|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:59 :22 , 19 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
to graniczy z cudem xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1865 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 22:48 :17 , 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Pfff xd cem cinusia... lalala
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 23:13 :41 , 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
a ty znowu swoje ;D
jak na razie nie dodam tutaj, prędzej w BrzyDulce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1865 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 23:33 :51 , 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Łeeee
Tu i tu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 23:38 :40 , 22 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Czy ty nie jesteś za bardzo wymagająca
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1865 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 0:14 :02 , 23 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ja? Skądże znowu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Capable!
Grzeszący umysłem
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 738 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze świata marzeń. Płeć:
|
|
Wysłany: 18:28 :03 , 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam i jestem od wrażeniem
Cudowne są te ich historie... myślałam zę się pozabijają na tym zajedzie przed domem tego no... yyy... przestępcy A jak wyjęła ten młotek to padłam Takie to tylko ona moze mieć pomysły
Oj... za to Joe przeżyl rozczarowanie, nie sądziłam że się tak zachowa. Ale ma teraz, będzie żałować tego jak nic A żeby odzyskaż zaufanie Joego to będzie musiałą się napracować :d Czekam na odcinek szynki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:15 :19 , 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
dzięki za komentarz ;D odcinek niebawem ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 12:12 :32 , 14 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Ma ktoś ochotę to jeszcze czytać?? Bo nie wiem, czy warto kontynuować, teraz bez takich długich przerw w pisaniu
4 ♥ Skuteczność
Samolot wylądował równo z wybiciem południa. Słońce prażyło, muskając promieniami co rusz już i tak idealnie opalone ciało Jospeha, który ubrany w wyjątkowo zwiewną, białą koszulę i kremowe spodnie, kroczył pewnym krokiem w kierunku reprezentacyjnej, ogromnej budowli. Budynek wykonany z precyzją i oprawą godną Białego Domu nosił nazwę „Tentadora” – kusicielka. Utrzymany w pastelowych kolorach w większej mierze składał się z przeszklonych ścian, ukazujących bogato zdobione wnętrze. Wokół roztaczała się bujna roślinność, egzotyczne kwiaty oraz wysokie palmy, w których tło wtopione zostały ogromne baseny z błękitną, przejrzystą wodą oraz multum leżaków i kolorowych parasoli. Uzupełnieniem całej scenerii i zarazem najważniejszą atrakcją były setki kobiet przechadzających się swobodnie w swoich skąpych kostiumach kąpielowych i reprezentujących nad podziw kuszące kształty oraz grono mężczyzn o atletycznej budowie, których mięśnie na zawołanie wygrywały takt melodii flamenco płynącej z oddali. Jedni to wspaniałe miejsce nazywali rajem na ziemi, inni zgubą, a jeszcze inni sposobem na problemy. Dla Joe’ego hotel Tentadora w tej chwili stanowił jedynie darmowy pokój na krótki czas jego pobytu w tym pięknym, słonecznym kraju. Zamierzał bowiem, zgodnie z postanowieniem i nakazem od Gregorego, wypełnić swoje zadanie i przeprowadzić wywiad z Rodriguezem. Ten priorytetowy cel stanowił rzecz świętą i w całym rankingu ważnych spraw wybił się na pierwsze miejsce. Jospeh, powodowany chęcią wygranej oraz – co należy zaznaczyć – żądzą zemsty oddalił wszelkie inne sprawunki, na pierwszy plan wysuwając dotarcie do Hiszpanii przed Claire, a w późniejszym czasie trafienie na listę rywalizujących ze sobą żurnalistów, aby potem, przy dobrych wiatrach wygrać nagrodę swoich marzeń.
Jednym pchnięciem otworzył przeszklone drzwi hotelu, natykając się przy tym na rozchichotane nastolatki o rumianych policzkach i świecących oczach, które w niesamowicie wylewny sposób okazały, jaki to obiekt tym razem stanowił temat ich rozmów. Joe zaśmiał się cicho pod nosem, przypominając sobie lata, kiedy to sam był takim niedorostkiem podkochującym się w starszych od siebie kobietach. Te czasy kojarzyły mu się z radością, miłością i kojącym ciepłem. Zawsze miło je wspominał, toteż z przymrużeniem oka przyjął szeroki uśmiech jednej z dziewczyn i oczko – nie inaczej – tylko puszczone do niego. Zamiast jednak głębiej zastanawiać się nad tą sytuacją, poprawił niewygodny pasek torby podręcznej na ramieniu i mocniej chwycił rączkę walizki, kierując się w stronę recepcji.
