|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 18:33 :59 , 06 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 34
-Wróciła sama widziałeś?- Jerry zerknął na przyjaciela
-No co ty- Ben mruknął z ironią- Chodź trzeba skończyć ten cyrk- wstał i wyszedł z pomieszczenia
-Chcesz Go uwolnić?- Jerry nie poznawał wspólnika. Nigdy nie odpuszczał
-Zwariowałeś?- warknął- Chce ukarać Mirandę- wiedział, że teraz gdy wróciła już nigdy nie pozwoli jej odejść- Ten chłopak wisi mojemu kumplowi trochę kasy. Musi za to odpowiedzieć
-Twoja córka będzie Go bronić- ostrzegł
-Ona nie ma nic do powiedzenia- zaczął wchodzić po schodach
-Mel, kiedy wróci Jason?- Loli chodziła po salonie trzymając Mafię na rękach
-Nie wiem słonko, ale niedługo powinien być- niepewnie spojrzała na zegarek
-Miranda się ze mną pożegnała wiesz?- Mała ponownie zaczęła płakać- Ona już nie wróci?
-Tak Ci powiedziała?- Mel zerknęła na Nią z ciekawością. Nie miała pojęcia co wymyśliła starsza z sióstr
-Tak. Zostawiła mi coś dla Jasona- wyszeptało dziecko
-Co skarbie?- Melanie postanowiła rozwiązać zagadkę
-Nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałam, że oddam to Jasonowi jak tylko wróci- pięciolatka podeszła do Niej chcąc się przytulić
-No to musimy poczekać- mruknęła nie chcąc nalegać. Wzięła dziecko i psa na kolana po czym cichutko zaczęła nucić piosenkę. Chciała uspokoić Loli. Po kilkunastu minutach dziewczynka zasnęła. Wracaj już- pomyślała o ukochanym
Weszła do pokoju chcąc zrobić awanturę oprawcą Darina. Jednak na widok ledwo przytomnego chłopaka zatrzymała się gwałtownie. Widząc jak jeden z mężczyzn chce ponownie wymierzyć cios zareagowała
-Zostaw Go- pisnęła. W jej kierunku odwrócił się brunet. Rozpoznała w Nim dawnego przyjaciela- Martin?- szepnęła
-Wróciłaś- na jego twarzy zagościł uśmiech. Nie podzielała jego radości. W jej oczach dostrzegł furię
-Co ty wyprawiasz?- podeszła do Niego i niewiele myśląc uderzyła Go w twarz z otwartej dłoni
-Ja?- warknął- Uderzyłaś mnie- spodziewałby się po Niej wszystkiego tylko nie takiej agresji. Nie zwracając na Niego uwagi drżącą dłonią dotknęła twarzy Darina
-Co Oni Ci zrobili?- wyszeptała. Na dźwięk jej głosu uchylił powieki. Z jego oka wypłynęła przezroczysta kropelka
-Kocie- usłyszała jego głos. Tak bardzo chciał ją jeszcze zobaczyć. To było spełnienie jego marzeń. Przytulił głowę do jej dłoni
-Wypuść Go- zażądała patrząc na Martina
-Nie mogę- mruknął- Musi ponieść konsekwencje- wyjaśnił ponownie chcąc oddać cios. Przytuliła się do skatowanego chłopaka tym samym osłaniając Go przed uderzeniem. Martin nie zdążył zatrzymać dłoni. Pisnęła czując ból
-Miranda odejdź od Niego- usłyszała głos ojca. Ignorując Go załzawionymi oczami spojrzała na przyjaciela
-Każdy cios, który oddasz w jego kierunku... To tak jakbyś bił mnie- szepnęła
-Odejdź- poprosił żałując, że nie powstrzymał poprzedniego uderzenia. Chociaż nie dała po sobie poznać to był pewien, że ją zabolało
-Ja Go kocham- wyznała szukając w oczach bruneta zrozumienia- Nie pozwolę Ci go skrzywdzić
-Nie ty o tym decydujesz- Jerry postanowił zabrać głos. Domyślając się kim dla Darina jest mężczyzna zaatakowała
-Co z Pana za ojciec?- miała wielką ochotę Go uderzyć jednak bała się odejść chociażby na krok od Darina- Jak Pan może patrzeć na katowanie własnego syna?- z jej oczu popłynęły łzy- Jest Pan zwykłym sku*wielem- warknęła nie hamując nad słowami
-Miranda!- zszokowany Ben nie poznawał córki
-Jesteś wart tyle samo co On- mruknęła z żalem- Pasujecie do siebie
-Nigdy bym Cię nie skrzywdził- Benjamin postanowił okazać ludzkie uczucia. Pomyślał, że na awanturę przyjdzie jeszcze czas
-Krzywdzisz mnie całe życie!- krzyknęła dławiąc się łzami. Tak bardzo bała się tej konfrontacji. Jednak teraz wiedziała, że musi stawić czoła ojcu. Zbuntować się- Krzywdzisz wszystkich dookoła
-Nie wiesz co mówisz- zaprzeczył
-Tak?- zadrwiła- Zdradzałeś mamę, po jej śmierci nigdy nie powiedziałeś mi, że kochasz, tresowałeś mnie jak zwierzaka. Ograniczałeś...
-Miałaś wszystko- postanowił się bronić
-Pieniądze to nie wszystko- warknęła- A Margo? Skrzywdziłeś ją bardziej niż kogokolwiek innego....
-Mówisz o tej dziwce?- perfidnie zaśmiał się jej w twarz
-Zabrałeś jej dziecko- nie zamierzała ukrywać tego co wiedziała
-Nie masz o tym zielonego pojęcia- odburknął
-Miała córeczkę prawda?- zapytała z ironią- Powiedziałeś jej, że dziecko umarło chociaż wiedziałeś, że Mała żyła... Gardzę Tobą- wyznała
-Skąd o tym wiesz?- jego twarz zrobiła się blada
-Nieważne- odparła- Mówię Ci to tylko po to, żebyś wiedział, że mnie nie oszukasz... Wiem jakim jesteś człowiekiem...- mruknęła
-Zawsze Cię kochałem- czuł, że jedyne co mu zostało to zapewnić o swoich uczuciach
-Nigdy mnie nie kochałeś- poprawiła Go
-Udowodnię Ci, że się mylisz- mimo wszystko nie chciał stracić córki
-Więc Go wypuść- zażądała
-Wróciłem- Jason wszedł do salonu gdzie znalazł dwie śpiące ukochane dla Niego osóbki. Ukucnął obok kanapy poprawiając koc. Loli obudziła się niemal natychmiast
-Jesteś- szepnęła podnosząc się
-Śpij jeszcze- poprosił jednak dziewczynka już wybiegała z pomieszczenia- Dokąd Ona poszła?- zerknął na przebudzoną Melanie. Czule pocałował jej główkę. Przytuliła się do Niego. Po kilku minutach do pokoju wróciła pięciolatka
-Proszę- podała Jasonowi kopertę oraz zestaw kluczy
-Co to?- zapytał z ciekawością
-Miranda kazała Ci to oddać- niepewnie położył klucze na kolanach Mel i otworzył kopertę. Ze środka wypadł plik banknotów, trzy bilety na samolot, a także niewielka kartka papieru
Jas!
To jest wszystko co mogę Ci dać by zapewnić Loli i Wam bezpieczeństwo. Samolot startuje jutro przed południem. Dopilnuj abyście znaleźli się na pokładzie. Klucze są do mieszkania w Madrycie. Jest moje, nikt o Nim nie wie więc tam będziecie bezpieczni. Pieniądze pomogą Wam się wybić. To tylko kilka tysięcy ale na początek powinno wystarczyć. Niestety inaczej nie mogę Wam pomóc. Mam nadzieje, że tyle wystarczy. Jeśli uda mi się uwolnić Darina wyślę Go do Was. Jedyne o co Cię proszę to o opiekę nad Loli. Chce żeby była szczęśliwa i wiem, że z Tobą i Mel będzie. Cieszę się, że Was poznałam... Powiedz Loli, że kocham ją najbardziej na świecie...
Miranda
P.S Przepraszam, że wtedy Cie uderzyłam... Żegnaj...
W jego oczach pojawiły się łzy. Teraz doskonale widział, że źle ocenił Mirandę. Nie była rozpieszczoną księżniczką tylko normalnym człowiekiem mającym uczucia. Była dobra...
-Co się stało?- usłyszał głos Melanie
-Spakuj siebie i Małą- poprosił- Wyjeżdżamy- w jednej sekundzie podjął decyzję....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 05 Wrz 2010
Posty: 67 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kłodawa
|
|
Wysłany: 19:45 :35 , 07 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Dobrze, że Jason zdecydował się wyjechać. Przynajmniej będą bezpieczni. Mam nadzieję, że ojciec Mirandy wypuści ją i Darina.. Czekam na następny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 18:46 :09 , 17 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 35
-Nie mogę go wypuścić- nie potrafił od tak darować mu porwania córki
-Niby czemu?- warknęła w stronę ojca
-Jest winny mojemu przyjacielowi pieniądze- wyjaśnił
-I zabijesz Go za kilka tysięcy?- zapytała. W jej głosie już nie wyczuwał strachu tylko złość- Oddam Ci je- mruknęła
-Niby skąd je weźmiesz?- zaśmiał się wiedząc, że nie posiada takiej sumy
-Z konta. Margo co miesiąc przelewała mi trochę pieniędzy. Poza tym mama też nie zostawiła mnie bez grosza- rzuciła mu triumfujące spojrzenie
-To są pieniądze na studia- zbliżył się do Niej chcąc ją odciągnąć ją od Darina
-Nie dotykaj mnie- szepnęła- Mam gdzieś studia, On jest dla mnie najważniejszy- wyznała
-Poświęcisz swoją przyszłość dla tego dna społecznego?- zadrwił
-Wogóle Go nie znasz... Oceniasz ludzi po pozorach... Po raz kolejny mnie zawodzisz- mruknęła
-Martin zabierz ją stąd- zarządził. Brunet objął ją w pasie starając się wyprowadzić ją z pokoju. Drugi z mężczyzn odciągnął jej ręce od Darina. Szarpała się w objęciach dawnego przyjaciela patrząc jak pozostała dwójka katuje jej miłość
-Puść mnie- szepnęła patrząc mu prosto w oczy- Jeśli kiedykolwiek coś dla Ciebie znaczyłam... Pomóż mi...- wiedziała, że tylko u Niego może szukać pomocy- Martin... Oni Go zabiją....- wiedział, że będzie żałował tej chwili słabości. Rozluźnił uścisk. Miranda ponownie osłoniła Darina i ponownie otrzymała przeznaczony dla Niego cios
-Dosyć- Martin wiedział, że długo tego nie zniesie. Nie potrafił już patrzeć na jej cierpienie- Wyjdźcie stąd- zwrócił się do dwójki mężczyzn
-Co ty wyprawiasz?- Ben szarpnął Go widząc jak Diego i Santos wychodzą
-Pan ją krzywdzi- warknął- Zbyt dużo dla mnie znaczy żebym zadawał jej cierpienie- wyjaśnił wyrywając się z jego uścisku. Patrzył jak Miranda rozwiązuje linkę, a młody chłopak upada na dywan. Patrzył na jej łzy spływające po twarzyczce i cierpiał. Kochał ją, a Ona teraz płakała przez Niego. Nienawidził się za to. Podszedł i dotknął jej ramienia. Podniosła głowę i spojrzała na Niego
-Daj mi kluczyki od kajdanek- zarządała
-Miranda...
