|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 9:24 :18 , 15 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
WOW!
Czekaj. Muszę odetchnąć
Czy ja coś wspominałam o tym że Gabriel nie umie przekonać Sary i nie mówi że ją kocha? Nie, chyba nic takiego nie mówiłam
Takiego przebiegu zdarzeń się nie spodziewałam. Gabriel jest taki słodki. Mam nadzieję że Sara tego nie zepsuje Chociaż zastanawiam się co będzie jak pojedzie do Tony'ego. Ja Cię proszę żeby nic głupiego nie wymyśliła.
Dzięki za taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaki odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 11:23 :16 , 16 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Odcinek 13
Que es mucho tu sufrir
Te cuesta levantarte de tanto caer
Apóyate de mi
Sara nerwowym ruchem otworzyła drzwi samochodu i wyskoczyła ciągnąc za sobą tren sukni, w która zdążyła przebrać się po drodze. Potrząsnęła głową zła na samą siebie, gdy fragment materiału zatrzasnął się w drzwiach. Warknęła i oderwała kawałek spódnicy, po czym zebrała jej pozostałości i puściła się biegiem w kierunku wejścia do szpitala.
- Dzień dobry, jestem narzeczoną Tony'ego Garcii. - Recepcjonistka spojrzała na nią tępym wzrokiem, jakby dziewczyna była wariatką.
- Sara? - Szatynka obróciła się w kierunku, z którego dobiegał głos. - Kiedy zobaczyła narzeczonego całego i zdrów, odetchnęła z ulgą. Mężczyzna był potargany, a stan jego garderoby pozostawiał wiele do życzenia, ale nie dostrzegała żadnych obrażeń. Sara po raz kolejny zebrała spódnicę w garść i podbiegła do bruneta.
- Marisol powiedziała, że miałeś wypadek - jęknęła rzucając mu się na szyję. Po sekundzie jednak nadeszło opanowanie i szybko się odsunęła spuszczając głowę.
- Zabiję Davida, jak zwykle... - Tony zirytowany zmiął w dłoni kawałek jedwabiu, który pewnie kiedyś jeszcze był krawatem. Po chwili opamiętał się i spojrzał z czułością na zatroskaną twarz narzeczonej. - Nie przypuszczałbym, że się tak przejmiesz. - Uśmiechnął się uroczo i przytulił ją do siebie. Sara zagryzła wargę chowając twarz w koszuli Tony'ego. Zostawiła Gabriela, bo sądziła, że Tony jest ranny. Z jednej strony była na siebie zła, że tak szybko przyjechała do szpitala, przecież mogła wypytać siostrę dokładniej. Ale z drugiej zastanowiła ją własna reakcja na wiadomość o wypadku narzeczonego. Czyżby zaczęło jej zależeć? Ale, przecież jej serce należało do Gabriela. Miała mętlik w głowie.
- Mój uroczy kuzynek musiał Cię nieźle nastraszyć. - Tony nadal obejmował ją ramieniem, gdy przeszli do miejsca, w którym było widać, przez przeszkloną ścianę, kobietę podłączoną za pomocą kabli i rurek do kilku urządzeń. - To jest ofiara wypadku, jestem świadkiem i prawdopodobnie trochę przyczyniłem się do jej stanu - powiedział zgaszonym tonem. - Gdyby nie to, że zatrąbiłem, może zdążyłaby uciec... - Sara położyła palec na jego wargach i uniosła się na pacach, by zastąpić palec ustami. Chciała go tylko pocieszyć.
- Nie myśl tak, to nic nie zmieni.
- Jest już stabilna, możemy wracać do domu. Lekarze w razie czego dadzą mi znać. - Zdołał wykrztusić z siebie zaskoczony Tony. Do tej pory to zawsze on inicjował jakiekolwiek czułości między nimi, więc tym bardziej nie mógł się otrząsnąć z wrażeń jakie niósł za sobą jej delikatny pocałunek. Sara pokiwała głową, nadal wpatrzona w pikającą aparaturę.
- Wyjdzie z tego? - Zapytała prawie przylegając nosem do szyby.
- Lekarze są dobrej myśli - rzucił Tony, nie chcąc składać żadnych deklaracji,z których nie mógłby się wywiązać. - Mówiłem, że pięknie wyglądasz? - Obrzucił ciepłym spojrzeniem całość jej stroju i uśmiechnął się.
- Nie powinieneś oglądać mnie tak ubranej przed ślubem, to przynosi pecha. - Powiedziała Sara, kierując te słowa bardziej do siebie niż do Tony'ego. Ma dług do spłacenia, a Gabriel w końcu o niej zapomni. To było piękne popołudnie, ale nie powinno w ogóle mieć miejsca.
- Tak, masz rację, nadal jesteśmy przed ślubem. - Złapał ją za rękę i sam nie wiedząc co dokładnie miał na myśli, pociągnął ją w stronę szpitalnej kaplicy. Był zbyt oszołomiony faktem, ze Sara tak bardzo zmartwiła się wiadomościami o jego "wypadku", że nie myślał logicznie. Nawet przez myśl mu nie przeszło co robiła w tym czasie, który minął od wyznaczonego terminu ich ślubu.
- Tony, co ty wyprawiasz? - Dziewczyna wyrwała się z uścisku i rozejrzała po wyłożonych boazerią z ciemnego drewna ścianach. W sali stały długie ławy przeznaczone do modlitwy o zdrowie bliskich, jednak jej wzrok spoczął na ogromnym krzyżu umieszczonym na ołtarzu. Wybacz mi, Boże...
- Przepraszam, czy jest pan duchownym? - To głupie pytanie padło z ust zaaferowanego Tony'ego. Było oczywistym, że szpakowaty mężczyzna stojący niedaleko wizerunku Maryji Panny, jest księdzem, świadczyła o tym przede wszystkim koloratka. Sara przerzucała spojrzenie od jednego mężczyzny do drugiego i wreszcie pojęła do czego zmierza narzeczony.
- Tony, przecież planowaliśmy ślub cywilny. - Zmięła spódnicę w palcach. Na ustach duchownego wykwitł dobrotliwy uśmiech, gdy spostrzegł zmaltretowane stroje stojącej, w jego przybytku, pary.
- Mieliście dzisiaj wziąć ślub, a wylądowaliście tutaj? - Sara złapała za rękę Tony'ego i spróbowała wyciągnąć go z kaplicy, rzucając jednocześnie przepraszające spojrzenie na księdza.
