|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 19:19 :35 , 25 Lip 2011 Temat postu: Búscame - Odcinek 33 23.10 |
|
|
Entrada
Promo
Miłość zazwyczaj spotykamy przypadkiem, jednak po pewnym czasie uświadamiamy sobie, że przypadki nie istnieją. Powiązania między ludźmi tworzą przeogromną pajęczynę z niezliczoną ilością nitek, więc nigdy nie możemy być pewni czy napotkana osoba jest nam na pewno całkowicie obca. Sara od urodzenia przygotowywała się do tego dnia. Jej ślub, najpiękniejszy dzień w życiu kobiety. Jednak i jej nitki pajęczyny nie dają spokoju. W tym oczekiwanym dniu w holu domu jej narzeczonego pojawia się nieślubny syn jej przyszłego teścia jak również... jej pierwsza miłość. Mężczyzna, którego porzuciła, jednak nigdy nie wyrzuciła z pamięci, a może nawet serca?
Pierwszy odcinek/prolog planuje na dzisiejszy wieczór.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eternamente dnia 11:11 :20 , 23 Paź 2011, w całości zmieniany 16 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 19:32 :03 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Czytam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 19:49 :59 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Jasne Lex, ależ proszę
Prolog
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział Sarze Carmona, że tego dnia będzie brała ślub i to z kimś takim jak Tony Garcia, syn największego importera ropy naftowej w kraju, popukałaby się w głowę i wysłała taką osobę na leczenie w klinice psychiatrycznej. Ale dziś patrząc w lustro i widząc swoją sylwetkę odzianą w najpiękniejszą [link widoczny dla zalogowanych] jaką w życiu widziała, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jej życiem kieruje inna osoba. Od dziecka przyzwyczajona do samodzielności przez swoją przybraną cygańską rodzinę, nigdy nie zdawała się na przypadek. W jej życiu każdy ruch był przemyślany kilka razy, jednak nie tym razem...
Tydzień wcześniej
Szpitalny hol, dłoń zaciśnięta wokół palców zapłakanej Marisol. Czuła się jakby czekała na wyrok. Pół godziny wcześniej ich matkę zabrało pogotowie. Marisol znalazła ją nieprzytomną niedaleko kuchenki gazowej. Obie z siostrą przeczuwały to od jakiegoś czasu, mama była cały czas przemęczona, od kilku dni nawiedzały ją silne bóle głowy, zdarzało się, że cały dzień nie była na siłach podnieść się z łóżka. Jednak na każdą wzmiankę o lekarzu dostawała histerii, więc odpuszczały. Odpędzając czarne myśli zamrugała by nareszcie dostrzec przed sobą biały kitel doktora Sancheza.
- Chciałbym z wami porozmawiać. - Sara wyczuła, ze ten ton nie oznacza nic dobrego. Marisol odruchowo zesztywniała słysząc słowa lekarza.
- Czy z mamą jest bardzo źle? - Zapytała ledwo dobierając słowa.
- Chodźmy do mojego gabinetu. - Sanchez wskazał kierunek ręką i ruszył w stronę mahoniowych drzwi, siostry patrząc na siebie ze strachem podążyły za nim.
- Panie doktorze, czy jest bardzo źle? Straszy nas pan.
- Radziłbym, żebyście usiadły. - Wskazał na fotele przed biurkiem, ale gdy żadna z nich nawet nie spojrzała na siedzenia, dał sobie spokój i przeszedł do rzeczy. - Wasza matka ma tętniaka. - Marisol ścisnęła rękę siostry jakby miała zamiar ją połamać.
- Tętniaka?! O mój boże. - Łzy zaczęły opadać jej na bluzkę. Sara odegnała nagłą chęć opadnięcia na fotel i zapytała.
- Czy da się to jakoś leczyć? - Ani ona ani Marisol nie miały pojęcia o chorobach poważniejszych od przeziębienia. Każda dziewczyna żyjąca w społeczności cyganów kończyła edukację przed pójściem do liceum i zajmowała się "pożyteczniejszymi" zawodami. Sara skończyła kurs gastronomiczny starając się mieć zawsze fach w ręku. Kucharzy nigdy za wiele. A Marisol poszła do rocznej szkoły krawieckiej, by choć trochę zbliżyć się do swoich marzeń o zostaniu projektantka mody.
