciółek, mając nadzieję, że te są już gotowe.
Po dotarciu na miejsce zobaczyli Marcele siedzącą przed blokiem na torbach i cierpliwie na coś czekającą. Jak szybko może się domysleć tym czymś, a raczej kimś była Andrea, której brakowało do kompletu.
- Idź po nią bo jak ja pójdę to Ona wyleci przez okno - stwierdziła gdy Gustavo podszedł do niej, by się przywitać i zapakować do samochodu jej bagaże.
- No to idę - uśmiechnął się gdy fioletowo włosa wsiadała na tylnie siedzenie auta, tuż obok Diega.
- Cześć - przywitała się całując go w policzek - Niestety, ale Twoja bratowa nie potrafi rozstać się ze swoją łazienką - stwierdziła.
- Zdążyłem to zauważyć - zaśmiał się brunet - Ale mój brat powinien sobie z tym poradzić - dodał spoglądając na dziewczynę. Ona w tym czasie również patrzyła w jego stronę i ich spojrzenia spotkały się. Obojga nieco to speszyło i szybko zawiesili wzrok na czymś innym. Na szczęście niezręczną sytuację przerwało pojawienie się Gustavo i Andreii, którzy dziwnie się do siebie uśmiechali. Gdy w końcu blondynka z pomocą chłopaka zapakowała się do samochodu, cała czwórka ruszyła do domku za miasto.
Po kilku godzinach drogi czwórka przyjaciół w końcu dotarła do domku, który wcześniej wynajęli Andrea i Gustavo. Miejsce, w którym mięli spędzić najbliższe dwa dni było naprawdę piękne. Nieduży domek otoczony mnóstwem zieleni, ganek z huśtawką i widoczne nawet z podjazdu jezioro. Wszyscy byli zachwyceni tym miejscem, a Marcela nie mogła oderwać wzroku od ogrodu tonącego w przepięknych kwiatach. To miejsce było po prostu rajem na ziemi. Nawet Diego, który nie był za bardzo zadowolony z tego wypadu, od razu zmienił zdanie. Jego humor jeszcze bardziej poprawił zjazd dzięki, któremu sam będzie mógł wejść do domu lub z niego wyjść. Gdy przyjaciele wnieśli bagaże do domu i sami również się w nim znaleźli, doszli do wniosku, że czas rozdzielić jakoś pokoje.
- To co dziewczyny, Wy zajmiecie górę, a my dół - stwierdził Gustavo. Jakoś nie specjalnie podobała mu się wizja spania w dwóch innych sypialniach, ale nie chciał też stawiać Marceli w trudnej i nieco krępującej sytuacji.
- No Ty chyba oszalałeś ! - oburzyła się fioletowo włosa - Nawet się nie wygłupiaj...Ty i pszczółka idziecie na górę, a my tu się jakoś urządzimy - zarządziła panna Romero uśmiechając się w stronę Diega. Przecież nie mogła zepsuć przyjaciółce weekendu, a poza tym polubiła młodszego z braci i nie miała nic przeciwko temu by dzielić z nim piętro. Przecież łóżka i pokoje będą mieć osobne.
- No skoro nalegasz - zaśmiała się Andrea przytulając ją i puszczając oczko do Diega, który również wydawał się zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Po chwili para zabrała swoje bagaże i zniknęła w sypialni na piętrze, a Diego i Marcela rozgościli się w salonie na dole.
- Więc, który pokój wybierasz ? - zapytał po chwili brunet spoglądając na swoją towarzyszkę.
- Ten po prawej - uśmiechnęła się fioletowo włosa chwytając swoją walizkę i ruszając w stronę wybranego pokoju - Chyba, że łączy Cię z nim jakaś szczególna więź - zaśmiała sie.
- Jest Twój - Diego również się zaśmiał i ruszył za dziewczyną.
Trochę dziwnie było mu się przyzwyczaić do tego, ze tuż za ścianą jest piękna kobieta, a On nawet gdyby bardzo chciał nie może się do niej zbliżyć, nie mówiąc już nawet o czymś więcej. Marcela również czuła się trochę nieswojo. Chociaż od pokoju Diega dzieliła ją ściana to i tak było jej dziwnie. Po chwili rozmyślania obojga przerwał krzyk i śmiech pozostałej dwójki, która najwyraźniej postanowiła opuścić swoje gniazdko. Niemalże równocześnie wyszli ze swoich pokoi i dołączyli do rozbawionej pary.
- Gotowi ? - zapytała Andrea stojąc przed nimi w bikini i trzymając w ręku olejek do opalania, którego znaczna część znajdowała już się na ciele Gustavo - No chyba mi nie powiecie, że mieliście zamiar zostać w domu ? - spojrzała na nich.
- Ja miałem i mam taki zamiar - stwierdził Diego.
- A ja mam zamiar się poopalać i to w Twoim towarzystwie - uśmiechnęła się Marcela spoglądając na bruneta. Nie mogła spokojnie patrzeć na to jak chłopak zadręcza się swoim kalectwem. Przecież to, że jeździ na wózku nie czyni go gorszym od innych, wręcz przeciwnie dla niej był wyjątkową osobą, dlatego też nie miała zamiaru pozwolić mu na to co chciał zrobić.
- No braciszku, kobiecie się nie odmawia - zaśmiał się szatyn i poklepał brata po ramieniu. Diego wiedząc, że nie ma innego wyjścia, westchnął tylko i ruszył z pozostałą trójką w stronę jeziora. Ku jego radości dojazd okazał się łatwy i nie potrzebował niczyjej pomocy. PO dotarciu na niewielką plażę, przyjaciele rozłożyli koce i cieszyli się piękną pogodą. Oczywiście Andrea i Gustavo w mgnieniu oka znaleźli się w wodzie gdzie wygłupiali się jak małe dzieci. Natomiast Marcela i Diego zostali na brzegu...Chłopak wpatrywał się w radosną parę, a w jego oczach można było dostrzec niewyobrażalny smutek. Fioletowo włosa widząc to, podeszła do bruneta i położyła mu rękę na ramieniu.
- Uśmiechnij się ponuraku - puściła mu oczko gdy ten na nią spojrzał - Nie warto tracić czas na smutek - dodała siadając obok niego na kocu.
- Niestety na to, że będę skakał z radości nie licz - stwierdził. W tej chwili oddałby wszystko za chwilę sprawności, za możliwość cieszenia się życiem.
- Diego...Ty naprawdę uważasz, że Twoje kalectwo już na starcie Cie przekreśla ? Sądzisz, że jesteś gorszy od innych ? - pytała patrząc mu prosto w oczy. Fakt nie miała pojęcia co On czuje, ale wiedziała, że jest świetnym facetem i ma do zaoferowania o wiele więcej niż nie jeden w pełni sprawny mężczyzna.
- A tak nie jest ? Sama powiedz co ja mogę zaoferować kobiecie ? Siedzenie w domu i niańczenie mnie ? - spojrzał na nią oczyma przepełnionymi bólem i czymś czego sama do końca nie rozumiała.
- Nie. Możesz jej dać to co najcenniejsze...Miłość...Prawdziwą i szczerą - tłumaczyła chwytając jego dłoń w swoją. Choć znała go zaledwie kilka dni, czuła się przy nim jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od lat. Chciała mu pomóc, sprawić, że poczuje się lepiej i uwierzy w siebie.
- Mówisz tak bo chcesz mnie pocieszyć, ale sama się zastanów co byś zrobiła, gdyby niepełnosprawny facet chciał być z Tobą... - obrócił się na bok, by móc patrzeć prosto w oczy Marceli. Dziewczyna nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Nigdy nie była w takiej sytuacji i nie miała pojęcia co zrobiłaby gdyby taki ktoś jak Diego chciał z nią być. No właśnie ktoś taki jak Diego...Gdyby to On się w niej zakochał nie wahałaby się ani chwili i zgodziłaby się zostać jego dziewczyną. A czy byłoby tak z innym chłopakiem ?
- Zależy kim by On był...Nie patrzę na to jak kto wygląda, tylko na to kim jest - stwierdziła fioletowo włosa.
- A gdyby był kimś takim jak ja ? - zapytał brunet przybliżając się do niej. Sam nie wiedział skąd u niego taka śmiałość. Ale przy Marceli czuł się inaczej...Jak normalny facet, który może podobać się kobiecie.
- Dodać Ci trochę optymizmu, uśmiechu, wiary w siebie i powiedziałabym tak - uśmiechnęła się wstając z koca. W głębi ducha przeklinała siebie za to, powinna zostać na tym kocu i pozwolić Diegowi na kolejny ruch. Ale nie mogła...Nie chciała...Chyba sama tak do końca nie wiedziała co ma robić. Nie może zaprzeczyć, że Diego jej się podoba, ale czy to wystarczy ? Być może na początek tak, ale co później ? Gdy jednak okaże się, że nie wszystko jest takie proste, a Ona nie potrafi już zaufać mężczyźnie...Wtedy będzie musiała zostawić Diega. To byłby dla niego z pewnością cios...Bardzo bolesny, a Ona nie chciała go zranić.