-Daj- jej głos był chłodny. Wiedział, że wymierzając pierwszy cios w stronę Darina stracił ją na zawsze. Zrezygnowany podał jej kluczyk
-Wynoście się stąd- warknęła w stronę ojca i Jerrego
-Za dużo sobie pozwalasz- Ben nie mógł uwierzyć w przemianę jaka się w niej dokonała. Zawsze grzeczna, kulturalna i lękliwa dziewczynka, teraz waleczna, pyskata nie zważająca na słownictwo młoda kobieta. Drżącymi dłońmi odpięla kajdanki
-Wyjdź- powtórzyła
-Nie myśl tylko, że odpuszczam- mruknął- Wrócimy do tego jak się uspokoisz. I tak dla jasności- spojrzał na nią z wyzwaniem- Nigdzie stąd nie pójdziesz. Ani ty ani tym bardziej On- wyszedł, a za nim podążył Jerry. Wymruczała pod nosem kilka przkleństw
-A ty co tu jeszcze robisz?- zerknęła na Martina
-Przepraszam- postanowił choć trochę ją obłaskawić
-Jesteś taki jak Oni- nie zamierzała mu wybaczać. Spojrzała na Darina. Miał przymknięte oczy. Bała się, że wróciła za późno. Czując ogarniającą ją bezsilność zapłakała
-Chodź... Pomogę Ci- Martin podszedł bliżej wyciągając do Niej dłoń- Nie możecie tu zostać. Pomogę Ci zabrać Go do pokoju
-Zjeżdżaj- honor nie pozwolił jej przyjąć pomocy
-Wiesz, że sama sobie nie poradzisz. On ledwo żyje- mruknął
-Dzięki Tobie- zaatakowała próbując podnieść chłopaka- Darin- szepnęła- Pomóż mi trochę...- w pewnej chwili poczuła jak ciężar zelżał. Martin postawił na swoim. Zarzucił sobie rękę Darina na szyję i pomógł mu wstać
-Prowadź- mruknął do Mirandy. O wspólnych siłach doprowadzili Go do pokoju dziewczyny
-Połóż Go na łóżku i idź sobie- poprosiła. Spełnił prośbę. Gdy wyszedł przekręciła drzwi na klucz i wróciła do Darina
-Już po wszystkim- szepnęła- Nie pozwolę Im więcej Cię skrzywdzic- szepnęła delikatnie kładąc się obok Niego i opierając główkę na jego torsie. Jęknął z bólu. Usiadła czekając cierpliwie aż otworzy oczy. W jego spojrzeniu odnalazła cierpienie
-Kocham Cię- szepnął. Uśmiechnęła się przez łzy
-Ja Ciebie też- zapewniła- Zaraz przemyję Ci te rany- mruknęła wstając i znikając za drzwiami łazienki....
-Jas- Melanie pakowała swoje rzeczy do torby podróżnej
-Hmm?- mruknął obserwując ją
-Myślisz, że Mirandzie się udało?- szepnęła
-Nie wiem- odpowiedział z ledwo wyczuwalnym bólem w głosie- Nie możemy na Nich czekać- wyczuwal do czego zmierzała
-Boję się o Nich- wyznała siadając obok Niego. Wtulił twarz w jej włosy
-Miranda jest silna. Poradzi sobie i na pewno nie pozwoli skrzywdzić Darina- zapewnił ją sam mając nadzieje, że tak właśnie będzie
-A gdzie Loli?- zaciekawiła ją nieobecność dziewczynki
-Poszukam Jej, a ty dokończ pakowanie- czule ją pocałował po czym wyszedł z pokoju. Niemal natychmiast usłyszał cichy płacz. Jego źródło znalazł w sąsiednim pomieszczeniu. Pięciolatka siedziała na dywanie trzymając w rączkach Mafię i zanosząc się od płaczu- Co się stało Maleńka?- usiadł obok Niej
-Bo my jutro wyjeżdżamy- załkała
-Nie chcesz?- spytał niepewnie. Poruszyła główką zaprzeczając- Więc o co chodzi?
-A co będzie z Mafią?- spytała- Obiecałam Mirandzie, że się nią zajmę- w jej oczkach znalazł ból
-Zabierzemy ją- obiecał- Kupimy jej specjalny bilet- miał nadzieję, że będzie taka możliwość. Poczuł jak dziewczynka mocno Go przytula
-Dziękuje- usłyszał. Jaki On byłby szczęśliwy gdyby jedynym problemem było przetransportowanie psa do Madrytu. Przytulił mocno pięciolatkę
-Będzie dobrze- zapewnił....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 18:51 :01 , 17 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
aaaa uwielbiam Mirandę nareszcie pokazala na co ją stać że nie jest już małą dziewczynką pdporządkowaną ojcu Że wie jak się postawić
Ben tak łatwo nie odpuści
Hmm Martin dobrze że pomogł Mirandzie ale coś czuję ze on też poniesie konsekwencje
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ardi;* dnia 18:51 :12 , 17 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 11:19 :14 , 18 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Z dedy dla Kota
ODCINEK 36
Czy widziałaś ich razem?
Miłość zatrzymała słonce
Tam gdzie morze spotyka się z lądem.
Za horyzontem znikał stary dzień
Oni zamyśleni przytulali się.
Może wczoraj stali na skraju przepaści
Dzisiaj nikt inny nie jest ważny,
A kto wie, czy bez Bogini Wenus,
Bóg Re nie zostałby na zawsze w cieniu.
Wielu z nas popełnia jeden błąd
Zapominamy o tym, że inni przy nas są
Pamiętajcie nauczmy się miłości
By nie uczyć się życia w samotności
Zostaliśmy tak skonstruowani
Że słabniemy, gdy jesteśmy sami,
A jeśli w to nie uwierzymy
To w jakimi świecie jutro się obudzimy?
-Nie pochwaliłeś się, że masz dwóch synów- Benjamin uważnie przyjrzał sie przyjacielowi
-Nie było czym. Nigdy nie byłem dobrym ojcem- odpowiedział. Nigdy nie wybaczył sobie tego jak Ich traktował, jednak uważał, że teraz już za póżno na naprawienie błędów- Co z Nim zrobisz?
-Jeszcze nie wiem- mruknął
-Odpuść mu- poprosił. Ben spojrzał na Niego zdziwiony
-Prosisz mnie o to jako jego ojciec?- spytał z ciekawością
-Proszę Cię o to jako przyjaciel- sprostował- Jeśli Go skrzywdzisz stracisz na zawsze córkę. Ja wiem co znaczy strata dziecka. Tego nie da się cofnąć- wyjaśnił
-Nie stracę- Benjamin był pewny swoich racji
-Ona Go kocha- mruknął Jerry- Odpuść. Oddam te pieniądze- postanowił
-Zależy Ci na Nim prawda?- Ben przejrzał na oczy
-To zawsze będzie mój syn... Mimo, że mnie nienawidzi- Jerry rozumiał swoje błędy jednak szans na porozumienie z braćmi nie było żadnych
-Najpierw porozmawiam z Mirandą- Benjamin podjął decyzję- Ale to rano
-Będę sie zbierał- Jerry wstał z krzesła- Do zobaczenia jutro- pożegnał się wychodząc
-Nie kręć się- mruknęła- Wiem, że boli ale jesteś facet- uśmiechnęła się do Niego- Zniesiesz to- czule pocałowała czubek jego głowy
-Miałaś zostać z Jasonem- warknął krzywiąc się z bólu
-Nie mogłam Cię zostawić- szepnęła chcąc aby zrozumiał- Nie wiem co bym zrobiła gdyby coś Ci się stało- pomogła mu podnieść się do pozycji siedzącej. Delikatnie dotknął jej żeber
-Boli?- spytał zmartwiony
-Trochę- mruknęła
-Osłoniłaś mnie- dłonią dotknął jej twarzyczki. Pod jej opieką powoli odzyskiwał siły. Mimo iż bolało Go całe ciało czuł się szczęśliwy mając ją na wyciągnięcie ręki
-Nie mogłam bezczynnie patrzeć jak Cię biją- w jej oczkach pojawiły się łzy
-Dziękuję- dotknął wargami jej ust delikatnie ją całując. Nie potrafil sobie tego odmówić. Syknął z bólu
-Już jesteś bezpieczny- szepnęła wacikiem oczyszczając krew z jego łuku brwiowego
-Wszystko dzięki Tobie... Zabiliby mnie tam- wiedział, że wiele jej zawdzięcza
-Nigdy bym na to nie pozwoliła- akurat tego była pewna- Podnieś łapska- zażartowała. Wykonał polecenie. Pomogła mu zdjąć bluzę. Dłonią dotknęła jego poobijanego, gdzieniegdzie sinego ramienia- Przepraszam- wymruczała
-Za co Kocie?- nie rozumiał jej
-Skatowali Cię przeze mnie- wiedziała, że ma rację
-Dla Ciebie przeżyłbym jeszcze więcej- zapewnił ją- Nie obwiniaj się- poprosił
-Ale...
-Ciii- położył palec na jej ustach- To już za Nami- mruknął. Bez słowa mocno Go przytuliła- Ałłł- jęknął jednak nie wypuścił jej z ramion- Kocham Cię Kocie- wyszeptał jej wprost do ucha
-Ja Ciebie też- pocałowała Go w szyję- Zrobię Ci odprężającą kąpiel- postanowiła. Wyswobodziła się z jego objęć i poszła do łazienki. Chwilę później usłyszał odgłos wody zapełniającej wannę....
Leżeli w łóżku wtuleni w siebie
-Boję się jutra- Melanie wtuliła się mocniej w ramiona Jasa
-Będzie dobrze- obiecał czule ją całując
-Naprawdę?- zerknęła na niego
-Tak słońce. Nie martw się- poprosił
-Czemu Loli płakała?- spytała niepewnie
-Bała się, że zostawimy Mafię- wyznał- A tak na marginesie to nie wiem czy uda Nam się ją zabrać- mruknął zmartwiony
-Coś wymyślimy- zapewniła- Nie możemy jej zostawić samej- uśmiechnęła się do Niego
-Zamykaj oczka bo jutro ciężki dzień przed Nami- musnął ustami jej czółko. Grzecznie przymknęła powieki. Obserwował jak spokojnie zasypia. Pomyślał o Darinie i Mirandzie. Czy zdążyła? Czy jego brat jeszcze żył? Czy dobrze zrobił zostawiając Go samego... Jak dalej potoczy się ich życie? Tak wiele pytań, a żadnej odpowiedzi... Zmartwiony odpłynął do krainy Morfeusza....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 19:22 :13 , 21 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, bardzo przepraszam, że tak długo się tu nie odzywałam, ale czytałam na bieżąco.
Miranda wreszcie poradziła sobie z opanowującym ją strachem przed ojcem. Darin został skatowany, nie wiem jak jego ojciec mógł na to patrzeć, ja bym umarła widząc jak biją moje (hipotetyczne) dziecko.
Jeszcze raz biję się w pierś i obiecuję się poprawić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 05 Wrz 2010
Posty: 67 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kłodawa
|
|
Wysłany: 18:14 :10 , 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że ojciec Mirandy da już spokój Darinowi, a oni dołączą do Jasa i Melanie. Czekam z niecierpliwością na kolejny;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:42 :18 , 28 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Z dedykacją dla Debi
ODCINEK 37
Siedziała na łóżku z laptopem na kolanach. Starała się zająć czymś swoje myśli byle tylko nie rozpamiętywać niedawnych wydarzeń. Cierpliwie czekała na powrót Darina. Chciała aby wziął spokojną kąpiel. W innych okolicznościach zapewne by mu przeszkodziła lecz teraz postanowiła odpuścić. Rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok zatrzymał się na fotografii Alicii Dowson. Uśmiechnęła się wspominając wspólne chwile... Dzieciństwo... Gdy matka była na każde jej skinienie. Tęskniła. Za nią ale także za Loli. Mimo, że wiedziała iz nigdy się do tego nie przyzna odczuwała wielką tęsknotę za dziewczynką. Brakowało jej słodkiego głosu pięciolatki, zwariowanych pomysłów, a także niezapowiedzianych wizyt w pokoju. W pewnej chwili usłyszała dżwięk suszarki. Darin kończył kąpiel. Zamknęła laptopa odkładając Go na szafkę. Zerknęła na drzwi
-Lepiej Ci?- spytała patrząc na Darina, który właśnie wyszedł z łazienki. Miał na sobie jedynie biały ręcznik przewieszony nisko na biodrach.
-Lepiej. To tak mieszkałaś zanim cię porwaliśmy?- spytał rozglądając się po wielkiem pokoju.
-To więzienie...- powiedziała cicho. Dom, który powinien być dla niej miejscem gdzie można być sobą i czuć się bezpiecznie wcale taki nie był. Przypominał złotą klatkę, która jedynie ładnie wygląda a w rzeczywistości potrafi więzić człowieka, który chce się poczuć wolny. Ona poczuła się wolna w momencie porwania. Przez to zdarzenie poznała ludzi, których pokochała, którzy byli jej bardziej bliscy niż własny ojciec przy którym spędziła całe swoje życie.
-Chodź do mnie...- poprosiła. Usiadł koło niej na łóżku i uśmiechnął się. Przeszli razem już tak wiele. Zastanawiał się czy kiedykolwiek będą mieli szanse na szczeście. Zasugiwała przecież na wszystko co najlepsze. To dzięki niej wiedział co to znaczy kochać.