- W przypadku waszej matki jedynym sposobem jest operacja. Jednak...- Obrzucił je uważnym spojrzeniem. - Nie wydaję mi się, żeby było was na to stać. Ubezpieczenie nie pokryje nawet kosztów rekonwalescencji. A wasza sytuacja materialna nie przedstawia się na tyle dobrze, żebyście mogły zapłacić...
- Sugeruję pan... - Marisol otarła łzy w odruchu zbliżającej się furii. -... że skażecie naszą matkę na śmierć, ponieważ nie jesteśmy wystarczająco majętne, by... - Uciszyła lekarza i starającą się ją uspokoić Sarę gestem. - móc zapłacić za operację. Co z pana za człowiek?! - Sara złapała siostrę, zanim ta zdążyła zrobić którąkolwiek z rzeczy, jaką miała na myśli.
- Ile? - Zapytała z gniewem. To, że nie rzucała się na lekarza z pazurami nie oznaczało, że jest spokojna, wręcz przeciwnie była wściekła, ale miała ważniejsze sprawy na głowie niż uciekanie się do rękoczynów.
- Co ile? - Sanchez nadal patrzył niespokojnie na wkurzoną Marisol.
- Ile ma kosztować operacja? Nie pyta przecież o następny "Bal dobrego lekarza", choć w tym dobrym kryje się pewna ironia. - Ugryzła się w język, zanim zdążyła dorzucić coś jeszcze.
- 150 tysięcy.
- Ile?! - Marisol zesztywniała, a Sara opadła na wyżej wymieniony fotel. - Jednak miał pan rację, nie stać nas na to, ale zdobędziemy te pieniądze. Do widzenia.
Szansa zdobycia takiej sumy dla osób z ich zdolnością kredytową była jak jeden do miliona, jak nie więcej. Jednak nadarzyła się trzy dni później. Marisol miała zmianę przy łóżku mamy, a Sara spędzała kolejne popołudnie na chodzeniu od banku do banku. Jej życie potoczyłoby się inaczej, gdyby nie wstąpiła do kafejki nieopodal kolejnego bank, który musiała skreślić z listy.
- Nie wierzę, Sara Carmona, gdzie ty się podziewałaś przez tyle lat? - Brązowe tęczówki dziewczyny napotkały znajomą twarz Tony'ego Garcii, mężczyzny, który miał przewrócić jej świat do góry nogami nawet nie pytając o pozwolenie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eternamente dnia 19:50 :24 , 25 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:03 :29 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Daj mi coś czego nie czytałam Dalej chce
I podtrzymuje że nie lubię tego Tony'ego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 20:07 :02 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Haha, a który odcinek ostatnio czytałaś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:09 :24 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Na pewno jeszcze jeden
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 20:11 :55 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
No dobra, wyjdzie na to, że mam dzień dobroci
Odcinek 1
Gdyby w tamtym dniu nie zatrzymała się w tej kawiarni i przeszła ulicę dalej, może nigdy nie by go nie spotkała. Tony Garcia był gwiazdą liceum, które było połączone z gimnazjum, do którego chodziła Sara. Kiedy on był w klasie maturalnej, ona dopiero zaczynała swoją edukacje w tej placówce. Sara nie miała pojęcia, jak mógł ją pamiętać, ale nie zamierzała kłócić się z kimś o jego pozycji w mieście.
- Wygląda na to, że tu i tam, panie Garcia. - Uśmiechnęła się, starając się nie pozwolić swojemu smutkowi na ujawnienie się. Tony przywołał gestem kelner, zamówił dwa capuccina i nie pytając o pozwolenie przysiadł się do jej stolika.
- Nie jestem staruszkiem, żebyś zwracała się do mnie per pan. Jestem Tony, nadal ten sam Tony, który sprał na kwaśne jabłko tamtych chłopaków. - Dziewczyna roześmiała się, przypominając sobie tamtą sytuację. Ona i Marisol miały po dwanaście lat, kiedy przeniosły się z La Paz do
Guadalajary. Cygańskie dzieci, choć żadna z nich nie wyglądała na romskie pochodzenie, nie miały ławo w przystosowaniu się do szkolnego porządku. Zdradzał je sposób noszenia mundurków, które godziły w ich poczucie odrębności i zachowanie. Pewnego dnia napadła na nich zgraja piętnastolatków, pragnących zaimponować kolegom i gdyby nie pomoc osiemnastoletniego wówczas Tony'ego, pewnie by im się to udało.