Tymczasem Andrea i Gustavo ukradkiem obserwowali to co dzieje się na brzegu. Podobał im się ten widok, cieszyli się, że Marcela i Diego tak świetnie się ze sobą dogadują.
- Myślisz, że coś z tego będzie ? - zapytał szatyn tuląc do siebie ukochaną, która uwieszona była na jego szyi, twierdząc, że boi się wody.
- Przy naszej drobnej pomocy - uśmiechnęła się zadziornie - Myszku co Ty na to by ich zeswatać ? - spojrzała radośnie na chłopaka, który już bał się jej pomysłu.
- Może niech jednak sami się zeswatają co ? - próbował przekonać blondynkę. Nie chciał robić niczego na siłę, nie mógł bawić się uczuciami swojego brata.
- Jasne, prędzej zostanę babcią niż Diego odważy się poderwać dziewczynę - stwierdziła Andrea - Nie daj się prosić... - musnęła delikatnie jego usta.
- Kocham Cie - wyszeptał Gustavo na dobre zatapiając się w ustach dziewczyny. Wiedział, że nie ma z nią szans i z nim czy bez niego zrealizuje swój plan. Dla dobra całej czwórki wolał już ulec i mieć nad wszystkim kontrolę, by w razie czego pohamować trochę Andree. No cóż ta kobieta miewa różne, dziwne pomysły.
Wieczorem przyjaciele rozeszli się do swoich pokoi, gdzie każde miało zamiar odpocząć po dniu pełnym wrażeń. O dziwo nawet Andrea nie miała siły na nic i gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, zasnęła jak niemowlę. Pozostała trójka również nie miała większych problemów z zaśnięciem.
W środku nocy Diega śpiącego w swoim pokoju obudził krzyk dochodzący z sąsiedniego pomieszczenia. Chłopak nie wiele myśląc, sturlał się na podłogę i najszybciej jak tylko potrafił doczołgał się do pokoju Marceli. Gdy uporał się z otworzeniem drzwi zobaczył jak dziewczyna krzyczy i wije się na łóżku przez sen. Chcąc ją uspokoić, zanim obudzi pozostałą dwójkę, wspiął się na jej łóżko i mocno do siebie przytulił, co chwila dość głośno wypowiadając jej imię. Po chwili fioletowo włosa przebudziła się i nie zastanawiając się nawet nad tym kto jest obok niej, mocno przytuliła się do tej osoby. Dopiero po chwili kołysana w ramionach Diega, doszła do siebie i odważyła się spojrzeć na chłopaka.
- Usłyszałem jak krzy... - chciał wytłumaczyć sytuację brunet, jednak Marcela nie pozwoliła dokończyć mu zdania.
- Dziękuję Diego... - wyszeptała słabym i cienkim głosikiem. Saurez od razu zauważył ogromny strach i ból malujący się w oczach dziewczyny. Nie wiedział co jest tego przyczyną, ale nie mógł patrzeć na roztrzęsioną dziewczynę. Ponownie mocno ją do siebie przytulił, chcąc sprawić by poczuła się bezpieczna. Do tej pory znał ją jako radosną optymistkę, kobietę którą nie wiele rzeczy jest w stanie załamać, a teraz trzymał w swoich ramionach bezbronną, delikatną dziewczynkę, którą ktoś musi się zaopiekować.
- Już dobrze, nie płacz - poprosił odgarniając z jej zapłakanej twarzy kosmyk włosów - To był tylko zły sen - pocieszał ją.
- Nie... - wyszeptała - To była cholerna rzeczywistość ! - krzyknęła uderzając dłońmi o łóżko. Wspomnienia były dla niej nie do zniesienia, to wszystko tak bardzo bolało i powracało przy każdej możliwej okazji.
- Cii...Uspokój się i jeśli chcesz opowiedz mi o tym - zaproponował brunet - A jeśli nie, to po prostu się przytul i spróbuj zasnąć - sam nie wiedział skąd wzięła się w nim taka odwaga, by zaproponować to dziewczynie, ale czuł, że jest jej teraz potrzebny i nie może stchórzyć. Musi zachować się tak jak powinien zachować się każdy facet na jego miejscu. Nagle poczuł jak główka Marceli znów układa się na jego klatce piersiowej, a ręce niepewnie oplatają jego pas. Chcąc dodać jej trochę odwagi, zresztą sobie też, objął ją ramieniem i przytulił do siebie, drugą dłonią natomiast gładził jej włosy.
- To wszystko wydarzyło się podczas mojego pobytu w Hiszpanii - zdziwił się gdy nagle do jego uszu dotarł słodki głos dziewczyny. Najwyraźniej wybrała obie opcje, które jej zaproponował - Już kilka dni po przejeździe poznałam Alana...Był dla mnie ideałem : przystojny, miły, czuły z poczuciem humoru. Dla młodej, niedoświadczonej dziewczyny to wystarczyło, by stracić dla niego głowę - opowiadała dalej - Moja rodzina również była nim zauroczona...Jednak po kilku miesiącach czar prysł - na samo wspomnienie po ciele dziewczyny przeszło tysiące nieprzyjemnych dreszczy, co spowodowało, że jeszcze bardziej wtuliła się w Diega, który uważnie jej słuchał - Zaczął na mnie naciskać...Chciał byśmy zaczęli uprawiać seks...Jednak ja nie byłam na to gotowa i za każdym razem mu odmawiałam - mówiła - Tego dnia jak zwykle spotkaliśmy się w jego mieszkaniu...Znów tego chciał, jednak tym razem krzyczał, wręcz żądał ode mnie bym poszła z nim do łóżka - z każdym kolejny słowem Marcela coraz bardziej wtulała się w bruneta - Odmówiłam...Pobił mnie, trafiłam do szpitala, a gdy wyszłam poprosiłam rodziców, by pozwolili mi wrócić do Meksyku - skończyła, a Diego ledwo powstrzymał się, by nie wykrzyczeć co myśli o tym facecie. Nie do pojęcia było dla niego to, jak można pobić tak wspaniałą kobietę. Tak delikatną i bezbronną.
- Zgłosiłaś to na policję ? - zapytał gdy już trochę się uspokoił.
- Nie...Nie zniosłabym jego widoku, chcę o nim zapomnieć - wyjaśniła nieco odsuwając się od bruneta, jednak nadal ich ciała były blisko siebie.
- Jak można być takim sukinsynem, by pobić kobietę...Na dodatek taką jak Ty - powiedział nieśmiało - Ten facet był skończonym idiotą - dodał nieświadomie całując główkę Marceli.
- Wiem, że to też moja wina...Każdy mężczyzna ma swoje potrzeby... - mówiła.
- Stop ! - przerwał jej Diego nie mogąc już dłużej tego słuchać - Nic go nie tłumaczy ! W związku najważniejsza jest miłość, a nie seks ! Ten pajac powinien dziękować Bogu, że taka kobieta jak Ty się w nim zakochała ! - stwierdził podnosząc głos. On sam oddałby wszystko za taką dziewczynę : dobrą, kochaną, piękną, niewinną, a zarazem odważną, waleczną. Marcela nie miała pojęcia jak zareagować na słowa Diega. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie powiedział jej tylu pięknych słów. Dzięki niemu poczuła się naprawdę wyjątkowa. Idąc za głosem serca i za swoimi pragnieniami fioletowo włosa ostrożnie zbliżyła się do chłopaka i delikatnie musnęła jego usta. Czując, że odwzajemnia On jej pieszczotę, chwyciła jego twarz w swoje dłonie i pogłębiła pocałunek. Diego delikatnie objął ją w pasie i przyciągnął do siebie najbliżej jak tylko mógł. Usta tej dziewczyny doprowadzały go do obłędu, sprawiały, że miał ochotę biegać i krzyczeć ze szczęścia.
- Dziękuję - wydyszała gdy przerwali pocałunek, by zaczerpnąć trochę powietrza - Wiedziałam, że jesteś niezwykłym facetem - dodała przytulając się do bruneta. Ten niz już nie odpowiedział tylko zamknął oczy i uśmiechnął się, cały czas trzymając w ramionach Marcele.
Rano jako pierwsza obudziła się Andrea, pewnie tylko dlatego, że jako pierwsza również zasnęła. Oczywiście nie chciała Ona nikogo budzić, dlatego też grzecznie leżała w łóżku obok tulącego się do niej Gustavo. Niestety dziesięć minut bezczynnego leżenia to było stanowczo za długo i już w jedenastej minucie rozpoczęła budzenie swojego ukochanego.