- Właśnie. - Rzucił Tony opierając się całkowicie zabiegom dziewczyny. - Ale narzeczone ma rację, to miał być ślub cywilny, więc nie sądzę, że mógłby nam pan, to znaczy ksiądz, pomóc.
- To nie jest żaden problem, za chwilę powinna przyjść tutaj Katerina, moja pomocniczka w zajmowaniu się tym wszystkim. - Wskazał na całość kaplicy. Tony nie rozumiał w czym niby ta pomocniczka miałaby być pomocna. - Katerina posiada również uprawnienia urzędnika stanu cywilnego. Usiądźcie. - Ksiądz Jonas widział już nie takie przypadki w tym szpitalu, więc nie sądził, żeby cokolwiek miałoby go jeszcze w życiu zaskoczyć.
- Tony, co ty wyprawiasz? - Zapytała szeptem Sara, gdy zajęli miejsca w ławce.
- Mieliśmy wziąć dzisiaj ślub, pamiętasz? Nie marnujmy tego, że tak pięknie wyglądasz. - Ujął jej dłoń w swoją i przytulił ją do policzka. Sarze zmiękło serce, nie mogła przecież odmówić. Miał rację, mieli dzisiaj wziąć ślub. Przed oczami stanęła jej wymizerniała twarz matki i dziewczyna skinęła głową.
- Masz rację. - I choć nadal nie rozumiała jaki cel miał Tony w tym ślubie, nie miało to na razie żadnego znaczenia. Jestem mu to winna, pomyślała piętnaście minut później, gdy składała podpis pod aktem małżeństwa.
- Możesz pocałować pannę młodą. - Wykrzyknęła zwariowana urzędniczka, obwieszona kilkunastoma wisiorami, z których żaden nie miał powiązania z czymkolwiek co miała na sobie. Tony pochylił się i wziął w posiadanie jej usta, jakby od tego pocałunku zależała jego dalsza egzystencja. Kocham ją, przemknęła prze głowę mu ta straszna myśl. Co teraz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 13:21 :23 , 16 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
O nie nie nie nie! Ja w to nie wierzę. Bo kurcze sama nie wiem czy się cieszę z tego ślubu czy nie
Ja się nie mogę zdecydować którego powinna wybrać Sara a co dopiero mówić on sama. W sumie już mi to obojętne z którym będzie bo uwielbiam i jednego i drugiego Byle była szczęśliwa i byle obaj ją kochali
A swoją drogą. Szalejesz z tymi odcinkami Nie mam nic przeciwko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 13:45 :40 , 16 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dzięki Candyś, chyba jesteś jedyną, która lubi zarówno Tony'ego jak i Gabriela.
Szaleję, bo niedługo szkoła i nastąpi całkowity brak czasu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 14:48 :09 , 16 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Szalej szalej Ja nie mam nic przeciwko.
Studenci mają wolne Ale później to ja też nie wiem jak będzie z moim komentowaniem więc na razie staram się jak mogę. Nie wiem jak wytrzymam bez czytania Twoich opowiadań jak nie znajdę na nie czasu
I dziękuję że myślisz o swoich czytelnikach zawczasu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 14:02 :12 , 19 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Odcinek 14
Aunque sin ti, tan vivo!
Deseando morir, pensando!
Que sera de ti,
Y buscando una razon para volve a vivir,
Con todo,
Y el mundo a mis pies,
Tan solo.
Sin poderte ver, teniendo!
Una sola fe,
Y es volverte a ver
Para volver a crecer.
Marisol przebiegła dystans dwóch przecznic od swojego mieszkania do mieszkania Gabriela pobijając chyba wszystkie swoje rekordy, możliwe na tym odcinku. Nie zdążyła nawet zmienić swej cygańskiej spódnicy i krótkiej zielonej bluzeczki z głębokim dekoltem na coś bardziej cywilizowanego. Wpadła do klatki i uderzyła kilka razy otwartą ręka w drzwi prowadzące do mieszkania Gabriela, zanim nacisnęła klamkę. Dopiero po sekundzie zorientowała się, że to była raczej kiepski pomysł, gdyż zastała byłego chłopaka siostry całego w kropelkach wody, ubranego jedynie w biały ręcznik na biodrach. Odwróciła się szybkim ruchem zażenowana. Nie jej wina, że nigdy do tej pory nie było dane jej oglądać prawie roznegliżowanego faceta.
- Co się stało? - Zapytał mężczyzna zgaszonym tonem, który brzmiał w jej uszach strasznie smutno. - Wyglądasz na zdenerwowaną.
- Nie, skąd. - Rzuciła nadal odwrócona, wyłamując palce. - Mógłbyś się ubrać? - Udało jej się wykrztusić.
- Mari, daj spokój, nigdy nie widziałaś rozebranego mężczyzny? - Dziewczyna wyłapała nutkę humoru w jego głosie. Dziewczyna o mało nie połamała wszystkich palców u rąk.
- Właśnie chodzi o to, że nie bardzo. - Spuściła głowę, jakby to była jakaś ułomność.
- Żartujesz, prawda? - Zapytał w lekkim szoku, jednak złapał za dresowe spodnie i szybko je na siebie wrzucił, gdy potrząsnęła głową. - Już. - Odwróciła się z zamkniętymi oczami, a gdy je uchyliła zobaczyła jak wkłada na siebie ciemny T-shirt. - Co się stało? - Zapytał widząc jej minę.
- Mam złe wieści, przynajmniej dla ciebie kiepskie - dziewczyna uśmiechnęła się smutno. Gabriel tylko na nią popatrzył, jakby domyślał się o co chodzi. - Sara wyszła za tego palanta, Tony'ego. - Wyrzuciła z siebie szybko, jakby te słowa ją parzyły. Gabriel osunął się na sofę i ukrył twarz w dłoniach.
- Oszukała mnie, wykorzystała i okłamała. - Marisol miała odruch bronienia siostry, ale dostrzegła sens w tym co powiedział Gabriel. On mógł tak to widzieć, jednak...
- To nasza wina, moja i Tomasa, nie powinniśmy ułatwiać Ci tego szalonego planu, może wtedy... - Potrząsnęła głową opadając na miejsce koło mężczyzny i kładąc rękę na jego ramieniu. - Sara była mu to winna, nie powinnam pozwalać jej się na to godzić. - Gabriel potrząsnął głową i objął Marisol ramieniem cmokając ją w czubek głowy, jak młodszą siostrę.