-Miranda co ty robisz?- spytał, gdy usiadła za nim i oplotła go swoimi nogami.
-Daje ci buzi...- szepnęła całując go po szyi i błądząc rękoma po jego torsie. Czuł, że robi mu się gorąco.
-Ktoś może tu przyjść.- powiedział odwracając się w jej stronę.
-Nie wydaje mi się. Zrobiłam dziś tyle hałasu, wykrzyczałam prawdę... Boją się mnie - powiedziała teatralnie i musnęła jego usta.
-Też mam się bać?- spytał drocząc się z nią.
-Tak, bo będę dziś bardzo niegrzeczna. - powiedziała i zdjęła z siebie bluzkę. Po chwili leżała na nim i obdarowała go gorącym pocałunkiem.
-Kocham cię.- wyznał patrząc jej głęboko w oczy.
-Ja ciebie też- mruknęła. Szybko zdjęła z siebie spodnie zostając jedynie w bieliźnie. Darin wykorzystał chwilę jej nieuwagi i jednym ruchem sprawił, że teraz to ona leżała pod nim. Jęknęła cicho, gdy dotknął jej brzucha, kierując dłoń coraz wyżej. Czuł dreszcze na jej ciele, które tej nocy ponownie będzie należało do niego. Uniósł ją lekko i zdjął niepotrzebny stanik.
-Jesteś piękna...- szepnął i zaczął pieścić jej piersi ustami.
-Darin...- powiedziała oddychając ciężko przejeżdżając delikatnie dłońmi po jego plecach. Nie chciała pozostać mu dłużna. Sprawnym ruchem zrzuciła ręcznik oplatający jego biodra. Skierowała rękę na jego męskość i zdała sobie sprawę z tego jak na niego działa
-Przestań...- powiedział, czując , że zbyt długo nie wytrzyma jej intensywnych pieszczot. Zsunął z niej koronkowe majtki, była w końcu całkowicie naga. Leżała pod nim spragniona dalszych działań. Pocałował ją zachłannie błądząc ręką po jej rozpalonym ciele. Uwielbiała jego dotyk, za każdym razem wzbudzał w niej cudowne, nie znane wcześniej doznania. Darin uznał, że dalsze zwlekanie nie ma sensu. Wszedł w nią delikatnie, uniosła biodra pragnąc poczuć go głębiej. Po chwili obydwoje doznali spełnienia...
-Maleńka wstawaj- Melanie pochylała się nad dziewczynką- Musimy się zbierać- wyjaśniła widząc jak Loli przeciera oczka
-Już?- pięciolatka mruknęła zaspana
-Musimy jeszcze załatwić przelot dla Mafii- Mel pomogła jej wstać i szybko ją ubrała. Pół godziny później znosiła ją po schodach. Jasona spotkała w kuchni. Kończył szykować kanapki. Wiedział, że Mała w końcu zgłodnieje
-Gotowe?- spytał widząc je w kuchni
-Tak- Mel posadziła dziecko na krześle i przytuliła mężczyznę- Jedziemy?- w jej oczkach czaił się strach
-Będzie dobrze- obiecał- Wszystkie bagaże są już w samochodzie. Weź Loli a ja znajdę psa i zaraz będę- mruknął całując czubek jej głowy. Zrobiła to o co prosił. Tak jak obiecał kilka minut później byli już w drodze
-Szkoda mi opuszczać to miejsce- wyznała
-Mnie też- potwierdził- Wszystko co dobre spotkało mnie właśnie tutaj- patrzył na drogę nie chcąc aby widziała ból w jego oczach
-Daleko stąd na lotnisko?- zapytała wiedząc, że poprzedni temat sprawia mu cierpienie
-Godzinę- mruknął- Prześpij się jeszcze- poprosił- Obudzę Ciebie i Loli- odwróciła się by zobaczyć co robi dziewczynka. Mała spała trzymając mocno Mafię. Psiak ułożył się na jej kolanach cichutko mrucząc
-Jakby coś się działo...
-Śpij- przerwał jej nie dając dokończyć
Dwie godziny później wchodzili na pokład samolotu. Zabranie Mafii nie okazało się wcale trudne. Miranda zadbała aby podróżowali eksluzywnymi liniami więc traktowano ich jak milionerów. Szczeniak mógł być wniesiony na pokład w specjalnej klatce wyglądającej jak torba. Zajęli swoje miejsca. Patrzył na dwie bliskie mu istotki zdając sobie sprawę jak wiele zawdzięcza Mirandzie. Dziewczyna dała im szansę zacząć od nowa. Pozwoliła na nowe, lepsze życie. Była jak dobra wróżka, która za pomoca jednego ruchu różdżką rozwiązuje wszystkie problemy. Jedyne czego mu brakowało to obecności brata. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają....
-Beeen kochanie- do willi wkroczyła szczupła blondynka ubrana w obcisłą czerwoną sukienkę. Na stopy nałożone miała wysokie szpilki. Wymachując torebką idealnie dobraną do reszty kreacji ruszyła w kierunku gabinetu
-Laura- Benjamin uśmiechnął się na jej widok. Podszedł do kobiety obdarowując ją namiętnym pocałunkiem. Dłonie skierował na jej pośladki. Kobieta bez żadnego zażenowania dotknęła dłonią jego męskości
-Moze sypialnia?- zaproponowała
-Nie teraz- jęknął czując podniecenie- Miranda wróciła- wyjaśnił
-Twoja córka?- mruknęła zawiedziona odsuwając się od Niego
-Tak- potwierdził- Niedługo pewnie zejdzie więc będziesz miała okazję ją poznać
-Mam być miła?- zapytała z sarkazmem
-Niekoniecznie- chciał dać córce nauczkę- Pokaż jej kto tu rządzi....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 05 Wrz 2010
Posty: 67 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kłodawa
|
|
Wysłany: 16:17 :53 , 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Nie lubię ojca Mirandy Dlaczego on tak jej nienawidzi?! Czekam z niecierpliwością na kolejny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:02 :06 , 20 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 38
Kilka godzin później stanęli przed średniej wielkości domkiem. Niepewnie wsunął klucz do zamka i przekręcił. Po chwili znaleźli się w niewielkim holu. Ściany wyłożone małymi kamyczkami, a na podłodze biało-fioletowe kafelki. Jason zerknął na zaskoczoną Melanie po czym wszedł w głąb mieszkania. Loli pobiegła za Nim. Przechodził z jednego pomieszczenia do drugiego nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Mieszkanie było jak spełnienie wszystkich marzeń. Wrócił do Melanie, którą znalazł w salonie. Przyglądała się wszystkiemu z szeroko otwartymi oczami
-Myślałam, że trafimy do jakiegoś starego domku, w którym trzeba będzie wszystko odnawiać- mruknęła- A ten... Jest jak mała willa. Tu jest prześlicznie- szepnęla rozglądając się dookoła. Wnętrze domku było luksusowe jednak każdy szczegół dekoracji byl idealnie dopasowany. Mieszkanie było przytulne, a przedewszystkim było miejscem, w którym mogli czuć się bezpiecznie. Z piętra dobiegł ich pisk Loli. Rzucili się w stronę schodów. Wbiegli do pokoju, w którym znajdowała się dziewczynka
-Dlaczego krzyczysz?- Jason wystraszony zerknął na dziecko
-Zobacz ile tu zabawek- dziewczynce iskrzyły się oczy. Rozejrzał się wkoło. Na wszystkich półkach stały pluszowe misie, a na włochatym, grubym dywanie leżało kilka lalek oraz różnego rodzaju klocki. Łóżko z baldachimem zaczarowało Loli. Siedziała na puchowej pościeli,a obok Niej leżała Mafia. Podszedł do jednej z szafek. Wziął w dłoń jedną z fotografii. Była na Niej młoda kobieta z około pięcio może sześcioletnią dziewczynką. W czekoladowych oczach dziecka widać było radość
-Miranda- wyszeptał.
-Mogę to sobie wziąść?- Loli pokazała im łańcuszek z zawieszką w kształcie serca
-Zobacz jaki ładny- Melanie zerknęła na Jasona
-Otwiera się- zauważył małe zapięcie- Loli pokaż- W środku znajdowała się ta sama fotografia co w ramce. Idealnie wycięte twarze dwóch osób. Odwrócił wisiorek i zaczął wpatrywać się w napis
-Co to?- Mel stanęła na palcach zerkając mu przez ramię
-Tu jest napisane „Na zawsze” – odpowiedział- Dlaczego tego nie zabrała?- pytająco zerknął na Melanie
-Znalazłam Go pod łóżkiem- pięciolatka udzieliła im wyjaśnień- Jest Mirandy?- zapytała
-Tak i myślę, że na razie możesz Go nosić- zapiął dziewczynce łańcuszek na szyi- Chciałaby żebyś to miała- być może będzie to jej jedyna pamiątka po starszej siostrze. Wiedział, że dwa wygrawerowane słowa doskonale odzwierciedlały tą sytuację. Był pewien, ze Miranda zawsze będzie pamiętać o Małej, a Loli kiedyś dowie się, że ma siostrę. Postanowił osobiście tego dopilnować
-Czy ten pokój może być mój?- dziewczynka popatrzyła na Nich błagalnie
-Tak- mruknął sprawiając jej radość. Wiedział, że będzie dla Niej idealny....
Siedziała na łóżku przyglądając się jak spokojnie śpi. Nie wyglądał za dobrze. Rozcięta warga, łuk brwiowy, poobijane gdzieniegdzie sine ciało. Dokładnie przykryła Go kołdrą. Na wspomnienie nocy jej twarzyczka rozjaśniła się w uśmiechu. Był dla Niej wszystkim. Nie wiedziała co będzie dalej ale myśl, że był blisko dawała jej ogromną siłę do walki. Do walki o siebie, do walki o Niego. Dotknęła dłonią jego twarzy odsuwając kosmyk włosów z jego powieki. Mruknął przez sen przekręcając się na bok. Zaśmiała się cicho po czym postanowiła wziąść kąpiel. Zsunęła się z łóżka i podeszła do szafy. Wyjęła dość obcisłe jeansy lekko poszerzane przy nogawkach, czarną bieliznę i czarną cienką bluzeczkę sznurowaną na plecach. Tak aby Go nie obudzić przeszła do łazienki i przymknęła drzwi. Zdjęła z siebie pizamkę i weszła pod prysznic odkręcając ciepłą wodę. Przymknęła oczy. Niemal natychmiast odżyły wspomnienia. Dotyk jego dłoni na jej ciele, czułe pocałunki, a także obietnice. Uczucie spełnienia i to bezgraniczne szczęście w jego ramionach. Ich pierwszy raz. Uśmiechnęła się szeroko myślami wracając do ostatniej nocy. Mimo bólu jaki sprawiał mu każdy ruch potrafił doprowadzić ją do rozkoszy. Nalała na gąbkę płynu do kąpieli. Delikatnie zaczęła masować ciało. Z przerażeniem dostrzegła wielkiego sińca w okolicy żeber. Dotknęła i niemal od razu syknęła z bólu. Po kilkunastu minutach wyszła spod prysznica i owinięta w różowy ręcznik stanęła przed wielkim lustrem. Wytarła się i założyła bieliznę. We włosy wtarła odżywkę. Założyła jeansy i zaczęła szuszyć mokre kosmyki. Nie zauważyła kiedy wsunął się do łazienki. Obserwował jej półnagie ciało. Wiedząc że długo nie wytrzyma podszedł do dziewczyny i objął ją w pasie dłonie splatając na jej brzuchu- Głowę oparł na jej ramieniu. Spojrzała w lustro od razu napotykając jego spojrzenie. Był bezgranicznie szczęśliwy
-Myślałem, że ode mnie uciekłaś- mruknął lekko obrażony- Nie możesz mnie tak straszyć
-Bałeś się?- szepnęła szczerząc do Niego ząbki
-Tęskniłem- mruknął wyciągając wtyczkę od suszarki z kontaktu i odwracając dziewczynę w swoich ramionach. Pochylił głowe i musnął jej wargi. Zarzuciła mu ręce na szyję odwzajemniając pocałunek. Dłońmi powoli wędrował po jej plecach. Mruknęła cichutko gdy dotarl do zapięcia od jej stanika. Pogłębiła pocałunek sprawiając, że stał się bardziej namiętny
-Kocham Cię- szepnęła pomiędzy pocałunkami. Jęknął czując jak jej palce wślizgują się pod pasek jego jeansów
-Miranda- usłyszała
-Hmm?- mruknęła nie zaprzestając pieszczot
-Nic nie mówiłem- szepnął, a widząc jej zdziwioną minę zdrętwiał
-Miranda!- wołanie dochodziło zza zamkniętych drzwi
-Ech- mruknęła zawiedziona- I koniec sielanki- wyswobodziła się z jego objęć i weszła do pokoju
-Co chcesz?- warknęła opierając się o drzwi. Rozpoznała głos Martina
-Ojciec kazał Wam zejść- usłyszała
-A ty nadal robisz za jego posłańca?- spytała z ironią- Myślałam, że stać Cię na więcej
-Zejdziecie?- zignorował jej zaczepkę
-A mam inne wyjście?- jęknęla- Za niedługo- mruknęła wracając do łazienki
-Kto to?- Darin siedział na wannie
-Martin- westchnęła- Musimy zejść na dół- wyjaśniła
-Musimy?- przyciągnął ją do siebie
-Yhym inaczej ojciec przyjdzie tutaj- zasmuciła się- Nie ma prawa tu wejść. To mój azyl- wplotła palce w jego włosy
-Nie martw się- przytulił się do Niej- damy radę- uśmiechnął się. Czule pocałowała jego czoło
-Zawiążesz mi bluzkę- spytała odsuwajac się od niego i zakładając skąpy ciuszek. Odwrociła się do niego plecami czekając na reakcję- Darin- mruknęła popędzajac Go. Dotknął dłońmi sznureczków. Opuszkami palców przesunął po linii jej kręgosłupa. Zadrżała- Nie drażnij się ze mną- poprosiła- Wiesz, że zawsze przegram, a nie mamy teraz na to czasu- wiedział, że ma rację. Odpuścił szybko zawiązując sznureczki
-Już- wstał i czule pocałował ją w szyję
-Dziękuję- szepnęła
-Założę koszulkę i możemy iść- wziął ją za rękę i zabrał do pokoju. Patrzyła jak się ubiera, a w jej oczach mimowolnie zgromadziły się łzy- Co się stało?- wyszeptał obejmując jej twarzyczkę dłońmi. Dotknęła palcami jego sinego ciała
-To wszystko moja wina- wiedziała, że ma rację
-Nie- zaprzeczył- Nie myśl o tym- otarł jej łezki i pociągnął w stronę drzwi- Idziemy?- czekał na jej reakcję. Spojrzała na Niego i pewnym ruchem dłoni przekręciła klucz w drzwiach...
