|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:00 :12 , 17 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
wcale
oj nie złośc się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:51 :53 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
co powiecie na nowy rozdział dzisiaj??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:56 :40 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
no pewnie, to czekam
nie ma wykrętu !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:57 :48 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Steffie napisał: |
co powiecie na nowy rozdział dzisiaj?? |
Cud nad Wisłą proponujesz
To ja czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 18:11 :35 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
hahahaha xD Fafi bez wykrętów, bo go przed chwilą praktycznie skończyłam
Debusiu [pytanie dlaczego tak cię nazwałam ] czy taki cud nad Wisłą to się okaże
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 18:38 :25 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
to go od razu wstawiaj, ja idę za chwile złożyc kuzynowi zyczenia i jak wróce to odc mas być zrozumiano???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 18:52 :56 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
3 ♥ Drobne kłamstewka
Kapitalne zakończenie dnia – stwierdziła z przekąsem Claire, spoglądając z ukosa na swego towarzysza, który z zawziętością przypatrywał się rozproszonym po niebie, świecącym ornamentom, którymi niewątpliwie były gwiazdy wraz z górującym nad nimi księżycem. Blask rogala, wzniesionego wysoko ponad ziemią, rozpraszał się wokoło, obdarowując wszystko bladą poświatą. Kurtuazyjna mina Josepha, kontrastowała niezmiernie z jego prawdziwymi odczuciami. Był wściekły, że pozwolił sobie na tak nietaktowny ruch, jakim była samotna podróż w towarzystwie największej rywalki, będącej jednocześnie słabym punktem w jego egzystencji.
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak nierozgarnięta – burknął nieprzyjemnym tonem, nawet nie przerzucając wzroku w jej stronę. Te słowa były niczym siarczysty policzek. Oblała się purpurą. Poniekąd z powodu własnej bezmyślności i głupoty, z drugiej jednak strony przez jego racje w tej sytuacji i nieukrywany gniew. – Jak mogłaś nie zatankować, wiedząc, że bak jest praktycznie pusty! – podniósł nieco głos, zaciskając mocno pięści. Zignorowała ten wybuch i odparła z naciąganym spokojem:
- Zachowaj te idiotyczne uwagi dla siebie chłystku, bo to ty wtoczyłeś tyłek do mojego samochodu zresztą bez mojej zgody.
- Pragnę zauważyć damulko.. – obdarował ją rozsierdzonym spojrzeniem - ..że jeśli nie zniszczyłabyś mojego auta, teraz nawet nie musiałabyś na mnie patrzeć. No i ja nie byłbym zmuszony tego robić – prychnął oburzony, pocierając oczy ze zmęczenia, a także w ramach rozmyślania nad ich dalszym losem. – Zbierzmy wszystko do kupy. Utknęliśmy na zadupiu, bez jakichkolwiek środków. Tylko ty mogłaś wpaść na pomysł, żeby w trakcie drogi pozbyć się mojego telefonu. Wysuwam podejrzenia, że zrobiłaś to celowo. Pomińmy jednak ten fakt. Co jeszcze? Jest noc a ja jestem cholernie zmęczony. Że też dałem się namówić temu Francuzikowi na kawę. Jeśli nie to, może teraz mielibyśmy większe szansę na przejeżdżający samochód, który udzieliłby nam pomocy w tej beznadziejnej sytuacji – westchnął, zbierając myśli, rozproszone w każdym zakątku tego pojazdu.
- Rozumiem. Jesteś na mnie zły za tą wymianę zdań – powiedziała nader spokojnym, opanowanym tonem głosu. – Tylko nie rozumiem dlaczego!? – kiedy nawet nie drgnął, postawiła kolejne pytanie: - Czyżby aż tak trudno było Ci żyć z odrzuceniem?
- Nie jestem zły! – warknął, nachylając się w jej kierunku.
- Skądże znowu! – zakpiła, uśmiechając się przebiegle. – Tryska od ciebie radość, zero nerwów, stresu.. – żartowała dalej, próbując się odprężyć. Nie zaplanowała tego całego wydarzenia, który sprawiało, że czuła się nieswojo. W ogóle nie planowała. To stało się tak nagle. Sądziła, że paliwa wystarczy na powrót do centrum, lecz przeliczyła się nieco.