- Nic nie jest twoją winą. Tony dopiął swego, ale jeszcze zobaczymy. - Powiedział twardym głosem, gładząc ją po ramieniu. Marisol aż uniosła głowę, która do tej pory spoczywała na jego piersi, patrząc na niego pytającym wzrokiem. - Nie będę Cie w to mieszał i tak dużo zrobiłaś.
- Myślałam, że jeśli dam jej szansę, to podejmie właściwą decyzję, ale ona jak zwykle myśli nie tak jak powinna. - Gabriel uśmiechnął się do brunetki i przytulił ją do siebie. Cieszyło go, że według niej był ta "właściwą" opcją dla jej siostry.
- Znajdę sposób na tego gnojka, ale zmieńmy temat. - Rzucił patrząc na emocje przelatujące przez jej twarz. - Dlaczego masz na sobie te ciuchy? Nie widziałem Cię w stroju cyganki od bardzo, bardzo dawna. - Marisol uśmiechnęła się promiennie.
- Mama dzisiaj wraca ze szpitala, chciałam, żeby było jej miło. - Dziewczyna spojrzała na zegar ścienny i otworzyła szeroko oczy. - Musze uciekać. - Zerwała się i pobiegła w stronę drzwi, odwróciła się jeszcze tworząc malowniczy obraz falujących falbanek i włosów. - Jeszcze raz strasznie mi przykro. - Posłała mu buziaka w powietrzu i uśmiechnęła się pocieszająco. Po sekundzie już jej nie było.
- Mi też, mi też... - Gabriel odchylił głowę opierając się o zagłówek kanapy. Po chwili drzwi znowu się uchyliły, a w nich ukazała się głowa Tomasa.
- Można? - Brunet pokiwał głową nadal wpatrując się tępo w sufit. - Minąłem na klatce Marisol, co mówiła? - W głosie przyjaciela Gabriel dostrzegł napięcie.
- Że Sara wyszła za tego sk***syna.
- Wow, przykro mi stary.
- Ale nie o to Ci chodziło, prawda? - Zapytał brunet słysząc ton Tomasa.
- Jeśli mam być szczery, to nie. - Przyjaciel zaczął pękać pod badawczym wzrokiem Gabriela. - Wczoraj, wiesz... - Przegarnął włosy nerwowym ruchem. - Od jakiegoś czasu między mną a Mari zaczęło się coś dziać. - Postanowił zacząć jeszcze raz. - Wystraszyłem się, nie chcę jej stracić jako przyjaciółki. I wczoraj...
- Jak będziesz się tak zacinał to do jutra się nie wygadasz. - Gabriel postanowił odsunąć na chwilę swoje problemy i skupił się na przyjacielu.
- Powiedziałem, że jest moją najlepszą przyjaciółką i traktuje ją jak siostrę. - Tomas spojrzał na rozbawionego nagle kumpla. - To nie jest zabawne.
- Jak zareagowała? - Zapytał brunet ukrywając uśmiech, sądząc po dzisiejszym zachowaniu Mari, to co zaczęło się między nią a Tomasem, nie zaszło zbyt daleko.
- No właśnie nijak. Poklepała mnie po ramieniu i się uśmiechnęła. Jak starszego brata. A ja nie mogę przestać o niej myśleć! - Gabriel parsknął śmiechem nie mogąc dalej wytrzymać. - Czego się szczerzysz, ja tu przeżywam kryzys.
- Tomas, moje problemy są trochę bardziej zaawansowane niż twoje, więc przepraszam, że się nie przejąłem. Marisol jest świetną dziewczyną, to ty nie możesz się zdecydować. Twój problem. - Gabriel podniósł się z kanapy i poklepał kumpla po ramieniu. - Radzę Ci nie zrobić jej krzywdy. Mam niemal pewność, że jest całkowicie niewinna, więc wszystko dotknie ją o wiele głębiej niż którakolwiek z twoich dotychczasowych zdobyczy. Daj jej spokój, jeśli nie wiesz czego chcesz. - Tomas zrobił zaciętą minę, jakby nie chciał przyjąć słów przyjaciela do świadomości.
- Ona i tak traktuje mnie tylko jak kolegę. - Powiedział bardziej do siebie niż do kolegi. Skąd mógł wiedzieć, że poprzedniego dnia rozbił serce swej przyjaciółki na milion kawałków, które długo będzie sklejać? Że jest zbyt dumna, żeby kiedykolwiek się do tego przyznać?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:33 :21 , 20 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Co za kretyn z tego Tomasa! Dość że Mari martwi się o siostrę to jeszcze ten się nie może zdecydować
Zastanawiam się co Gabriel wymyśli żeby odzyskać Sarę. No i myślę że Tony tak łatwo jej mu nie odda
Kurcze, szkoda mi tej Marisol. Mam nadzieję że Tomas się pamięta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 22:37 :52 , 22 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Odcinek 15
Acércate que a lo mejor
no te das cuenta que mi amor
no es para siempre
porque hay noches que se apagan cuando duermes
díselo a tu corazón
no habrá mas fuente de dolor
no digas que no pienso en ti
no hago otra cosa que pensar
acércate un poco más
no tengas miedo a la verdad
Pierwsze co dotarło do jego zaspanych oczu to były promienie słońca. Przeciągnął się i odwrócił na plecy, kątem oka wyłapując burzę brązowych loków rozsypanych na poduszce obok. Sara. Jego żona. Uśmiechnął się na samą myśl. O ile wczoraj prawda o jego uczuciach go przeraziła, to dzisiaj czuł się niewysłowienie szczęśliwy, ponieważ miał świadomość, że kobieta, która kocha, jest z nim i jeśli się postara zostanie z nim na zawsze. Już prawie zapomniał o wszystkich innych powodach, dla których pojął ją za żonę. Najważniejsza była Sara i to co przy niej czuł. Poczuł ruch materaca i dostrzegł, że dziewczyna zaczęła się wybudzać.
- Hej kochanie. - Pocałował jej nagie ramię i ponownie na jego twarz zawitał uśmiech. Nigdy do tej pory tyle się nie uśmiechał.
- Już rano? - Odwróciła się do niego, ziewając.
- Tak, słońce świeci, ptaszki śpiewają... - Dziewczyna parsknęła śmiechem na widok jego miny.