- Masz rację. - Sara odegnała wspomnienia i speszyła się.
- Zostawmy to, podszedłem do ciebie, bo wydawałaś się smutna, jesteś smutna, pradw? - Podniósł kciukiem jej podbródek, co wydało jej się gestem trochę zbyt intymnym jak na spotkanie ledwie znających się ludzi po tylu latach. Jednak zamiast zwrócić mu uwagę, po prostu się rozpłakała. Nie chcąc robić z siebie widowiska, odsunęła krzesło i wybiegła z kawiarni. Co oczywiście sprawiło, że wszystkie oczy zwróciły się na Bogu ducha winnego Tony'ego, który rzucając na stolik zwitek banknotów pobiegł za zapłakaną dziewczyną. Złapał ją w parku, zaczerwienione popuchnięte oczy skierowała w dół, jednak pozwoliła się objąć, gdy położył rękę na jej ramieniu.
- Przepraszam, nie widziałem, że aż tak. - Sara dała się podprowadzić na najbliższą ławkę i starając się zawrzeć wszystko w paru zdaniach opowiedziała mu sytuacje, w której się znalazła.
- ... i w każdym banku, słyszymy tylko, że jesteśmy niewypłacalne, a ja zastanawiam się, gdzie Ci ludzie pogubili serca. - Położyła głowę na ramieniu Tony'ego, a jej łzy zaczęły wnikać w za pewnie strasznie drogą jedwabną koszulę. Mężczyzna pogłaskał ją po włosach w geście współczucia.
- Sara? - W jego głosie brzmiało wahanie.
- Tak? - Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała mu w twarz.
- Jesteś z kimś związana? - Jego pytanie ukrywało drugie dno, jednak Sara nie zwróciła na to uwagi.
- Teraz nie... - Zawahała się, obraz Gabriel przemknął jej przed oczami, ale odegnała go. - Byłam, ale to już skończone. Dlaczego pytasz? - Tony pokiwał głową, doskonale wiedział z kim była związana.
- Posłuchaj, mam pieniądze, a ty ich potrzebujesz. Wyjdź za mnie. - Słysząc pierwszą część wypowiedzi rozjaśniła się, sądząc, że zaproponuje jej pożyczkę, jednak dalsza część sprawiła, że zesztywniała.
- Ale... Jak? Po co? - Starała się zebrać myśli, co nie przychodziło jej łatwo w tym momencie.
- Ponieważ potrzebujesz pieniędzy, ja mogę Ci je dać. A poza tym... - Podniósł jej głowę na tyle by mogła spojrzeć mu w oczy. - Jesteś piękna.
- W ogóle się nie znamy!
- Gdybym powiedział, że zakochałem się od pierwszego wejrzenia, uwierzyłabyś? - Sara pokręciła głową. Jak? Kiedy? To niemożliwe! - Tak sądziłem. - Zwiesił głowę. - Postaram się cię przekonać. Ustalimy datę na następną sobotę, a w tym czasie będziesz mogła zrezygnować w każdym momencie, a ja będę miał czas, żeby Ci to udowodnić. - Tydzień? On chyba oszalał! Mama... Operacja...
- W każdym momencie? Nawet dziesięć minut przed uroczystością? - Skinął głową. - Nie dasz mi pożyczki, prawda? - Postanowiła, chociaż zadać to pytanie, choć w jego zachowaniu odczytała już pewność jego poczynań.
- Nie.
- Zgadzam się. - Wstała i wyciągnęła rękę na znak zawarcia umowy, jednak on miał inne plany. Podniósł się, złapał jej rękę i pociągnął ku sobie.
- Jutro kupię Ci pierścionek. - Odgarnął zabłąkany kosmyk z jej twarzy i pochylił się by ją pocałować. Narzeczeni się całują, prawda? Znowu musiała odegnać wspomnienie ust mężczyzny, który całował ją do tej pory i oddała pocałunek. Transakcja została zawarta, przeszło jej przez myśl. "Sprzedałam się."
Odcinek 2
- Jak to wychodzisz za mąż? Teraz? Kiedy mama umiera? A może twój mózg też odmówił posłuszeństwa? - Marisol od chwili, kiedy to dowiedziała się o planach siostry, nie przestawała krzyczeć. Gdyby nie grube mury w kamienicy, w której mieszkały, pewnie słyszałaby ją cała dzielnica.