- Mam cię dosyć! – syknął i gwałtownym ruchem otworzył drzwi. – Życzę miłej nocy! – uśmiechnął się fałszywie i już chciał odchodzić, kiedy zawołała za nim:
- A ty gdzie się wybierasz? – zdziwiony głos wyraźnie dostał się do uszu Josepha. Miał ochotę wybuchnąć niepohamowanym śmiechem, gdy zauważył, jak rozgląda się wokoło przerażonym wzrokiem. Jednak chęć oderwania się od jej życia była silniejsza. Chęć wymazania jej z pamięci. Drżał w jej towarzystwie, a na to pozwolić sobie po raz kolejny nie mógł. Przerastała go świadomość uczucia, którym darzył tą perfidną kobietę z żałosnym usposobieniem. Mobilizowany do działania przez głos wewnętrzny, nic nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami i zatrzasnął drzwiczki.
Wypadła z samochodu szybciej, niż się tego po sobie spodziewała. W jednej ręce trzymał torebkę, w drugiej zmarnowane kluczyki. Zamknęła szczelnie własny samochód i pędem ruszyła śladami Joego. Perspektywa samotnej nocy przyprawiała ją o dreszcze. Potupując przemierzała to kolejne metry, byle dogonić mężczyznę.
- Zaczekaj! – krzyknęła zdyszana, lecz nawet na chwilę się nie zatrzymał, a wręcz przeciwnie. Przyspieszył, byle tylko pozbyć się zbędnego, zawadzającego bagażu, jakim bezsprzecznie była Claire Hopkins. Chłodny wiatr otulił jej postać, wywołując dreszcze. Miała ochotę rozryczeć się na środku, upaść na kolana i błagać o przebaczenie. Była jednak zbyt dumna, pewna siebie i twarda w postanowieniach. Z zaciśniętymi zębami kroczyła przed siebie, widząc posturę mężczyzny kilkanaście metrów przed sobą. W świetle księżyca był całkiem inny niż w rzeczywistości. Taki, taki.. przystojny i męski. – Coleman! Do jasnej ciasnej! Zatrzymaj się w tej chwili bo te okropne szpilki już mnie uwierają! Mogę się założyć, że będę miała odciski, jak stąd do Meksyku! Coleman! – zagrzmiała jeszcze raz, widząc, jak nawet nie reaguje na jej prośby i.. rozkazy!
- Wracaj skąd przybyłaś wredna zjawo!!! – zawył celowo przeciągając ostatnią literę. W tej chwili miał jej po dziurki w nosie. Rościła sobie prawa do wszystkiego, co w gruncie rzeczy się jej nie należało. I za to najbardziej jej nie lubił, chociaż możliwe, że właśnie ta cecha przyciągnęła go do niej. Stanowczość i pewność siebie. Podziwiał takie kobiety, jednak sam siebie chciał oszukać, że tak nie jest.
- Jest mi zimno! – rzuciła smutno, lecz z nutą arogancji, nie opuszczającej jej nawet na krok. Zatrzymał się. Stał tyłem. Po chwili odwrócił się i spojrzał na nią zniesmaczonym wzrokiem.
- A co ja mam z tym wspólnego? – zapytał, przesączając owe słowa zwykłą pogardą i oburzeniem. – Czy ja Ci kazałem za mną biec? Nie. Czy ja kazałem ubrać bluzeczkę z krótkim rękawkiem? Nie. Więc bądź tak miła i nie zawracaj mi głowy. Miłego wieczoru, nocy, czy co tam chcesz! – machnął ręką i poszedł dalej. Jednak Claire nie ustąpiła. Zdjęła wysokie szpilki i pobiegła za nim, co sił w nogach.
- Chyba nie myślałeś, że zostanę sama w samochodzie pośrodku dziczy! – syknęła, próbując nadążyć za jego krokiem. Nie odpowiedział, wpatrując się w ciemną przestrzeń przed sobą. Wściekała się, będąc ciągle ignorowanym osobnikiem w tym towarzystwie. Bezczelne zachowanie Joego, doprowadzało ją do furii. – Odezwij się w końcu, bo cię znokautuję! Przysięgam, rozkwaszę ci twarzyczkę, jeśli w ciągu sekundy nie uraczysz mnie chociaż marnym spojrzeniem! – zagroziła, doprowadzając swoje ciało do istnego szaleństwa emocjonalnego. On doskonale wiedział, jak milczenie wpływa na jej samopoczucie. Jak nie znosi być ignorowana. Wiedział o tym, a jednak stosował się do planu. – No proszę cię! Powiedz mi lepiej, co zamierzasz, zamiast się tak dąsać! Co mam zrobić, żebyś się odezwał? Jeśli chcesz mnie pocałować, powiedz, a raz dwa cmoknę cię w policzek! – wypuściła powietrze z ust. Te słowa podziałały na niego i to bardzo. Tyle, że nie takiego efektu się spodziewała.