- Cześć Marisol – powiedział po prostu, gdy dotarł na miejsce. Kobieta za ladą podniosła oczy znad monitora i w pierwszej chwili na jej twarzy wyrysowało się zdziwienie, zastąpione momentalnie pięknym, czarującym uśmiechem i ognikami zadowolenia w ciemnych oczach. Kasztanowe włosy zafalowały, zmysłowe usta zabłyszczały, a ponętna sylwetka zatańczyła wraz ze zwiewną, kwiecistą sukienką.
- Joe! Co ty tutaj robisz? O mój Boże! Jak ja za tobą tęskniłam! Chyba wieki cię nie widziałam! – świergotała rozentuzjazmowana. Nie minęła nawet chwila, kiedy Marisol obiegła ladę i rzuciła się mężczyźnie na szyję. Ten z przyjemnością odwzajemnił uścisk, z zadowoleniem przyjmując takie powitanie. Jako że nie oczekiwał jakichś konkretnych rewelacji, ucieszył się, że Marisol wciąż o nim pamięta i z takim entuzjazmem w dalszym ciągu wita.
- Można by powiedzieć, że wpadłem w biznesowej sprawie. Mam mały wywiad do wykonania z osobistością, która, jak moje źródła podają, zatrzymała się niedaleko stąd w swojej posiadłości, a że sprawa jest naprawdę pilna, zmuszony zostałem udać się na miejsce. Od razu pomyślałem o Tentadorze i oczywiście o Tobie. Miło znowu odwiedzić te znajome mury.
- No proszę! A ja liczyłam, że przyjechałeś specjalnie dla mnie – roześmiała się kobieta. – Szkoda, że nie pomyślałeś o mnie tak bezinteresownie. Fajnie by było, gdybyś mnie od czasu do czasu odwiedził. Ja rozumiem, dzieli nas ocean, ale tak się tutaj za tobą stęskniliśmy! Poza tym... Joe to zawsze będzie Twój dom, pamiętaj o tym!
- Wiem Marisol. Ostatnio mam masę na głowie, trochę problemów się uskładało i wiecznie nie mogę znaleźć na nic czasu. A teraz jeszcze ten wielki konkurs. Zależy mi na wygranej, dlatego muszę ciężko popracować, żeby otrzymać wymarzoną nagrodę. Zdaję sobie sprawę, że tak nagle zwalam ci się na głowę, jednak liczę, że mnie przygarniesz pod swój dach – zachichotał chłopięco.
- Czy ty mnie w ogóle słuchałeś? – zapytała z udawanym oburzeniem. – Przecież Ci trąbię, że Tentadora jest tak samo moja, jak i Twoja. Przyjeżdżaj częściej, to może w końcu dostrzeżesz, że tak właśnie jest. A tak nawiasem... Twoje oczy mówią więcej, niż byś chciał. Te kłopoty noszą imię jakiejś zniewalającej kobiety, której udało się skraść Twoje serce. Mam racje?
- Jestem zmęczony Mari... – zbył ją oryginalnym wytłumaczeniem, które sięga korzeniami do najdawniejszych czasów.
- Ten sam pokój co zawsze? – uniosła pytająco brwi, a kiedy przytaknął, wręczyła mu klucze. – Teraz Ci odpuszczę, bo rzeczywiście nie mam czasu, właśnie dzisiaj rozpoczyna się jakiś zjazd i jak widzisz, zaczyna się robić tłoczno – wskazała na gromadzących się w holu ludzi. – A trzeba ich gdzieś ulokować. Fernando jest na przerwie, więc muszę sobie radzić tymczasowo sama. Zobaczymy się później, przystojniaku. Odśwież się, odpocznij po podróży, a wieczorem zabieram cię na kolację do naszej hotelowej restauracji. Każę kucharzowi przygotować Twoje ulubione danie na ósmą. Odpowiada?