- Coś ty taki szczęśliwy? - Zapytała zatapiając rękę w jego włosach. Mężczyzna pochylił się przysłaniając jej cały widok swoim ciałem i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
- Pomyślałem... - Sara uniosła brwi w geście "taa, jasne" za co dostała pstryczka w nos. - Pomyślałem, że powinniśmy wyjechać na jakiś tydzień. Wiesz, coś na kształt podróży poślubnej. - Sara zamrugała zaskoczona. Jeszcze przedwczoraj chciała go zostawić, gdy tylko na horyzoncie pojawił się Gabriel, a teraz sama nie wiedząc dlaczego naprawdę miała ochotę pojechać z mężem w podróż poślubną. Zaczynała dostrzegać u siebie objawy choroby psychicznej bądź rozdwojenia jaźni. Przecież nie mogła być aż tak niemoralna, prawda? Z dwojga złego wolała myśleć o tym jak o chorobie. Nie można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie!
- Dokąd? - Zapytała miękkim głosem, odgarniając mu pasemko włosów z czoła.
- Acapulco, Cancun... - Przycisnął swoje czoło do jej. Sara zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
- Oczywiście, należy nam się podróż poślubna. - Uśmiechnęła się, starając się wyglądać promiennie.
........................
Marisol zastanawiała się dlaczego u diabła zamiast zajmować się matką stoi po raz kolejny pod drzwiami Gabriela. W głębi duszy wiedziała jaki mechanizm u niej zadziałał, ale wolała się głośno do tego nie przyznawać. Musiałby się przyznać do bycia egoistką, bo kto inny woli przeżywać cudze cierpienie zamiast własnego? Cios jak zadał jej Tomas trafił w samo serce, dlatego wolała siedzieć teraz prze Gabrielu i go pocieszać niż przeżywać własne złamane serce. Egoistka. Zapukała do drzwi. Zaczekała na zaproszenie i weszła rozglądając się w poszukiwaniu bruneta. Znalazła go w sypialni, leżał na łóżku, ubrany jedynie w sprane do białości jeansy i popijał ciemny alkohol prosto z butelki.
- Nie wyglądasz za ciekawie. - Mężczyzna uniósł głowę reagując na głos i jęknął widząc Marisol. Nie był zachwycony, ze ogląda go w takim stanie.
- Przykro mi, że nie zawsze mogę wyglądać jak model. - Parsknęła śmiechem. Zgarnęła fałdy falbaniastej cygańskiej spódnicy i usiadła na łóżku sięgając po butelkę.
- Ej. - Jęknął starając się odzyskać własność.
- Starczy Ci. - Marisol spojrzała na bursztynowy płyn, pomyślała "Raz kozie śmierć" i pociągnęła spory łyk. "Kiepski pomysł", przebiegło jej przez myśl, gdy zaczęła się krztusić. Wzdrygnęła się i odstawiła butelkę jak najdalej z poza zasięgu rąk kolegi. Spojrzała na niego i pokręciła głową, gdy dostrzegła rozbawienie na jego twarzy.
- Alkoholu też nie piłaś. - Bardziej stwierdził niż zapytał brunet.
- Jestem święta. - Dziewczyna wzruszyła ramionami i położyła się obok niego przyjmując ta samą pozycję co on.
- Nie to co twoja siostra. - Rzucił rozgoryczony.
- Każdy popełnia błędy. - Obrócił się twarzą do niej.
- Każdy. - Gabriel położył głowę na jej ramieniu. - Czemu jesteś taka miła dla mnie? Powinnaś wspierać siostrę zamiast mnie.
- Bo to ona popełniła błąd. - Miała zamiar swoim zwyczajem wzruszyć ramionami, ale w tej sytuacji było to niewykonalne. - Boję się tylko, że ona mu wierzy w tą wielką miłość.
- Garcia jest dobrym aktorem. Ona mnie kocha, a ja ją. Dlaczego to wszystko jest takie popieprzone?
- Bo nie może być za łatwo, inaczej nic byśmy nie docenili. Tak mówi mama.
- Lubię twoją mamę, ale się z nią nie zgadzam, to jest łatwe, tylko trzeba umieć podjąć decyzje. Sara podjęła złą, i razem za nią zapłacimy. Tak jak Tomas... - poczuł jak dziewczyna się spięła.
- Co Tomas? - Dopiero wtedy zorientował się, że się zapędził.
- Nic. Zawsze podejmuje rozsądne decyzje. -Gabriel uniósł się i spojrzał Marisol prosto w oczy. Nie wiedział czy to alkohol czy coś innego nakazało mu schylić głowę i ją pocałować. Ten pocałunek wywołał lawinę.
..................................
Lotnisko było zatłoczone, że nie było możliwe przecisnąć się w żadnym kierunku, jednak nie dla niej. Fatima zawsze miała dar i nawet teraz tłumy rozstępowały się przed nią jakby była boginią. Krucze włosy i smoliste oczy wywoływały w mężczyznach burzę lecz ją interesował tylko jeden. Tony Garcia. Wyszła na zewnątrz i włożyła okulary chroniąc oczy przed dokuczliwymi promieniami słońca.
- Tony, wróciłam. Mam nadzieję, że się ucieszysz. - Powiedziała w powietrze i uśmiechnęła się złowrogo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 21:58 :59 , 26 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
O kurcze! Gabriel i Marisol?! Tego to się nie spodziewałam Ale w sumie czemu nie? Może mogłoby coś z tego być
Tony mnie coraz bardziej zadziwia. O Sarze to już nie wspomnę. Zastanawiam się jak im się to ułoży. Tylko jeszcze ta cała Fatima mi się nie podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 23:02 :50 , 26 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Odcinek 16
Y que solo espero que
Puedas reconocer y encontrarte un dia contigo misma...
Tomas przeciągnął się ziewając i podniósł się z łóżka starając się nie obudzić towarzyszki i zlokalizować spodnie. Leżały niedaleko krzesła, uśmiechnął się wkładając je na siebie i wspominając poprzednią noc. Wczorajszego wieczora spotkał, o dziwo, uroczego rudzielca z recepcji firmy Garcii. Dziewczyna była smutna, a co ważniejsze nie mogła sobie przypomnieć skąd go zna. Pocieszanie jej, a przy okazji również siebie, zakończyło się w jej mieszkaniu, a dokładniej w łóżku. Nie, żeby był załamany takim obrotem sprawy, jednak gdzieś z tyłu głowy coś, co większość ludzi nazywa sumieniem, nie dawało mu spokoju. Spojrzał na zegarek i złapał się za głowę, jednym susem znalazł się przy drzwiach. Rzucił Natalii ostatnie spojrzenie i wybiegł z budynku. W kwadrans był już pod drzwiami przyjaciela. Wszedł jak zwykle bez pukania i zastał kumpla przy kuchence gazowej, jak zwykle w pół ubranego.