- Możesz się, u diabła, uspokoić? Wszyscy sąsiedzi prawdopodobnie już przystawiają szklanki do ścian. - Sara płynnym ruchem zamknęła okno i powstrzymała się, by nie pomachać na pożegnanie jednej z największych plotkarek stojącej na ulicy i nadstawiającej ucho, by jak najwięcej wyłapać. - Wychodzę za mąż, właśnie dlatego, że mama inaczej umrze. - Na te słowa Marisol przystopowała wydeptywanie dziury w podłodze i zrobiła przysłowiowego karpia, nie umiejąc znaleźć odpowiednich słów.
- Dobra, powoli... Co ma wspólnego twoje zamążpójście i choroba mamy? - Marisol postanowiła odpuścić sobie krzyki i dotrzeć do interesujących ją informacji.
- To, że mężczyzna, za którego wychodzę, obiecał zapłacić za operację, jeśli za niego wyjdę. - Gotowej do dalszej kłótni Marisol zrzedła mina.
- Nie możesz tego zrobić... - Sara spojrzała na siostrę, jakby ta postradała zmysły.
- Której części nie zrozumiałaś? Da pieniądze na operację, rozumiesz?
- Mama byłaby wściekła, wiedząc, co chcesz zrobić.
- Dlatego nic jej nie powiemy, ok? - Marisol widząc zdecydowanie na twarzy siostry, zdała sobie sprawę, że decyzja została już podjęta. A poza tym, miały inne wyjście?
- Nie może nam pożyczyć tych pieniędzy? - Szatynka oklapła na niewygodne krzesło stojące obok okna, przy którym stała Sara.
- Myślisz, że nie pytałam? Odpowiedział - nie, tylko tyle.
- To dlaczego chce się z tobą ożenić, nie brzmisz na zbyt zachwyconą, więc raczej nie jesteś do szaleństwa zakochana. - Uniosła oczy jak bohaterki telenowel, które nagminnie oglądała i spróbowała wyglądać na zakochaną. Sara roześmiała się, chyba po raz pierwszy od usłyszenia diagnozy.
- Nie wiem, mówi, że zakochał się od pierwszego wejrzenia.
- I ty mu wierzysz? - Marisol obdarzyła blondynkę spojrzeniem pełnym politowania.
- Akurat ty nie powinnaś się wypowiadać. Nadal wierzysz w książęta na białych rumakach, może mi się trafił?
- Aha, jasne.
- Nie patrz tak. Nie widziałaś jak na mnie patrzył.
- Jakby chciał cię porwać do swojego haremu? - Sara posłała jej kuksańca w bok.
- Nie ma haremu. Chociaż...
- To chociaż jak on się nazywa?
- Tony Garcia.
- Ten Tony Garcia?!
...................................................
Rozmyślanie o nowej narzeczonej w godzinach pracy nie wydawało się Tony'emu dobrym pomysłem, ale jeszcze gorszym okazało się zawiadomienie o planowanym ożenku najlepszego kumpla i jednocześnie szefa działu finansowego, Fabiana, który wparował do jego gabinetu w dwie minuty po przeczytaniu meila.
- Żenisz się?! I informujesz mnie o tym meilem, czyś ty już kompletnie zgłupiał?! - Kumpel wyglądał jakby przed sekundą poraził go prąd, a jego mina była nie do opisania.
- A co, miałem się drzeć przez pół budynku, jak ty teraz? Głośniej się nie da?
- Dobra, dobra... - Fabian uniósł ręce w geście poddania. - Możesz mi, do cholery, powiedzieć, jaka kobieta chciała Cię na dłużej niż jeden wieczór ze śniadaniem? - Brunet uchylił się przed zmierzającym w jego kierunku dziurkaczem.
- Każda, w przeciwieństwie do tych, które mają nieszczęście się z tobą umawiać.
- A jakieś konkrety może? Imię, wiek? - Fabian zrezygnował z walki na słowa z przyjacielem, który również był jego szefem, a co oznaczało spore niebezpieczeństwo ominięcia jego skromnej osoby przy rozdawaniu premii pod koniec miesiąca.
- Nazywa się Sara Carmona, ma 22 lata i piękne oczy. - Odwrócił się w stronę pięknego widoku za oknem, wyobrażając sobie twarz swej wybranki.
- Świetnie, dużo mi to mówi.