- Misiu wstawaj - szeptała przeczesując dłonią jego włosy - Kochanie nudzi mi się... - próbowała dalej.
- Jeszcze chwilkę słoneczko - poprosił zaspany szatyn.
- Jestem w ciąży ! - krzyknęła nagle w celu szybszego obudzenia chłopaka. Już Ona znała tą jego chwilkę.
- Co ?! - w pokoju rozległ się przeraźliwy krzyk i huk jaki wywołało zderzenie się Gustavo z podłogą.
- Żartowałam dzióbku - uśmiechnęła się słodko Andrea przytulając przerażonego szatyna. Uwielbiała robić sobie z niego żarty, które niekoniecznie były śmieszne dla niego.
- Chcesz żebym dostał zawału ? - zapytał całując ją jednak na powitanie.
- Aż takie to by było straszne ? - popatrzyła na niego smutno. Ona oczywiście też nie była jeszcze gotowa na to, by zostać mamą, ale gdyby się tak stało, na pewno nie byłoby to dla niej tragedią.
- No jasne, że nie - uśmiechnął się całując jej nosek - Po prostu nie byłem przygotowany na taką wiadomość myszko - wyjaśnił spokojnie.
- I tak Cie kocham - stwierdziła blondynka wtulając się w ukochanego.
- A ja kocham Ciebie - odpowiedział i ponownie zasnął tuląc do siebie swoją kobietę. Razem byli tak po prostu szczęśliwi i nie liczyło się dla nich nic innego. Choć wydawać by się mogło, że różnią się od siebie całkowicie to niejedna idealnie dobrana para mogłaby im pozazdrościć.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez :Michalina: dnia 14:37 :46 , 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:39 :46 , 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Poranek Gustavo nie należał może do najmilszych i najspokojniejszych, ale w zamian za to jego brata spotkał jeden z najprzyjemniejszych poranków, w ciągu kilku ostatnich lat. Diego obudził się trzymając w ramionach piękną dziewczynę, która przez całą noc wtulała się w niego. Niby nic takiego, a jednak tak wiele. Dla bruneta było to uczucie nie do opisania, gdy po przebudzeniu zobaczył tą drobną istotkę. Wyglądała tak cudownie...niewinnie i delikatnie. Wciąż czuł smak jej malinowych ust...Ten pocałunek...To było dla niego magia, doznanie, którego nie potrafił opisać słowami. Po chwili zauważył, że wpatruje się w niego para obłędnie pięknych i brązowych oczu, dla których nie jeden rzuciłby się w przepaść. Trochę zawstydzony zaistniałą sytuacją Diego, nie wiedząc co ma robić, po prostu uśmiechnął się do Marceli, a Ona odwzajemniła ten gest.
- Cześć - przywitała się fioletowo włosa słodko przy tym ziewając.
- Witam...Wyspałaś się ? - zapytał rozbawiony brunet. No cóż trzeba przyznać, że rano ta duża już dziewczynka, wyglądała jak mała, rozkoszna królewna. Ziewała i przeciągała się na przemian, a z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Yhym...Diego...Dziękuję Ci za wczoraj, a raczej za dzisiaj - powiedziała podnosząc się do pozycji siedzącej - Naprawdę bardzo mi pomogłeś - stwierdziła spoglądając na chłopaka.
- Zawsze do usług - stwierdził wesoło - A teraz idę do siebie, bo jak Ci tam na górze wstaną i nas tu zobaczą, to marny nasz los - zaśmiał się, a Marcela razem z nim. Fakt Andrea zastając ich razem w jednym łóżku, pewnie od razu zaczęłaby planować ich wesele.
Po około czterdziestu minutach Diego i Marcela spotkali się ponownie, tyle tylko, że tym razem w kuchni. Dziewczyna widząc jak brunet stara się przygotować śniadanie, miała ochotę skakać z radości. Z wielką przyjemnością dołączyła do niego, by pomóc mu w przygotowaniu tego posiłku. Gdy Gustavo i Andrea przekroczyli próg kuchni nie mogli uwierzyć w to co zastali. Roześmiany Diego w towarzystwie płaczącej ze śmiechu Marceli.
- A co tu tak wesoło ? - zapytała blondynka siadając obok przyjaciółki - A śniadania to możecie mi robić codziennie - dodała częstując się jedną z kanapek.
- Oczywiście, obiadki też będziemy gotować - stwierdził brunet, a jego rozgadanie i nagły optymizm wmurowały Gustavo, który nie poznawał swojego brata.
- Gustavo... - zaczęła nagle Marcela - Czy przypadkiem rano, ta wariatka nie obudziła Cię stwierdzeniem, że jest w ciąży ? - zapytała ledwie powstrzymując śmiech, czego nie można było powiedzieć o śmiejącej się do rozpuku Andrei.
- Skąd wiesz ? - popatrzył na nią zdezorientowany.
- Rano usłyszałam jakiś huk i tak sobie pomyślałam, że to Ty zleciałeś z łóżka - uśmiechnęła się - Nie martw się mnie też tak budziła i to z takim samym skutkiem - poklepała go po ramieniu i razem z pozostałą dwójką już na dobre wybuchła śmiechem...Ale co się im dziwić.
Gdy tylko dokończyli śniadanie od razu postanowili opuścić domek i wykorzystać tak piękną pogodę na spacer. O dziwo nawet Diego nie miał żadnego "ale" i grzecznie dotrzymywał towarzystwa Marceli, w czasie gdy jego brat z ukochaną całkowicie zajęli się sobą. Oboje wiedzieli, że brunet jest w dobrych rękach i nie muszą się o niego martwić, dlatego też postanowili odłączyć się od nich i udać w bardziej zaciszne miejsce.
- Myślisz, że nie zauważyli naszego zniknięcia ? - zapytał Gustavo całując słodkie usta swojej dziewczyny, która wygodnie wyciągnęła się na zielonej trawce.
- Pewnie tak - wyszeptała przyciągając go do siebie jeszcze bliżej - Ale na pewno za nami nie tęsknią - uśmiechnęła się i tym razem sama przylgnęła do warg szatyna. Pierwszy raz w życiu mogła z czystym sumieniem przyznać, że jest zakochana, mało tego teraz była pewna, że kocha i jest kochana. Gustavo był spełnieniem jej najskrytszych marzeń...Dobry, troskliwy, opiekuńczy...
- Może jednak przeniesiemy się do domku ? - zapytał gdy oboje zaczęli wzajemnie pozbawiać się ubrań.
- Źle Ci tu ? - uśmiechnęła się blondynka całując jego tors. Prawdę mówiąc nie miało dla niej znaczenia to gdzie będą się kochać...Z tym mężczyzną mogła to robić w każdym miejscu na ziemi.
- Jest mi cudownie - wyszeptał przygryzając płatek jej ucha. W tym czasie dłonie chłopaka rozpoczęły wędrówkę po jej ciele. Każdy jego ruch, gest, pocałunek nagradzany był rozkosznym jękiem bądź też westchnieniem dziewczyny. Gdy oboje byli już u kresu swojej wytrzymałości, Gustavo delikatnie podłożył dłonie pod plecy ukochanej i pomału zagłębił się w jej gorącym i wilgotnym ciele. W tej chwili cały otaczający ich świat przestał istnieć...Byli tylko Oni, złączeni w idealną jedność. Niewiarygodnie zmęczeni i równie szczęśliwi po osiągnięciu spełnienia, jeszcze przez dłuższą chwilę leżeli wtuleni w siebie, wsłuchując się w otaczającą ich ciszę.
Tymczasem Marcela i Diego zatrzymali się w miejscu gdzie mogli spokojnie porozmawiać i odpocząć.
- Diego...mogę Cie o coś zapytać ? - fioletowo włosa odważyła się przerwać panującą między nimi ciszę.
- Jasne, pytaj o co chcesz - odpowiedział.
- Czy...czy lekarze dają Ci jakąś szansę na odzyskanie sprawności ? - popatrzyła na bruneta. Od razu zauważył, że to pytanie nie było zbyt trafne i Diego nie miał ochoty na nie odpowiadać. Jednak gdy już miała dodać, że nie musi mówić jeśli nie chce, chłopak postanowił odpowiedzieć.
- Jest jedna możliwość - stwierdził - Operacja...Bardzo ryzykowna i trudna. Dlatego się na nią nie zgodziłem - wyjaśnił.
- Nie chcesz spróbować ? Przecież może się udać ! Diego żyjemy w XXI wieku, teraz nie ma rzeczy niemożliwych - tłumaczyła Marcela. Od razu zrobiło jej się lżej na sercu, gdy chłopak potwierdził, że ma jakiekolwiek szanse na wstanie z wózka.