- Hej. - Brunet skinął mu głową i wskazał na lodówkę, niemo pytając czy Tomas nie jest przypadkiem głodny. Oczywiście, że był, więc Gabriel wyciągnął jeszcze dziesięć jajek i wbił wszystkie na patelnie. - Ciesz się, że to ja a nie Marisol, bo pewnie zrobiłaby się czerwona jak burak albo jeszcze lepiej by zwiała. - Roześmiał się Tomas. Gabriel odwrócił spojrzenie i dokończył krojenie chleba. - Co jest?
- Co: co jest? - Odezwał się wreszcie Gabriel.
- Myślałem, że już Ci mowę odjęło.
- Jak widać nie.
- Coś ty taki nie w sosie? - Brunet postawił przed nim talerz z parującą jajecznicą i sam wziął się za jedzenie.
- Wydaje Ci się. - Po prostu nie jestem w stanie spojrzeć Ci w oczy, po tym co stało się między mną a Marisol, pomyślał Gabriel.
- Ok. - Rzucił Tomas marszcząc brwi, ale dał sobie spokój z dociekaniem, każdy może mieć gorszy dzień. - Więc jak wygląda nasz plan odzyskania dla ciebie Sary?
- Nic nie wymyśliłem, ale tak tego nie zostawię, możesz być pewien. - Na pewno, tylko co oprócz Sary cie gryzie?, zapytał sam siebie Tomas.
...............
Sara starała się opanować drżenie rąk, gdy razem z Tony'm po raz pierwszy jechała do swojego starego mieszkania odwiedzić mamę.
- Kochanie, spokojnie. Nie wiem dlaczego się denerwujesz. - Złapał jej dłoń i uniósł do ust nie spuszczając z oczu drogi.
- Nie wiem czy złapiecie kontakt z mamą, ona jest dosyć specyficzną osobą. - Powiedziała pierwszą rzecz jaka przyszła jej na myśl. Naprawdę, martwiła się tylko tym by nie napotkać na drodze Gabriela, bo nie umiałaby spojrzeć mu w oczy, tak jak teraz nie może patrzeć w lustro. - U mnie i Marisol tego może już tak nie widać, ale u mamy cygańskie wychowanie kładzie się na całym charakterze. Na pewno jest zła na siebie i na nas, że nie było jej na ślubie. - Dodała starając się uwiarygodnić wymówkę.
- Uśmiechnij się, na pewno nie będzie tak źle. - Sara obdarzyła go wymuszonym uśmiechem i spojrzała w okno wyłapując tylko w migającym krajobrazie długie blond włosy przechodzącej dziewczyny.
- Mamo! - Krzyknęła Sara otwierając drzwi na oścież i rzucając się w kierunku krzątającej się po kuchni kobiety.
- O, cześć słonko. Nie widziałaś po drodze Mari? Powinna już była wrócić. - Elisa Carmona mimo wieku nadal była piękną kobietą, ale Tony za nic nie mógł doszukać się podobieństwa między nią, a którąkolwiek z jej córek. Dopiero po sekundzie w zakamarkach pamięci odszukał informację, że obie dziewczynki były przecież adoptowane.
- Witam, nazywam się Tony Garcia i jestem mężem pani córki. - Kobieta przerzuciła na niego spojrzenie wielkich ciemnych oczu i wytarła dłonie o kuchenną ściereczkę zanim podała mu rękę. Sara gdyby mogła to zacisnęła by kciuki, żeby matka polubiła jej męża, ale na to się nie zanosiło.
- Więc pan jest moim zięciem. - Elisa spojrzała znacząco na córkę. - Za szybko, za szybko... - Zamruczała pod nosem i wróciła do przerwanego zajęcia, którym było krojenie pomidorów.
- Jak się czujesz mamo? - Dziewczyna dobrze wiedziała, że matka nie powie jej prawdy, ale jej okrojoną wersję, jednak mimo wszystko, to było nadal lepsze niż nic.
- Dobrze słonko. Teraz z ciebie to wielka pani, a nie moje słonko. - Kobieta uszczypnęła Sarę pieszczotliwie w policzek.
- Mamo... - Sara pokręciła głową i uśmiechnęła się z ulgą do Tony'ego. Pokiwała głową co oznaczało, że teściowa go akceptuje. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i skinął na znak, że rozumie.
..........................
Marisol przebrnęła przez listę zakupów jak wręczyła jej matka i od godziny siedziała w salonie fryzjerskim zastanawiając się czy przez przypadek nie zrobiła strasznej głupoty wchodząc tutaj. Po wczorajszej nocy miała taki mętlik w głowie, że postawiła na drastyczną zmianę wyglądu, w końcu od wczoraj była inną osobą. Miała ochotę płakać na samo wspomnienie tego co zaszło między nią a Gabrielem. Sara była jej siostrą, na Boga! Nie rozumiała jak mogła ją tak haniebnie zdradzić. Fakt pozostawał faktem, wczoraj straciła dziewictwo z miłością życia jej siostry. Najgorsze było to, że zrobiła to z najzwyklejszej głupoty, bo inaczej nie była tego w stanie określić. Gabriel miał w miarę sensowne wytłumaczenie, był pijany, pijany i załamany, co tworzy kiepską mieszankę, ale ona nie miała żadnego wytłumaczenia. Dziwiła się samej sobie, że nadal może patrzeć w lustro co robiła nieprzerwanie od godziny, jednak już nie poznawała tej dziewczyny co weszła do salonu. Jej włosy miały barwę białego złota, co nadawało jej wygląd anioła, którym przecież nie była. Jedna samotna łza potoczyła jej się po policzku wywołując następne. Nie patrząc nawet na fryzjerkę wręczyła jej żądaną sumę i wybiegła na chodnik, wybierając najgorszy moment. Wpadła na uciekającego przed policją mężczyznę, który nie zważając na nic odepchnął ją w stronę ulicy. Dziewczyna poczuła niesamowity ból, gdy jej głowa uderzyła o kant krawężnika. Oczy przysłoniła ciemność, a w uszach panował niedający się określić hałas, straciła przytomność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 20:31 :51 , 28 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Coraz mniej ogarniam kto z kim, co i gdzie, dlaczego Ale muszę powiedzieć że podoba mi się to I kurcze dlatego z taką niecierpliwością czekam zawsze na kolejny odcinek. Nigdy nie wiem co wymyślisz. A jak wstawiasz nowy rozdział to wbija mnie w siedzenie bo takiego biegu wydarzeń się nie spodziewałam Uwielbiam Twoje opowiadania.