- Jest byłą dziewczyną Gabriela Diaza. - Oho, Houston mamy problem.
- Super, już mi jej szkoda. Co ona ma z tego, że wkurzysz Diaza?
- To czego potrzebuje, nie bój się, nie będzie stratna. A poza tym jest piękna i jej pragnę. Co jak co, ale Diaz ma dobry gust...
- Ona wie, że tak go nienawidzisz?
- Nie i ma tak zostać, jasne? - Tony rzucił mu groźne spojrzenie.
- Przecież ode mnie się nie dowie. - "Ciekawe jak zareaguje jak się dowie?" pomyślał Fabian.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:32 :59 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Oba czytałam
Mówiłam,że Tony to łajza wrr cholerny egoista
Sara nie powinna się zgadzać Niech nie dojdzie do ślubu bo Ona będzie tylko cierpiała...
Dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 20:36 :30 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
To wszystko co mam, więcej nie ma
Odcinek 3
Telefon o ósmej rano ostrzegł ja przed czekającym na nią dniu pełnym wrażeń. Tony już na początku zrugał ją za brak tak powszechnego w dzisiejszych czasach urządzenia jakim był telefon komórkowy. Po uprzejmym wyjaśnieniu, że nawet nie jest pewna czy potrafiłaby takowe obsługiwać, powiedział, że ją nauczy i zaprosił na lunch do swojego biura. Po odwiedzinach matki, wygonieniu Marisol ze szpitala, by wreszcie trochę odpoczęła i załatwieniu najpilniejszych spraw, równo o dwunastej, z drżącym sercem, pojawiła się pod ogromnym biurowcem, do którego skierował ją Tony. Po dziesięciu minutach i dostarczeniu tematu do plotek połowie sekretarek w firmie stanęła pod gabinetem swojego narzeczonego z twardym zamiarem, by jak spędzić ten dzień na poznawaniu swojego przyszłego męża. Jednak przed uchylonymi drzwiami zatrzymało ją coś na kształt przeczucia.
- Prosiłem Cię już o coś, ale jak nie zrozumiałaś to powtórzę. Chciałbym, żebyś opuściła ten gabinet zanim pojawi się moja narzeczona. - Z pozycji, w której stała, Sara miała pełne pole widzenia na to co dzieję się w środku pomieszczenia. Czarnowłosa dziewczyna o idealnie regularnych rysach twarzy siedziała, jak gdyby nigdy nic, na biurku, przy którym ledwie było widać siedzącego na skórzanym fotelu zirytowanego Tony'ego. Sara ledwo powstrzymała uczucie, które mogłaby nazwać w innych okolicznościach zazdrością. Jak ona mogłaby się równać z tą... modelką, bo inaczej nie mogłaby nazwać kobiety o tak idealnej figurze zakrytej jedynie króciutką sukienką w kolorze szafiru?
- Jakim cudem w tak szybkim czasie znalazłeś sobie narzeczoną? Jeszcze dwa dni temu kochaliśmy się w twoim mieszkaniu, a teraz stwierdzasz, że masz narzeczoną i wszystko skończone?! - Kobieta widocznie straciła panowanie nad sobą.
- Nigdy nie twierdziłem, że to trwały związek i dobrze o tym wiedziałaś. Ty również nie masz prawa do żadnych roszczeń, twój narzeczony nie byłby zachwycony, gdyby cokolwiek dotarło do jego uszu, prawda? - Sara stwierdziła, że gdyby ona potrafiła tak szybko zmieniać taktykę i przystosowywać do niej nastrój jak ta dziewczyna już dawno pojechałaby na casting do Televisy, bo z miejsca dostałaby główną rolę w telenoweli.
- Skoro do tej pory było nam dobrze, to dlaczego musimy coś zmieniać? Twoja narzeczona nie musi o niczym wiedzieć. - Czarnowłosa nachyliła się nad Tony'm i wsunęła dłonie pod klapy jego marynarki. Mężczyzna powstrzymał ją jednym ruchem ręki.
- Być może ty masz... - Obrzucił ją spojrzeniem pełnym politowania. - Nieokreśloną linię moralności, ale ja nie mam zamiaru oszukiwać Sary. Tam są drzwi. - Sara dała krok w tył, starając się nie wpaść w zasięg jego wzroku.