- Tak, ale może się też nie udać. A skutek będzie taki, że zamiast do wózka, będę przykuty do łózka - mówił nieco zdenerwowany. Bał się i nie miał zamiaru tego ukrywać, bo kto by się nie bał na jego miejscu ? Już teraz jego życie jest koszmarem, więc wolał nie wyobrażać sobie nawet co by było gdyby zabieg się nie udał.
- Spokojnie, nie chciałam Cie zdenerwować - powiedziała łagodnie fioletowo włosa i chwyciła dłoń chłopaka w swoje ręce.
- To nie Twoja wina. Gustavo już od dawna dręczy mnie tym tematem i dlatego tak reaguję - tłumaczył gładząc kciukiem jej delikatną dłoń.
- Bo Cie kocha i chce byś był szczęśliwy - uśmiechnęła się - Ja też pragnę Ci pomóc, jesteś wspaniałym facetem i nie zasługujesz na to co Cie spotkało - mówiła patrząc mu prosto w brązowe oczy Diega. Brunet nie miał pojęcia co powinien zrobić w takiej sytuacji...Żadna dziewczyna nie okazała mu tyle troski i wsparcia co Marcela, żadna nie chciała mu pomóc...Spróbować go poznać. Nie wiele myśląc wolną dłoń przyłożył do policzka dziewczyny i delikatnie zbliżył swoją twarz do jej. Gdy musnął jej wargi i otrzymał odpowiedź, zachęcającą do dalszej pieszczoty, pogłębił pocałunek przytulając do siebie drobne ciałko fioletowo włosej.
- Dziękuję... - wyszeptał gdy przerwali pocałunek i siedzieli objęci ciesząc się tą chwilą.
Przez resztę dnia każde z czwórki przyjaciół było jakieś nieobecne. Gustavo i Andrea nawet na chwilę nie odrywali się od siebie i szybowali gdzieś wysoko ponad ziemią, Diego toną w swoich myślach, a Marcela przez całe popołudnie czytała książę i wieczorem skończyła czytać na pierwszej stronie. Na szczęście nikt tego nie zauważył, dzięki czemu ominęły ją bezsensowne tłumaczenia swojego zamyślenia. Zgodnie z planem tego wieczora, przyjaciele mieli zrobić sobie ognisko i w ten sposób pożegnać się z tym miejscem. Gustavo razem ze swoją ukochaną zajęli się przygotowaniem wszystkiego w ogrodzie, a pozostała dwójka miała zająć się czymś co nadawałoby się do jedzenia. Gdy wszystko było już gotowe, wspólnie zasiedli dookoła niewielkiego ogniska. Dzięki Bogu każde z nich wróciło już do rzeczywistości i nie panowała między nimi niezręczna cisza.
- Nie chce wracać do miasta. Tu jest mi tak dobrze... - marudziła Andrea, tuląc się do swojego chłopaka.
- Fakt, piękne miejsce... - zgodziła się Marcela rzucając do ognia kamyki - Chyba muszę Ci pszczółko podziękować za to, że mnie tu przyciągnęłaś - uśmiechnęła się, ukradkiem spoglądając na Diega. Brunet odwzajemnił ten gest i wrócił do wcześniejszego zajęcia, którym było kreślenie czegoś patykiem na piasku.
- Wszystkim nam dobrze zrobił ten wyjazd...Tym bardziej, że za tydzień zaczynają panienki szkołę - stwierdził Gustavo.
- Ty to zawsze musisz wszystko popsuć - blondynka zrobiła swoją ulubioną minę obrażonej księżniczki i usidła obok Marceli. Ta natomiast razem z braćmi, próbowała powstrzymać się od śmiechu.
- Oj kochanie - szatyn również przeniósł się na drugą stronę ogniska - Chodź, spróbuję się poprawić - uśmiechnął się wyciągając ręce w stronę dziewczyny. Ta, niby niechętnie podała mu swoje dłonie i razem wrócili do domku.
- Ja też pójdę się już położyć. Do jutra - pożegnał się Diego i ruszył za parą. Fioletowo włosa prawdę mówiąc nie zwróciła większej uwagi na to, że została sama. Jej głowę nadal zaprzątało tysiące przeróżnych myśli. Ten weekend zmienił w jej życiu wiele...Wydawało jej się, że na lepsze, jednak teraz miała co do tego wątpliwości. Niby Diego był wyjątkowy, świetnie czuła się w jego towarzystwie, zapominała o Alanie o tym jak bardzo ją skrzywdził. Ale niestety te wspomnienia już na zawsze zostaną w jej pamięci i każdy mężczyzna będzie dla niej zagrożeniem. Nawet Diego.
Po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach Marcela poczuła jak ktoś okrywa jej ramiona kocem. Gdy odwróciła głowę do tyły, zobaczyła nie kogo innego jak uśmiechającego się bruneta.
- Zrobiło się chłodno - wyjaśnił ostrożnie ześlizgując się z wózka i siadając obok dziewczyny - Nad czym tak myślisz ? - zapytał.
- Nas wszystkim i nad niczym... - westchnęła - Podoba mi się tu...Cisza, spokój... - mówiła cały czas patrząc w ognisko. Przy Diegu czuła się dziwnie, nagle wszystkie jej obawy zaczynały ją śmieszyć. Jak ktoś taki jak On mógłby ją skrzywdzić ?
- Postanowiłem skonsultować się z chirurgiem, który operował mnie po wypadku - powiedział nagle chłopak - Porozmawiam z nim o zabiegu i o każdym za i przeciw - tłumaczył, a fioletowo włosa nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Prawdę mówiąc wydawało jej się, że Diego zaczyna się otwierać i z każdym dniem coś się w nim zmienia na lepsze, ale nie spodziewała się aż takiej zmiany. Udało jej się namówić go do czegoś, o czym jeszcze rano nie chciał słyszeć.
- Bardzo mnie to cieszy - przyznała - Zobaczysz, że to nie będzie takie straszne jak Ci się wydaje - spróbowała go pocieszyć i obdarowała pięknym uśmiechem.
- To się jeszcze okaże...Na razie się z nim skonsultuję, a później zastanowię nad tym co dalej... - stwierdził. Sam zastanawiał się nad tym dlaczego uległ, dlaczego zmienił zdanie. Czy rzeczywiście zakochał się w Marceli i robił to dla niej ? Tego nie był pewien. Ale nie zamierzał zmieniać swojej decyzji, w końcu rozmowa to nie operacja i nic mu po niej nie będzie.
- Włącz pozytywne myślenie Diego...Masz w okół siebie ludzi, którzy będą przy Tobie zawsze, bez względu na wszystko - tłumaczyła delikatnie się uśmiechając. Tak naprawdę to znów miała ochotę go pocałować, ale wiedziała, że nie może. I tak to wszystko co wydarzyło się do tej pory, działo się za szybko. Te pocałunki, przytulanki mogły dać Diegowi nadzieję...Obojgu mogły dać nadzieję na coś czego nie ma i nigdy nie będzie, a to oznaczałoby bolesne rozczarowanie.
- Marcela...Mógłbym Cię o coś poprosić ? - zapytał - Jeśli nie będziesz chciała to po prostu powiedz nie. Dobrze ? - popatrzył na ni dziewczynę - Obiecaj - poprosił. Zdążył już poznać ją na tyle, by wiedzieć, że nie potrafi odmawiać, a już na pewno nie kalece.
- Obiecuję. A teraz mów o co chodzi - fioletowo włosa spojrzała na chłopaka, niecierpliwie oczekując na to o co chce ją poprosić.
- Pójdziesz ze mną do tej kliniki ? - zapytał nie odrywając od niej wzroku. Widząc jak na jej twarzy pojawia się szczery uśmiech, sam również się uśmiechnął. Cieszył go fakt, że tak zareagowała i tym samym zgodziła się z nim tam pójść. Nie wiedzieć czemu przy niej czuł się pewniej i wiele rzeczy ukazywało mu się w zupełnie innym świetle.
- Oczywiście, że pójdę - dla jasności Marcela postanowiła to jeszcze potwierdzić słowami - Gdy będziesz już coś wiedział, mów gdzie i kiedy, a na pewno tam będę - zapewniła. Ucieszyła ją prośba Diega. Przecież mógł o to poprosić brata, w końcu Gustavo był przy nim zawsze i to On jest najbliższą mu osobą, a jednak poprosił ją...Czyli ufa jej i chce by była przy nim w tak ważnym dla niego momencie. Ten fakt był dla fioletowo włosej bardzo ważny, zależało jej na zaufaniu Diega i chciała by wiedział, że na nią też zawsze może liczyć.