Tony u teściowej?! Ale najważniejsze że go zaakceptowała. I nie do pomyślenia jak ten Tony się zmienia. Tylko biedna Sara nie wie co czuje i do którego z nich.
Dziękuję że tak często wstawiasz odcinki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Candysia dnia 20:32 :08 , 28 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 12:34 :50 , 29 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dzięki Candyś, że nadal czytasz, miło mi, że Ci się podoba.
Odcinek 17
Todo se transforma en color
un presentimiento despierta muy dentro..
Pieniądze rozłożone na stole i pogrupowane w idealnie równe kupki tworzyły miły dla oka obrazek.Fabian spojrzał jeszcze raz na swoje dzieło i uśmiechnął się z satysfakcją. Garcia nigdy nie znajdzie złodzieja już on się o to postara.
- Fabian? - Z kuchni dobiegł go delikatny kobiecy głos.
- W salonie! - Odkrzyknął nadal uśmiechając się do swojego utargu.
- To nasze? - Adriana zakryła usta dłonią powstrzymując okrzyk radości. Fabian odwrócił głowę spoglądając na dziewczynę z miłością w oczach.
- Wszystko nasze. Garcia nawet się nie domyśla, że jego najlepszy "przyjaciel" może mu podbierać pieniądze z konta. - Udał smutek. - Biedak, na razie jest tak zapatrzony w swoją żonę, że zanim się zorientuje będziemy już pławić się w luksusach na tropikalnej wyspie. - Podbiegł do Adriany i uniósł ją w powietrze.
- Będziemy bogaci, prawda? - Schyliła się składając raz po raz pocałunki na ustach bruneta.
- Bardzo, bardzo bogaci, kochanie. - Wyszeptał między pocałunkami sadzając ją na stole i obsypując banknotami.
- Nadal nie rozumiem jednego. - Stwierdziła, gdy mężczyzna zaczął schodzić pocałunkami w dół jej szyi.
- Hmm?
- Po co był ten cały cyrk z Diazem i jego dziewczyną? Nic nam nie zawinili. - Zmrużyła oczy wpatrując się w oblicze ukochanego.
- To już była moja własna inicjatywa. Jako "przyjaciel", mogłem się przysłużyć jakoś temu kretynowi, prawda? A jego nienawiść do Diaza była bardziej niż oczywista. Nie sądziłem tylko, że ożeni się z jego dziewczyną, ale to już nie mój problem. - Dodał ściągając jej koszulkę przez głowę. Adriana pokręciła głową i przyciągnęła głowę Fabiana do pocałunku.
- Wiesz, że jesteś najmądrzejszym i najseksowniejszym facetem w mieście? - Uśmiechnął się drapieżnie i podrapał ją zarostem po delikatnej skórze na szyi.
- Jesteś najpiękniejszą oszustką w tym mieście. - Zamruczała jak kotka i wróciła do przerwanej zabawy. Niedługo w ślad za bluzką poleciał stanik i jego T-shirt. Kochanie się wśród góry pieniędzy było chyba najlepszym sposobem na zaczęcie dnia.
................................
Lotnisko w Caracas wypełnione po brzegi ludźmi wydawało się nieprzebranym morzem ludzkich kończyn. Ciężko było znaleźć jakikolwiek szlak, gdzie by można było przejść bez potrącenia kogoś. W końcu zirytowany Tony złapał żonę w pół i uniósł do góry przedzierając się przez tłum z siłą pociągu parowego. Sara śmiała się patrząc na twarze mijanych osób, wyglądali na pogrążonych w totalnym szoku. Tony postawił ją tuż przed wyjściem z lotniska i wycisnął na jej ustach namiętny pocałunek.
- Witam w podróży poślubnej, słońce ty moje. - Dziewczyna ujęła jego twarz w dłonie i roześmiała się radośnie. - Kocham cię. - Sara otworzyła szeroko oczy, pomiędzy nim zawisło to słowo na "k". - Nie musisz odpowiadać, przecież nie wyszłaś za mnie z miłości, wiem o tym. Mam tylko nadzieję, że kiedyś to się zmieni. - Sięgnął po jej dłoń i wyprowadził zszokowaną dziewczynę na zalany promieniami słonecznymi betonowy dziedziniec przed lotniskiem.
- Tam! - Krzyknęła Sara wskazując na szyld firmy wynajmującej samochody. - Nadal nie wiem dlaczego akurat Wenezuela. - Rzuciła przytulając się do ramienia Tony'ego, który po raz pierwszy chyba odkąd go zna nie miał na sobie garnituru, tylko jeansy, biały T-shirt i okulary przeciwsłoneczne. Ona sama miała na sobie jedynie górę od bikini w biało-różowe paski i białe szorty.
- Ponieważ, po pierwsze nigdy tu nie byłaś, a po drugie są tu piękne widoki. Do Cancun lub Acapulco możemy wybrać się, w któryś weekend.
- Ale... - Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale po chwili przypomniała sobie, że przecież teraz nazywa się Sara Aline Carmona Garcia i nie musi się martwić o pieniądze. - Jeśli tylko chcesz. - Wzruszyła ramionami. - I będziesz miał dla mnie czas. - Dodała ukrywając uśmiech. Dobrze wiedziała ile się namęczył, żeby wyciułać te parę dni wolnego od spraw firmy.
- Jesteś podła, wiesz? - Pokiwała głową uśmiechając się radośnie.
- A wracając do twojego wyznania. - Brązowowłosa spuściła głowę, a Tony stanął zaskoczony, że to tego wraca. - To, że nie wyszłam za ciebie z miłości, nie oznacza, że nic do ciebie nie czuję, ok? - Wsunęła palce w jego włosy. - Daj mi trochę czasu. - Mężczyzna pokiwał głową i pocałował ją na środku drogi.
...................
Peny spojrzała na dziewczynę leżącą na sąsiednim łóżku. Przywieźli ją rano z silnym urazem głowy, zoperowali i położyli w jej sali. Biedaczka miała długie blond włosy i była bardzo blada. Peny podsłuchała, że lekarze obawiają się czy nie zapadła w śpiączkę, jednak ona sama miała co do tego wątpliwości. Blondynka od kilku minut ruszała palcami i marszczyła czoło, jakby śniło jej się coś złego. Nacisnęła guzik przyzywający pielęgniarkę i czekała.