ODCINEK 39
-Gdzie Loli?- zapytał wchodząc do kuchni
-Tam- ruchem głowy wskazała na okno. Podszedł bliżej. Dziewczynka biegała po dużym ogrodzie, a tuż za nią podążała Mafia
-Podoba jej się tutaj- mruknął przytulając się do dziewczyny- A my mamy chwilę dla siebie- nie zdążył jej pocałować gdy wysunęła sie z jego ramion- Co jest?- spytał zawiedziony
-Muszę zrobić coś na obiad- wyjaśniła usmiechając się
-Zamówimy pizze- zaproponował
-Nie kombinuj- chciała sie z Nim podrażnić
-Ale ja...
-Cii- położyła mu palec na ustach- Robię obiad- powtórzyła. Niewiele myśląc objął ją w pasie i stanowczym ruchem odwrócił ją przodem do siebie. Nie czekając na jej reakcję wpił się w jej wargi. Z początku zaskoczona, teraz odwzajemniła pocałunek. Gwałtowny całus zamienił się w delikatny, bardziej namiętny. Pieścił wargami jej usta dłonie zaś wsunął pod jej bluzkę
-Loli- mruknęła On jednak zerknął na bawiącą sie na dworze dziewczynkę i powrócił do przerwanej czynności. Nie chcąc aby Mała zastała ich w dwuznacznej sytuacji wziął Mel na ręce i wszedł do pierwszego z brzegu pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Postawił ją na grubym dywanie i szybkim ruchem zdjął z Niej koszulkę. Dłońmi pieścił jej plecy. Chwilę później dotarł do zapięcia stanika, którego pozbył się w ciągu kilku sekund. Przeniósł usta na jej szyję obdarowując dziewczynę czułymi pocałunkami. Wbiła paznokcie w jego plecy. Dłonie przesunął na jej brzuch i zaczął kierować je ku górze. Jęknęła czując jego dotyk na swoich piersiach- Nie możemy- każdy jej protest uciszał pocałunkiem. Zsunął z niej krótkie spodenki i zdjął swoją koszulkę. Rezygnując z walki wplotła palce w jego włosy i objęła go w pasie nogami. Posadził ją na biurku ponownie zaczynając pieścić jej ciało. Sięgnęła dłońmi do jego paska gdy usłyszeli krzyk
-Cholera... Nie teraz- Jason jęknął zrozpaczony
-Jas gdzie jesteś?- pięciolatka najprawdopodobniej była w kuchni
-Ubierz się- mruknął rzucając jej rozczarowane spojrzenie. Przyciągnęła Go do siebie czule całując
-Dokończymy- obiecała. Podniósł swoją koszulkę i założył na siebie. Wyszedł z pokoju delikatnie przymykając drzwi
-Tu jestem Loli- krzyknął. Dziewczynka niemal natychmiast znalazła się obok niego- Co się stało maleńka?- od razu zauważył łzy w jej oczkach
-Mafii coś weszło w łapkę- pokazała mu psa- Pomożesz jej?
-Jasne- mruknął w myślach klnąc na zwierzaka, który przerwał mu romantyczne chwile...
Weszli do gabinetu trzymając się za ręce. Szła przed Nim tak jakby Go osłaniając. Niemal natychmiast napotkała zimne spojrzenie ojca. Tuż za jego plecami stał ojciec Darina, a obok Bena siedziała nieznana dla niej kobieta. Tuż za Nimi do gabinetu wszedł Martin z jednym z mężczyzn, którzy bili Darina. Scisnęła mocniej dłoń chłopaka.
-Co chciałeś?- warknęła w stronę ojca
-Porozmawiać- odpowiedział- Chce wiedzieć co planujesz- wyjaśnił
-Spakuję się i wyjeżdżam z Darinem- powiedziała odważnie
-Nie zgadzam się- warknął- Nigdzie nie pójdziesz
-Nie możesz mnie zatrzymać- zaśmiała się- Jestem pełnoletnia- rzuciła mu triumfujące spojrzenie
-Nigdzie nie pójdziesz- powtórzył wstając- Laura zajmie się Twoim wychowaniem- wskazał na blondynkę
-Wychowaniem?- zakpiła- Spóźniłeś się o jakieś dziesięć lat – zaśmiała się- Poza tym czego Ona mogłaby mnie nauczyć?- zmierzyła blondynkę od góry do dołu- Puszczać się za kasę?
-Nie pozwalaj sobie gówniaro- Laura nie mogła pozwolić się obrażać
-Co za język- mruknęła- Myślę, ze najpierw powinieneś wychować swoją kochankę- poradziła. Ben niemal dostał furii. Stanowczo pozwalała sobie na zbyt wiele
-Idź do swojego pokoju- rozkazał- Zejdziesz jak Ci pozwolę- nie mogąc się powstrzymać zaśmiała mu się prosto w twarz
-Nie wiem czy zauważyłeś ale nie mam już pięciu lat- wstała wtulając się w Darina- Nie jestem już dzieckiem, któremu możesz cokolwiek rozkazać czy zabronić. Ale jeśli chcesz to zejdę Ci z oczu. Mam lepsze zajęcia niż bezsensowna dyskusja z Tobą- juz była przy drzwiach gdy odezwał się ponownie
-On zostaje. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia z Twoim kolegą- burknął
-Pieniądze, które byl Ci winien od kilku godzin masz na koncie- wyjaśniła- Więc koniec Twoich ważnych spraw- minęła Martina i wyszła z gabinetu. Ojciec wyszedł za Nią i nim ktokolwiek zdążył zareagować wyszarpnął ją z objęć Darina i wymierzył dziewczynie siarczysty policzek
-Nigdy więcej nie będziesz mi pyskować- w jej oczach pojawiły się łzy. Niewiele myśląc Darin oddał celny cios w stronę Benjamina
-A ty nigdy więcej jej nie uderzysz- warknął- Było mu wszystko jedno co się teraz stanie ale nigdy nie pozwoli skrzywdzić tej istotki. Kochał ją, a myśl o tym, że ktoś ją krzywdzi doprowadzała Go do furii. Nigdy nie da jej zranić. Wtuliła się w Niego czekając na reakcję ojca
-Martin, Diego- warknął. Tuż za jego plecami pojawiło się dwóch osiłków- Zajmijcie się Nim- zarządał. Miranda wiedziała, że teraz nie mają już szans.
-Wiesz co... Dzisiaj pokazałeś jakim jesteś człowiekiem... Pokazałeś jakim jesteś ojcem- postanowiła zaryzykować- Nienawidzę Cię- wyszeptała- I wiesz... Margo miała rację. Jesteś sku*wielem, dla którego nie liczy się nikt i nic oprócz pieniędzy.- widziała jak z każdym słowem twarz Bena blednie- Tak naprawdę nigdy nikogo nie kochałeś. Ani mnie, ani Margo, ani tej malutkiej dziewczynki, którą uśmierciłeś. Nawet mamy nie kochałeś- wyszeptała czując jak na jej twarzy pojawiają się słone krople- Ewentualnie kochasz tylko siebie. I zostaniesz sam... Bez nikogo bliskiego, nawet bez przyjaciół.... Będziesz taki jak Twój wspólnik- wskazała na Jerrego- Samotny. Jak dla mnie to Ty już umarłeś. Jeszcze dzisiaj się stąd wynoszę. I nie próbuj mnie zatrzymywać bo pierwsze co zrobię to doniosę na Ciebie. Powiem wszystko co wiem i już nigdy nie wyjdziesz na wolność- wiedziała, że jedyne co jej pozostało to groźby. Nie czekając na jego ruch pobiegła na górę ciągnąc z sobą Darina. Zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz- Wynosimy się stąd- mruknęła z szafy wyjmując torby podróżne. Wiedząc jak wiele ją to kosztowało i jak bardzo boli ją postawa ojca podszedł i mocno ją przytulił. Z początku cichy płacz przerodził się w szloch
-Obiecuję, że teraz będziesz szczęśliwa- wyszeptał całując ją- Dla Nas też w końcu wyjdzie słońce- obiecał.....
ODCINEK 40
-Mam pomysł- kilka godzin później wszedł do salonu gdzie Melanie z Loli oglądały kreskówki
-Jaki?- Mel z chęcią oderwała wzrok od szklanego ekranu
-Pojedziemy na zakupy- wyjaśnił czekając na reakcję dziewczyn
-To ja idę się przebrać- przechodząc obok niego dziewczyna obdarowała Go czułym pocałunkiem
-Loli?- mruknął widząc zerowe zainteresowanie dziewczynki
-Oglądam- powiedziała nawet się nie odwracając. Zerknął na telewizor. Po ekranie biegało kilka różnokolorowych misiów śpiewających jakąs piosenkę. Pięciolatka wpatrywała się w nie jak zaczarowana
-Nie chcesz jechać na zakupy?- zapytał
-Później- mruknęła na odczepnego
-Później to zamkną sklepy- wyjaśnił- Chodź- poprosił podnosząc ją z dywanu
-A kupisz mi coś?- spytała zerkając na Niego
-Kupimy Ci śliczną sukienkę- do salonu wróciła Mel. W ręku niosła bluzę, a zamiast krótkich spodenek założyła jeansy
-A koszulkę?- Mała spojrzała na nich prosząco
-Jaką skarbie?- Jas chciał jej sprawić radość
-Z takim misiem- wskazała palcem na telewizor
-Jeśli gdzieś taką znajdziemy to na pewno kupimy- obiecał- No to jak?