Tymczasem w domku nie było już tak miło i przyjemnie. Gdy Gustavo i Andrea do niego dotarli, dziewczyna natychmiast znalazła się w toalecie, z której nie wychodziła do teraz.
- Kochanie co się dzieje ? Mogę wejść ? - dopytywał zdenerwowany szatyn, nie odchodząc od drzwi łazienki nawet na krok.
- Już dobrze... - wyszeptała wychodząc z owego pomieszczenia. Niestety ale nikt nie uwierzyłby jej w to, że jest dobrze, a już na pewno nie Gustavo. Była blada, osłabiona i ledwo trzymała się na nogach.
- Skarbie przecież widzę, proszę powiedz co Ci jest... - poprosił kładąc się z nią na łóżku i mocno do siebie przytulając. Nie wyobrażał sobie nawet tego, by Andrei mogło coś dolegać. Gdyby zachorowała, On albo by zwariował, albo coś sobie zrobił.
- Ale ja nie wiem...Po prostu źle się poczułam, to wszystko - wyjaśniła, chcąc uspokoić też samą siebie. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Do tej pory czuła się świetnie, a teraz nie ma siły by ruszyć palcem.
- A może...Może Ty kochanie jesteś...Jesteś w ciąży... - chłopak niepewnie popatrzył na ukochaną. Objawy w sumie by się zgadzały.
- To niemożliwe...Przecież biorę pigułki - stwierdziła ponownie się do niego przytulając. Była pewna, że to nie ciąża.
- Więc jak tylko wrócimy do miasta, idziemy do lekarza - oświadczył szatyn i pozwolił dziewczynie zasnąć. Dręczyło go to złe samopoczucie Andrei, odkąd są razem Ona nie miała nawet małego kataru, zawsze dobrze się czuła i wydawało się, ze jest w stanie góry przenosić. Dlatego tak bardzo martwiło go to co działo się z nią tego wieczoru. Miał tylko nadzieję, że to faktycznie chwilowe złe samopoczucie.
Niestety weekend to tylko dwa, no powiedzmy, że trzy dni i to jeszcze szybko mijające dni. Dla czwórki przyjaciół stanowczo za szybko. Dopiero co przyjechali do tego cudownego miejsca, a już musieli je opuszczać. Jedno wiedzieli na pewno, że ten wyjazd był im bardzo potrzebny i weekend w takim miejscu był świetnym pomysłem, oczywiście Andrei. Wypoczęci i naładowani nową energią, mogli spokojnie wrócić do miasta i do rzeczywistości. Jednak teraz dla przyjaciół była ona jakby radośniejsza i barwniejsza. Gustavo nie mógł nadziwić się zmianą jakie zaszły w jego bracie. Diego, który teraz zabawiał właśnie towarzystwo i umilał dość długą podróż, nie był już tym samym Diegiem co dwa dni temu. Teraz się uśmiechał, żartował i nie przejmował swoim kalectwem...Po prostu żył. Marcela również była dumna z bruneta, domyślała się jak wiele musi go to wszystko kosztować, jednak nie poddawał się. Starał się być optymistą i wierzyć w to, że będzie lepiej. Po dotarciu do miasta Gustavo dostał telefon, że jak najszybciej musi pojawić się w redakcji gazety, w której pracował, co oczywiście ani trochę mu nie pasowało. Miał zawieźć Andreę do lekarza i nie mógł odkładać tego na potem. Na szczęście była jeszcze Marcela i to ją szatyn poprosił o pomoc.
- Nie martw się, zaraz osobiście zawiozę ją do przychodni - zapewniła go po raz dwudziesty, no może trzydziesty.
- Gustavo nie rób ze mnie małego dziecka, sama potrafię pójść do lekarza i powiedzieć mu co mi dolega - denerwowała się blondynka. Uwielbiała to w jaki sposób ukochany się nią zajmował i jak o nią dbał, jednak nieraz po prostu przesadzał i sprawiał, że czuła się jak rozkapryszone dziecko, które lekarza ma za najgorsze zło na świecie.
- Przepraszam kochanie - wyszeptał całując ją delikatnie - Jak wyjdziesz od lekarza to zadzwoń do mnie - poprosił wsiadając z powrotem do samochodu i razem z Diegiem udali się do swojego mieszkania.
Marcela zgodnie z obietnicą, od razu po wniesieniu walizek do domu, zabrała przyjaciółkę do pobliskiej przychodni. Ją też zaniepokoiło złe samopoczucie Andrei, dlatego dla własnego spokoju postanowiła odwiedzić z nią lekarza jak najszybciej.
- Jak ja nie lubię przychodni, szpitali i tego typu miejsc - stwierdziła Andrea czekając przed gabinetem doktora - Od samego zapachu idzie się tu pochorować - dodała.
- Przestań marudzić. Raz na rok chyba możesz się przebadać co ? - fioletowo włosa spojrzała na przyjaciółkę. Całe szczęście nie musiała już słuchać jej, zapewne, błyskotliwej odpowiedzi, bo w momencie gdy blondynka chciała coś powiedzieć z gabinetu wyszła pielęgniarka i poprosiła ją do środka. Po około trzydziestu minutach Andrea opuściła pokój i zadowolona usiadła obok Marceli, która przez cały czas starała się nie zasnąć.
- Ja jak ? Dało się wytrzymać ? - zapytała przeglądając recepty, które przyniosła ze sobą Bruni. Gdyby tylko potrafiła odczytać te bazgroły...Niestety ale nie była w stanie tego zrobić.
- No powiedzmy, że było znośnie - uśmiechnęła się - Ale wracajmy już do domu - poprosiła.
- A co powiedział lekarz ? Tylko nie mów, że nic ważnego. bo Cie trzepnę ! - ostrzegła domyślając się odpowiedzi przyjaciółki. U niej zawsze wszystko było w jak najlepszym porządku i nic nigdy złego się nie działo.
- Zwykłe zatrucie, kazał mi poleżeć trochę w łóżku i nafaszerować się tymi świństwami - wyjaśniła wskazując na recepty. Marcela nie pytała już o nic więcej i po chwili obie siedziały już w samochodzie. Po drodze wstąpiły jeszcze oczywiście do apteki, a później udały się prosto do mieszkania, gdzie fioletowo włosa zapakowała przyjaciółkę do łóżka i zabroniła jej ruszać się z niego choćby na krok. Gdy upewniła się, że Andrea zasnęła, postanowiła pojechać do braci i osobiście ich uspokoić. Jak okazało się na miejscu, Gustavo nie wrócił jeszcze do domu, co niespecjalnie zmartwiło Marci, która, nie da się ukryć uwielbiała towarzystwo drugiego z panów. Oczywiście ze wzajemnością.
- Właśnie dzwoniłem do chirurga, który mnie operował - zaczął Diego, gdy dziewczyna skończyła opowiadać o wizycie Andrei u lekarza.
- I co Ci powiedział ? - zapytała zaciekawiona. Brunet pozytywnie ją zaskoczył, bo była pewna, że rozmowę z doktorem będzie odkładał w nieskończoność. Jak widać bardzo się pomyliła.
- Znajdzie dla mnie chwilę pod koniec tygodnia - popatrzył na nią niepewnie, nie wiedząc czy jej również będzie pasował ten termin. Choć postanowił, że robi to tylko i wyłącznie dla siebie, nie chciał iść tam bez Marceli. To Ona sprawiła, że zmienił zdanie i postanowił spróbować coś zmienić.
- Mi też pasuje - uśmiechnęła się - Na pewno chcesz bym to ja tam z Tobą poszła ? Może powinien towarzyszyć Ci Gustavo ? - spojrzała na bruneta. Nie chciała ot tak włazić w ich życie i robić w nim zamieszanie. Do tej pory radzili sobie sami i to Gustavo był z bratem zawsze gdy go potrzebował. Nie chciała by przez nią się to zmieniło.
- Chcę byś to Ty tam ze mną poszła - zapewnił Diego - Mówiłem już o tym Gustavo i się ucieszył, bo On i tak nie mógłby ze mną jechać - wyjaśnił zbliżając się do dziewczyny - To Ty otworzyłaś mi oczy...I to dzięki Tobie zmieniłem zdanie... - wyznał chwytając jej drobną dłoń w swoje ręce. Nie mógł już wytrzymać, musiał jej znów dotknąć, byż przez chwilę blisko niej.
- Jak zwykle mówiłam tylko co myślałam - stwierdziła - Ale bardzo się cieszę, że tak wpłynęły na Ciebie moje słowa - dodała gładząc drugą dłonią jego policzek.
- Ja też się bardzo cieszę - przyznał radośnie - Nieraz bycie kaleką się opłaca - chciał zażartować, jednak Marcela od razu się od niego odsunęła i obdarzyła go rozgniewanym spojrzeniem. Co jak co, ale takie żarty wcale jej nie śmieszą.