- Tak właśnie czułem, że przesłuchanie tak czy siak mnie czeka. Nie wiem, czy lepiej odłożyć ten terror na później, czy przeżyć go od razu? – zaśmiał się. – W porządku, widzimy się o ósmej. Dobrze się składa, bo mam dla Ciebie prezent. Do zobaczenia! – dodał na koniec i z uśmiechem oddalił się w kierunku windy.
Próba otworzenia drzwi pokoju 307 spełzła o niczym, ponieważ – ku wielkiemu zdziwieniu Josepha – klamka puściła bez żadnych przeszkód, wpuszczając go do środka. Jedynym logicznym wytłumaczeniem była Barbara. Jedna ze sprzątaczek pracujących w hotelu, zajmująca się tym właśnie piętrem. Nie zdarzyło się jednak, żeby kiedykolwiek trafił na nią w tym pokoju podczas sprzątania. Oczywiście, dzisiaj nikt się go nie spodziewał, co nie zmieniało faktu, że było to delikatnie podejrzane.
Nasłuchując uważnie wszystkich odgłosów wkradł się na palcach do środka i kładąc rzeczy na podłodze, rozejrzał się uważnie dookoła. Gdy już prawie był pewien, że wszystko jest w należytym porządku, w ostatniej chwili dostrzegł uchylone drzwi balkonowe i powiewającą, śnieżnobiałą firankę, kołysaną morską bryzą. Zaraz potem do jego uszu dotarł szum wody i nie było to morze, a włączony prysznic. Oznaczało to, że ktoś wkradł się do środka, bo jak inaczej można było wyjaśnić obecność obcej osoby w pokoju, który należał do niego? Z racji wrodzonej ostrożności, mężczyzna pochwycił w dłonie ciężką donice z roślinką i skierował się w stronę łazienki, skąd nadal dochodziły odgłosy sączącej się wody.
- Barbara? To ty? – zawołał, licząc, że kobieta odpowie i sprawi mu błogą ulgę. Tak jednak się nie stało. Zamiast tego, prysznic ustał zalewając otoczenie mroczną, ciężką ciszą. W Jospehie narodziła się czujność i instynkt drapieżnika skradającego ku swojej ofierze z tą różnicą, że Joe wcale nie chciał nikogo zjadać, ani atakować, chyba że w przypadku obrony przed prawdopodobnym zagrożeniem.
Zrobił krok i nagle, zupełnie niespodziewanie został ogłuszony przez piskliwy, odrażający wrzask a zaraz potem poczuł na czole zimny, metalowy przedmiot, który do tego stopnia otumanił jego myśli, iż mężczyzna padł na ziemię, jak długi. Po upływie kilku minut otworzyło oczy i to co zobaczył było ostatnim, czego w tym momencie się spodziewał.
- Do jasnej cholery, co ty tutaj robisz? – zasyczał, mrużąc powieki i łapiąc się za bolącą głowę, na której – co było więcej niż pewne – za kilka godzin mógł spodziewać się monstrualnego sińca.
- Wybacz, ale to raczej ja powinnam zadać Ci to pytanie. Śledzisz mnie?!
Jospeh odgarnął z czoła kilka niesfornych loków, wykrzesał z siebie odrobinę energii i usiadł na zimnych kafelkach, na których dotychczas leżał, powalony przez stojącą tuż przed nim Claire Hopkins, przyodzianą jedynie w kusy ręczniczek w kolorze burgunda. Z mokrych włosów kobiety spływała woda, tworząc na jej ciele strużki, oczy zionęły gniewem, usta, lekko rozchylone błyszczały, a policzki były delikatnie zarumienione od gorącej pary unoszącej się jeszcze w powietrzu. Claire stała na rozstawionych nogach, z rękami splecionymi pod biustem. W ręce wciąż trzymała narzędzie zbrodni – zwykłą suszarkę, a stopą z paznokciami pomalowanymi na krwisto czerwony wygrywała takt nadchodzącej kłótni. Czekając zapewne na wyjaśnienia, z minuty na minutę niecierpliwiła się coraz bardziej.