-Jedziemy!- pięciolatka mocno Go przytuliła. Wyłączył telewizor po czym trzymając Mel za rękę i niosąc Loli wyszedł z domu
Po kilku słowach prawdy Benjamin wyprosił swoich gości i poszedł do gabinetu. Nalał do szklanki whisky i wypił. Pomyślał o tym co powiedziała Miranda. Nie miała racji. Jej matkę kochał nad życie. Ją też na swój sposób. Przeciez była jego dzieckiem. Czy naprawdę zostanie sam? Czy Ona odważy się odejść? Wiedział, że nie będzie potrafil jej zatrzymać. Już się Go nie bała. Wczoraj gdy broniła Darina była lustrzanym odbiciem swojej matki. Walczyła o kogoś kogo kochała. Właśnie teraz to zrozumiał i po raz pierwszy od wielu lat był z Niej dumny. Wiedział też, że przy tym chłopaku będzie bezpieczna. Ochronił ją. Stanął w jej obronie. Usiadł za biurkiem i spojrzał na fotografię. Byli tam jako szczęśliwa rodzina. Nie wiedział dlaczego to zniszczył. Wiedział, że przez związek z Margo stracił najważniejsze dla siebie osoby. Najpierw żonę, a teraz córkę. Wszystkie problemy w małżeństwie brały się z jego porywczego charakteru. Wiedział, że gdyby nie wypadek jego żona zabrałaby Mirandę i odeszła. Nie dostałby trzeciej szansy. Już raz przecież go zostawiła. Mała miała wtedy pięć lat. Alicia spakowała ją i siebie znikając z jego życia. Szukał jej wszelkimi sposobami jednak nie udało mu się ustalić dokąd odeszła. Wróciła po trzech miesiącach gdy jej przyjaciółka ciężko zachorowała. Dała mu wtedy drugą szansę, którą zmarnował kilka lat później wdając się w romans z Margaritą. Jej ciąża przekreśliła wszystko. Zapłacił lekarzowi by ten pozbył się dziecka. Wyprawił pogrzeb na którym Margo nie mogła być z powodu omdleń. Strata maleństwa była dla Niej tragedią, z której się nie podniosła. Wmówił jej, że dziecko urodziło się martwe. Nigdy nie widziała ciała. A teraz Miranda wykrzyczała mu, że zostawił dziewczynkę na pastwę losu. Skąd wiedziała? Przecież nikt nie znał płci dziecka. Postanowił porozmawiać z córką. Wstał z krzesła i poszedł w kierunku drzwi. Zrobił zaledwie kilka kroków gdy poczuł nagłe zawroty głowy. Przed upadkiem ochronił go Jerry, który wrócił po kopie dokumentów. Posadził Go na kanapie po czym zadzwonił po pogotowie. Wyszedł do holu przywołując Martina. Mężczyzna zjawił się po kilku chwilach
-Co się stało?- zapytał zerkając na bladego Bena
-Idź po Mirandę. Powiedz, że jej ojciec zasłabł. Niech zejdzie na dół- poprosił Jerry
-Już- Martin zniknął za drzwiami
Wrzucała wszystko do toreb nie bawiąc się w składanie czy układanie ubrań. Chciała odejść stąd jak najszybciej
-Pomogę Ci- zaproponował. Widział jak całą siłą woli stara się hamować łzy
-Zapakuj laptopa- poprosiła cichutko. Wstał i objął ją w pasie mocno przytulając
-Ułoży się- obiecał. Wysunęła się z jego objęć podchodząc do biurka i zbierając z Niego różne rzeczy
-Już nigdy tu nie wrócę- mruknęła w dłoni trzymając fotografię matki
-Będziesz tęsknić?- spytał zasuwając torbę od komputera
-Nie wiem- naprawdę nie miała pojęcia. Przeżyła tu kilka cudownych chwil ale po śmierci matki nic nie było takie same. Męczyła się. Przerywając rozmyślanie zasunęła torbę- Jeszcze tylko z tej szafki i możemy iść- uśmiechnęła się do Niego- Dojeżdża tam jakiś autobus?
-Nie mam pojęcia- mruknął
-Dobra nieważne- widział, że wpadła na jakiś pomysł
-Hmm?- mruknął
-Weźmiemy samochód- wyjaśniła- Ojciec ma kilka aut. Nie zauważy braku- puściła do Niego oczko zaczynając pakować kolejną torbę
-To nie szpilka Kocie- zaśmiał się- Nie kombinuj za bardzo
-Jakoś musimy się tam dostać- wyjaśniła- Przecież....- nie zdążyła skończyć zdania gdy do pokoju wpadl Martin- A ty co tu robisz do cholery?- warknęła
-Twój ojciec źle się czuje- wyjaśnił
-Idź mu powiedz, żeby skończył tą szopkę. Nie zostanę- mruknęła
-Miranda ja mówię poważnie- warknął- Coś z Nim jest nie tak
-I tu się zgodzę- zasunęła torbę- Całe życie coś z Nim nie tak. Idź już- poprosiła
-Ja nie żartuję- powtórzył. Spojrzała na Niego. Faktycznie był poważny, a w jego oczach czaił się strach. Zamyśłiła się, a w pewnej chwili usłyszała sygnał karetki. Wyjrzała przez okno w momencie gdy dwóch sanitariuszy i lekarz wchodzili do domu. Niewiele myśląć minęła Martina i zbiegła po schodach. Darin podążył jej śladem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 05 Wrz 2010
Posty: 67 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kłodawa
|
|
Wysłany: 17:50 :42 , 02 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Ciekawa jestem, co się stanie z jej ojcem. Mimo, że mnie denerwuje, mam nadzieję, że nic mu nie będzie, bo Miranda będzie bardzo cierpiała.. Czekam z niecierpliwością na kolejny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:59 :20 , 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 41
Zamiast bluzki z nadrukiem misia kupili Loli kilka sukienek, dwie pary spodni i kilkanaście różnorodnych koszulek. Mała była przeszczęśliwa. Biegała między półkami wybierając nowe kreacje. Przez kilka godzin obeszli kilkadziesiąt różnorodnych sklepów. Dziewczynka z ciekawością rozglądała się dookoła. Niosąc w dłoniach kilkanaście reklamówek przyglądał się radości dwóch najbliższych mu osóbek. Weszli do supermarketu i zrobili zakupy na kilka najbliższych dni. W jednej z kawiarni wypili kawę i zjedli lody. Loli była w siódmym niebie. Wracając do domu minęli ogromne ZOO. Obiecali dziewczynce, że niebawem na pewno je odwiedzą. Wszystko się układało. Od następnego tygodnia postanowił zacząć szukać pracy, a dziewczynkę zapisać do przedszkola. Za tydzien wakacje dobiegały końca więc Mała musiała gdzieś spędzać całe dnie. Chciał aby zawarła nowe znajomości, aby miała koleżanki, które choc w małym stopniu wynagrodzą jej nieobecność Mirandy. Po raz kolejny jego myśli skierowały się na młodszego brata. Czy żył? A jeśli tak to jaką cenę zapłaciła Miranda. Co się u Nich działo. Najbardziej bolał Go brak kontaktu z Darinem. Nie mógł jednak narażać bezpieczeństwa Loli i Mel dlatego postanowił nie dzwonić . Nie wiedział jednak jak długo wytrzyma ta niepewność
Stała wtulona w Darina przypatrując się jak lekarz bada jej ojca. Mimo tego jaki był wiedziała, że jest najbliższym jej człowiekiem. Rodziców przecież się nie wybiera. Martwiła się o Niego jednak nie porzuciła mysli o wyjeździe. Wiedziała, że tutaj nigdy nie będzie szczęśliwa
-Doktorze co mu jest?- zapytała niepewnie
-To tylko zasłabnięcie- wyjaśnił lekarz- twój ojciec za dużo pracuje, jego organizm jest przemęczony, nie powinien też się denerwować, a wtedy wszystko wróci do normy. Zaleciłbym odpoczynek i wypicie raz dziennie tych tabletek- podał dziewczynie małe pudełeczko- Ktos powinien tu z Nim być
-Ma wielu przyjaciół- mruknęła z sarkazmem- Myślę, że jego dziewczyna też z chęcią się Nim zaopiekuje- wyjaśniła
-Jesteś jego córką?- lekarz wlepił w Nią ciepłe spojrzenie
-Tak- przyznała- Ale ja tutaj nie mieszkam- mruknęła- Czy ojciec wymaga stałej opieki?- spytała
-Nie- zaprzeczył doktor- Wystarczy, że ktoś od czasu do czasu do Niego zajrzy- wyjaśnił wychodząc
-Bardzo dziękuję za pomoc- postanowiła odprowadzić Go do drzwi. Gdy wróciła po kilku minutach Benjamin siedział na kanapie. Jego twarz odzyskała naturalną barwę- Lepiej Ci- mruknęła
-Tak- a widząc jak dziewczyna chce wyjść zawołał ją
--Hmm?- spojrzała na Niego niepewnie
-Jeśli chcesz odejść nie będę Cię zatrzymywał- nie wierzyła własnym uszom- W sejfie są pieniądze. Weź je. Ułatwią Ci start w życiu. Potem przeleje Ci trochę na konto- chciał naprawić życiowe błędy. To osłabienie przeraziło Go. Chciał aby córka dojrzała w Nim człowieka- Jeśli będziesz czegoś potrzebować to zadzwoń, a zawsze Ci pomogę- obiecał
-Dziękuję- tylko na tyle było ją stać. Nie mogła uwierzyć w jego nagłą przemianę
-Miranda- ponownie usłyszała swoje imię
-Tak?
-Myliłaś się- mruknął- Być może nigdy tego nie okazywałem ale jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham Cię najbardziej na świecie- wyszeptał. Puściła rękę Darina i podeszła do ojca
-Zawsze będziesz moim ojcem- w jej oczach zobaczył łzy- Ale nie potrafię od tak zapomnieć wszystkiego co zrobiłeś. Doceniam Twoją pomoc- przyznała- I obiecuję, że będę dzwonić- mimo wszystko nie potrafiła zerwać z nim kontaktów- Nie zawiedź mnie po raz kolejny- poprosiła całując go w czubek głowy- Więc do zaobaczenia.... Kiedyś- odwróciła się i biorąc Darina za rękę wyszła z gabinetu. Z oczu Benjamina wydostała się kryształowa łza. Nigdy nie doceniał córki. Jej mądrości i dobrego serca. Teraz wiedział jak wiele stracił jednak miał nadzieję, że będzie w stanie to naprawić. Godzinę później siedzieli w czarnym sportowym samochodzie jadąc w stronę wymarzonego miejsca zamieszkania. Wiedzieli, że to co złe już za Nimi
-Co teraz będzie?- zapytał cały czas trzymając jej dłoń
-Odnowimy Wasz dom- powiedziała- O ile się na to zgodzisz. Potem ściągniemy z powrotem Jasona z Mel i Loli- uśmiechnęła się na wspomnienie siostry- Będziemy szczęśliwi- obiecała
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham- wyszeptał
-Na pewno nie tak jak ja Ciebie....
-Jesteśmy- Jason odwrócił się chcąc zobaczyć co robi dziewczynka- Zasnęła- zwrócił się do Melanie
-Ten dzień był dosyć wyczerpujący dla Nas, a dla Niej w szczególności- mruknęła
-Czyli jesteś wykończona?- spytał ze smutkiem
-No jeszcze trochę siły mam- zaśmiała się wiedząc co chodzi mu po głowie- Ale najpierw trzeba położyć Loli- uśmiechnęła się do Niego. Pochylił głowę czule pieszcząc jej wargi. Odwzajemniła pocałunek po chwili jednak przerywając Go- Później- szepnęła wysiadając z samochodu. Wysiadł zaraz po Niej. Otworzył tylne drzwi i wyjął pięciolatkę. Zaniósł ją na górę i położył na łóżku. Zostawił Loli w towarzystwie Mel, a sam zszedł wyjąć zakupy z bagażnika. Pół godziny później leżał na łóżku jedynie w jeansach. Myślami był przy Mirandzie. Ta Mała dała mu wszystko o czym marzył. Nigdy nie pomyślałby, że dzięki decyzji o Jej porwaniu aż tak zmieni się jego życie. I to na lepsze. Przymknął oczy, a chwilę później spał jak małe dziecko.