- Oj przepraszam...No nie denerwuj się - poprosił Diego uśmiechając się i ponownie chwycił jej dłoń.
- Jeszcze raz...A nie ręczę za siebie ! - ostrzegła.
- Chyba powinienem się bać - zaśmiał się brunet.
- Nie chyba, a na pewno. Jeszcze nie miałeś okazji poznać zdenerwowanej Marceli - zrobiła swoją łobuzerską minkę. Po chwili jednak była już przy Diegu i mocno go przytulała. Miała to być dla niego nagroda za to, że zmienia się na lepsze...Ale chyba to jej większą przyjemność sprawiło bycie w ramionach tego faceta. Każdy jego ruch był tak delikatny i niepewny jakby bał się, że jej coś zrobi. Gdy do obojga dotarło co właśnie robią i co by było gdyby Gustavo wrócił teraz do domu, oderwali się od siebie i zakłopotani szybko zaczęli rozmawiać o czymkolwiek, tylko nie o tym co się z nimi dzieje. Nie minęło nawet pół godziny, a starszy z braci pojawił się w mieszkaniu nie kryjąc swojego zadowolenia faktem, że była w nim także Marci.
- Przyjechałam osobiście przekazać Wam, że Andrei nic poważnego nie dolega i za kilka dni znów będzie ustawiała nas do pionu - tłumaczyła mając nadzieję, że Gustavo nie wyczuje dość napiętej i dziwnej atmosfery. Może nie powinna, ale bała się reakcji szatyna na to co dzieje się między nią, a Diegiem. Niby tylko pocałunki i gesty jakimi obdarzają się zazwyczaj ludzie...Ale Ona wiedziała, że dla nich to nie jest coś zwykłego, wręcz przeciwnie...
- Całe szczęście - ucieszył się Gustavo - Bałem się, że to naprawdę coś poważnego - odetchnął z ulgą.
- Na szczęście nie i za dwa, trzy dni Twoja ukochana będzie jak nowa - uśmiechnęła się wstając z kanapy - A teraz uciekam do domu jej trochę popilnować - powiedziała żegnając się z braćmi całusem w polik. Oczywiście przy Diegu delikatnie się zawahała, ale jakoś sobie poradziła i już po chwili znajdowała się w samochodzie. Bez dwóch zdań czekała ją teraz ciężka bitwa z Andreą i lekami, których blondynka nie będzie chciała zażyć. No ale cóż...Jakoś musi dać sobie radę i przynajmniej nie będzie miała czasu na myślenie.
Trzeba przyznać, że ten tydzień był dla czwórki przyjaciół wyjątkowo spokojny, być może dlatego, że stan zdrowia Andrei nadal się nie poprawiał i dziewczyna cała dnie spędzała w łóżku. Marclea i Gustavo na zmianę spędzali czas z blondynką i pilnowali by ta zażywała wszystkie lekarstwa, które jak na złość nie chciały działać. Dopiero pod koniec tygodnia, w czwartek, gdy Diego dostał telefon z informacją, że może w końcu spotkać się z chirurgiem, atmosfera nieco się ożywiła i nawet Andrea poczuła się trochę lepiej.
Gustavo zgodnie z prośbą brata o umówionej godzinie pojechał po niego do ich mieszkania i zawiózł go do kliniki, gdzie czekała już Marcela. To właśnie z nią Diego udał się do wskazanego przez pielęgniarkę gabinetu. Oczekiwanie na lekarza okazało się bardzo stresujące nie tylko dla bruneta, ale także dla towarzyszącej mu dziewczyny.
- Witam Państwa - przywitał się starszy mężczyzna wchodząc do pomieszczenia, gdzie siedziała owa dwójka - Pedro Ulises - przedstawił się podając dłoń Marceli, a później także brunetowi - Bardzo mnie ucieszył Twój telefon Diego. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zmienisz swoją decyzję - mówił spoglądając na chłopaka.
- Ja też się tego nie spodziewałem - przyznał Saurez - I nadal nie wiem czy chcę tej operacji - dodał.
- Nie ma pośpiechu. Najpierw zrobimy badania, pogadamy trochę, pooglądam sobie Ciebie i zobaczymy co będzie dalej - wyjaśnił chirurg. Marcela tylko przysłuchiwała się tej rozmowie i uważnie obserwowała Diega. Wiedziała, że chłopak się denerwuje i gdyby tylko mógł opuściłby tą klinikę. Na szczęście tego nie zrobił i grzecznie pozwolił doktorowi robić swoje. W czasie gdy Diego został przewieziony do innego gabinetu na badania, fioletowo włosa nadal siedziała w tym samym fotelu i czekała na jakiekolwiek informacje, a najlepiej na powrót chłopaka. Jak na złość ten nie chciał wracać. Minęła godzina, a nawet dwie...Jednak po brunecie nie było śladu co zaczęło ją trochę niepokoić. Na szczęście już po chwili Saurez razem z lekarzem wrócili do gabinetu.
- Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać - zwrócił się do dziewczyny podjeżdżając do niej.
- Nic się nie stało - odpowiedziała próbując nie ziewać - Jak badania ? - zapytała spoglądając na doktora, który przeglądał właśnie wyniki owych badań.
- Nie będę ukrywał, że niewiele się zmieniło. Niestety żadnego cudu nie doświadczyliśmy i operacja nadal niesie za sobą spore ryzyko - tłumaczył spokojnie mężczyzna. Jednak Marcela już wiedziała, że jego słowa wszystko przekreśliły, zniszczyły to co udało jej się obudzić w Diegu. Nadzieję, wiarę, optymizm...
- A jakie jest prawdopodobieństwo, że zabieg się uda ? - zapytała fioletowo włosa. Miała cień nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone, że zaraz Pedro powie coś co podniesie ich na duchu i nie pozwoli im zrezygnować. Nie pozwoli zrezygnować Diegowi.
- Spore, jeśli podczas zabiegu nie wystąpiłyby żadne komplikacje, to szanse na odzyskanie sprawności oceniłbym na dziewięćdziesiąt procent - wyjaśnił Ulises. Niestety nie mógł zagwarantować stu procentowego powodzenia tej operacji, choć bardzo tego chciał. Po dokończeniu rozmowy z doktorem Marcela razem z Diegiem opuścili klinikę i po krótkich namowach dziewczyny udali do pobliskiego parku. Fioletowo włosa nie chciała by brunet wrócił teraz do domu i zadręczał się tym co się stało. Spacer i rozmowa wydały jej się dobrym rozwiązaniem.
- Postanowiłeś już coś ? - zapytała siadając na skraju ławki, tak by wciąż móc być blisko niego.
- Nie zaryzykuję - stwierdził - Może jestem tchórzem, ale wolę by zostało tak jak jest - powiedział spoglądając na dziewczynę. Bardzo chciał podjąć inną decyzję, jednak nie mógł. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić swojego życia po nieudanej operacji. A w końcu jest duże ryzyko, że tak właśnie by się to skończyło.
- Dlaczego z góry zakładasz, że się nie uda ? Lekarz dał takie same szanse na powodzenie jak i na niepowodzenie - tłumaczyła. Chciała go jakoś przekonać, obudzić w nim wolę walki. Rozumiała jego obawy, pewnie sama również by je miała w takiej sytuacji, ale to nie zmieniało faktu, że chciała mu pomóc, sprawić, że będzie szczęśliwy.
- Boje się... - wyszeptał. Naprawdę się bał i nic nie mógł na to poradzić. Już teraz sobie nie radził i potrzebował pomocy innych, a co byłoby gdyby całe jego ciało było sparaliżowane ?
- Rozumiem - wyznała przytulając go do siebie. Jego szczerość po prostu ją rozczulała i sprawiała, że miała ochotę być jak najbliżej niego. Opiekować się nim i pokazać mu, że nigdy nie będzie sam, że zawsze będą przy nim ludzie, którzy go kochają takim jakim jest.
- Chłopaki ! - krzyknął nagle jakiś młody mężczyzna przechodząc obok pary z kilkoma kolegami - Patrzcie, kaleka, a wyrwał taką lale - zaśmiał się wskazując na Diega i Marcelę.
- Coś Ci nie pasuje ? - niemal natychmiast zareagowała fioletowo włosa. Nie znosiła takich typów i nie miała zamiaru pozwolić im na obrażanie Diega.
- Tylko to, że taka niunia marnuje się z kaleką - uśmiechnął się drwiąco, mierząc dziewczynę wzrokiem - Chętnie pokażę Ci jak to jest być z prawdziwym facetem, któremu wszystko działa jak trzeba - stwierdził zbliżając się do niej.