- Ja śledzę Ciebie? – zakpił. – Nie bądź śmieszna. To raczej ja mogę cię o to posądzić. Poza tym, zadałem pytanie, na które oczekuję, że odpowiesz. I co ty trzymasz w ręce?
- Mówisz o tym? – uniosła przyrząd do góry i uśmiechnęła się z zadowoleniem. – To mój osobisty ochroniarz. Miał być idealnym sposobem na potencjalnego włamywacza albo zboczeńca. Myślę, że jest niesamowicie skuteczny. Ty powinieneś wiedzieć coś na ten temat – uśmiechnęła się fałszywie, mrużąc kokieteryjnie oczy.
- Włamywacza? Zastanawia mnie tylko, po co miałbym włamywać się do pokoju, który wynająłem – odpowiedział z dozą ironii, wybałuszając oczy.
- Ty wynająłeś?! Chyba Ci się coś pomyliło! To ja zarezerwowałam ten pokój! Przed pół godziny, jeśli chodzi o ścisłość. Wychodzi na to, że dostałeś za mocno, bo już bredzisz.
- Dobry kawał – powiedział z sarkazmem, a zaraz potem zasyczał głośno, kiedy przez przypadek dotknął palcem urażonego miejsca. – Jezu, kobieto zamierzałaś mnie zabić?! – wychrypiał urażony.
- Nie czepiaj się. Jak każda kobieta spanikowałam, kiedy usłyszałam męski głos w pokoju, w którym takiego głosu się nie spodziewałam – wyrzuciła z siebie. – Co, może miałam poczekać jak prawdopodobny złodziej wskoczy mi do wanny? – roześmiała się z charakterystyczną oschłością. – No przepraszam księcia, ale nie chciałam ryzykować życia.
- To do Ciebie podobne. Zawsze byłaś zimną suką – odpowiedział ze wstrętem w głosie i pogardą w oczach.
Claire zamilkła, nic nie odparła, ale gdyby wzrok zabijał, Joe dawno byłby martwy. Ciemne tęczówki jej oczu stały się bardziej nasycone i płonęła w nich nienawiść pomieszana z odrazą.
- Nie wiem, jak się tutaj znalazłeś, ale żądam, abyś natychmiast opuścił mój pokój. Daje ci pięć minut na pozbieranie rozwalonego tyłka z podłogi i przetransportowanie go jak najdalej ode mnie – oznajmiła chłodnym, mrożącym krew w żyłach, głosem.
- Królewna poczuła się urażona? – rzekł z ironią, odgrywając małe przedstawienie. – No przykro mi, trzeba się nareszcie pogodzić z prawdą. Najwyższy czas... – dodał, zadając cios.
- To może zacznij od siebie... Pora abyś sobie w końcu uświadomił, że nie masz u mnie szans – odparła, plując jadem.
- Już nic dla mnie nie znaczysz. Byłaś pomyłką, a człowiek uczy się na błędach. Ja już swój popełniłem, kiedy Ci zaufałem. Wyszło jakim byłem idiotą. Teraz wszystko się zmieniło... – wstał na równe nogi. – Ja się zmieniłem – powiedział twardo, patrząc prosto w jej oczy. – Przestałem być naiwnym dupkiem – rzucił jej w twarz.
- Doprawdy? – uniosła wysoko brodę. – Jeszcze się o tym przekonamy.
- Kuracja była krótka, bolesna, ale jak to mówisz... niesamowicie skuteczna. Nie będzie o czym się przekonywać.
- Będziemy rozmawiać w łazience? – zapytała z kpiną.
- Dla mnie to nie znaczenia, ponieważ nie mam dla ciebie szacunku, a z ludźmi, których nie żywimy jakimiś szczególnymi uczuciami postępujemy jak z wrogami.
- Najwyższa pora wyjaśnić pomyłkę z pokojami – powiedziała, puszczając jego wcześniejszą uwagę mimo uszu. – Proponuję zrobić to od razu.
- Jak sobie Królewna życzy – odpowiedział lekceważąco.
- Przestań mnie tak nazywać, jeśli życie Ci miłe – ostrzegła ze złością.