- Coś się stało, kochanie? - Pulchna kobieta wsunęła głowę w uchylone drzwi.
- Ona - wskazała ręką - chyba będzie się budzić. - Pielęgniarka szybko wsunęła się do pomieszczenia. Miała rację, po kilku sekundach oczy blondynki się otworzyły ukazując niesamowity błękit jej tęczówek.
- Popilnuj jej, ja pobiegnę po lekarza. - Peny pokiwała głową kończąc pakować swoje rzeczy. Dzisiaj dostała wypis, a za pół godziny miał się po nią zjawić ojciec, który sam był lekarzem neurologiem.
- Hej, jak się nazywasz? - Peny podeszła do leżącej dziewczyny i dostrzegła na jej twarzy najpierw zastanowienie, a potem przerażenie.
- Ja... Nie pamiętam. - Dziewczyna uniosła się z poduszek, ale po chwili musiało ją coś zaboleć, bo opadła na nie z powrotem. - Znasz mnie? - Zapytała nadal zdezorientowana. Peny przyszedł do głowy pewien plan. Od miesięcy szukali kogoś kto przekonałby jej brata by wyszedł wreszcie z tej celi, w której sam się zamknął. Nie wiedziała jaka była ta dziewczyna z charakteru, ale na pewno była piękna.
- Tak znam. - Słowa wyleciały z jej ust, zanim zdążyła je powstrzymać.- Nazywasz się Blanca i jesteś moją przyjaciółką. - Wypowiedziała pierwsze imię jakie wpadło jej do głowy, ta dziewczyna wyglądała jak niewinny aniołek i tak samo niewinne powinno być jej imię. Starała się wypaść wiarygodnie w roli zmartwionej przyjaciółki i chyba jej to wyszło, bo dziewczyna trochę się uspokoiła. - Naprawdę nic nie pamiętasz? - Złapała ją za dłoń. Blondynka pokręciła głową, a Peny uśmiechnęła się w myślach. - Przyjechałaś do mnie na wakacje i chyba miałaś wypadek, idąc mnie odwiedzić.
- A dlaczego ty tu byłaś? - Domniemana Blanca rozejrzała się po szpitalnej sali.
- Kilka dni temu miałam wypadek samochodowy, naprawdę nic nie pamiętasz? - Pany złapała się za skroń starając nie wypaść za narzuconej sobie roli.
- Nie. - Blondynka rozpłakała się w momencie, gdy do sali weszło kilku lekarzy. Peny powtórzyła wszystko, co mogła na poczekaniu zmyślić, kobiecie wypełniającej dokumentację Blanci i aż sama się zdziwiła, gdy nikt nie podważył jej słów. To było łatwiejsze niż się spodziewała. Chyba sam diabeł maczał w tym palce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 18:25 :58 , 29 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Oczywiście że czytam Nie może być inaczej.
Ale Ty to wykminiłaś! Fabian okrada firmę? Jestem w szoku. Ciekawe co będzie jak Tony się dowie. Mam nadzieję że głupolowi odechce się kraść i udawać najlepszego przyjaciela.
A Sara i Tony i ich relacje zaskakują mnie coraz bardziej. Tony tym że kocha Sarę i otwarcie jej to mówi a Sara że po prostu chce więcej czasu. Fajnie by było gdyby coś z tego wyszło A jak nie to zawsze jest jeszcze Gabriel.
Nie wiem czy podoba mi się ta cała Peny i nie wiem co kombinuje. Nie wiem czy to coś dobrego czy nie ale samo to że ją okłamała mi się nie podoba. Szkoda mi Marisol ale mam nadzieję że odzyska pamięć.
I czekam na nexta Nie mogę się doczekać tego co może się wydarzyć między Sarą i Tonym
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D Płeć:
|
|
Wysłany: 22:50 :05 , 30 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Odcinek 17
Todo se transforma en color
un presentimiento despierta muy dentro..
Pieniądze rozłożone na stole i pogrupowane w idealnie równe kupki tworzyły miły dla oka obrazek.Fabian spojrzał jeszcze raz na swoje dzieło i uśmiechnął się z satysfakcją. Garcia nigdy nie znajdzie złodzieja już on się o to postara.
- Fabian? - Z kuchni dobiegł go delikatny kobiecy głos.
- W salonie! - Odkrzyknął nadal uśmiechając się do swojego utargu.
- To nasze? - Adriana zakryła usta dłonią powstrzymując okrzyk radości. Fabian odwrócił głowę spoglądając na dziewczynę z miłością w oczach.
- Wszystko nasze. Garcia nawet się nie domyśla, że jego najlepszy "przyjaciel" może mu podbierać pieniądze z konta. - Udał smutek. - Biedak, na razie jest tak zapatrzony w swoją żonę, że zanim się zorientuje będziemy już pławić się w luksusach na tropikalnej wyspie. - Podbiegł do Adriany i uniósł ją w powietrze.
- Będziemy bogaci, prawda? - Schyliła się składając raz po raz pocałunki na ustach bruneta.
- Bardzo, bardzo bogaci, kochanie. - Wyszeptał między pocałunkami sadzając ją na stole i obsypując banknotami.
- Nadal nie rozumiem jednego. - Stwierdziła, gdy mężczyzna zaczął schodzić pocałunkami w dół jej szyi.
- Hmm?
- Po co był ten cały cyrk z Diazem i jego dziewczyną? Nic nam nie zawinili. - Zmrużyła oczy wpatrując się w oblicze ukochanego.
- To już była moja własna inicjatywa. Jako "przyjaciel", mogłem się przysłużyć jakoś temu kretynowi, prawda? A jego nienawiść do Diaza była bardziej niż oczywista. Nie sądziłem tylko, że ożeni się z jego dziewczyną, ale to już nie mój problem. - Dodał ściągając jej koszulkę przez głowę. Adriana pokręciła głową i przyciągnęła głowę Fabiana do pocałunku.
- Wiesz, że jesteś najmądrzejszym i najseksowniejszym facetem w mieście? - Uśmiechnął się drapieżnie i podrapał ją zarostem po delikatnej skórze na szyi.