- Kusząca propozycja... - Marcela nagle złagodniała i podeszła do nieznajomego, zarzucając mu ramiona na szyję, co wywołało poruszenie wśród jego kolegów - Może jak pokażę Ci, jak to jest być z prawdziwą kobietą ? - spojrzała na niego kokieteryjnie.
- Działaj maleńka - zachęcał ją przybliżając swoją twarz do jej. Ku wielkiemu przerażeniu Diega, dziewczyna nie odsunęła się, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej do niego przylgnęła. Jednak nie stało się to co wszyscy myśleli, że stanie. Jeśli komuś wydawało się, że fioletowo włosa pocałuje tego faceta, to fakt wydawało mu się. Marci najwyraźniej w świecie z dość dużą siłą ulokowała swoje kolano między nogami leżącego już teraz blondyna.
- Cóż obawiam się, że teraz już nie wszystko Ci działa - puściła do niego oczko, po czym wróciła do będącego w ciężkim szoku Diega. Ta z pozoru krucha, bezbronna dziewczyna pokazała właśnie, że potrafi również pokazać pazurki.
- Marci to Ty ? - zapytał niepewnie.
- Mówiłam przecież, że nie znasz jeszcze zdenerwowanej Marceli - uśmiechnęła się - Żaden pajac nie będzie Cie obrażał - dodała już całkiem poważnie.
- Przemyślałem sprawę operacji jeszcze raz - stwierdził nagle - I zgodzę się na nią - powiedział patrząc na zaskoczoną dziewczynę. Musiał zmienić zdanie, musiał odzyskać sprawność i stać się mężczyzną jakiego potrzebuje Marcela.
- Ale Diego...Zmieniłeś zdanie przez słowa tego dupka ? - zapytała. Domyślała się, że te słowa trafiły do bruneta i go zabolały. Jednak nie chciała by robił coś czego nie chce lub czego się boi. A operacji się bał i Ona to rozumiała. Nie wybaczyłaby sobie gdyby Diego później czegoś żałował.
- Nie, po prostu chcę spróbować - odpowiedział pewny siebie. Teraz był już pewien, że musi to zrobić. Inaczej zaprzepaści jedyną szansę na normalne życie. Tak postanowił i tego zamierzał się trzymać.
Tymczasem w mieszkaniu przyjaciółek Gustavo nadal opiekował się swoją ukochaną, która miała lepsze i gorsze momenty. Gdy przez chwilę czuła się dobrze, zaraz potem ponownie spędzała kilkadziesiąt minut w łazience przy toalecie.
- Kochanie...Powinien Cie zbadać inny lekarz, wykończysz się... - mówił zatroskany szatyn, tuląc do siebie blondynkę. Nie mógł już patrzeć na to jak Andrea się męczy, a najgorsze było to, że nie mógł jej pomóc.
- Nie trzeba skarbie - zapewniła cichutko - Samo przejdzie, zobaczysz - uśmiechnęła się delikatnie jeszcze mocniej w niego wtulając.
- Wątpię - westchnął - Jeśli przez noc Ci się nie polepszy, rano jedziemy do lekarza - stwierdził.
- Kocham Cie, wiesz ? - zapytała odsuwając się od niego i patrząc mu prosto w oczy.
- Ja Ciebie też kocham. Najbardziej na świecie - zapewnił - I zawsze będę przy Tobie - dodał z powrotem ją do siebie przygarniając. Ta szalona blondynka była całym jego światem. Każdy dzień, który spędzali razem był niezwykły i wyjątkowy, nawet jeśli cały przeleżeli w łóżku, walcząc z chorobą. Kochali się i byli dla siebie stworzeni...I tylko to się liczyło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 15:13 :34 , 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Moniek ja wiem że ty dumna i w ogóle
W końcu to forum to nie byle jakie tylko elitarne, ale ch*l*r* jasna rozdział nr 10 nawet nie wspomnę kiedy miał być
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 15:34 :25 , 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Debuch cierpliwości
On jest cały czas w drodze na to forum Ale wiesz ten wulkan sobie wybuchł no i lipa Trzeba czekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 15:39 :38 , 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Ta zapomniałam że on odrzutowcami się przemieszcza
W takim razie niech zmieni środek transportu (byle nie na pieszy czy PKP, bo do 2030 się nie doczekam, ani autostop, bo jeszcze go wykorzystają )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 15:42 :49 , 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
To czym hulajnogą ?
Zebre się w sobie i go dziś przepiszę, więc jutro będzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 15:52 :01 , 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Może być nawet na wrotkach
Byle dziś, dziś - jak to mówi moja babka od angola
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:22 :30 , 22 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Groźba ponownej wizyty u lekarza okazała się najskuteczniejszym lekarstwem, ponieważ rano Andrea była jak nowo narodzona. Przespała spokojnie całą noc, a po przebudzeniu nie miała większych problemów ze wstaniem z łóżka. Oczywiście fakt ten bardzo ucieszył Gustavo, który spokojnie mógł pójść do pracy, zostawiając oczywiście ukochaną pod niezawodną opieką Marceli, która z niecierpliwością czekała na moment, w którym zostaną z Andreą same. Musiała z kimś porozmawiać o tym wszystkim co dzieje się w jej życiu, a jak na złość jej przyjaciółka akurat w tym burzliwym okresie musiała zachorować. Dziś na szczęście miały chwilę tylko dla siebie i mogły spokojnie o wszystkim porozmawiać.
- No więc o co chodzi ? To, że źle się czułam nie znaczyło, że nie widziałam co się z Tobą dzieje moja droga - stwierdziła blondynka siadając przy kuchennym stole, naprzeciw fioletowo włosej.
- O Diega - westchnęła dziewczyna. Wydarzenia z dnia poprzedniego wciąż nie dawały jej spokoju. Była pewna, że chłopak zmienił zdanie co do operacji, tylko i wyłącznie przez sytuację w parku. Nie chciała by robił On coś wbrew sobue, tylko po to by udowodnić innym, że nie jest tylko kaleką. A już na pewno nie chciała, by udowadniał to jej.
- A co z nim ? Wydawało mi się, że go polubiłaś...I to ze wzajemnością - uśmiechnęła się Bruni.
- Tak...Lubię go i to bardzo, On mnie też...I tu tkwi problem, obawiam się, że Diego czuje do mnie coś więcej, że ma nadzieję na coś więcej - tłumaczyła nie wiedząc jak ma to wszystko ubrać w słowa. Dla niej On też był kimś ważnym, ale nie potrafiła określić co tak naprawdę czuje. Nie chciała pomylić miłości z zauroczeniem. Wiedziała, że w tym wypadku nie może sobie na to pozwolić.
- A dałaś mu ją ? - Andrea popatrzyła na przyjaciółkę. Rozumiała ją i cieszył ją fakt, że tak bardzo przejmuje się Diegiem i jego uczuciami. Była wobec niego ostrożna i przede wszystkim szczera, nie chciała dawać mu nadziei na coś czego nie była do końca pewna i co w każdej chwili mogło się skończyć.
- Sama nie wiem...Ale obawiam się, że tak. Podczas tego weekendu zbliżyliśmy się do siebie...A nawet doszło między nami do pocałunku - powiedziała spoglądając na blondynkę, która aż otworzyła buzię ze zdziwienia. Spodziewała się naprawdę wszystkiego, ale nie tego. Zarówno Marcela jak i Diego mięli za sobą trudne chwile i nie przypuszczała nawet, że może dojść między nimi do czegoś więcej. W końcu pocałunek to już coś, zwłaszcza dla Diega.
- Mała...Powiedz mi, ale tak szczerze...Czy wyobrażasz sobie siebie i Diega razem ? - zapytała. Również dla niej ta sytuacja była dość trudna, z jednej strony najlepsza przyjaciółka, a z drugiej brat jej ukochanego, którego również uważała za swojego przyjaciela.
- Gdyby nie to co zrobił mi Alan...To myślę, że tak - stwierdziła smutno - Naprawdę lubię Diega i zależy mi na nim...Tylko, że ja nie wiem czy potrafię jeszcze z kimś być...Ufać komuś...Ufać mężczyźnie - tłumaczyła ocierając cieknące po jej policzkach łzy. Andrea widząc to od razu podeszła do niej i mocno ją przytuliła. Wiedziała, że kalectwo Diega nie ma dla Marceli żadnego znaczenia, a to, że się waha jest winą śmiecia, który ją skrzywdził.