- Posłuchaj mnie rozpuszczona panieneczko! – złapał ją silno za nadgarstki i przybliżył swoją głowę do jej – Nie będziesz mnie sobie tak wykorzystywać! Mam cię szczerze dość, jak na jeden dzień. Jak na całe życie! Jesteś zwykłą, szowinistyczną świnią bez skrupułów. Polazłaś za mną, bo się boisz! Szkoda tylko, że potrafisz publicznie pokazać swoich słabości. Tchórz w spódnicy naprawdę, odważna materialistka przed publicznością świata. Kłamiesz na każdym kroku, oszukujesz, gdy tylko możesz. Oczerniasz, bo ci się tak podoba. Za kogo się uważasz? Za pępek świata? Sprowadzam cię na ziemię, nie jesteś nim! – drżała z przerażenie, kiedy nachylony nad jej ustami warczał groźnym tonem. Stali tak, dopóki Joe nie oderwał się od niej i stanął prosto, strzepując coś ze spodni. Pierwszy raz w życiu przeraziła się nie na żarty. Był tak szorstki, zimny, zły..
- Uważasz mnie za.. – wstrzymała oddech - ..istotę bez uczuć. Masz rację. Jednak to nie moja wina.
- No jeszcze powiedz, że moja! – wrzasnął, rozkładając ręce.
- Nie – odparła cicho. Spuściła twarz w dół. Widział, jak po jej aksamitnym policzku spływa kryształowa łza, błyszcząca w świetle księżycowego blasku. Poniekąd żałował swojego wybuchu złości. Serce mu zabiło mocniej. Claire kryjąc się ze słabością do łez, poczłapała na pobocze i przycupnęła na drodze.
- Chcesz tu zostać? – zapytał zdziwiony, lecz tym razem był spokojny i nieco delikatniejszy.
- Nie układa mi się w życiu osobistym – zaczęła, ignorując jego pytanie. Zainteresowany, podszedł bliżej i usiadł obok. – John mnie unika. Dzwoni kiedy ma sprawę. – uśmiechnęła się oburzona.
- John to?
- Mój chłopak. Chyba. Właściwie to nie pamiętam, kiedy ostatnio jedliśmy gdzieś wspólnie kolację. Już nie wspomnę o seksie. Zwyczajnie bawi się moim kosztem. Zapomniałam, co to miłość. Stałam się zimna i okrutna. Boli mnie widok szczęśliwych, zakochanym par. Za wszelką cenę staram się wszystko psuć w życiu innych ludzi. – Spojrzała na niego smutnymi oczami. – Między mną a Johnem już dawno coś wygasło. – Joe otworzył usta i już chciał o coś zapytać, kiedy uprzedziła go Claire – nie potrafię. Nie potrafię go zostawić, bo mam już dosyć samotności. Boję się, że już nigdy nie zaznam szczęścia, że zostanę starą panną, dlatego trzymam się go jak ostatniej deski ratunku.
- Trochę dziwne – stwierdził, lecz nie miał serca jeszcze bardziej komplikować jej życia. Nie zdawał sobie sprawy, jak wiele uczuć skrywa pod sylwetką twardej sztuki. Miał ochotę ją przytulic, dodać otuchy, zetrzeć nikłe ślady łez, a najlepiej pocałować, jednak jakiś głos wewnątrz nie pozwalał mu na takie czynności. – Masz, okryj się, rzeczywiście jest trochę chłodno! Jeśli się pospieszymy, wczesnym rankiem powinniśmy być w centrum, no przynajmniej gdzieś w okolicach, gdzie ruch jest większy! – uśmiechnął się delikatnie podając jej własną marynarkę i odszedł. Nie miał zamiaru jej do niczego zmuszać, ani też przygniatać swoim towarzystwem. Wolnym krokiem poczłapał w kierunku miasta. Nie czekając długo, założyła buty na nogi i powędrowała za nim. Teraz milczenie jej nie przeszkadzało. Świadomość, że zmienił nastawianie była o wiele przyjemniejsza. Tylko czy czuła się dobrze z tymi kłamstwami, którymi go poczęstowała? Poniekąd miała wyrzuty sumienia, jednak z drugiej strony już nic nie czuła. Bezwzględna jędza, to dla niej idealne określenie. W rzeczywistości, John kochał ją nad życie, a to ona nie okazywała mu zbytnio uczuć. Nie lubiła zaangażowania w związek, a tymczasową zabawę łóżkową. W razie rozczarowania, zmieniała mężczyzn na lepszy model, tyle, że ten facet źle odczytał jej zamiary i jakoś nie mogła go sprowadzić na ziemię.