Wykąpała dziewczynkę i przebrała ją w piżamkę. Położyła dziecko do łóżka przykrywając różową kołdrą. Niemal natychmiast koło Loli pojawiła się Mafia. Szczeniak ułożył mordkę na brzuszku pięciolatki po czym zamknął oczka
-No dobra- Mel nie miała serca zganiać psa z łózka- Śpijcie- mruknęła wychodząc z sypialni. Zeszła na dół gasząc wszystkie światła.Przekręciła zamek w drzwiach i wróciła na piętro. Weszła do sypialni niemal natychmiast zauważając śpiącego Jasona. Cichutko przymknęła drzwi i podeszła do łóżka. Drżącą dłonią dotknęła jego nagiego torsu. Czule pocałowała jego usta. Uchylił powieki od razu napotykając jej wzrok. Zaśmiała się. Objął ją, mocno do siebie przytulając. Wsunął dłonie pod jej koszulkę szybko pozbywając się zbędnego ciuszka. Czułymi pocałunkami obdarowywał jej szyję dłońmi zaś uczył się jej na pamięć. Mruczała czując jego dotyk na swoim ciele. Sprawiał jej niesamowitą przyjemność. Niecierpliwie sięgnęła do jego paska. Widząc jej starania sam pozbył się spodni. Wygięła się w łuk pozwalając mu na zdjęcie z niej jeansów
-Spokojnie- mruknął całując ją namiętnie. Ich języki toczyły walkę. Zsunąl dłonie na jej biodra
-Drażnisz się ze mną- jęknęła z pretensją
-Tylko troszkę- przyznał przygryzając delikatnie jej dolną wargę
-A może prysznic?- zaproponowała
-Może być i prysznic- przyznał biorąc ją na ręce. Zniknęli za drzwiami łazienki oddając się sobie. Mieli nadzieje, że tutaj w Madrycie będą mogli być szczęśliwą rodziną....
ODCINEK 42
[link widoczny dla zalogowanych]
Leżeła głową na jego torsie uśmiechając się na wspomnienie niedawnego zbliżenia. Myślami błądziła w przyszłości wyobrażając sobie wspólne chwile jakie na pewno jeszcze spędzą razem. Powoli też zaczynała tęsknić za Mirandą i Darinem. Na wspomnienie tej dwójki na jej twarzyczce zagościł smutek. Zauważył to niemal od razu
-Co się dzieje?- spytał bawiąc się mokrym kosmykiem jej włosów
-Nic- mruknęła nie chcąc sprawić mu bólu wspomnieniem o bracie
-Ej- dłonią dotknął jej twarzyczki- Źle się czujesz?- spytał niepewnie
-Nic mi nie jest- uspokoiła Go- po prostu tęsknie...- wiedziała, że nie odpuści dopoki nie dowie się prawdy
-Ja też- mruknął wiedząc o kim mówi- Myślałem o Nich dzisiaj- przytulił ją mocniej- Jestem ciekawy co u Nich ale nie możemy dzwonić- wyjaśnił
-Wiem- szepnęła- Mam nadzieję, że niedługo się odezwą
-Na pewno tak będzie- pocałował ją w ramię- Jeszcze ich zobaczymy- obiecał
-Tak myślisz?- zerknęła na Niego przenikliwie
-No pewnie- uśmiechnął się- A teraz śpij- patrzył jak przymyka powieki wiedząc, że ją okłamał. Tak naprawdę wątpił w to, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy brata i tą Małą. W myślach powrócił do wspólnie spędzonych chwil z Darinem. Do dzieciństwa kiedy jeden wspierał drugiego lub też chronił przed ojcem, gdy wystraszeni uciekali razem z matką, gdy w domku odnaleźli spokój i upragniony azyl. Gdy matka umarła, a Oni mieli tylko siebie. Pamiętał każdą większą awanturę, każdą bójkę. Moment gdy wyjechali do miasta. Przyjaźń z Julie, pożyczone pieniądze, wybuch mieszkania i śmierć dziewczyny. Zemsta. Wszystkie obrazy jak film powracały w jego głowie. Cudowny plan porwania... Miranda. Pierwszy cios oddany w stronę dziewczyny. Dziś tak bardzo tego żałował. Spotkanie Loli i w końcu Melanie. Miłość... I powrót do koszmaru. Powrót ojca. Nie wiedział co się dzieje z Darinem ale obiecał sobie, że jeśli kiedykolwiek spotka swojego ojca dokona zemsty doskonałej. Za wszystkie lata poniewierki, za każdy cios, który oddał w ich kierunku, za każdą łzę matki... Poczuł jak pod powiekami gromadzą się łzy, nie dał im jednak wydostać się na zewnątrz.. Nie chciał martwić Melanie. Już i tak zbyt wiele przeszła....
-Kocie...- jęknął- Przykręć to ogrzewanie bo się ugotuje
-Nie- mruknęła zdejmując z siebie bluzę i rzucając ją na tylne siedzenia- Tak jest dobrze
-Ale mi jest gorąco- spojrzał na nią z pretensją- Prowadzę, a chyba nie chcesz żebym zasnął za kierownicą?- spytał
-Nie zaśniesz- obiecała
-Skąd wiesz?- teatralnie zaczął ziewać
-Zapewnie Ci rozrywkę- szepnęła nachylając się w jego stronę i przygryzając płatek jego ucha
-Miranda- warknął . Powoli rozwiązywała sznureczki skąpej bluzki
-Co ty robisz?- jęknął
-Gorąco- zaśmiała mu się prosto w twarz
-To przykręć to ogrzewanie- kątem oka zerknął jak zdejmuje bluzkę i zostaje w czarnym koronkowym staniku
-Nie tygrysie- mrugnęła do Niego- wtedy będzie mi zimno- przednimi ząbkami przygryzła dolną wargę
-Igrasz z ogniem- ostrzegł nie spuszczając wzroku z drogi
-Tak?- położyła dłoń na jego kolanie
-Kocie do cholery!- powoli tracił cierpliwość
-Nie krzycz- na jej twarzyczce zagościł smutek jednak dłonią nadal wędrowała po jego nodze
-Wyprowadzasz mnie z równowagi- mruknął
-Kocham Cię- wytłumaczyła- I potrzebuję bliskości...
-Nie poznaję Cię- wyszeptał
-Po prostu nie mogę uwierzyć, że jesteśmy wolni- przytuliła głowę do jego ramienia
-I teraz już zawsze będziemy razem- dokończył jej myśl- ubierz się- poprosił
-A gdyby tak- powoli dotknęła zapięcia stanika
-Kocie- był na granicy wytrzymałości. Jednym szarpnięciem kierownicy zjechał na pobocze i wyłączył silnik. Niewiele myśląc wpił się zachłannie w jej wargi. Miażdżył jej usta swoimi sprawiając, że pocałunek stał się zaborczy i brutalny jednak to jje nie przeszkadzało. Wplotła palce w kosmyki jego włosów i cichutko zaczęła mruczeć. Powoli zwolnił tempo pocałunku dzięki czemu stał on się głębszy i bardziej namiętny. Na koniec przygryzł jej wargę i powoli zaczął sie od niej odsuwać- Ubierz się- powtórzył
-Nie chcesz mnie- spojrzała na Niego ze łzami w oczach
-Oczywiście, że chce ale najpierw musimy dojechać na miejsce- wyjaśnił dłonią dotykając jej policzka
-I dokończymy?- spytała z nadzieją
-Obiecuje- pocałował ją w nosek- Łóżko, prysznic co tylko chcesz- wyszeptał wiedząc, że dla Niej zrobi wszystko
-A przy kominku?- mruknęła z nadzieją
-Może być i kominek- uśmiechnął się- Ale załóż już bluzę- poprosił
-Ale będzie Cię boleć- dotknęła jego poobijanych żeber
-O mnie się nie bój- po raz ostatni musnął jej wargi- Kocham Cię- poczekał, aż założy bluzę i przypnie pas po czym odpalił samochód i skierował Go na drogę. Nigdy by nie pomyślał, że jego dziewczynka stanie się takim kociakiem. Kochał ją za to jaka była. Za jej troskliwość, czułość, za to, że z egoisty zmieniła go w dobrego człowieka. Była dla Niego całym światem i zrobiłby dosłownie wszystko żeby była szczęśliwa. Dotknął jej ręki zamykając ją w swojej. Poczuł na ramieniu ciężar jej główki. Zerknął jak przymyka oczka
-Obudzisz mnie jak dojedziemy?- spytała
-Pewnie- obiecał- Śpij- szybko pocałował czubek jej główki po czym z powrotem skierował wzrok na drogę. Wiedział, że przy niej będzie szczęśliwy, a razem zrobią wszystko o czym zamarzą. Nawet dosięgną gwiazd....
ODCINEK 43
-Potrzebujesz czegoś?- do sypialni Benjamina wszedł Jerry
-Nie, jest w porządku- wyjasnił- Gdzie Laura?
-Wyszła. Kazała Ci przekazać, że z Wami koniec bo Ona nie będzie się Tobą zajmować- mruknął
-Tak myślałem- powiedział bez żadnych emocji- Ja już nie nadaję się do związku
-Ben- do pomieszczenia wszedł Brandon- W garażu nie ma tego czarnego Mercedesa
-Pewnie Miranda Go wzięła- jakoś wcale Go to nie zdziwiło. Ta mała ostatnio robi co jej się podoba
-Mam ją znaleźć?- Brandon gotowy był na każdą prośbę przyjaciela
-Nie- usłyszał- Daj jej spokój. Czas aby zaczęła żyć własnym życiem- wyjaśnił
-I pozwolisz jej na to? Z moim synem?- Jerry nie mógł w to uwierzyć
-Ma prawo do szczęścia, a skoro kocha Jego to ja nie mam nic przeciwko- mruknął. Postanowił być lepszym człowiekiem, a przede wszystkim lepszym ojcem
-Nie poznaję Cię- mruknął Brandon
-Będziesz musiał przyzwyczaić się do nowej wersji Benjamina Dowsona- uśmiechnął się marząc, że córka kiedyś wybaczy mu popełnione błędy...
Wysiadł z samochodu i poszedł otworzyć drzwi wejściowe. Po kilku minutach wrócił po śpiącą Mirandę. Ignorując ból całego ciała wziął ją na ręce. Wtuliła się w jego ramiona
-Zimno- mruknęła
-Przed chwilą było Ci gorąco- zaśmiał się wnosząc ją do domu i kierując się ku schodom
-Obiecałeś- szepnęła uchylając powieki. Doskonale wiedział o czym mówi
-Kocie... Nie dzisiaj. Jesteś wykończona- położył ją na łóżku
-Ale....- chciała zaprotestować
-Cii- uciszył ją- Zamknij oczka i śpij
-Nie mów do mnie jak do dziecka- warknęła siadając
-Spokojnie- nie wiedział skąd u Niej ta złość- Co się dzieje?- chciał jej dotknąć jednak się odsunęła
-Ty mnie nie chcesz- spojrzała mu prosto w oczy hamując łzy
-To nie tak. Po prostu chce żebyś odpoczęła. Te dwa ostatnie dni...- chciał się wytłumaczyć
-Daruj sobie- mruknęła wychodząc do łazienki i trzaskając drzwiami. Po chwili usłyszał trzask zamka
-Miranda!- krzyknął jednak nie uzyskał odpowiedzi. Wściekły wyszedł z sypialni
Osunęła się po drzwiach do pozycji siedzącej. Łzy cisnęły jej się do oczu ale nie chciała przez Niego płakać. Sama nie wiedziała dlaczego się pokłócili. Czyżby ostatnie wydarzenia, aż tak zmieniły ich nastawienie do życia? Powoli wstała i podeszła do wanny. Sięgnęła po płyn do kąpieli i wlała sporą ilość. Odkręciła ciepłą wodę, a po chwili ściągała z siebie ubrania. Nie miała zamiaru teraz z Nim rozmawiać. Było jej przykro, nie rozumiała czemu ją odtrącił. Czyżby w samochodzie przesadziła? Zakręciła kurek i weszła do ciepłej wody. Zanurzyła się w białej pianie, a na jej twarzyczce niemal natychmiast zagościl uśmiech. Zmartwienia postanowiła odłożyć na bok, a teraz zająć się relaksującą kąpielą. Po cichutku zaczęła nucić ulubioną piosenkę. Przymknęła oczy odpływając w marzenia....
Wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Zrobił sobie gorącą kawę i usiadł przy stole. W dłoni trzymał telefon komórkowy na który od czasu do czasu zerkał z nadzieją. Czasem miał nadzieję rzucić nim o ścianę. Tak bardzo martwił się o brata. Już sam nie wiedział co ma myśleć. Bezpieczeństwo to jedno ale mogliby chociaż napisać smsa. Jego troska powoli przeradzała się w złość. Jedyne na co miał ochotę to wsiąść w samolot i wrócić. Odnaleźć brata i sprawdzic co się dzieje. Zemścić się na ojcu za wszystkie lata. Jednak wiedział, że to wszystko jest niewykonalne. Nie mógł zostawic Loli i Mel samych. Nie mógł aż tak zaryzykować ich bezpieczeństwa. Obiecał Mirandzie, ze będą pod dobrą opieką. A jej nie mógł zawieść. Nie po tym co dla Nich zrobiła. Chciał włożyć pusty kubek do zlewu jednak przedmiot wysunął mu się z dłoni. Upadając na kafelki i rozpadajac się na kawałki narobił trochę hałasu. Jason zaklął pod nosem. Chwilę później w kuchni zjawiła się Melanie
-Co ty wyprawiasz?- jęknęła zaspana
-Przepraszam- mruknął sprzątając- Nie chciałem Cię obudzić
-Co się dzieje?- szepnęła widząc, że coś jest nie tak- Jej spojrzenie uchwyciło telefon leżący na stole- Dzwonili?- mimowolnie zadrżała
-Nie Mel- uspokoił ją- Powiedziałbym Ci przecież- wyrzucił stłuczony kubek do śmieci i podszedł do dziewczyny. Wtuliła się w jego objęcia
-Jesteś jakiś dziwny- zauważyła- Zestresowany...
-Nic mi nie jest- pocałował ją czule- Wracajmy spać- pociągnął ją w stronę schodów. Obiecując sobie, że wszystkiego się dowie powoli poszła za Nim
Założyła na siebie carno-różową bieliznę i po cichutku wyszła z łazienki. Wyjrzała przez okno. Na dworze musiało być bardzo zimno. Wiatr poruszał gałęziami drzew, a na szybie pojawiły się kropelki deszczu. Powoli nadchodziła jesień. Nigdy nie lubiła tej pory roku. Zadrżała z zimna. Rzucając ostatnie spojrzenie na okolicę weszla pod kołdrę. Wtulając twarz w poduszkę przymknęła oczy i powoli zapadała w sen
Popatrzył zadowolony na swoje dzieło. Uśmiechnął się szeroko mając nadzieję, że sprawi Mirandzie choć odrobinę radości. Dzisiejsza kłótnia wyprowadziła ich oboje z równowagi ale doszedł do wniosku, że Miri miała rację. Obiecał jej coś w samochodzie, a potem ją odtrącił. Wyobraźił sobie jak musiała się poczuć i zrobiło mu się głupio. Wiedział, że jak najszybciej musi naprawić ich relacje. Stąd ta niespodzianka. Po raz ostatni rozejrzał się po salonie po czym poszedł na piętro. Wszedl do sypialni mając nadzieję, że Miranda opuściła już łazienkę. Ku swojemu zdziwieniu odnalazł ją w łóżku. Podszedł i ukucnął obok jej twarzyczki
-Kocie- szepnął odsuwając kosmyk włosów z jej czoła
-Hmm?- mruknęła nie otwierając jednak oczu
-Chodź ze mną- poprosił delikatnie całując jej nosek
-Nie chce- burknęła
-Kocie- powtórzył prosząco
-Daj mi spokój- odwróciła się na drugi bok i przykryła głowę kołdrą. Nie zamierzał odpuścić. Za bardzo się napracował i namęczył. Niewiele myśląc zerwał z Niej kołdrę i nim dziewczyna zdążyła zareagować wziął ją na ręce.
-Darin do cholery- szarpnęła się w jego ramionach
-Ałł- jęknął z bólu jednak nie poluźnił uścisku. Wyszedł z pokoju kierując się do schodów
-Puść mnie- mruknęła. Było jej zimno po za tym była na Niego zła, on jednak wogóle się tym nie przejmował
-Nie- mruknął schodząc na dół. Jej wzrok uchwycił kilkadziesiąt malutkich świeczek porozstawianych na schodach. Płomyki prowadziły do salonu. Wszedł do pomieszczenia po czym stanął pozwalając jej napatrzeć się na wszystko. W całym salonie także były świeczki. Uśmiechnęła się widząc rozpalony kominek. Obok Niego na podłodze leżał koc, kołdra i kilkanaście poduszek. Postawił ją na dywanie. Jej stopy zapadły się w płatkach róż
-Skąd... Jak?- patrzyła na Niego zaskoczona
-Mam swoje sposoby- rzucił jej rozbawione spojrzenie- Przepraszam za dzisiaj- spoważniał. Zerknęła na Niego zanurzając się w jego spojrzeniu. Jedyne co dostrzegła to ogromną czułość i miłość
-Kocham Cię- szepnęła robiąc krok w przód. Zarzuciła mu ręce na szyję pozwalając aby ją pocałował. Objęła go w pasie nogami. Mocno ją trzymając zaniósł dziewczynę koło kominka. Powoli położył ją na poduszkach i odsunął się od Niej
-Kocie- jęknął patrząc na jej praktycznie nagie ciało
-Chodż do mnie.....- usłyszał.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 05 Wrz 2010
Posty: 67 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kłodawa
|
|
Wysłany: 19:25 :09 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Darin jaki romantyczny Mam nadzieję, że on i Miranda będą już szczęśliwi. Czekam z niecierpliwość na kolejny rozdział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 17:48 :05 , 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Kiedy można się spodziewać tutaj kolejnego cinka?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 23:03 :19 , 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 44
Całą noc przewracał się z boku na bok. Nie mógł spać. Jeśli choć na chwilę się zdrzemnął męczyły go koszmary. Chciał wiedziec co sie dzieje z jego bratem. Martwił się co przekładało się na brak snu. Wstawał kilkanaście razy. Nie potrafił zapanować nad nerwami. Wiedział, ze długo tak nie wytrzyma. Mel obserwowała go znad wpół przymkniętych powiek. Nie miała pojęcia co się dzieje. Czyżby znowu jakieś kłopoty? Czy nie byli tu bezpieczni?
-Jas- szepnęła- Co się dzieje?- musiała wiedzieć
-Martwię się- miał nadzieję, że jeśli wszystko jej powie zrobi mu się lżej
-O Darina?- spytała
-Nie wiem nawet czy żyje- szepnął siadajac obok niej na łóżku.
-Nic mu nie jest-uspokoiła Go- Miranda nie da mu zrobić nic złego
-A jeśli jej też coś się stanie?- mruknął- Nie potrafię żyć w takiej niepewności
-Więc co chcesz zrobić?- szepnęła
-Wrócić tam....
Roziskrzonymi oczkami przyglądała się jak zdejmuje z siebie koszulke. Wyciągnęła dłonie dotykając jego nagiego torsu. Uśmiechnął się czując jej dotyk. Zrobiłby wszystko by ją uszczęśliwić. Oparł dłonie po obu stronach jej główki po czym pochylił się obdarowując ją pocałunkiem. Wsunął język w jej usta sprawiając jej wiele przyjemności. Pieścił jej wargi swoimi co chwila delikatnie przygryzając jej dolną wargę. Wsunęła dłoń w jego włosy mocniej przyciągając Go do siebie. Dłonie przeniósł na jej brzuch powoli i delikatnie dotknął jej żeber po czym wsunął ręce pod jej plecy. Usta przeniósł na jej szyjkę namiętnie ją całując. Było jej cudownie. Mruczała z rozkoszy pod każdym jego dotykiem. Dotarł do zapięcia stanika szybko się Go pozbywając. W tej chwili stanowczo nie był jej potrzebny. Dłońmi nakrył jej kształtne piersi kciukami pieszcząc jej stwardniałe już sutki. Jęknęla cichutko paznokcie wbijając w jego plecy. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu
-Kocie- mruknął ustami dotykając jej biustu
-Hmm?- nie było jej stać na nic więcej. Wiedziała, że długo nie wytrzyma tak intensywnych pieszczot. Z jej ust wydobył się krzyk rozkoszy gdy poczuła jego dłoń na wewnętrznej stronie swoich ud- Robisz to specjalnie- wiedziała, że chce sie zemścić za akcję w samochodzie
-Niee- przeciągnął ponownie ją całując. Pocałunek stawał się głębszy i bardziej namiętny. Dłońmi dotarła do paska jego jeansów
-Pomóż mi- mruknęła chcąc jak najszybciej pozbyć się z Niego niepotrzebnej części garderoby
-Spokojnie- zaśmiał się. Zawsze grzeczna w łóżku przeobrażała się w prawdziwego kociaka. Uwielbiał ją taką. Była najważniejszą osóbką w jego życiu. Nie potrafił odmówić jej niczego. Zsunął z siebie jeansy odrzucając je na bok. Kciuki wsunął pod gumkę jej różowo- czarnych majteczek. Powolnymi ruchami doprowadzającymi ją do szaleństwa zdjął z niej ostatnią część bielizny. Dłonią dotknął jej czułego punktu. Zadrżała
-Dlaczego mnie drażnisz?- wymruczała pomiędzy jękami
-Nie jest Ci dobrze?- wiedział, że to pytanie jest bezsensowne bowiem na jej twarzy widział wszystkie uczucia
-Jest cudownie- przygryzła delikatnie jego ucho- Ale...
-Hmm Kocie?- wiła się pod Nim wiedząc, że już dłużej nie wytrzyma
-Weź mnie- szepnęła, a widząc chochliki w jego oczach bez słowa wsunęła dłoń w jego bokserki dotykając palcami jego nabrzmiałej już męskości
-Teraz to ty kombinujesz- warknął wiedząc, że za chwilę wszystko wymknie mu się spod kontroli. Szybkim ruchem zdjął z siebie bokserki i powoli zagłębił się w jej ciele. Wygięła się w łuk czując Go w sobie- Kocham Cię Kocie- szeptał jej do ucha poruszajac się w niej w szybkim tempie
-Ja Ciebie też- obdarowała Go mokrym pocałunkiem. Kilka chwil później razem dotknęli gwiazd...
-Miranda?- do kuchni weszła Loli
-Co się stało?- dziewczyna pytająco zerknęła na dziewczynkę
-Gdzie Jason?- spytała niepewnie
-Śpi- mruknęła w odpowiedzi. Wiedziała, że musi wymyślić sposób aby Go zatrzymać. Nie mógł wrocić tym samym narażając siebie a także ją i Małą. To nie było takie proste. Nie mógł działać pod presją chwili. Wiedziała, że czeka ich poważna rozmowa
-Zrobisz mi musli z mlekiem?- usłyszała pytanie pięciolatki
-Pewnie- mruknęła- Siadaj
Ogień w kominku powoli dogasał. Leżała wtulona w jego ciepłe i troskliwe ramiona
-Nie wierzę, że Nam się udało- szepnęła nie chcąc psuć nastroju
-Udało się bo ty o to zadbałaś- pocałował jej nagie ramię- Gdyby nie ty już bym nie żył- oboje wiedzieli, że ma rację
-To już za Nami- nie chciała tego rozpamiętywać- Najważniejsze, że jesteśmy razem
-I już zawsze będziemy- obiecał
-Myślę, że powinieneś zadzwonić do Jasona- mruknęła
-Nawet nie wiem gdzie On jest- posmutniał
-W Madrycie- wyjaśniła opowiadając mu co zrobiła
-Jesteś niesamowita- wyszeptał wiedząc jak wiele jej zawdzięczają
-Musiałam zapewnić im bezpieczeństwo- mruknęła mocniej Go przytulając- Jesteście dla mnie najważniejsi- wyznała
-Jesteś moim Aniołem- mruknął całując czubek jej główki
-A nie Kotem?- zaśmiała się
-Kotem też- przyznał zamykając oczy. Poszła jego śladem po chwili zapadając w sen. To wszystko było jak magia. Powoli ich życie wracało do normy. Ale czy tak już miało zostać?
ODCINEK 45
Gdy znajdzie Cię głos,
Który bedzie wspierał Cię
Pragnę żebyś wiedział, że...
To będę ja...
A gdy czuła dłoń
Da przyjazny znak
wskaże dobry szlak...
To będę ja...
Mogę dla Ciebie zdobyć sto gór
Mogę dla Ciebie przez czasu gnać nurt
A po rozstaniu niejeden raz
zobaczysz blask...
Obudził Go dźwięk dzwoniącej komórki. Wziął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Numer nic mu nie mówił. Niepewnie nacisnął zieloną słuchawkę
-Słucham?- mruknął zaspany
-To ja- na dźwięk głosu Darina od razu otrzeźwiał
-Nic Ci nie jest?- zadał pierwsze pytanie, które przyszło mu do głowy
-Nie, wszystko wporządku- wyjaśnił- A u Was?
-Dobrze. Loli zaklimatyzowała się w pokoju Mirandy- powiedział ciesząc się, że w końcu słyszy brata- Miranda jest z Tobą?