- Już dobrze kochanie - próbowała ją uspokoić - Zostawmy wszystko tak jak jest. Zobaczymy co z tego wyjdzie - uśmiechnęła się, a fioletowo włosa odwzajemniła ten gest. Słowa Andrei trochę ją uspokoiły, a rozmowa i podzielenie się z kimś swoimi wątpliwościami przyniosły ulgę. Kolejna godzina upłynęła przyjaciółką już o wiele przyjemniej. Śmiały się, żartowały. Dokładnie tak samo jak kiedyś, gdy wydawało im się jeszcze, że na świecie wszystko jest białe lub czarne. Te miłe chwile przerwał im niestety dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyły, nie mogły uwierzyć własnym oczom w to, kogo zobaczyły po drugiej stronie.
- Facundo ! - krzyknęły zgodnie i rzuciły się na szyję, młodego chłopaka, który z ledwością utrzymał się na nogach.
- Cześć moje piękne ! - przywitał się, całując obie w czółko - Stęskniłyście się za wujciem ? - zapytał uśmiechając się od ucha do ucha.
- Gdzieś Ty był cymbale ?! Nie łaska zadzwonić raz na jakiś czas ?! - Andrea udała obrażaną jednak trochę jej to nie wyszło.
- Zwiedzałem sobie świat - wyjaśnił blondyn - A co u moich stokrotek słychać ? - popatrzył na dziewczyny, które natomiast popatrzyły na siebie.
- Wszystko w idealnym porządku - uśmiechnęła się Marcela - Co więcej pszczółka się zakochała - ogłosiła radośnie - I to tak na amen - dodała obejmując chłopaka ramieniem. Teraz oboje stali naprzeciwko rumieniącej się Andrei, która zawsze twardo stała przy tym, że się nigdy nie zakocha, a miłość jest dla takich sierot jak Oni. Niestety wyszło na to, że to Ona jest sierotką, ale jakoś jej to nie przeszkadzało.
- Człowiek już nawet wyjechać nie może bo wszystko się wali - zaśmiał się blondyn - Ale, że też znalazł się taki odważny co Cie chciał - dodał i ponownie wybuchnął śmiechem, a razem z nim fioletowo włosa - A Ty się mała nie śmiej ! Co Ty masz na głowie ? - popatrzył na Marcele i przeczesał dłonią jej loki.
- Włosy ! - oburzyła się.
- Ty się lepiej tłumacz, gdzie żeś był jak Cie nie było ! - szybka zmiana tematu, według Andrei, była w tym momencie najlepszym rozwiązaniem. Facundo oczywiście wyspowiadał się przyjaciółką z każdego dnia. Jak się okazało nagle wpadł na pomysł zwiedzenia świata i po prostu spełnił swoje marzenie. Dziewczyny również opowiedziały mu o ostatnich kilkunastu miesiącach swojego życia. Marcela pominęła kilka istotnych faktów dochodząc do wniosku, że to nie czas i miejcie na poważne rozmowy. Gdy cała trójka rozgadała sie już na dobre, znów odezwał się dzwonek do drzwi.
- Mała mamy jeszcze jakiegoś przyjaciela marnotrawnego ? - blondynka popatrzyła na roześmianą Marcele, po czym ruszyła do drzwi, by przywitać gości. Jak się okazało byli nimi Gustavo i Diego, którzy również postanowili zrobić dziewczyną niespodziankę.
- Kochanie ! - ucieszyła się Andrea i od razu rzuciła na szyję szatynowi - Cześć Diegito - posłała również uśmiech drugiemu z panów.
- Nie przeszkadzamy ? - zapytał starszy z braci.
- Wy ?! Nigdy ! - odpowiedziała prowadząc ich w stronę salonu. Gdy tylko się w nim znaleźli zadowolona mina Diega szybko zniknęła. Ale czy mogło być inaczej w sytuacji gdy zobaczył Marcelę w objęciach innego faceta...Uśmiechała się do niego tak promiennie...Była taka szczęśliwa...
- O ! Kogo my tu mamy - odezwała się fioletowo włosa zauważając przybyłych gości - Cześć chłopcy - przywitała się całując obu w policzek.
- Poznajcie proszę to jest Facundo, nasz najwspanialszy na świecie przyjaciel - przedstawiła blondyna Andrea, ledwo powstrzymując przy tym śmiech - A to Gustavo moje cudowne kochanie i jest cudowny brat Diegito - dokończyła prezentację, a panowie podali sobie dłonie. Marceli nie umknęła smutna i zawiedziona mina bruneta. Co więcej domyślała się nawet jaki jest jej powód.
- Miło mi Was poznać - jako pierwszy odezwał się Facundo - A Tobie gratuluję chłopie odwagi...Naprawdę - zaśmiał się klepiąc Gustavo po ramieniu - Ona jest w stanie sama wywołać III Wojnę Światową - dodał za co dostał poduszką od Marceli, która widząc groźną minę przyjaciółki, postanowiła sama zareagować.
- Daj jej już spokój - rozkazała - Zobaczysz, że będziesz spał na wycieraczce - ostrzegła.
Pozostała część dnia minęła im zadziwiająco szybko i wesoło, przynajmniej czwórce z nich. Gustavo w przeciwieństwie do swojego brata, polubił przyjaciela dziewczyn i już byli dobrymi kumplami. Diego natomiast cały czas uważnie obserwował Marcelę i blondyna. Denerwował go każdy uch gest, uśmiech, spojrzenie...Zdawał sobie sprawę z tego, że nie może mieć pretensji do dziewczyny, w końcu nie są parą. Może robić co chce i z kim chce, a jego po prostu będzie to bolało. Na swoje na szczęście pod wieczór musiał jeszcze zostać sam właśnie z tą dwójką, gdyż Gustavo i Andrea wyszli na chwilę, zapewne dłuższą, do pokoju dziewczyny.
- Kochanie... - zaczął szatyn całując delikatnie ukochaną - Co byś powiedziała gdybym zaprosił Cię w piątek na kolację ? - zapytał nie odrywając od niej ust.
- A zapraszasz ? - spojrzała na niego uśmiechając się.
- Yhym... - odpowiedział.
- No to się zgadzam - powiedziała radośnie mocno go przytulając - Jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem - wyszeptała tuż przy jego wargach.
Oboje byli teraz jednymi z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Mieli coś co mają nieliczni...Prawdziwą miłość, która jest w stanie pokonać wszystko. Uczucie, które nadaje sens ich życiu...Coś o co mają zamiar troszczyć się do ostatnich chwil swojego życia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:35 :37 , 22 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
No i nie miała kiedy dodać, tylko wtedy kiedy ja jedną nogą jestem za drzwiami wrrrrrrr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:37 :03 , 22 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Cóż za precyzja
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 16:40 :48 , 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Moniek ty nie bądź taki wesoły
Czy ty widzisz jak skrzywdziłaś Diega???!!!
Przecież chłopak popadnie nam w depresje i jeszcze zrezygnuje z operacji, a Marceli wyprawi ślub z tym jak mu tam było?? Facundo
No proszę Cię Facundo&Marcela w żadnym wypadku nawet słownie to nie wygląda F&M za to D&M to jest coś no czy nie lepiej??
Marcela jest prawdziwym aniołem Najpierw patrzy na dobro innych, a potem ewentualnie swoje. Zresztą podobnie jest z Diego. On nie chce być ciężarem dla nikogo dlatego uważa że najlepiej jest się zamknąć we własnej skorupce...
Ta dwójka jak nic pasuje do siebie, no normalnie jak w pysk strzelił
No to tak, może ja zakończę bo etopiryna przestaje działać i po kefir trzeba iść
Ale wiedz jedno czekam na 11 do niedzielnego wieczoru
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 1151 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 16:51 :44 , 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Debuch pędzę lecę
Co Ty masz do Facunda fajny facet
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 88 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:37 :04 , 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Facundo spoko gość xD Taki wesoły itp. No, ale proszę Cie nie łącz go z Marcelą... Przecież oni nie mogą razem istnieć Niech on znowu spełnia jakieś swoje marzenie czy coś
Ah, ah Gustavo i Andrea miłosć kwitnie Ey tylko tu nie zrób jakiejś draki Może tak szczęśliwymi rodzicami ich zrób, czy coś?
Diego, no ey bez przesadyy.. Już smutny bo się do kolesia przytula. A nie pomyślał, że to jej brat, albo ze to jest po prostu przyjaciel. I nic ich nie może łączyć, ehh faceci xD Ale jak on siętak załamie teraz ze nie będzie chciał operacji to ja Cię własnoręcznie złapię i oskubię z piór czy coś Albo go to tak zmotywuje, że bd miał operacje i będzie chciał się bić z Facundo o Marcelę!!
Ta dobra masło maślane wiem xD
New cem ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel Płeć:
|
|
Wysłany: 23:32 :27 , 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
boskie odcinki
tak jak i cala telenowela
czekam na next i rozwój akcji:)
ciekawa jestem co się w ich zyciu wydarzy:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|