Zaczynało świtać. Słońce ślimaczym tempem wślizgiwało się na niebo, zastępując ciemności, jasnością. Nużący spokój z każdą minutą zamieniał się w pełen życia odgłos codziennej krzątaniny świata. Z lekka zmęczona Claire westchnęła ciężko, spoglądając na roztaczający się przed nią krajobraz przedmieścia. Skierowała wzrok na równie opadniętego z sił Josepha i uśmiechnęła się delikatnie, kiedy to mężczyzna obdarzył ją właśnie takim gestem.
- Nareszcie oznaki cywilizacji – mruknął, niedbale czochrając swoje loki. Zmrużył oczy i przetarł je dłońmi. Po chwili przytknął jedną z nich do ust, by ukryć efekty niewyspania. – Przydałoby się porządne śniadanie! – zauważył, przypatrując się swej towarzyszce. – Co powiesz na wspólny posiłek w jakiejś uroczej knajpce, kiedy tylko wrócimy do biurowca i troszkę się odświeżymy? – zapytał świdrując ją swym palącym spojrzeniem. Brunetka zaśmiała się cicho, nabierając powietrza do płuc.
- Kusząca propozycja – stwierdziła, przeciągając kości i jednocześnie uwydatniając już i tak podkreślone piersi. Joe zatracił się w tym widoku, zapominając o bożym świecie. Claire celowo rozpięła maleńki guziczek koszuli, pod pretekstem dopadających ją duszności, byle tylko zapanować nad jego emocjami. Satysfakcja, którą czerpała z obrazu zafascynowanego mężczyzny, była przeogromna. Jeszcze więcej przyjemności zażywała, wspominając jego wpadki ubiegłego dnia w posiadłości Rodrigueza. Uśmiechnęła się zadziornie i zbliżyła do niego, wywołując drgawki u Josepha. Przejechała powoli palcem po jego klacie i przygryzła niewinnie dolną wargę, patrząc głęboko w jego oczy. – Dziękuję za towarzystwo! Przyjemnie się spacerowało! – przyznała z niechęcią, którą szczelnie ukrywała pod powłoką grzecznej i niewiarygodnie wdzięcznej kobiety. Zaczarowany Joe, wstrząśnięty jej wypowiedzią zdrętwiał pod ciepłym dotykiem dłoni panny Hopkins. – Spokojnie, nic Ci przecież nie zrobię! – zachichotała dziewczęco, widząc jego osłupienie.
- Ja.. ja się.. wcale.. nie.. denerwuje.. – wyjąkał rozdygotany, rozpalony do czerwoności mężczyzna, silno zaciskając pięści, które mimowolnie pragnęły dotknąć jej zadziwiająco delikatnej, aksamitnej skóry. Claire bajecznym ruchem dziobnęła go palcem w nos, szeroko się uśmiechając. Westchnął ciężko, choć bardzo chciał powstrzymać ten gest.
- Wiesz.. – otarła się kolanem o jego udo. – Jesteś bardzo słodki.. – szepnęła mu dosłownie przy ustach, jednocześnie oblizując swoje. – Ciasteczko do schrupania.. – po tych słowach krew Joego zawrzała, doprowadzając jego gorące, spragnione ciało do wybuchu wulkanu uczuć. Claire subtelnie popchnęła go do tyłu, gdzie jego plecy otarły się o pień drzewa. Zrobiła niewinną minkę, dwuletniej dziewczynki, na co on w odpowiedzi musnął jej usta, pieszczotliwie zsuwając ręce wzdłuż jej talii. Kiedy bez ogłady wpił się w jej nęcące wargi, jęknęła w duchu na tą czułość. Po chwili, zaledwie kilku sekundach przygryzł zębami jej dolną wargę ciągnął łagodnie w swoją stronę. Zamknęła oczy i szepnęła zdławionym od pożądania głosem – Niegrzeczny chłopiec.. – roześmiał się obsypując pocałunkami całą twarz Claire. Czule mierzwił ciemne włosy kobiety, napawając się jej przyjemnym zapachem. Szarpnęła jego włosy i wpiła się w usta, spragniona dalszych namiętności. Objął ją ramionami i uśmiechnął się na jej błądzące po jego pośladkach ciepłe dłonie.
Drzwi windy rozsunęły się, witając czekających na jej przybycie ludzi. Dwójka zmęczonych, a jednocześnie podekscytowanych osobników wnikliwie się sobie nawzajem przyglądających, mknęła już do góry z szerokimi uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Mężczyzna wyciągnął przed siebie dłoń i czule przejechał nią po policzku towarzyszki.