-Śpi- Darin zerknął na istotkę obtuloną kołdrą- Jesteśmy już z powrotem u Nas- wyjaśnił- Miradna chce odnowić dom. Będziecie mogli wrócić- uśmiechnął się na tą myśl
-A jej ojciec?- Jason nie mógł uwierzyć w to co usłyszał
-Odpuścił. Uratowała mi życie. Za*ebiście dużo jej zawdzięczam- musiał się komuś zwierzyć
-Nie ty jeden- usłyszał- To kiedy możemy wracać?
-Jeszcze zadzwonię. Chce jej zrobić niespodziankę... Nie mów o niczym Mel ani Loli- poprosił
-Jasne- Jason zgodził się bez wahania- Jak coś się będzie działo to dzwoń...
-Pewnie. Na razie- Darin nacisnął czerwony przycisk i rzucił telefon na kanapę. Zerknął na Mirandę. Mógłby na Nią patrzeć cały dzień. Była uosobieniem niewinności. Patrzył jak powoli uchyla powieki
-Darin- jęknęła przeciągając się
-Hmm?- niemal natychmiast znalazł się obok Niej. Wyciągnęła dłoń dotykając jego twarzy. Czule pocałował wnętrze jej dłoni
-Rozmawiałeś z kimś?- mruknęła spoglądając na Niego uważnie
-Nie Kocie- zaprzeczył- Musiało Ci się śnić coś- położył się obok pozwalając aby się w Niego wtuliła
-Wiesz co dzisiaj będziemy robić?- spytała szczerząc ząbki
-Niech pomyślę- zaśmiał się- To co wczoraj wieczorem?- spytał z szerokim uśmiechem na twarzy
-Jesteś niewyżyty- zmierzwiła mu włosy- Zakupy będziemy robić- wyjaśniła
-Aaaaaaha- zasmucił się- A ja myślałem...
-Ty już lepiej nie myśl- poprosiła, a widząc jego rozpacz- Idę pod prysznic. Umyjesz mi plecki?- zaproponowała
-No nie wiem- uwielbiał się z Nią drażnić
-No to trudno- pocałowała kącik jego ust i wstała. W samej bieliźnie pobiegła w stronę schodów
-Kusicielka- warknął pod nosem wstając i podążając jej śladem...
Zszedł na dół w doskonałym humorze. Na „dzień dobry” czule pocałował Melanie. Zdzwiona zerknęła na Niego niepewnie. Spodziewała się zupełnie czego innego. Awantury, że wraca, próśb aby zrozumiała jego decyzję. A On? Zadowolony usiadł obok Loli wciągając ją w rozmowę. Mała szczebiotała o swoich planach na dzień dzisiejszy. Spojrzała na Jasona próbując odgadnąć co jest powodem jego dobrego humoru
-Stało się coś?- zapytała uważnie go obserwując
-Nie, dlaczego?- spojrzał na Nią. W jego oczach odnalazła bezgraniczną radość
-Dzwonił Darin?- postanowiła zapytać wprost
-Nie- mruknął czując się podle, że ją okłamuje. Jego samopoczucie od razu uległo zmianie. Zauważyła
-Przepraszam- mruknęła żałując, że rozdrapała jego wspomnienia
-A Miranda?- Loli rzuciła mu smutne spojrzenie
-Nie skarbie- odpowiedział
-Tęsknie za Nią- Mała oparła główkę na rączkach
-Ja też- mruknął czując na sobie wzrok Mel
-Zobaczę ją jeszcze?- dłoń dziewczynki powędrowała do zawieszki w kształcie serca
-Nie wiem- czuł, że długo nie da rady ich oszukiwać. Wstał i ruszył do wyjścia
-A ty dokąd?- Melanie kompletnie nie wiedziała co ma myśleć
-Wezmę Mafię na spacer- wyjaśnił po chwili znikając
-Darin- mruknęła wciągając jeansy
-Tak?- zerknął na Nią szczęśliwy
-Jak dużo mogę tutaj zmienić?- spytała niepewnie zakładając koszulkę
-Możesz zmienić wszystko- szepnął podchodząc do Niej i obejmując ją w pasie
-Wszystko?- wolała się upewnić
-No jest kilka rzeczy, których nie dam Ci zniszczyć- wyjaśnił
-Co na przykład?- była ciekawa jaki przedmiot ma dla Niego dużą wartość
-Po pierwsze Nasze łóżko- mruknął przygryzając delikatnie jej ucho
-Kupimy nowe- jęknęła czując jego dotyk
-To ma dla mnie wartość sentymentalną- wyjaśnił
-A poza łóżkiem?- wsunęła dłonie pod jego koszulkę
-Kominek- mruknął
-Kominka się nie pozbędziemy- obiecała wysuwając się z jego objęć
-Kocham Cię- przyciągnął ją do siebie namiętnie całując
-Ja też- odwzajemniła pocałunek- Ale teraz zakupy- popchnęła go delikatnie na łóżko po czym szybko uciekła z pokoju. Wiedziała, że jeśli się nie zbuntuje to nigdy nie wyjdą z domu- Czekam na dole- usłyszał jej krzyk. Niechętnie podniósł się pod nosem mrucząc różne przekleństwa. Przeciągnął się nadal odczuwając ból całego ciała. Powoli zszedł na dół chcąc jak najszybciej mieć za sobą czekającą go przygodę z centrum handlowym w roli głównej....
ODCINEK 46
Przez najbliższy miesiąc remontowali dom. Ściany pomalowali na pastelowe kolory, wymienili meble, urządzili pokój dla Loli. Miranda miała nadzieję, że kiedyś jeszcze zobaczy siostrę. Wiedziała, ze teraz jeszcze na to za wcześnie, nadal bała się ojca. Nie wierzyła do końca w jego dobre zamiary. Rozmawiali kilkakrotnie przez telefon, obiecywał pomoc ale nie była pewna czy z jego strony jest to bezinteresowne. Pogodziła się z Nim, było lepiej niż dotychczas ale niepewność nadal w niej tkwiła. Weszła do sypialni rozglądając się wkoło. Ściany pomalowali w pastelowe kolory. Tak jak chciał Darin łóżko zostało. Nie potrafiła mu tego odmówić... Nie potrafiła odmówić mu czegokolwiek. I vice versa. Byli w sobie bezgranicznie zakochani. Wydawałoby się, że nic nie jest w stanie ich poróżnić czy rozdzielić. Nic bardziej mylnego.
Siedzieli objęci przy kominku w dłoniach trzymając kieliszki z winem. Za oknem szalała burza. Już się nie bała. Odkąd miała Go przy sobie czuła się bezpieczna. Wiedziała, że nic jej nie zagraża, że On nie pozwoli jej skrzywdzić. Czuł się wspaniale. Niedawny ból odszedł w niepamięć. Siniaki zniknęły, a jego samopoczucie uległo poprawie. Był pewien, że już nic nie zakłóci ich szczęścia, jednak ktoś postanowił złożyć im wizytę. A to wywołało lawinę złych zdarzeń....
-Obiecujesz?- Loli patrzyła wprost w zmartwione oczy Jasona
-Tak Maleńka. Odbiorę Cię za... cztery godziny- spojrzał na zegarek
-I nie zostawisz mnie tutaj?- pięciolatka wolała się upewnić
-Nigdy Cię nie zostawię- obiecał. Pójście do przedszkola było jednym z nowych obowiązków Loli. Mel chciała aby dziewczynka miała koleżanki i kolegów. Nie mógł zaprotestować. Musiałby wtedy powiedzieć o telefonie od Darina. A wtedy popsułby całą niespodziankę. Nie wiedział jak długo będą jeszcze w Madrycie. W każdej chwili Młody mógł zadzwonić i powiedzieć, że mogą bezpiecznie wracać. Nie mógł doczekać się tej chwili. Męczył się tutaj. Duże miasto stanowczo nie było dla Niego. Kochał przestrzeń i świeże powietrze. Cieszył się, że niedługo wszystko wróci do normalności
-A jak mnie nie polubią?- Loli miała milion wątpliwości i tyle samo pytań
-Jesteś słodka. Nie ma osoby, która by Cię nie polubiła- zapewnił prowadząc ją w stronę jasnożółtego budynku
-A Pani będzie fajna?- mruknęła trochę bardziej optymistycznie
-Zaraz sprawdzimy- puścił do Niej oczko. Szli długim korytarzem. Mała kurczowo trzymała się jego dłoni. Zapukał do jednej z sal. Wszedł do środka. Pomieszczenie było niesamowicie przytulne. Ściany klasy pomalowano na jasny pastelowy odcień pomarańczu. Na całej długości narysowano postacie z różnorodnych bajek. Loli zerknęła na Niego zauroczona
-Dzień dobry- w ich kierunku zmierzała młoda blondynka- Jak masz na imię?- ukucnęła przed dziewczynką spoglądając w jej wystraszone oczka
-Loli- mała wyciągnęła rączkę w stronę nauczycielki
-Ślicznie- blondynka wzięła ją za rączkę- Amanda Ferrer- zwróciła się do Jasona wyciągając dłoń
-Jason Gomez- mruknął ściskając jej dłoń
-Niech Pan się nie martwi. Córeczka będzie pod dobrą opieką- obiecała
-Dziękuje- doszedł do wniosku, że nie warto wyjaśniać pokrewieństwa łączącego Go z dziewczynką. I tak niedługo stąd znikną
-Chcesz poznać inne dzieci?- Amanda spojrzała na pięciolatkę. Loli potwierdziła ruchem głowy. Jason pochylił się i pocałował ją w czółko
-Baw się dobrze- wyszeptał- Niedługo wrócę- obiecał. Dziecko obdarowało Go uśmiechem. Odwrócił się wychodząc.
Wsiadł do samochodu opierając dłonie na kierownicy
-I jak?- Melanie zerknęła na Niego niepewnie
-Bedzie dobrze- uśmiechnął się będąc pewien swoich słów
-Trzeba zrobić zakupy- mruknęła wiedząc jak bardzo nie lubi chodzić po dklepach
-Jak mus to mus- czule musnął wargami jej usta i odpalił silnik
-Kto to może być?- do ich uszu dobiegł odgłos pytania
-Nie mam pojęcia- zerknęła na Niego wystraszona- O tej porze i w taką pogodę...- mimowolnie zadrżała
-Pójdę otworzyc- wyswobodził się z jej objęć wstając- Zostań tu- poprosił
-Darin- jęknęła
-Hmm?- zerknął na Nią podając jej swój kieliszek
-Uważaj- poprosiła cichutko. Poszedł w kierunku drzwi po drodze wyglądając przez kuchenne okno. Obok ich samochodu stało drugie sportowe auto. Miał nadzieję, że nie nadchodzą kolejne kłopoty. Otworzył drzwi wejściowe stając twarzą w twarz ze swoim ojcem
-Synku- Jerry Wilson spojrzał w jego oczy
-I poznałam Sherlyn, Maggie, Lizzie i kilka innych dziewczynek- Loli z przejęciem opowiadała o pierwszym dniu w przedszkolu. Była zadowolona i już snuła plany na następny dzień. Melanie i Jason przypatrywali się jej zadowoleni. Odetchneli z ulgą. Małej sie podobało a więc nie powinno być problemów z rannym wstawaniem. Będą też mieli trochę czasu dla siebie. Jason już snuł plany jak można ten czas wykorzystać. Wiedział, że najpierw będzie musiał przekonać Mel aby narazie nie szukała pracy. A na pewno nie będzie to proste. Melanie czasem była uparta jak osioł. Jednak On znał kilka sposobów aby zmieniła zdanie
-A Pani fajna?- Mel zwróciła się do dziecka
-Super- Loli określiła ją jednym słowem- I ładna, prawda Jas?
-No właśnie Jas?- dziewczyna powtórzyła po dziecku- Ładna?
-Yyy... No... Ten....- nie wiedział co powiedzieć
-Tamten- warknęła rzucając mu wściekłe spojrzenie. Wystarczyło odpowiedzieć, że nie ale On to zawsze musi namotać.
-Ale skarbie...- mruknął patrząc na Nią błagalnie
-Już się nie pogrążaj- odwróciła głowę w stronę szyby
-Przecież....
-Jas Mel jest złaaaa- Loli zaśmiała się patrząc na opiekuna
-Zauważyłem- przyznał czując, że ten dzień nie będzie należał do udanych. Westchnął ruszając w drogę powrotną do domu....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|