- Jesteś najpiękniejszą oszustką w tym mieście. - Zamruczała jak kotka i wróciła do przerwanej zabawy. Niedługo w ślad za bluzką poleciał stanik i jego T-shirt. Kochanie się wśród góry pieniędzy było chyba najlepszym sposobem na zaczęcie dnia.
................................
Lotnisko w Caracas wypełnione po brzegi ludźmi wydawało się nieprzebranym morzem ludzkich kończyn. Ciężko było znaleźć jakikolwiek szlak, gdzie by można było przejść bez potrącenia kogoś. W końcu zirytowany Tony złapał żonę w pół i uniósł do góry przedzierając się przez tłum z siłą pociągu parowego. Sara śmiała się patrząc na twarze mijanych osób, wyglądali na pogrążonych w totalnym szoku. Tony postawił ją tuż przed wyjściem z lotniska i wycisnął na jej ustach namiętny pocałunek.
- Witam w podróży poślubnej, słońce ty moje. - Dziewczyna ujęła jego twarz w dłonie i roześmiała się radośnie. - Kocham cię. - Sara otworzyła szeroko oczy, pomiędzy nim zawisło to słowo na "k". - Nie musisz odpowiadać, przecież nie wyszłaś za mnie z miłości, wiem o tym. Mam tylko nadzieję, że kiedyś to się zmieni. - Sięgnął po jej dłoń i wyprowadził zszokowaną dziewczynę na zalany promieniami słonecznymi betonowy dziedziniec przed lotniskiem.
- Tam! - Krzyknęła Sara wskazując na szyld firmy wynajmującej samochody. - Nadal nie wiem dlaczego akurat Wenezuela. - Rzuciła przytulając się do ramienia Tony'ego, który po raz pierwszy chyba odkąd go zna nie miał na sobie garnituru, tylko jeansy, biały T-shirt i okulary przeciwsłoneczne. Ona sama miała na sobie jedynie górę od bikini w biało-różowe paski i białe szorty.
- Ponieważ, po pierwsze nigdy tu nie byłaś, a po drugie są tu piękne widoki. Do Cancun lub Acapulco możemy wybrać się, w któryś weekend.
- Ale... - Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale po chwili przypomniała sobie, że przecież teraz nazywa się Sara Aline Carmona Garcia i nie musi się martwić o pieniądze. - Jeśli tylko chcesz. - Wzruszyła ramionami. - I będziesz miał dla mnie czas. - Dodała ukrywając uśmiech. Dobrze wiedziała ile się namęczył, żeby wyciułać te parę dni wolnego od spraw firmy.
- Jesteś podła, wiesz? - Pokiwała głową uśmiechając się radośnie.
- A wracając do twojego wyznania. - Brązowowłosa spuściła głowę, a Tony stanął zaskoczony, że to tego wraca. - To, że nie wyszłam za ciebie z miłości, nie oznacza, że nic do ciebie nie czuję, ok? - Wsunęła palce w jego włosy. - Daj mi trochę czasu. - Mężczyzna pokiwał głową i pocałował ją na środku drogi.
...................
Peny spojrzała na dziewczynę leżącą na sąsiednim łóżku. Przywieźli ją rano z silnym urazem głowy, zoperowali i położyli w jej sali. Biedaczka miała długie blond włosy i była bardzo blada. Peny podsłuchała, że lekarze obawiają się czy nie zapadła w śpiączkę, jednak ona sama miała co do tego wątpliwości. Blondynka od kilku minut ruszała palcami i marszczyła czoło, jakby śniło jej się coś złego. Nacisnęła guzik przyzywający pielęgniarkę i czekała.
- Coś się stało, kochanie? - Pulchna kobieta wsunęła głowę w uchylone drzwi.
- Ona - wskazała ręką - chyba będzie się budzić. - Pielęgniarka szybko wsunęła się do pomieszczenia. Miała rację, po kilku sekundach oczy blondynki się otworzyły ukazując niesamowity błękit jej tęczówek.
- Popilnuj jej, ja pobiegnę po lekarza. - Peny pokiwała głową kończąc pakować swoje rzeczy. Dzisiaj dostała wypis, a za pół godziny miał się po nią zjawić ojciec, który sam był lekarzem neurologiem.
- Hej, jak się nazywasz? - Peny podeszła do leżącej dziewczyny i dostrzegła na jej twarzy najpierw zastanowienie, a potem przerażenie.
- Ja... Nie pamiętam. - Dziewczyna uniosła się z poduszek, ale po chwili musiało ją coś zaboleć, bo opadła na nie z powrotem. - Znasz mnie? - Zapytała nadal zdezorientowana. Peny przyszedł do głowy pewien plan. Od miesięcy szukali kogoś kto przekonałby jej brata by wyszedł wreszcie z tej celi, w której sam się zamknął. Nie wiedziała jaka była ta dziewczyna z charakteru, ale na pewno była piękna.
- Tak znam. - Słowa wyleciały z jej ust, zanim zdążyła je powstrzymać.- Nazywasz się Blanca i jesteś moją przyjaciółką. - Wypowiedziała pierwsze imię jakie wpadło jej do głowy, ta dziewczyna wyglądała jak niewinny aniołek i tak samo niewinne powinno być jej imię. Starała się wypaść wiarygodnie w roli zmartwionej przyjaciółki i chyba jej to wyszło, bo dziewczyna trochę się uspokoiła. - Naprawdę nic nie pamiętasz? - Złapała ją za dłoń. Blondynka pokręciła głową, a Peny uśmiechnęła się w myślach. - Przyjechałaś do mnie na wakacje i chyba miałaś wypadek, idąc mnie odwiedzić.
- A dlaczego ty tu byłaś? - Domniemana Blanca rozejrzała się po szpitalnej sali.
- Kilka dni temu miałam wypadek samochodowy, naprawdę nic nie pamiętasz? - Pany złapała się za skroń starając nie wypaść za narzuconej sobie roli.
- Nie. - Blondynka rozpłakała się w momencie, gdy do sali weszło kilku lekarzy. Peny powtórzyła wszystko, co mogła na poczekaniu zmyślić, kobiecie wypełniającej dokumentację Blanci i aż sama się zdziwiła, gdy nikt nie podważył jej słów. To było łatwiejsze niż się spodziewała. Chyba sam diabeł maczał w tym palce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candysia
Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Wysłany: 16:20 :14 , 04 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Słońce, chciałabym zwrócić uwagę że ten odcinek już wstawiałaś Ale miło było przeczytać go po raz drugi. Czekam oczywiście na kolejny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|