- Moja moralność do tej pory Ci nie przeszkadzała. - Naiwna, pomyślała Sara, gdy dziewczyna powtórzyła sztuczkę z próba dostania się pod marynarkę jej narzeczonego.
- Nie będę przepraszać za bycie facetem, jednak teraz moja moralność każe Ci się wynosić zanim... - Sara wybrała chyba odpowiedni moment by skończyć tę scenę i zapukała.
- Mam nadzieję, że nie pomyliłam gabinetów... - Udała, że patrzy na numerek na drzwiach i dopiero spojrzała na parę znajdującą się w środku. - Jak widać nie. - Sara uśmiechnęła się do Tony'ego i dopiero później obrzuciła pytającym spojrzeniem stojącą obok niego dziewczynę. W duchu pogratulowała sobie wyboru stroju, miała na sobie dopasowane jeansy i bladoróżową elegancką bluzkę z dobrego materiału uszytą przez Marisol, dzięki czemu nie odstawała zbytnio od jakości jaką reprezentowała sobą była partnerka Tony'ego.
- Kochanie... - Mężczyzna w tempie ekspresowym zerwał się z fotela i podszedł do Sary składając na jej ustach delikatny pocałunek, czym dokładnie podkreślił jej pozycje w tym pokoju. - To jest Selena Farrelo, narzeczona mojego kuzyna, Davida, poznasz go wieczorem. - Wskazał drzwi Selenie, która zaczęła zbierać się do wyjścia, taksując Sarę spojrzeniem wielkich brązowych oczu.
- W takim razie i my zobaczymy się wieczorem, miło było Cię poznać. - Czarnowłosa wyszła cicho zamykając za sobą drzwi.
- A więc...? - Sara uniosła oczy, by widzieć w pełni twarz swojego przyszłego męża i przechyliła głowę starając się nie uśmiechać.
- Co: a więc?
- Zaprosiłeś mnie na lunch, zjemy tutaj? - Rozejrzała się po gabinecie z psotnym uśmiechem. Tony podrapał się po głowie w roztargnieniu i dopiero po chwili złapał za coś co wyglądało jak kluczyki od samochodu i pociągnął ją w stronę drzwi.
- Mieliśmy się lepiej poznać, a więc lepiej się poznamy. - Ze śmiechem pognali w stronę windy. - Ale najpierw... - Schylił głowę dokładnie w momencie, gdy drzwi windy się zasunęły. To był pierwszy pocałunek, podczas którego Sara nie wspominała Gabriela i dokładnie wiedziała kogo całuje. Może jednak ten ślub, to nie taki zły pomysł?
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:41 :09 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Zły, zły i jeszcze raz zły...
Niech On jej pożyczy te pieniądze nic od niej nie wymagając...
Mimo tego, że odtrącił tą dziewczynę to i tak go nie lubie
Dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 20:44 :01 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Nie, mimo,że mam jeszcze jeden. Później dopadnie mnie brak weny i co ja wtedy biedna pocznę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:47 :16 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Poczekasz aż wena wróci
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 20:52 :30 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
A ty razem ze mną?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 21:20 :51 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Niee ja Cię będę męczyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 21:22 :59 , 25 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Ja się nie dam Ale znaj moją dobroć, pisany dzisiaj, cieplutki ja bułeczki z piekarni.
Odcinek 4
- Ała. - Jęknęła Sara, gdy kolejna szpilka wbiła jej się w ciało.
- Stój spokojnie to Cię nie ukłuję. - Marisol ze spokojem drapowała materiał na szczupłej sylwetce siostry. Do kolacji z rodziną Tony'ego zostało niewiele czasu, więc rozumiała zdenerwowanie siostry, jednak jej nerwowe ruchy bardzo przeszkadzały jej w pracy. Gdy usłyszała o tym, że narzeczony siostry zaprosił ją na kolację w rodzinnej willi, od razu wiedziała, że ta będzie potrzebowała nowego stroju. Jej sweterki, bluzki i jeansy nie nadawały się na takie wyjście, na dodatek nie miała praktycznie żadnej sukienki. Jedyne jakie jej zostały, były to jeszcze falbaniaste kiecki po uroczystościach w taborze, jednak nie można było nazwać ich eleganckimi. Zielona satyna, którą znalazła Sara dwie godziny temu na targu, idealnie podkreślała jej niemal białą skórę. Jeszcze kilka poprawek i sukienka była gotowa do przeniesienia na maszynę.