- A co? Znowu zaatakujesz mnie suszarką? – zażartował i roześmiał się szyderczo.
- Jeśli będzie trzeba...
- Uważaj, bo kto mieczem wojuje, od miecza ginie...
- Mam rozumieć, że zamierzasz mnie pobić suszarką?
- Zachowaj te świetne teksty dla siebie, ja idę po lód. Włóż coś na siebie, chyba, że zamierzasz paradować tak przed całym hotelem. Za pięć minut schodzimy na dół.
- Jesteś zazdrosny? – zakpiła.
- Żeby jeszcze było o co – przewalił oczami. – Raczej martwię się o gości i próbuje oszczędzić im Twojego widoku.
- Jaki ty troskliwy – wykrzyczała drwiąco. – Lepiej już idź, bo rzeczywiście dostaniesz tą suszarką. Ona zawsze jest w pogotowiu.
- Pięć minut, nie więcej.
Claire opuściła łazienkę po dziesięciu minutach, z celowym opóźnieniem. Chciała tym pokazać Joe’emu, że nie zamierza się go słuchać. Wychodząc po umówionym czasie sprawiłaby mu satysfakcję, a to było ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła. Tym bardziej po tych wszystkich słowach, których od niego usłyszała. Nie było wątpliwości, jakaś jej mała cząstka została urażona. Ona także była człowiekiem i jak każdy odczuła obelgę rzuconą jej prosto w twarz. Joe był pierwszą osobą, która odważyła się jej powiedzieć całą prawdę o niej patrząc w oczy, bo rzeczywiście była zimną suką. Reszta ludzi milczała i obgadywała ją za plecami. Nie potrafiła się zdecydować, co było lepsze.
- Spóźniłaś się... – naskoczył na nią, gdy tylko przekroczyła próg sypialni.
- Spostrzegawczy jesteś i nawet znasz się na zegarku. Jestem pod wrażeniem – zaśmiała się z ironią. – Nie zgrywaj inteligentnego, tylko zabieraj się na dół. Chcę to wyjaśnić, bo mam już po dziurki w nosie Twojego towarzystwa.
- Nawzajem – parsknął.
Nachmurzeni, zdenerwowani, a wręcz wściekli na siebie nawzajem udali się w kierunku drzwi, gdzie oczywiście nie obyło się od utyskiwań. Każdy musiał powiedzieć swoje dwa słowa i wtrącić trzy grosze przy każdej nadarzającej się okazji, a było takich wiele. Traktowali się z lekceważeniem, wiecznie posługiwali się ironią i sarkazmem, obrzucając się wstrętnymi podłościami, po których wypowiedzeniu, zamiast głębokiej satysfakcji i radości z wyrządzenia drugiemu krzywdy, odczuwali jedynie pustkę.
Uwięzieni w małej i wyjątkowo ciasnej windzie jechali na parter do recepcji, gdzie zamierzali porozmawiać z właścicielem. Te kilku minut spędzone w tym niewielkim pomieszczeniu przywołały w ich głowach obraz sprzed kilku dni, kiedy to w zupełnie odmiennych humorach rozmawiali wspólnie i śmiali się, planując czarujący, romantyczny wieczór. Oboje od razu o tym pomyśleli, ale żadne nie miało najmniejszego zamiaru przyznać się do tego i wspomnieć publicznie. Byłoby to niejaką oznaką słabości, czego w swoich relacjach wystrzegali się jak ognia. Pozwolenie sobie na taki rarytas skomplikowałby sprawę, która już i tak była mocno skomplikowana. Kiedy dotarli na miejsce, zarówno Joseph jak i Claire dyskretnie odetchnęli z ulgą. Momentalnie rzucili się w stronę recepcji, przebijając się przez zatłoczony hol.
- Joe? Co ci się stało? – zapytała zmartwiona Marisol, sugestywnie patrząc na worek z lodem przyłożony przez Jospeha do czoła, na którym już rosła ogromna gula.