- Wspominałeś o śniadaniu? Ja proponuję od razu kolację.. – szepnęła, czym wywołała wybuch śmiechu współobecnego.
- Czerwone wino? – zapytał z szelmowskim uśmiechem, poruszając znacząco brwiami. Pokiwała twierdząco i w tym samym momencie winda rozstąpiła się w dwie strony.
- O dwudziestej u mnie.. – zamruczała mu do ucha i zniknęła na zakręcie. Zauroczony i zachwycony mężczyzna powędrował do siebie, nieustannie wspominając chwile spędzone z tą niezwykłą kobietą, które zapisały się w jego pamięci. Maszerował, podśpiewując wesołą piosenkę i nawet kąśliwe komentarze mijających, odnoszące się do jego zaniedbanego stroju puszczał mimo uszu. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi do gabinetu, opadł na fotel, zakładając ręce za głowę. Kto by pomyślał.. – przyszło mu do głowy. – Ona i ja.. – zachłysnął się tą przewspaniałą chwilą i w tym samym momencie przyszedł mu do głowy fantastyczny pomysł. Chwycił za słuchawkę i wykręcaj odpowiedni numer, zamówił bukiet czerwonych róż. Uśmiechnięty opadł jeszcze raz na fotel i wymruczał słodko jej imię. Na myśl przyszedł mu kolejny znakomity pomysł i czym prędzej go wykonał.
Odświeżony, pobudzony, z przepięknym bukietem i butelką czerwonego wina w ręce kroczył korytarzem, kierując się do gabinetu Claire. Nie potrafił wytrzymać do wieczora i to chęć zobaczenia tej istotki zaprowadziła go właśnie pod te drzwi. Przystanął, kiedy do jego uszu doszły dziwne krzyki.
- Martwiłem się o Ciebie! Nie było cię całą noc! Claire, kochanie, na pewno wszystko w porządku?
- Przecież mówię już tysięczny raz, czuję się znakomicie Dziubku mój kochany! – przez uchylone drzwi dostrzegł jak Claire zawiesza ręce na szyi nieznajomego. Spostrzegłszy, czuły pocałunek, którym kobieta obdarzyła owego faceta, spowodował niebywały wybuch goryczy, wypływający z Joego. Stracił równowagę i niezdarnie popchnął drzwi biura aktualnego wroga. Tak. Claire Hopkins ponownie otrzymała ten zacny tytuł.
- Słońce, kim on jest? – zapytał John, chłopak panny Hopkins. Brunetka wybałuszyła oczy i rzuciła się do wyjścia. Wypchała Josepha na korytarz i spojrzała na niego z ukosa.
- Głupi jestem, że Ci uwierzyłem. Wcale mnie nie zauważa.. – naśmiewał się z niej, naśladując jej wczorajszą wypowiedź. Ironizował każde słowa, każdy gest. Przekręcił głowę w bok i sapnął z niesmakiem. – Zabawiłaś się mną jak zabawką. Jestem naiwny, przyznaje, ale ty żałosna i prymitywna! – wycedził przez zęby, po czym wręczył jej kwiaty i butelkę najlepszego wina, jakie zdobył. – Wypijcie za moje zdrowie! – warknął. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, pokręcił głową w geście niedowierzania i szybkim ruchem skierował się a najdalszy kąt tego budynku. Claire stała, głupią gapiąc się na oddalającą postać. Sylwetka mężczyzny zniknęła w końcu w oddali, a ona rzeczywiście poczuła się jak żałosna, prymitywna, nadęta idiotka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Margo dnia 12:06 :05 , 14 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:56 :19 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
no no cinek ci wyszedł i to niezły, a jaki długi
oj Joe już pani dziennikarz nie podaruje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:00 :42 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
dzięki Fafka xD długi i nudny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:02 :21 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
jaki nudny, wręcz przeciwnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:03 :55 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
tylko tak mówisz ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:12 :17 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
wątpisz w moją szczerość :smt085 :smt077
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:14 :10 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
hmm... niech się zastanowię
skąd, tylko nie jestem przekonana do tego, czy wam się przebieg wydarzeń podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fafunia87
Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:20 :46 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
mnie się podoba, nie wiem jak innym
jak tam żyjesz bo podobno dużo wody tam u ciebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:26 :12 , 18 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
hahaha
zalało mnie bynajmniej rzeka wylała w niedzielę i wczoraj xD
śmiesznie jest
w wiadomosciach aż tak o tym trąbią czy też jesteś kimś kogo znam????
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|