- Już? Ile można upinać materiał? Nogi mi zdrętwiały...
- Chcesz być piękna to cierp. - Marisol odpięła parę strategicznych szpilek i nie niszcząc projektu zsunęła sukienkę z siostry, zostawiając ją w samej bieliźnie. Natychmiast zajęła miejsce przy maszynie i rozpoczęła szycie.
- Wystarczą Ci te dwie godziny, prawda? - W głosie Sary pobrzmiewało błaganie.
- Jak nie będziesz marudzić, to na pewno. - Sara rozpoczęła nerwową wędrówkę po jednopokojowym mieszkaniu.
- Ja nawet nie umiem się zachować. Nie wiem czym jeść i co jeść. Oni na pewno mnie zaakceptują... - Marisol przewróciła oczami kończąc kolejny ścieg.
- Sama chciałaś męża z wyższych sfer.
- Spadaj! Dobrze wiesz dlaczego to robię. - Ofuknęła siostrę Sara. - Gdyby nie mama...
- Tak wiem. I absolutnie nic do niego nie czujesz? - Marisol obrzuciła Sarę pełnym politowania spojrzeniem. Sara zagryzła wargę i powróciła do wydeptywania dziury w, i tak już wysłużonym, dywanie.
- Lubię go, to chyba nic złego, prawda?
- Nie, skąd...
- W ogóle nie słychać ironii w twoim głosie.
- Jasne, słonko. Ja i ironia, w życiu. - Odpowiedziała słodkim głosem Marisol. Sara spojrzała na nią złym wzrokiem, i właśnie w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Dziewczyna zapominając całkowicie o swoim niekompletnym stroju ruszyła w stronę drzwi. Otworzyła je szybkim ruchem i równie szybko zamknęła.
- Przyjechałem po ciebie. - Dobiegł ją zza drzwi głos Tony'ego. Mężczyzna właśnie przecierał oczy próbując odegnać migawkowy obraz prawie nagiej narzeczonej, który dano mu oglądać.
- Z tego co wiem to mam jeszcze godzinę, prawda? - Zapytała Sara otwierając ponownie drzwi, jednak tym razem zawinięta w coś, co pewnie kiedyś pełniło funkcję szlafroka. Tony dojrzał we wnętrzu mieszkania pokładającą się ze śmiechu Marisol. Kto by nie dostał napadu głupawki widząc taką scenę?
- To coś, co zaraz spadnie z krzesła, jak się nie uspokoi, jeszcze przed chwilą można było nazwać moją siostrą, Marisol. - Sara zgromiła brunetkę wzrokiem, która w odpowiedzi wzruszyła jedynie ramionami i zaczęła ostatni ścieg. Tony wsunął się do mieszkania i rozejrzał z uśmiechem.
- Ładnie tu. - Obie dziewczyny spojrzały na niego jak na wariata.
- No co? Przytulnie, wszystkie pomieszczenia w moim domu wyglądają jak sale wystawowe w muzeum.
- Masz, idź się ubierz. - Marisol rzuciła siostrze [link widoczny dla zalogowanych]sukienkę. Sara przesłała jej buziaka w powietrzu w ramach podziękowania i pomknęła do łazienki.
- A więc... - Dziewczyna zmierzyła Tony'ego taksującym spojrzeniem. - Miłość od pierwszego wejrzenia, tak? - Mężczyzna zamrugał zaskoczony tak bezpośrednim zwrotem.
- Masz jakieś wątpliwości, warkoczyku? - Parsknął śmiechem na widok jej miny. Było oczywiste, że nie spodziewała się, że będzie pamiętał przezwisko, jakim obdarzył ją podczas tej pamiętnej bójki.
- Od dawna nie noszę warkocza. - Uśmiechnęła się jednak, zmieniając odrobinę wojowniczą postawę.
- Naprawdę twoja siostra bardzo mi się podoba i chcę ją uszczęśliwić. Mam nadzieję, że nie będę miał w tobie wroga. - To się jeszcze okaże, pomyślała Marisol, widząc jego reakcję na wychodzącą z łazienki Sarę. W jego oczach dostrzegła ogień, ale nie było w nich czułości, którą widziała zawsze w oczach kogoś innego, wpatrzonego w jej siostrę jak w obrazek. Kogoś, kto powinien być teraz w miejscu, które zajmował teraz Garcia Junior.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|