- Zostałem potraktowany suszarką – odparł zgodnie z prawdą i popatrzył wymownie na Claire. Wszystko w tej wypowiedzi byłoby w porządku, gdyby nie użył nieco za dużo sarkazmu. – Wzięto mnie za włamywacza o zamiarach godnych dobrego zboczeńca. Mam mówić dalej?
- Nie, lepiej daj sobie spokój przystojniaku – zaśmiała się serdecznie Marisol. – Nie powinieneś mieć jakichś poważniejszych obrażeń – dodała rozbawiona.
- Marisol, w tym nie ma nic śmiesznego! – odpowiedział urażony.
- Już jesteście na ty? – zapytała oburzona panna Hopkins, prychając zdegustowana.
- Zazdrosna? – Joe uniósł pytająco jedną brew i popatrzył na nią znacząco.
- Żeby jeszcze było o co! – odparowała, naśladując jego wcześniejsze słowa.
- Nie przeszkadzam? – wtrąciła cicho Marisol. – W czym jest problem?
- Ona ma mój pokój!
- On ma mój pokój! – powiedzieli jednocześnie, na co Marisol zareagowała śmiechem.
- To jest nie możliwe. Pokój 307 zawsze stoi wolny w razie gdyby Joe zamierzał wpaść w odwiedziny. Nigdy nikomu go nie przydzielamy. Nie ma możliwości, aby tak się stało. Jak się pani nazywa?
- A nie mówiłem! – powiedział Joe z zadowoleniem. W odpowiedzi Claire pokazała mu język i zwróciła się do Marisol.
- Hopkins. Claire Hopkins – przedstawiła się. – O! to właśnie on rezerwował mi ten pokój! – wskazała palcem na nadchodzącego mężczyznę, który lekko zdezorientowany zatrzymał się i dziwnym wzrokiem obrzucił całą trójkę.
- Fernando? Nie możliwe... Czy to prawda? Przydzieliłeś tej pani pokój 307? – spytała Marisol.
- No... – zaciął się mężczyzna. – W zasadzie to tak... No bo Joe ostatni raz był u nas jakieś cztery lata temu, a nie było żadnego innego wolnego! Wszystko zostało zarezerwowane na potrzeby zjazdu tych inteligentnych jegomości – skinął na tłum w holu. – To sobie pomyślałem, że nic się nie stanie, jeśli 307 przydzielę pani…?
- Claire Hopkins, miło mi.
- Pani Claire.
- Fernando, wiesz co? – wysyczał przez zęby Joe.
- Tak stary?
- Ty lepiej już nigdy więcej nie myśl! – krzyknął gniewnie.
- No dobra, wyjaśniliśmy sprawę, ale teraz żądam aby w tej chwili przeniesiono pana Coleman’a do innego pokoju! – odezwała się buntowniczo Hopkins.
- Już od razu, co jeszcze Królewno – zadrwił Joe.
- Mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał!
- Chyba jednak żadnego z Was nie będę mogła nigdzie przenieść – szepnęła cicho skruszona Marisol. – Tak się składa, że nie mamy już wolnych pokoi.
- Co takiego?! – krzyknęli równo Claire i Jospeh.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1865 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 14:26 :36 , 14 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Warto, warto.... jak się coś zaczyna to się i kończy
Jejku jeden pokój, pewnie jeszcze jedno łóżko
i dlaczego Cię nie było? hmm? aaaa i możesz mi podać stronę do Twojego bloga?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:49 :33 , 14 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
dziękuję
w zasadzie to byłam, ale nie pisałam tego opa ale nareszcie natchnęło mnie, żeby je dokończyc
vondys.blog.onet.pl
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:22 :19 , 14 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Diegito z RB no no widzę ze wiesz jak dobierać bohaterow XD
ten i następny juz czytalam 6 poproszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1865 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 20:41 :01 , 14 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
taaaa byłaś a ja Cię nie widziałam masz 5 daj mi go przeczytac <3 o dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 0:55 :43 , 15 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Ardi dziękuję niedługo coś naskrobię
Inesita jutro wrzucę, a w zasadzie dzisiaj, bo teraz jestem mega zmęczona, właśnie wrócilam do domu..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1865 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce Płeć:
|
|
Wysłany: 18:10 :16 , 15 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
I?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|